Kim Robinson - Czerwony Mars

Здесь есть возможность читать онлайн «Kim Robinson - Czerwony Mars» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1998, ISBN: 1998, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czerwony Mars: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czerwony Mars»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Niezwykle realistyczny opis kolonizacji Marsa przez Ziemian na początku XXI wieku. Dramatyczne dzieje osadników, którzy doprowadzają do totalnej katastrofy, próbując przystosować planetę do zamieszkania.
Czy mimo eksperymentów na ekosferze planety i zbrodniczych posunięć międzynarodowych korporacji finansowych Mars się odrodzi i stanie się dla ludzi prawdziwym domem?
Czerwony Mars Kolejne części cyklu to
i
.
Powieść otrzymała nagrodę BSFA w 1992, Nebula w 1993.
Nominovana do nagród Hugo, Clarke i Locus w 1993.

Czerwony Mars — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czerwony Mars», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Mimo lęku trudno więc było nie obserwować pojawiających się na ekranie porównań wskaźników radiacji na zewnątrz i wewnątrz schronu. l,4658 rema, 1,7861, 1,9004.

— Przypomina hodometr mierzący przebyte kilometry — szepnął Boone, wpatrując się w swój licznik. Chwycił poręcz obiema rękoma i zaczął się przeciągać rytmicznie w tył i w przód, jakby wykonywał jakieś ćwiczenie izometryczne. Frank obrzucił go badawczym spojrzeniem i spytał:

— Do diabła, John, co robisz?

— Usiłuję się wymknąć — odparł John. Uśmiechnął się szeroko, dostrzegając kosę spojrzenie Franka. — No, wiesz, ruchomy cel!

Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Chociaż na ekranach i wykresach wciąż widzieli realny i nie napawający specjalnym optymizmem wymiar niebezpieczeństwa, nie czuli się już tak bezradni. To było nielogiczne, ale nazwanie rzeczy po imieniu oswaja z zagrożeniem i w pewnym sensie czyni każdą istotę ludzką naukowcem. A przecież koloniści byli naukowcami z zawodu, a przy tym znajdowało się wśród nich wielu astronautów, przygotowanych na możliwość pojawienia się takiej burzy. Górę wzięły nawyki zawodowe i wstrząs spowodowany niespodziewanym słonecznym kataklizmem nieco osłabł. Powoli zaczęli się godzić z zaistniałą sytuacją.

Arkady podszedł do terminalu i nastawił trzecią część “Symfonii Pastoralnej” Beethovena, fragment, w którym burza przerywa tańce we wsi. Zwiększył głośność i wszyscy zamilkli, unosząc się w długim półcylindrze schronu i wsłuchując w moc gwałtownej beethovenowskiej nawałnicy, która nagle zdała im się doskonałym odbiciem bezgłośnych uderzeń kosmicznego wiatru miotającego statkiem. Właśnie tak powinno to brzmieć! Sekcja smyczkowa i dęta przekrzykiwały się w dzikich porywach, niemożliwe do opanowania, a jednak tak piękne, że Maję aż przebiegł dreszcz po kręgosłupie. Nigdy przedtem nie słuchała starego klasyka tak uważnie, spojrzała więc z zachwytem (i odrobiną lęku) na Arkadego, który rozpromieniony obserwował efekt wybranej przez siebie w natchnieniu płyty; puszył się niczym młody ptaszek prezentujący na wietrze reszcie stada swoje nowe, kolorowe piórka. Kiedy nawałnica symfonii osiągała maksimum, wręcz trudno było uwierzyć, że licznik promieniowania nie podnosi się, aby nadążyć za muzyką, kiedy zaś muzyczna burza cichła, wydawało się, że również i ich burza lada chwila powinna się skończyć. W oddali rozległy się stłumione pomruki, powietrzem wstrząsnęły ostatnie porywy wichury. I wreszcie na koniec wszystko ucichło i samotna waltornia łagodnie zaśpiewała, że burza wreszcie się skończyła.

Ludzie nagle jakby zapomnieli o niebezpieczeństwie i swobodnie zaczęli rozmawiać o innych sprawach, wracając do rozmaitych problemów tak brutalnie przerwanego dnia albo też wykorzystując sposobność, aby pogawędzić o zupełnie innych rzeczach. Po mniej więcej półgodzinie jedna z tych rozmów stała się głośniejsza od pozostałych. Maja nie przysłuchiwała się jej od początku, ale nagle do jej uszu dotarły słowa Arkadego wypowiedziane bardzo głośno po angielsku:

— Myślę, że nie powinniśmy przejmować się planami, które narzucają nam mądrale z Ziemi!

Inne rozmowy zamilkły i wszystkie głowy skierowały się w jego stronę. Arkady podskoczył i teraz unosił się pod wirującym sklepieniem kapsuły, skąd mógł obserwować całą grupę i przemawiać do niej niczym jakiś szalony duch.

— Sądzę, że powinniśmy sporządzić nowe plany — oznajmił. — I to zaraz. Musimy wszystko zaprojektować od początku, aby wyrazić własne pragnienia. To dotyczy wszystkiego, nawet konstrukcji pierwszych schronów, jakie wybudowaliśmy.

