Tim Powers - Ostatnia Odzywka

Здесь есть возможность читать онлайн «Tim Powers - Ostatnia Odzywka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ostatnia Odzywka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ostatnia Odzywka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dawno, dawno temu czarna magia zniszczyła Fisher Kinga Bugsy Siegela. Jałową ziemią Las Vegas zaczął władać nowy król. Przed dwudziestoma laty Scott Crane, jednooki hazardzista, przegrał ciało i duszę podczas dziwacznej gry w karty, która toczyła się na środku jeziora Mead. Zwycięzca przychodzi teraz, by odebrać wygraną.

Ostatnia Odzywka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ostatnia Odzywka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Miecz, który dał nam żółw – powiedziała Nardie przez zaciśnięte zęby – szczerbi się.

Na leżącej na szczycie zapory autostradzie wiał silny wiatr i Mavranos uznał, że to jego zawodzenie i śmiech słyszy; potem stwierdził, że ten dźwięk brzmi mu w głowie – wywołany drogą rezonansu przez umysły turystów, którzy gnali we wszystkich kierunkach, pragnąc wydostać się z kręgu sprowokowanego szaleństwa.

Niezbyt daleko od Arky’ego, o barierę po stronie jeziora opierał się mężczyzna w białej skórzanej kurtce, który machał ręką wyciągniętą ponad przepastnym spadkiem do wody. Mavra-nos dostrzegł krew na jego ręce i zrozumiał, że musi to być Ray-Joe Pogue.

Strażnicy znajdowali się na autostradzie, dyrygując ruchem; a chcąc porozumieć się z kierowcami, którzy pragnęli się stamtąd wydostać, musieli przekrzykiwać wiatr. Na oczach Arky’ego jeden z funkcjonariuszy odrzucił czapkę i zaczął biec środkiem jezdni w kierunku odległego krańca zapory po stronie Nevady.

Mavranos chciał się wydostać z tych gór i wrócić na równiny. Tu było zdecydowanie za wysoko – słońce, które błyszczało tak oślepiająco na chromach gnających samochodów, zdawało się wisieć zbyt nisko nad głową, a grzmot silników nie wydawał się tak głośny, jak powinien – jakby powietrze tutaj, wysoko, było mniej skłonne do przenoszenia dźwięków.

To sprawka Pogue’a, powiedział sobie Arky, zmuszony myśleć głośno, by słyszeć samego siebie ponad krzykiem i płaczem, który zawodził w jego głowie. Strąca do jeziora krew i w jakiś sposób wywołuje psychiczną reakcję łańcuchową-umysły obecnych tu ludzi odbijają – i powtarzają odbicia – szaleństwa.

Gdybym go znokautował…

Czuł budzące mu się w gardle skamlenia i zastanowił się, jak długo będzie mógł wytrwać w swoim zamiarze opierania się indukowanemu amokowi.

…lub zabił go, pomyślał.

Welony różowej mgły wirowały w porywach wiatru. Mavra-nos podszedł do bariery i spojrzał w dół, w kierunku wody; ujrzał, że wstęgi mgły pojawiały się wybuchowo w powietrzu poniżej miejsca, w którym Pogue opierał się o poręcz. Najwyraźniej krople jego krwi eksplodowały, zamieniając się w parę przed dosięgnięciem wody.

Nie udało mu się jeszcze zatruć jeziora.

Mavranos zebrał wszystkie pozostałe mu jeszcze siły, by uczynić kilka ostatnich kroków po chodniku, i zbliżył się do Pogue’a. Próbował uśmiechnąć się jak ktoś, kto zamierza zapytać o drogę lub poprosić o ogień, a jednocześnie wsunął jedną rękę do kieszeni dżinsów, chcąc przytrzymać nie włożoną do spodni połę koszuli, żeby nie miotała się na wietrze i nie odsłoniła rękojeści z orzechowego drewna, należącej do zatkniętej za pasek trzydziestki ósemki.

Kurtka Pogue’a było oślepiająco biała, a błyszczące kryształy górskie na jej wysokim kołnierzu słały w zmrużone oczy Mav-ranosa strzały tęczowego światła. Na głowie, na swojej idealnie wyrzeźbionej fryzurze, Ray-Joe miał czerwoną baseballową czapkę; a kiedy zwrócił się ku Mavranosowi, błyskając sponad białego bandaża na nosie dwojgiem czerniejących oczu, Arky ujrzał zatkniętą za opaskę jego czapki ponadnormalnej wielkości kartę do gry.

Była to Wieża z talii Lombardy Zero. Obraz błyskawicy, która uderza w konstrukcję podobną do wieży Babel oraz widok dwóch spadających z niej ludzi wstrząsnął umysłem Mavranosa jak cios. Arky zatoczył się w tył i odwrócił wzrok, starając się siłą obronić swój umysł przed zgwałceniem go przez potężny symbol. To musiało być to, co wywoływało mentalną wrzawę – każdy turysta, który wdychając opar z krwi Pogue’a, spojrzał przelotnie na kartę, doznawał psychicznego ekwiwalentu terapii wstrząsowej – a nawet ci, którzy jej nie widzieli, znajdowali się we mgle, odbierali sygnał, podchodzili bliżej i przekazywali go innym.

