Tim Powers - Ostatnia Odzywka
Здесь есть возможность читать онлайн «Tim Powers - Ostatnia Odzywka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Ostatnia Odzywka
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Ostatnia Odzywka: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ostatnia Odzywka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Ostatnia Odzywka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ostatnia Odzywka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Miał nadzieję, że ktoś zgodzi się z tym lub nie, i odwróci uwagę od stołu.
– Tak sądzę – odparł Leon, patrząc na karty.
Nikt inny się nie odezwał.
– Powiedz, synu – zawołał Crane do barmana, tasując po raz kolejny karty – jaki masz czas?
– Dwunasta piętnaście.
Nikt nie podniósł wzroku.
Crane ponownie potasował karty. Przy średnim czasie rozgrywki, wynoszącym piętnaście minut, mogło go zabraknąć na to, żeby kolejka rozdań obeszła dookoła stołu i wróciła do niego przed trzecią. Mógł czekać, mieć nadzieję i starać się przyśpieszać grę; ale przy takim tempie równie dobrze mógł iść do swoich przyjaciół i powiedzieć im, że nawet nie wyjął z torebki swojej ułożonej talii kart.
A potem, pomyślał bezradnie, co? Zabić się, jak sądzę, żeby powstrzymać Leona przed przejęciem mnie?
– Grajmy – powiedział Newt.
Crane poczuł, jak spod pachy spływa mu kropla potu i wsiąka w stanik.
Musisz skoczyć, pomyślał, i mieć nadzieję, że trafisz na głęboką wodę.
Przesunął talię do swojego ojca, a gdy tylko ciało Hanariego zdjęło górną część stosiku kart i położyło ją obok dolnej, Crane oparł się o krzesło i zaśpiewał leniwie:
– Kie-e-e-dy niebo jest szare…
– Co ci wcale nie przeszkadza? – wrzasnął doktor Leaky zgrzytającym falsetem.
Jak wszyscy inni przy stole, Crane niemal obrócił głowę dookoła szyi, tak niespodziewany i głośny był to wtręt, ale zachował spokój i wrzucił przedzieloną talię do torebki, a spreparowaną położył na stole.
– Cholera – powiedział, nie musząc wcale udawać zdenerowowania. – Co mu się stało?
Hanari odwrócił z powrotem głowę, by spojrzeć ostro na Scotta niespuchniętym okiem.
– Dlaczego zacząłeś to śpiewać?
– Nie wiem – odparł Crane. – Czy to jest coś, co go wprawia w ruch? Mam taśmę, której słucham w samochodzie; Al Jolson, wiesz? Biały facet, który nosił zawsze czarny makijaż. Śpiewał tę piosenkę.
Leon wyglądał na wstrząśniętego; potrząsnął głową.
– Rozdaj – powiedział. – Kończmy to.
Crane wolałby, gdy posłał pierwsze karty ponad stołem, żeby nie trzęsły mu się ręce. Nie spierdol tego, napomniał się, i nie daj im szansy na zgłoszenie „koguta”.
Prawdopodobnie jednak nikt na niego nie patrzył. Rzucone hasło „kończmy to” oddawało wyraźnie panujący przy stole nastrój.
Ruchome, niemal niewidzialne figury na brzegu jeziora reagowały tak, jakby były kanciastymi, ektoplazmatycznymi balonami – kiedy Nardie nacierała na nie krawędzią żetonu, rozdzierały się i wybuchały jak celofanowe dmuchawce, uwalniając gorące suche powietrze i zapach długo suszonej materii organicznej.
I chociaż niemal niewidzialna substancja tych tworów, które tłoczyły się wokół dwóch kobiet i skupiały słoneczny blask niczym falujące soczewki, zmuszała Dianę do zmrużenia oczu i pochylenia głowy, by mogła zgadnąć, w którym kierunku leży woda, to odsuwała je na bok z taką łatwością, jakby były balonami helu o miękkiej powłoce.
Ich ustępliwe powierzchnie ziębiły swym dotknięciem jej głowę i twarz i Dianie drętwiały boleśnie ręce pomimo promieni słońca.
W pewnej chwili gigantyczna przezroczystość, która była klownem sprzed Circus Circus, opuściła swoją śmieszną stopę dokładnie na nią – i przez moment Diana widziała jak przez szklaną kulę z wodą i czuła się tak, jakby została skąpana w mentolowym prysznicu.
– Prosto przed siebie, jak sądzę – odetchnęła, kiedy klown podniósł nogę i uwolnił ją. – To nie jest takie złe, wiesz?
Dzięki opisującym półkola ostrzu żetonu, Dinh trzymała twory z dala od siebie.
– Trudniej je jednak ciąć – wydyszała. Chwilę później dodała: – Szczególnie te, których dotykałaś.
