Arkadij Strugacki - Poludnie, XXII wiek

Здесь есть возможность читать онлайн «Arkadij Strugacki - Poludnie, XXII wiek» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2001, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Poludnie, XXII wiek: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Poludnie, XXII wiek»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ziemia, XXII wiek. Nie ma podziału na państwa, cuda nauki i techniki są chlebem powszednim, kolonizacja kosmosu przebiega bez zakłóceń. Na tę szczęśliwą planetę powraca statek «Tajmyr», od stu lat uznany za zaginiony. Członkowie załogi muszą nauczyć się żyć w nowym, idealnym świecie. Nie jest to jednak takie proste…

Poludnie, XXII wiek — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Poludnie, XXII wiek», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Galcew podniósł wzrok i po sekundzie zastanowienia wygłosił monotonnym głosem:

— Embriomechaniczne urządzenie M3-8; mechanozarodnik, model ósmy. Autonomiczny, samodzielnie rozwijający się mechaniczny system, łączący w sobie programowe sterowanie MCHF, mechanochromosom Fischera, system odbiorczych i wykonawczych organów, system digestalny oraz energetyczny. M3-8 jest embriomechanicznym urządzeniem, zdolnym w dowolnych warunkach na dowolnym podłożu rozwinąć się w dowolną zaprogramowaną konstrukcję. M3-8 przeznaczony jest…

— Pan — powiedział Sidorow do Soroczyńskiego.

Soroczyński wyrecytował:

— Dany egzemplarz M3-8 przeznaczony jest do przetestowania w ziemskich warunkach. Program standardowy, standard 64: rozwój zarodnika w hermetyczną kopułę mieszkalną, na sześć osób, z przedsionkiem i filtrem tlenowym.

Sidorow popatrzył w okno i spytał:

— Waga?

— W przybliżeniu sto pięćdziesiąt kilogramów.

Niewykwalifikowani robotnicy grupy eksperymentalnej mieli prawo tego wszystkiego nie wiedzieć.

— Dobrze — rzekł Sidorow. — Teraz powiem wam to, czego nie wiecie. Po pierwsze, jajo warte jest dziewiętnaście tysięcy człowiekogodzin wykwalifikowanej pracy. Po drugie, naprawdę waży sto pięćdziesiąt kilo i tam, gdzie będzie trzeba, poniesiecie je na własnym plecach.

Galcew skinął głową. Soroczyński powtórzył:

— Poniesiemy, Michaile Albertowiczu.

— Pięknie. Zacznijcie od razu. Załadujcie je do windy i zjedźcie do westybulu. Następnie udacie się do magazynu, tam odbierzecie aparaturę rejestrującą. Potem jesteście wolni. Na lotnisku macie się zjawić z całym ładunkiem przed dwudziestą drugą. Postarajcie się nie spóźnić.

Odwrócił się i wyszedł. Usłyszał dobiegający z tyłu hałas — grupa Sidorowa przystąpiła do wykonywania pierwszego zadania.

O wschodzie towarowo-pasażerski stratoplan zrzucił pterocar z grupą nad drugą Cieśniną Kurylską. Galcew z wielką gracją wyprowadził pterocar z lotu nurkowego, rozejrzał się, popatrzył na mapę, popatrzył na kompas i od razu odszukał Bajkowo — kilka poziomów piętrowych budynków z białego i czerwonego litoplastu, otaczających półkolem niewielką, ale głęboką zatokę. Pterocar, wykręcając twarde skrzydła, wylądował na nabrzeżu. Wczesny przechodzień młodzieniec w podkoszulku i brezentowych spodniach wytłumaczył im, gdzie znajduje się zarząd. W zarządzie dyżurny administrator wyspy i jednocześnie starszy agronom, stary przygarbiony Ajn, powitał ich serdecznie i zaprosił na śniadanie.

Po wysłuchaniu Sidorowa zaproponował do wyboru kilka pagórków przy północnym brzegu. Po rosyjsku mówił dość czysto, tylko czasem zacinał się w środku słowa, jakby nie był pewien akcentu.

— Północny brzeg to dość daleko — ciągnął — i nie ma tam dobrej drogi. Ale macie przecież pterocar. Poza tym nie mogą zaproponować wam niczego bliżej. Nie znam się na eksperymentach fizycznych, ale większą część wyspy zajmują basztany oraz inspekty. Wszędzie pracują teraz ucz…niowie. Nie mogę ryzy…kować.

— Nie ma żadnego ryzyka — powiedział Soroczyński lekkomyślnie. — Nie ma najmniejszego ryzyka.

Sidorow przypomniał sobie, jak kiedyś przesiedział godzinę na schodach pożarowych, ratując się przed plastikowym wampirem, który do doskonalenia się potrzebował protoplazmy. No tak, ale wtedy nie było jeszcze jaja.

— Dziękuję — powiedział — północny brzeg jest absolutnie wystarczający.

— Tak — przyznał Ajn. — Tam nie ma basztanów i inspektów, są tylko brzozy. W tamtej okolicy pracują arche…olodzy.

— Dziękuję — powtórzył Sidorow. — Myślę, że wyruszymy zaraz.

— Zaraz będzie śniadanie — przypomniał uprzejmie Ajn.

Zjedli w milczeniu. Przy pożegnaniu Ajn powiedział:

— Gdybyście czegoś potrzebowali, zwracajcie się… jak to się mówi… bez krę…pacji.