Mavranos zacisnął pięść i odwrócił się w tę stronę, gdzie stał Pogue-ale Raya-Joe już tam nie było. Znajdował się dużo dalej, chociaż nie zmienił swojej pozy człowieka czepiającego się poręczy. Arky zastanowił się, czy oczywiste sąsiedztwo tamtego sprzed chwili nie było swego rodzaju złudzeniem optycznym, powstałym w tym rozrzedzonym powietrzu.

Mavranos zamknął palce prawej dłoni na kolbie trzydziestki ósemki i ruszył przed siebie, ale nawet gdy obserwował Pogue’a, Ray-Joe, nie poruszając się, stawał się odleglejszy.

Stosuje jakąś magię, pomyślał Mavranos. Zabawia się przestrzenią, odległością i skalą. Co, do diabła, mogę na to poradzić? Nie sądzę, żebym mógł go dopaść, a nie ośmielę się strzelić, nie wiedząc, gdzie się naprawdę znajduje. Mógłbym trafić w cokolwiek, w kogokolwiek.

Za ramię złapała go szczupła dłoń” i usunęła z drogi; Mavranos ujrzał skurczoną postać Dondiego Snayheevera, który minął go i pokuśtykał dalej autostradą.

Snayheever zakołysał się swobodnie na smaganej przez wiatr nawierzchni, a potem podniósł wychudłe ramiona, zbyt długie jak na jego złachmaniony, sztruksowy płaszcz, i otworzył usta.

– Jestem ślepy! – rozdarł się pod niebo. – Ślepy jak nietoperz!

Mavranos poczuł echo tych słów w swojej klatce piersiowej i zrozumiał, że jego struny głosowe usiłowały współdziałać bezradnie ze Snayheeverowymi; usłyszał także Pogue’a, który wy-warczał te słowa. Arky’emu pociemniało w oczach, jakby uległ wygłoszonej sugestii.

– Ślepy jak nietoperz! – zagrzmiał ponownie Snayheever. – Nie mogę fruwać bez kapelusza, tak po prostu!

Śpiewne natężenie jego głosu stanowiło dla Mavranosa najgorszą rzecz z całej tej sceny na dachu świata, gdyż płuca bolały go od wysiłku dorównania niskiemu buczeniu Snayheevera.

Arky stwierdził, że siedzi na krawężniku, a zimna rękojeść broni uciska go w żebra. Ludzie wysiadali teraz z aut, nie kłopo-cząc się nawet wyłączaniem silników czy przełożeniem dźwigni biegów w pozycję „parkowanie”, po czym uciekali przed tym ogromnie wzmocnionym głosem, który wybuchał z ich własnych gardeł. Porzucone samochody toczyły się przed siebie, wpadając na zderzaki innych pojazdów oraz, sądząc po krzykach, miażdżąc nogi kilku oślepionym wykrzyczaną kwestią pieszym.

Teraz zawył Pogue, chociaż jego głos, po Snayheeverowym, brzmiał skrzekliwie i płytko.

– Muszę włożyć do wody swoją głowę! – wołał Ray-Joe.

– Głowę niedoskonałego Króla! Muszę przerwać akcję! Starając się wyrzucić z umysłu gwałtowne, mroczne nonsensy Snayheevera, zdawał się nie zwracać do nikogo konkretnego, poza sobą samym.

– Jak tylko ta pierdolona krew przestanie się wygotowywać!

Trzepał furiacko ręką, a wokół niego irowały podmuchy pary.

Snayheever wprawił Mavranosa i Pogue’a w wywołujący zawrót głowy rezonans.

– Jak to się mówi – ciągnął Dondi – stóp Anteusza nie da się oderwać od chodnika; w żaden sposób nie możesz wspiąć się na barierę i skoczyć w dół do wody.

Mavranos przypomniał sobie grzmiący głos Snayheevera, który wydobywał się z gardła ślepego Spidera Joe w salonie zakurzonej przyczepy, oraz to, jak nieodparte było owo narzucone szaleństwo – i zrozumiał, że Dondi powstrzymuje Pogue’a od skoku.

Dobrze, pomyślał Arky. Lepiej ty niż ja, Dondi. Odetchnął głęboko, czując ucisk rewolweru, i ośmielił się mieć nadzieję, że może nie będzie musiał go użyć.

Spojrzał w górę, skąd usłyszał klekot i harmider. Zatoczywszy się, Pogue odstąpił od zwieńczenia zapory i, najwyraźniej ślepy, potknął się o krawężnik, ale ruszył chwiejnym krokiem w stronę głosu Snayheevera.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ostatnia Odzywka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ostatnia Odzywka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ostatnia Odzywka»

Обсуждение, отзывы о книге «Ostatnia Odzywka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x