— Co ci się w nich nie podoba? — spytała Maja, zirytowana jego przemową. — Te plany są całkiem dobre. — To zaczynało być naprawdę denerwujące. Arkady często zachowywał się tak despotycznie i za każdym razem wszyscy z wyrzutem spoglądali na nią, jak gdyby była za niego w jakiś sposób odpowiedzialna i jakby jej obowiązkiem było sprawić, aby już nigdy więcej ich nie dręczył swoimi pomysłami.

— Budowle to podstawa każdej społeczności — oświadczył Arkady.

— Pokoje, chodzi tylko o pokoje — zwrócił mu uwagę Sax Russell.

— Tak, ale pokoje wyznaczają społeczną organizację wewnątrz budynków. — Arkady rozglądał się dokoła, spojrzeniem zachęcając ludzi do dyskusji. — Układ budynku wskazuje, jaki kształt, zdaniem projektującego, powinno przybrać życie w środku. Zauważyliśmy to już na początku lotu, kiedy Rosjanom i Amerykanom wyznaczono osobne torusy D i B. Mieliśmy pozostać dwiema odrębnymi, obcymi społecznościami. Tak samo będzie na Marsie. Budynki wyrażają wartości, są czymś w rodzaju gramatyki. A pokoje są zdaniami. Nie życzę sobie, by ktoś w Waszyngtonie czy Moskwie mówił mi, w jaki sposób powinienem żyć. Mam tego dosyć.

— Co ci się nie podoba w projekcie pierwszych schronów? — spytał John z zainteresowaniem.

— Są prostokątne — odrzekł Arkady. Stwierdzenie to wywołało żywiołowy śmiech, ale Rosjanin mówił dalej: — Mają prostokątny, stereotypowy kształt! Poza tym miejsca pracy oddzielono od kwater mieszkalnych, jak gdyby praca nie była najistotniejszym elementem naszego życia. Nie mówiąc już o tym, że część mieszkalna składa się niemal wyłącznie z prywatnych pokojów, odzwierciedlających hierarchię ważności, ponieważ naszym szefom przyznano większą przestrzeń.

— A czy nie zrobiono tego po prostu po to, aby ułatwić im pracę? — spytał Sax.

— Nie, tak naprawdę to wcale nie jest konieczne. To służy tylko podkreśleniu ich prestiżu. Typowy przykład “amerykańskiego stylu myślenia”, jeśli mogę tak to ująć.

W tłumie rozległ się jakiś jęk sprzeciwu.

— Czy koniecznie musimy się wdawać w politykę, Arkady? — zapytała Phyllis.

Na sam dźwięk tego złowróżbnego słowa zwarty tłumek słuchaczy rozsypał się. Mary Dunkel i parę osób ostentacyjnie odwróciło się plecami i skierowało w przeciwległy koniec pomieszczenia.

— Wszystko jest polityką! — krzyknął za nimi Arkady. — A nic nie jest bardziej z nią związane niż nasza podróż. Zaczynamy tworzyć nowe społeczeństwo; jakże mogłoby ono egzystować bez polityki?

— Jesteśmy placówką naukową — obruszył się Sax. — Nie potrzebujemy polityki.

— Kiedy leciałem ostatnim razem, w ogóle nie było takiego problemu — wtrącił w zadumie John.

— Ależ był — powiedział z uporem Arkady — tylko wtedy wszystko było prostsze. Wasza załoga składała się wyłącznie z Amerykanów, wykonujących polecenia zwierzchników podczas ściśle określonej czasowo misji. A my stanowimy międzynarodową ekipę, która zakłada stałą kolonię. To coś zupełnie innego.

Kilka osób znów zbliżyło się do Arkadego i Johna, aby lepiej słyszeć, o czym mówią.

— Mnie nie interesuje polityka — odezwała się Rya Jimenez, a Mary Dunkel poparła ją z drugiego końca pomieszczenia:

— To jedna z rzeczy, przed którymi stamtąd uciekłam!

Rosjanie zaczęli naraz mówić jedni przez drugich, wykrzykując takie kwestie, jak: “Już samo to jest stwierdzeniem politycznym!”

Aleks usiłował przekrzyczeć tłum:

— Wy, Amerykanie, chcielibyście położyć kres polityce i historii, aby znaleźć się w świecie, w którym dominujecie!

Kilku Amerykanów próbowało zaprotestować, ale Aleks nie dał sobie przerwać.

— To prawda! W ciągu ostatnich trzydziestu lat zmienił się cały świat, wszystkie kraje przeanalizowały własne problemy i wdrożyły programy gruntownych przemian w celu ich rozwiązania, wszystkie z wyjątkiem Stanów Zjednoczonych. Stajecie się najbardziej konserwatywnym państwem na świecie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czerwony Mars»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czerwony Mars» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Kim Robinson - Blauer Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Grüner Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Roter Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Błękitny Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Zielony Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la bleue
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la verte
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la rouge
Kim Robinson
Kim Robinson - Red Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Blue Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Green Mars
Kim Robinson
Kim Stanley Robinson - Green Mars
Kim Stanley Robinson
Отзывы о книге «Czerwony Mars»

Обсуждение, отзывы о книге «Czerwony Mars» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x