— Nie będziemy się… jak to się mówi… krępo… wać — zapewnił Soroczyński.

Sidorow zerknął na niego, a w pterocarze powiedział:

— Jeśli jeszcze raz, młody człowieku, pozwoli sobie pan na coś takiego, usunę pana z wyspy.

— Proszę o wybaczenie. — Soroczyński się zaczerwienił. Rumieniec uczynił jego gładką twarz jeszcze przystojniejszą.

Na północnym brzegu rzeczywiście nie było basztanów ani inspektów, tylko brzozy. Kurylska brzoza rośnie „leżąc”, ściele się po ziemi, a jej mokre węźlaste pnie i gałęzie tworzą mocne sploty. Z powietrza zarośla kurylskiej brzozy wyglądają jak nieszkodliwe zielone polanki, idealne do lądowania niezbyt ciężkich maszyn. Ani prowadzący pterocar Galcew, ani Sidorow, ani Soroczyński nie mieli pojęcia, czym jest kurylska brzoza. Sidorow wskazał okrągłą polankę i oznajmił: „Tutaj”. Soroczyński popatrzył na niego nieśmiało i powiedział: „Dobre miejsce”. Galcew wypuścił podwozie i poprowadził pterocar do lądowania pośrodku obszernego zielonego pola u podnóża okrągłego pagórka.

Skrzydła maszyny zamarły i sekundę później pterocar z trzaskiem zarył dziobem w zieleń kurylskiej brzozy. Zanim Sidorow stracił przytomność, zdążył usłyszeć ten trzask i zobaczyć milion różnokolorowych gwiazd.

Pierwszą rzeczą, jaką zobaczył, gdy otworzył oczy była ręka wielka i opalona. Podrapane palce jakby od niechcenia stukały w klawisze pulpitu sterowniczego.

Ręka znikła i pojawiła się ciemnoczerwona twarz z niebieskimi oczami o kobiecych rzęsach.

Sidorow stęknął, próbując usiąść. Bolał go prawy bok i głowa.

Dotknął czoła i podniósł palce do oczu. Krew. Popatrzył na Galcewa, który wycierał rozbite usta chusteczką.

— Lądowanie godne mistrza — stwierdził Sidorow. — Brawo, specjalisto od nematodów.

Galcew milczał. Przyciskał do ust zmiętą chusteczkę, a twarz miał nieruchomą. Rozległ się wysoki, wibrujący głos Soroczyńskiego:

— To nie jego wina, Michaile Albertowiczu.

Sidorow powoli odwrócił głowę i popatrzył na Soroczyńskiego.

— Słowo honoru, nie jego — powtórzył Soroczyński, odsuwając się. — Niech pan zobaczy, gdzieśmy wylądowali.

Sidorow uchylił drzwiczki kabiny, wysunął głowę na zewnątrz i przez kilka sekund obserwował wyrwane z korzeniami, połamane pnie, zaplątane w podwozie. Wyciągnął rękę, zerwał kilka twardych, połyskliwych listków, zmiął je w palcach i spróbował językiem. Listki były cierpkie i gorzkie. Splunął i spytał, nie patrząc na Galcewa:

— Maszyna cała?

— Cała — odparł Galcew przez chusteczkę.

— Wybił pan ząb?

— Tak.

— Do wesela się zagoi — obiecał Sidorow. — Może pan uznać, że to była moja wina. Niech pan spróbuje podnieść maszynę na pagórek.

Wyrwanie się z zarośli wcale nie było takie proste, ale w końcu Galcewowi udało się wylądować pterocarem na wzgórzu. Sidorow, rozcierając prawy bok, wyszedł i rozejrzał się. Stąd wyspa wydawała się bezludna i płaska jak stół. Pagórek był nagi i rudy od wulkanicznego tufu. Ze wschodu nasuwały się na niego zarośla kurylskiej brzozy. Na południe ciągnęły się zielone prostokąty basztanów. Do zachodniego brzegu było siedem kilometrów, za nim w przejrzystej mgiełce widać było bladoliliowe górskie szczyty, a jeszcze dalej, bardziej na prawo, na niebieskim niebie nieruchomo wisiała trójkątna chmura o wyraźnych konturach. Północny brzeg był znacznie bliżej. Ostro spadał do morza, a nad urwiskiem sterczała szara wieża — prawdopodobnie starodawne umocnienia obronne. Obok wieży bielał namiot i widać było krzątające się figurki ludzi. To musieli być archeolodzy, o których wspominał dyżurny administrator. Sidorow pociągnął nosem. Pachniało słoną wodą i nagrzanymi kamieniami. Panowała cisza, nie słychać było nawet przyboju.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Poludnie, XXII wiek»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Poludnie, XXII wiek» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arkadij Strugacki - Piknik pored puta
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Biały stożek Ałaidu
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Pora deszczów
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Trudno być bogiem
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Piknik na skraju drogi
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Przenicowany świat
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Alfa Eridana
Arkadij Strugacki
Arkadijus Strugackis - Vidurdienis, XXII amzius
Arkadijus Strugackis
Arkadij Strugacki - Drapieznosc naszego wieku
Arkadij Strugacki
Отзывы о книге «Poludnie, XXII wiek»

Обсуждение, отзывы о книге «Poludnie, XXII wiek» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x