Borys Strugacki - Bezsilni tego swiata

Здесь есть возможность читать онлайн «Borys Strugacki - Bezsilni tego swiata» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2004, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Bezsilni tego swiata: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bezsilni tego swiata»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Zbliżają się wybory gubernatora Petersburga. Spiskowcy, stosując przemoc i tortury, chcą zapewnić wygraną swojemu kandydatowi. Na nic się to jednak nie zdaje, bo zwycięzca zostaje zabity strumieniem…

Bezsilni tego swiata — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bezsilni tego swiata», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— …A ten dom, w którym was trzymali? Sam budynek? Naprawdę nic pan nie pamięta?

— Nic. Nawet nie tyle nie pamiętam, ile po prostu nie wiem. Przywieźli mnie tam w nocy, w zamkniętej furgonetce. Pamiętam jakieś podwórze, deszcz leje, czarne ściany wokół, w żadnym oknie światło się nie pali… Nie pamiętam nawet, ile tam było pięter — po prostu nie wiem. Zagadka, kompletna tajemnica…

— I nikt nigdy nie wyprowadzał was na spacer?

— Jaki spacer, kochany? Kiedy? Między zabiegami? Między zabiegami śpisz niezdrowym snem i śnią ci się koszmary o babach…

Co zapamiętałem najlepiej, to właśnie westybul. Byłeś kiedyś na dworcu Witebskim? Identyczne pomieszczenie, dwukolorowe płytki pod nogami, oszklony sufit i jakieś takie, chyba żelazne, ażurowe kraty na ścianach…

…Zamiast spacerów były spotkania z towarzyszami. Dwa razy w tygodniu i jeszcze w razie potrzeby. Co kto komu powiedział, kiedy i po co, kto był przy tym obecny. Zwykły system, bardzo wygodny, mówiąc między nami, do wyrównania rachunków. Jak to było w Biblii powiedziane? Oko za oko, ząb za ząb. Ja jestem człowiek spokojny, ale nikomu nie radzę mnie zaczepiać. Bicie w mordę to zajęcie dla niedorozwiniętych. Ja i bez rękoczynów tak ci za skórę zalezę, że popamiętasz na całe życie i dziesięć razy się zastanowisz, zanim mnie drugi raz zaczepisz…

…Nie, z nikim z nich się nie widuję. No bo skąd? Tyle lat minęło! Był, co prawda, jeden ciekawy przypadek. Przychodzi taki jeden, przyprowadza swoją, jak twierdzi, żonę. Baba ma z pięćdziesiąt lat z okładem, a on góra trzydzieści, no, może trzydzieści pięć. Trzeba przyznać, że kobita ładna, ale w strasznym stanie… No dobra, nie o tym mowa. A ja wcale na nią nie patrzę, tylko na niego i własnym oczom nie wierzę: Deniska! Jak żywy, słowo daję. „Deniska, bracie! — wołam. — Nie poznajesz?” A on patrzy na mnie bezbarwnymi oczami i mówi: „Pan się myli, nie znamy się”. „Jak to się nie znamy?! Denis?” „Denis”. „A ja Loszka — Kaloszka! Pamiętasz laboratorium?” Nie pamięta żadnego laboratorium, tylko ramionami wzrusza. „I Synalka też nie pamiętasz?” Synalka żadnego nie pamięta… Widzę, że kłamie bezczelnie, ale co mogę zrobić? A najważniejsze, że nie wiem, dlaczego kłamie. Czemu się nie przyznaje? Boi się? Tyle lat minęło i już nikt o tych sprawach nie pamięta… Aż mnie złość na niego wzięła: „Nie zrozumiałem — mówię — dowcipu! Co, mózg ci do głowy uderzył?” Ale szybko się zmitygowałem: jaki Deniska? Przecież Deniska miałby teraz z siedemdziesiąt lat, byłby starym pierdzielem, tak jak ja… No to może krewny? Może Synalek? Ale do Synalka też się nie przyznaje. Kompletnie zapomniał języka w gębie. Dobra, odczepiłem się od niego, a jakiś czas później pomyślałem: więc Tatulkowi naprawdę się udało? Więc Denis rzeczywiście się nie starzeje, a do mnie ma ciągle złość, że o nim i o Synalku opowiedziałem wtedy komu trzeba?

…Coś tam się między nimi wydarzyło. Coś niedobrego, jakieś spięcie. Przypadkiem podsłuchałem, jak wrzeszczeli na siebie w palarni, zaślepieni i ogłuszeni własną złością: ten kurczak, małolat Deniska, i Synalek, człowiek w latach, solidny i wydawałoby się, wcale nie jakiś tam krzykacz, stateczny, wyniosły pan, siwy, z łysinką i ogromnym znamieniem na pół karku… Podsłuchałem i doniosłem o nich kumowi, nie ze złości, tylko tak, żeby ten cały Synalek nie uważał się za nie wiadomo kogo, burżuj jakiś… A poszło im o towarzysza Stalina, przy czym wypowiadali jakieś dziwne, obce słowa: „wyciąg z grzybów żuczi, nalewka z fioletowych mu czyn, pewnie chińska medycyna, ale padły również inne słowa: „nieludzkie męczarnie”, „przekleństwo”, „nieśmiertelność”…

