Tim Powers - Ostatnia Odzywka

Здесь есть возможность читать онлайн «Tim Powers - Ostatnia Odzywka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ostatnia Odzywka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ostatnia Odzywka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dawno, dawno temu czarna magia zniszczyła Fisher Kinga Bugsy Siegela. Jałową ziemią Las Vegas zaczął władać nowy król. Przed dwudziestoma laty Scott Crane, jednooki hazardzista, przegrał ciało i duszę podczas dziwacznej gry w karty, która toczyła się na środku jeziora Mead. Zwycięzca przychodzi teraz, by odebrać wygraną.

Ostatnia Odzywka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ostatnia Odzywka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Upadła na gorący piasek, ale nie wypuściła połówki żetonu; i kiedy zatrzymała się, koziołkując, włożyła szton do ust. Miał ostre krawędzie, które skaleczyły ją w język i podniebienie, gdy starała się go połknąć.

I nagle poczuła, że ma w sobie coś ze Scotta, Olivera, Scata, Ozziego i coś z samego jeziora, a nawet z biednego Hansa – i była pewna, że ma dosyć sił, by wstać.

Mavranos był przekonany, że będzie miał wylew i oszuka w ten sposób raka.

Kuśtykając ulicą, czuł w ustach smak krwi i nic wiedział, czy swojej, czy Pogue’a, a gardło piekło go od krzyku: „Zjedz mnie!”, co stanowiło bezradny odzew na wstrząsający ziemią głos Snayheevera sprzed kilku chwil.

Dondi, otoczony teraz przez krąg kołujących szybko, trzepoczących skrzydłami nietoperzy, wspiął się na zwieńczenie przeciwległej ściany zapory i zaczął na nim tańczyć. Ściany, która opadała ostrym skłonem w sześciusetstopową przepaść, kończącą się betonowym dachem elektrowni, stojącej po zewnętrznej stronie tamy.

Pogue szedł po jezdni, klucząc po omacku pomiędzy stojącymi samochodami, i w jednej chwili zdawał się wystarczająco blisko Mavranosa, by ten mógł go dosięgnąć wypadem, a w następnej znajdował się setki stóp dalej.

Arky obawiał się, że Pogue strąci Snayheevera w dół, w tę ziejącą, pomaturalną, a półinżynieryjną głębię kanionu; a potem, uwolniony od indukowanego przez Dondiego szaleństwa oraz ślepoty wróci i rzuci się do jeziora, zatrzymując zegar i zatruwając wodę. Jeśli Ray-Joe spróbuje to zrobić, Mavranos będzie prawdopodobnie musiał strzelić do niego.

Trudno było oddychać – powietrze stało się nagle mętne od gorącej wilgotnej lepkiej mgły, która nie wyglądała jednak na parującą krew Pogue’a; a kiedy Mavranos przeciągnął dłonią po ustach, to poczuł, że jego wąsy są śliskie od czegoś, co pachniało jak algi. Wyciągnął zza pasa trzydziestkę ósemkę i trzymał ją przed sobą, idąc z trudem za Pogue’em pomiędzy samochodami.

I chociaż nadal był na wpół ślepy z powodu natarczywych wypowiedzi Dondiego, to żywił przekonanie, że niektóre z obiektów miotających się w kręgach wokół pląsającej postaci Snay-heevera były zwykłymi rybami: okoniami, karpiami i sumami o poruszających się wąsach. Część płetwiastych kształtów zdawała się tak mała, jakby cyrkulowała tuż przed twarzą Mavrano-sa, a inne formy wyglądały na olbrzymie i poruszające się z astronomiczną prędkością gdzieś równie daleko, jak na orbicie Księżyca.

Nawierzchnia pod wysokimi butami Mavranosa poruszała się, a kiedy Arky popatrzył w dół, ujrzał na betonie pęknięcia, które rozprzestrzeniały się gwałtownie i zwężały na końcach niczym pulsujące tętnice – czy tama pękała? – a potem poczuł, że sam wisi gdzieś wysoko ponad ziemią, daleko na orbicie Księżyca; a to, co poniżej wydawało się pęknięciami lub tętnicami, było wielkimi deltami rzek, zmieniającymi się w przesunięte ku fiolecie promieniowanie nienaturalnie szybko mijających stuleci.

Zmusił się do spojrzenia w górę i ujrzał, że nietoperze rozpierzchają się, uciekając od Snayheevera we wstążkowatych trzepoczących obłokach, ponieważ szaleniec zaczął znowu ryczeć:

– Król i Królowa Kaledonu, jak wiele mil od Babilonu?

Snayheever harcował na urwistej krawędzi wysokiego do piersi zwieńczenia tamy, wyrzucając w górę stopy i rozpościerając ramiona, a poły jego wytartego płaszcza powiewały za nim w wilgotnym wietrze. Wydawał się teraz Mavranosowi wyższy; istotnie, wyglądało przez moment na to, że Dondi przerasta wznoszące się po obu stronach zapory góry, a jego radosna, zwrócona ku górze twarz idioty jest rzeczą najbliższą niebu.