Diana poczuła, że jest zmęczona – pociła się i oddychała przez otwarte usta – mimo że nie czyniła niemal żadnego większego wysiłku ponad ten, jakiego wymagała wędrówka przez rozgrzany piasek; i kiedy spojrzała wokoło na kryształowe kształty, które odepchnęła ze swojej drogi, to wydało się jej, że są bardziej materialne i nawet wyraźnie zabarwione na różowo – filtrowały słabo barwę piasku i odległej wody.
Każda z postaci wyglądała istotnie solidniej.
Nagle Diana znowu poczuła zimno, ale teraz ze strachu, i przysunęła się bliżej do pleców Dinh.
– Boże, Nardie – powiedziała przez zaciśnięte zęby – myślę, że one wysysały mnie jakoś, kiedy odsuwałam je z drogi; jakby mnie zjadały. Trzymaj je żetonem z dala od nas; nie będę ich już dotykać.
– Musimy dostać się do wody.
Diana zanurkowała, umykając przed karłowatym, krystalicznym kowbojem o długich słabych ramionach.
– Już niedaleko – wydyszała.
Powietrze było cierpkie, jakby od zapachu potrzaskanych kości.
– Dlaczego one – Nardie ciachnęła szczerzącego się przezroczystego Araba – chciałyby cię zjeść, zjeść nas?
– Może po to, żebyśmy… przyjęły ich kształty. Chcą nas wchłonąć, zanim dotrzemy do wody; póki nie jesteśmy jeszcze… niesmaczne, niejadalne.
Diana była przekonana, że widzi w fantomach pewną część swojej utraconej substancji; ich ramiona przecinały teraz powietrze z gwizdem, a stopy odciskały ślady na piasku.
Nabrały ciężaru.
Zanim Nardie umknęła mu i ciachnęła go w kostkę, gigantyczny klown z Circus Circus dwukrotnie niemal nastąpił na nie; jedna, podobna do wieży noga uległa opróżnieniu i zniknęła, ale klown skakał z wydmy na wydmę na pozostałej kończynie i był w wystarczającym stopniu materialny, by wzniecać piekące w oczy obłoki piasku. Obecnie zdawało się nawet bardziej prawdopodobne niż poprzednio, że stopa wielkości volkswagena wyląduje na obu kobietach. I wyglądało na to, że byłby to cios kafara, a nie miętowy prysznic.
Szklistoróżowe postaci ciągnęły od brzegu jeziora. Diana i Nardie były z wolna odsuwane od niego i spychane w kierunku autostrady.
Nagle okazało się, że figury dysponują czymś na kształt paznokci; Diana umknęła dwukrotnie o włos przed jednym z tworów, a jej wzniesione ramię zostało zadrapane przez coś, co spowodowało pieczenie i pozostawiło pęcherze.
Przez głowę Diany przemknęła potworniejsza od realnej groźby śmierci myśl, że te obiekty są zdolne do czegoś więcej; że mogłyby w jakiś sposób skonsumowaćją oraz Nardie i odesłać je obie w dół, do jakiejś pierwotnej psychicznej materii, która wypełniłaby ich liczne, obecnie puste, kształty.
A wtedy Diana i Nardie nie byłyby już niczym więcej, jak tylko nieświadomymi duchami rozrzuconych po całym mieście manekinów i wizerunków; nie stanowiłyby żadnego zagrożenia dla Króla – byłyby jedynie współodczuwającymi ofiarami nieświadomie chaotycznych bóstw.
Diana trzymała jedną rękę na ramieniu Dinh i razem, krok po kroku, rzucały się do przodu, cofały i posuwały się na ukos przed siebie, kierując się ku wodzie spadkiem terenu i starając się, by dwa giganty były od nich oddzielone przez wiele postaci normalnych rozmiarów.
Ręka Nardie skoczyła ponownie, zwinna jak wąż, i śmiejąca się, dwuwymiarowa postać w fartuchu sprzedawcy rozpadła się w milczeniu na przezroczyste drzazgi.
– Dobrze – powiedziała Diana z napięciem. – Jesteśmy niemal u celu.
– Ale to zużywa mój żeton – wydyszała Nardie po tym, gdy ciachnęła jednego z Rzymian z Caesars Pałace. – Spójrz.
W krótkiej chwili, zanim Dinh skierowała jego krawędź w stronę jednej z nóg gigantycznego klowna, co sprawiło, że migocząca postać odskoczyła bezwiednie wstecz, Diana spostrzegła, iż żeton z Moulin Rouge był teraz biały jak kość, a jego grubość zmalała do grubości monety.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Ostatnia Odzywka»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ostatnia Odzywka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Ostatnia Odzywka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.