Wladimir Sawczenko - Retronauci

Здесь есть возможность читать онлайн « Wladimir Sawczenko - Retronauci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Kraków, Год выпуска: 1989, Издательство: Wydawnictwo Literackie, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Retronauci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Retronauci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Zebrane opowiadania prezentują rozmaite odmiany literatury sf od „powieści kryminalnej w czterech trupach” do interesującej parafrazy motywu wehikulu czasu. Pisarz rezygnuje niekiedy z zasady prawdopodobieństwa naukowego na rzecz fantazji paradoksalnych hipotez i eksperymentów intelektualnych. Jego utwory dobrze osądzone są w codzienności radzieckiej, wiele tu trafnych obserwacji obyczajowych i humoru.

Retronauci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Retronauci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

W taki sposób, wnioskowali Turajew i Zagórski, rozpoznając różnicę między pojęciem przestrzeni a pojęciem czasu oraz między naszym ich postrzeganiem, niespodziewanie wykrywamy głębokie powinowactwo tych kategorii. Gdybyśmy jako obserwatorzy posiadali pewne narządy percepcji świata, neutralne względem współrzędnych i łączące w sobie cechy wzroku — słuchu oraz pamięci — wyobraźni, to za ich pośrednictwem moglibyśmy odbierać już nie tylko trójwymiarową przestrzeń i różne od niej istnienie — upływ w czasie, lecz odbieralibyśmy czterowymiarową, w zwykłym geometrycznym sensie, przestrzeń materialną. Matematyczny opis wszystkich zjawisk bardzo by się przy tym uprościł, rozumienie zaś natury rzeczy wzrosłoby w takim samym stopniu.

Dziwne było pierwsze wrażenie Kołomyjca po przeczytaniu tych tez, jakieś nieprzyjemne: chłodny, lodowaty blask myśli akademickiej, bezwzględnej w poszukiwaniu prawdy. A zresztą, oczywiście, było to interesujące; gdyby Staszek przeczytał coś takiego w czasopismach popularnonaukowych, to niewątpliwie orzekłby kręcąc głową: „No tak… ci nasi uczeni to jednak spece! Na taki pomysł wpaść!”

Lecz teraz tok jego myśli był inny: owe tezy pozwalały lepiej zgłębić ostatnie notatki Turąjewa.

Kołomyjec jeszcze raz je przeczytał. Nie, jakkolwiek na nie spojrzeć, są to uwagi o charakterze naukowym, które stanowią rozwinięcie tej samej hipotezy geometryzacji pojęcia „czasu” — i nic więcej. Widać było, że autor pisał je jakby dla siebie samego — fragmentarycznie, miejscami niejasno, z lirycznymi dygresjami, nawet z zaimkiem „ja” zamiast ogólnie przyjętego w artykułach naukowych „my” — zwyczajnie: wyraźnie się odczuwało indywidualność piszącego. Lecz, co najważniejsze, w żadnej z przedśmiertnych notatek profesora nie było nawet pośrednich aluzji do jakichś osobistych tarapatów, skomplikowanych układów, ukrywanych trosk — nic, tylko myśli i myśli, o czasie, przestrzeni, materii, życiu świata, o postrzeganiu tego przez człowieka, osobiście przez autora notatek. I to wszystko.

„Nie, nie miał racji Mielnik, niepotrzebnie wrzeszczał na mnie… Czemu ciągle do tego wracam: kto miał rację, a kto jej nie miał? Czuję się urażony? Nie ma na to teraz czasu. Dopóki sytuacja nie jest jasna, nikt nie ma racji”.

A jednak nić łącząca oba zgony, Staszek to czuł, wiązała się z problemem, który oni dwaj, Turajew i Zagórski, próbowali rozwiązać; w szczególności wiązała się z tymi notatkami. Notatki Turajewa pozostawiały wrażenie jakiegoś niepokoju.

Jakiego?… Tego Kołomyjec nie mógł wyrazić słowami.

Na biurku Mielnika zadzwonił telefon. Staszek podszedł, podniósł słuchawkę.

— Prokuratura miejska, śledczy Kołomyjec przy aparacie.

— Znakomicie, że pana zastałem. Mówi Chwoszcz. Ja z taką sprawą: kiedy będziemy mogli zabrać ciała Turajewa i Zagórskiego? Trzeba ich przecież przygotować do pogrzebu… Mianowano mnie, wie pan, przewodniczącym komisji pogrzebowej.

— Już można zabierać, instytut i rodziny powinny być o tym powiadomione.

— Mnie nie zawiadomiono. A więc można? Rozumiem. No a… — sekretarz naukowy zawahał się na sekundę — czy zostało już coś stwierdzone?

— Nie, nic — sucho odparł Kołomyjec.

— Proszę zrozumieć, interesuję się nie z próżnej ciekawości. Tu u nas krążą takie słuchy… Należałoby społeczność poinformować, uspokoić.

— Proszę poinformować, że brak podstaw, by kogokolwiek o cokolwiek podejrzewać — to jedno jest pewne… W tym momencie Staszka olśniła myśl. — Pan dzwoni z domu, Stefanie Stiepanowiczu?

— Nie, jestem jeszcze w instytucie.