– Trzy razy dwadzieścia mil i jeszcze dziesięć – śpiewał ochryple Snayheever; jego głos odbijał się w trzepocie nietoperzy i latających ryb. – Czy mogę tam dotrzeć po promieniu światła Księżyca? Tak, i wrócić stamtąd.

Niebo pociemniało, jakby na skutek nagłego zachmurzenia, ale ponad górami lśnił księżyc w pełni. Zapora zadrżała, a w kanałach zasilających i turbinach, które były jej sercem, pojawiły się turbulencje i zakłócenia.

– Myślę, że przebiję – powiedział Crane, rzucając do puli kilka dodatkowych banknotów i starając się nadać swojej wypowiedzi nikły, teatralny ton niechęci – jak ktoś, kto trzyma pewną kartę, a stara się sprawiać wrażenie słabego, by zachęcić przeciwnika do dalszej licytacji.

Crane przebił natychmiast pierwotną, dwustudolarową stawkę, ale młody człowiek, po pewnym namyśle, zrobił to samo. Scott miał wrażenie, że ta rozgrywka toczy się co najmniej od godziny.

Zdawało się, że łódź obraca się na wodzie, i Crane zmuszał się do tego, by nie ściskać krawędzi stołu, jak to czyniło kilku innych graczy.

Młody człowiek stał teraz wobec dylematu, czy podbić stawkę o kolejne dwieście dolarów; pocierał swój szczeciniasty podbródek i gapił się na sześć odkrytych kart Scotta – szóstkę i ósemkę Pucharów, rycerza Buław, siódemkę, ósemkę i dziewiątkę Mieczy.

Crane wiedział, że jego przeciwnik ma asowski kolor Denarów; młody człowiek zastanawiał się najwyraźniej, czy siódemka, ósemka i dziewiątka Mieczy Scotta może stanowić część pokera, który byłby wyższy od jego kart.

Crane spostrzegł, że źrenice tamtego powiększają się, i pojął, że jego oponent ma zamiar wyrównać stawkę i zakończyć licytację sprawdzeniem kart.

Scott stał na krawędzi przegranej. A w głowie miał jedną, natrętną myśl: Ozzie, co mogę zrobić?

Zrozumiał.

– Jak się nazywasz, chłopcze? – spytał nagle, rozpromieniając się w szerokim i niewątpliwie poplamionym szminką, zębatym uśmiechu; modlił się przy tym, żeby imię jego przeciwnika było jednosylabowe.

– Hmm – mruknął tamten w roztargnieniu, przesuwając dłoń w stronę kupki banknotów. – Ross.

– Spasował! – zawołał momentalnie Crane i odwrócił swoje dwie zakryte karty, którymi była dziesiątka i król Mieczy, ale dłoń trzymał na wydrukowanej u spodu nazwie tej ostatniej karty, tak że widoczny był tylko czubek miecza figury. – Mam pokera do waleta!

– Nie powiedziałem „pas” – krzyknął młody człowiek – tylko „Ross”! Słyszeliście wszyscy!

Crane odwrócił natychmiast króla, a potem celowo guzdrał się przy odwracaniu dziesiątki, dzięki czemu wszyscy mogli ją dojrzeć, zanim została ponownie zakryta.

Scott podniósł wzrok, starając się nadać swojej wymakijażo-wanej twarzy wyraz mocnej urazy.

– Mówię, że on powiedział „pas”.

– Ty świrze – rzekł Newt, wycierając starą spoconą twarz. – Powiedział „Ross”.

Pozostali gracze kiwali głowami i mamrotaniem wyrażali słowa poparcia. Leon patrzył na Scotta.

– Masz wściekłą ochotę na tę pulę-powiedział, marszcząc w zakłopotaniu czoło – ale chłopak powiedział najwyraźniej „Ross”.

Leon zwrócił swoje niespuchnięte oko w stronę młodego człowieka.

– Chcesz przebić?

– Wobec pokera? Nie, dziękuję.

Mężczyzna odwrócił swoje karty i odrzucił je na bok.

– Fruwająca zakonnica może wykonać swój latający skok.

Crane wzruszył ramionami z udawanym smutkiem i wyciągnął ręce, żeby zgarnąć stos banknotów. Dzięki ci, Ozzie, pomyślał.

– Ale, ale – odezwał się Leon, podnosząc gładką, opaloną dłoń. – Jestem ojcem zwycięskiej ręki, pamiętasz?

Zwrócił się do Scotta z uśmiechem, który był straszny pod bandażem i szarofioletową opuchlizną z zaognionymi żyłami.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ostatnia Odzywka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ostatnia Odzywka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ostatnia Odzywka»

Обсуждение, отзывы о книге «Ostatnia Odzywka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x