Chaotyczna historia bez ładu i składu, bez początku i końca. Jurij nie zdążył nawet zwrócić uwagi na słowa o „znamieniu na pół karku”, gdy mężczyzna nieoczekiwanie przerwał w pół słowa i wrzasnął ochryple na całe gardło:

— Dość, dość, dość! Wynocha stąd! I to ze śpiewem na ustach! Koniec seansu. Teraz będę robił kupę. Chcecie popatrzeć, jak paralityk robi kupę? Widok, godny pióra mistrza. Samson odrywający łeb manneken-pisa…

I w tym momencie, znikąd, bez wezwania i bez rozkazu, zjawiła się bezszelestnie pulchna ślicznotka w nieprzyzwoicie przezroczystych jedwabiach i gigantyczny ekran pod lewą ścianą włączył się nagle, zajaśniał wszystkimi kolorami. W rękach ślicznotki pojawił się białoporcelanowy cud higieny, z czarnych głębin pomieszczenia buchnęło nieznośnym żarem i Jurij, który nie zdążył zamknąć ust, znalazł się w przedsionku medycznym, w atmosferze boskiego chłodu i niespodziewanego bezpieczeństwa, a dyżurny wykidajło przy stole wydał mu się teraz dobrym, starym znajomym…

W samochodzie dłuższy czas milczeli i chociaż droga nadal była straszna, Pracodawca nie śpiewał, lecz cichutko pogwizdywał przez zęby. Jurij wyciągnął zza pazuchy dyktafon, przewinął do tyłu i słuchał nieprzyjemnego głosu z chrypką.

— I jak ci się podobał? — zapytał Pracodawca.

— W porządku. Czwórka. Może nawet czwórka z plusem.

— Ale raz chyba skłamał?

— Zdaje się, że tak. O tym, jak został w pustej sali.

— Otóż to — przyznał Pracodawca z zadowoleniem. — A wiesz, po czym się domyśliłem? Zeszłym razem opowiadał mi tę historię zupełnie inaczej. Że wywieźli go w zamkniętej furgonetce za miasto i tam wyrzucili na śnieg.

— Aha… I jeszcze ten fragment o Denisce, który przyszedł do niego z żoną.

— To co?

— Też jakiś taki… nieprzekonujący. Kłamie, ale nie wiem, w którym momencie. Dobra. Widziałeś się z nim już kilka razy?

— Dwa. Dziś po raz trzeci.

— I co, nigdy nie udało mu się przypomnieć jak się nazywał ten, no, Synalek?

— Silecki — odpowiedział szybko Pracodawca i od razu było jasne, że kłamie. Sam to zrozumiał, roześmiał się i powiedział: — Nie, nie przypomniał sobie. Albo nie chciał sobie przypomnieć. Naprawdę, przysięgam. A dlaczego pytasz?

— Mam jednego znajomego — powiedział Jurij z całą niedbałością, na jaką było go stać. — Też ma takie znamię na pół karku.

— Tak? — Pracodawca zerknął na niego czujnie. — A w jakim wieku jest ten twój znajomy? — rzucił równie niedbale.

— Chyba sześćdziesiąt. Albo sześćdziesiąt pięć.

— Nie. To nie ten. Nie pasuje. Tamten miałby dziś setkę z hakiem. — Znowu popatrzył na Jurija, tym razem otwarcie i przenikliwie. — Chociaż, z drugiej strony, jakby się tak zastanowić…

Poznasz mnie z nim?

— Chyba nie — rzekł Jurij, dzielnie wytrzymując słynne baczne spojrzenie. — Po co ci to? Tylko niepotrzebnie zakłóciłbyś spokój starego człowieka.

Pracodawca nie odpowiedział. Jurij wyjął drugi dyktafon, tajny, sprawdził nagranie — tutaj też wszystko było w porządku. Dobrze, potem. Wszystko zrobię potem. Nie chcę dziś o tym myśleć. W ogóle nie chcę o niczym myśleć. Do diabła z tym wszystkim.

— A kim w ogóle jest ten twój Aleksy Matwiejewicz? — zapytał.

— Jak to? Nie wiesz? To przecież Aleksy Dobry. Wielki uzdrowiciel. Gazet nie czytasz?

— Nie czytam. Radia też nie słucham.

— I ulotek do skrzynki też ci nie wrzucają?

— Na reklamy nie zwracam uwagi, telewizji nie oglądam. Szary ze mnie człowiek, czego i tobie z całego serca życzę. Z czego on uzdrawia?

— Ze wszystkiego! — powiedział Pracodawca tonem uprzejmego arystokraty.

— I na cholerę on nam potrzebny?

— Nie nam — wyjaśnił Pracodawca. — To zamówienie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Bezsilni tego swiata»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bezsilni tego swiata» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arkadij Strugacki - Piknik pored puta
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Biały stożek Ałaidu
Arkadij Strugacki
libcat.ru: книга без обложки
Arkadije Strugacki
Arkadije Strugacki - Tesko je biti Bog
Arkadije Strugacki
Arkadij Strugacki - Poludnie, XXII wiek
Arkadij Strugacki
libcat.ru: книга без обложки
Arkady Strugacki
libcat.ru: книга без обложки
Arkadij a Boris Strugačtí
Отзывы о книге «Bezsilni tego swiata»

Обсуждение, отзывы о книге «Bezsilni tego swiata» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x