Instytut Problemów Teoretycznych — szaroniebieski betonowy prostopadłościan, poliniowany pasmami okien i żebrami aluminium, oświetlony z lewej strony złocistymi promieniami zachodzącego słońca — zdobił plac Bohaterów Kosmosu w centrum miasta. W hallu Staszek zobaczył dwa nekrologi ze zdjęciami: Turajewa (większym) i Zagórskiego (mniejszym). Docenta Chwoszcza znalazł na pierwszym piętrze w gabinecie z tabliczką — srebrne litery na malinowym tle — „Sekretarz naukowy”. W porównaniu z porannym wyglądem docent teraz jakby schudł, był zatroskany. Lewy rękaw tego samego płóciennego ubrania zdobiła żałobna opaska. Na biurku stała przed nim maszyna do pisania, na której żwawo wystukiwał tekst.

— Nekrolog Zagórskiego — wyjaśnił Chwoszcz. — Trzeba go jeszcze zatwierdzić, ponieważ pójdzie również do prasy centralnej. Proszę siadać. — Wskazał na krzesło, odsunął maszynę. — Nie wyobraża pan sobie, co tu się u nas dziś działo, zupełny dramat. Ośmiu pracowników odesłano do domu z powodu ataku serca, karetkę reanimacyjną zajeździli. Z tej ósemki pięcioro nigdy nie miało bólów serca… tak podziałało. Kobiety płaczą, dokoła przygnębienie, zakłopotanie. Dyrektor i pierwszy zastępca, jeden po drugim, to dopiero!.. Przepraszam, zapędziłem się, o czym pan chciał porozmawiać?

— Ciągle o nich! Przede wszystkim, czy można się zaznajomić z aktami osobowymi Turajewa i Zagórskiego?

— Oczywiście, można, tylko teraz w dziale kadr nie ma już nikogo. Proszę jutro wstąpić lub przysłać kogoś.

— Tak… A kto jeszcze prócz nich brał udział w opracowywaniu problemu czasu?

— Problemu czasu? — docent dotknął palcem policzka, w zamyśleniu uniósł i opuścił wzrok. — Jeśli brać pod uwagę ów aspekt, który nadał mu Turajew: sprowadzenie przestrzeni i czasu do zunifikowanego kontinuum czterowymiarowego… To pan ma na uwadze? — Staszek przytaknął. — …To tylko oni dwaj tym się zajmowali. Pierwsze stadium najbardziej dogłębnych poszukiwań, wykonawcy nie mają wtedy nic do roboty. Jeśli ująć jeszcze dokładniej, to zajmował się tym, prowadził temat sam Turajew. Za myślami nieboszczyka profesora nikt nie mógł nadążyć, wszyscy to uświadamiamy sobie i teraz nad tym bolejemy. Bez profesora Turajewa juniora nasz instytut przekształci się w przeciętny ośrodek naukowy i obawiam się, że grozi mu szybki zmierzch… — Westchnął. — Ludzie teraz zaczną odchodzić, zobaczy pan.

— A gdyby żył Zagórski, to instytutowi nie groziłby zmierzch? — zainteresował się Staszek, uraziło go, że Chwoszcz odsuwa sympatycznego mu profesora na dalszy plan.

Sekretarz naukowy ściągnął brwi, poruszył prawym, potem lewym kącikiem ust — i nic nie odpowiedział.

— A jednak — nalegał Kołomyjec. — Przecież, o ile rozumiem, oni byli równoprawnymi współautorami, jeden bez drugiego nie mógł się obejść.

— „O ile pan rozumie” — jadowicie wyrzekł Chwoszcz. „Równoprawnymi współautorami!” O równych prawach tak, lecz nie o równych możliwościach. Notabene nie prawa, lecz właśnie twórcze możliwości człowieka określają jego rzeczywistą rolę w nauce oraz rzeczywisty wkład! docenia poniosło. — Profesor Turajew miał talent, być może był nawet geniuszem… chociaż o takich wyżynach intelektu nie podejmuję się wyrokować. Współpracujący z nim uczeni starszego pokolenia nazywali go, wie pan jak? zdolny leń. I on był taki, sam mówił, że woli wymyślać swoje teorie, niż studiować cudze — niech jego studiują. I studiowali! I jeszcze długo będą. A Zagórski… cóż Zagórski! Nie bez powodu przecież w naszym instytucie — i nie tylko w naszym, lecz w ogóle w kołach fizyków — krąży aforyzm: „Nie każdy Zagórski ma swojego Tiurajewa, ale każdy Turajew ma swojego Zagórskiego”. I jeśli spojrzymy prawdzie w oczy, to wyjątkowa pozycja, jaką zajmował Zagórski pracując z Turajewem, była z wielu względów wynikiem nie talentu, ale umiejętności eleganckiego, lecz starannego pozbawiania innych twórczego kontaktu z Turajewem. Nie gorszych od niego!.. — Chwoszcz spojrzał z ukosa na nie dopisany nekrolog, pomilczał, potem powiedział spokojnym głosem: — Być może, jest nie na miejscu teraz tak mówić, ale przecież panu nie są potrzebne mowy pośmiertne, lecz poznanie wszystkiego, całej prawdy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Retronauci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Retronauci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Retronauci»

Обсуждение, отзывы о книге «Retronauci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x