— Na Ziemi napoje alkoholowe zanikły właściwie w końcu XXII wieku — wyjaśnił Kondratiew. — Można powiedzieć: późno. Przyczyną tego jednak był stosunkowo długi i powolny proces przeobrażeń nawyków, tradycji i zwyczajów, zwłaszcza rodzinnych. Właściwie już od początku XXI wieku nie można mówić o alkoholizmie jako o pladze społecznej. Wraz z powszechnym wzrostem stopy życiowej i poziomu kulturalnego począł zmieniać się dość szybko tryb życia człowieka i stąd nastąpił wyraźny zmierzch picia alkoholu.
Tymczasem do Horsedealera, który pod opieką Rity zabrał się wreszcie do jedzenia, podszedł Andrzej. Krótkie spięcie między filozofem a Davidem, zwłaszcza zaś wzmianka Roche'a o badaniach Horsedealera, zaciekawiły go bardzo.
— Przepraszam, że ci przeszkadzam — rzekł nachylając się nad filozofem — ale sam tego chciałeś. Chodzi mi o to, że twoje pytanie trafia, zdaje się, w sedno tego, co jest źródłem konfliktów nurtujących Celestię. Odpowiedź nie należy jednak do prostych, tym bardziej że nie wiem, w jakim stopniu będziemy mogli się wzajemnie zrozumieć. Czterysta lat rozwoju i przemian dużo znaczy. Chciałbym z tobą porozmawiać szerzej na ten temat po obiedzie.
— Już kończę — zapalił się filozof. Sięgnął pośpiesznie po szklankę z jakimś pomarańczowym płynem i wychylił ją kilkoma łykami. Po chwili wstał od stołu przepraszając Rite, do której natychmiast przysiadł się Green.
Horsedealer i Krawczyk usiedli w miękkich, wygodnych fotelach pod rozłożystym konarem kwitnącej jabłoni.
— Twój młody kolega Roche wspomniał, że długie lata prowadziłeś badania nad przeszłością Celestii — rozpoczął astronom. — Wiem, że prawda o przeszłości była starannie ukrywana przez władców waszego świata. Do jakich wniosków o przeszłości Celestii doszedłeś w wyniku badań?
Na twarzy Horsedealera odbiło się zakłopotanie.
— Wniosków? Właściwie są to tylko mgliste domysły. Po prostu w pewnym momencie począłem zdawać sobie sprawę, że to, co głoszą na ten temat ludzie pokroju Summersona, nie może być prawdą. Że cała nasza rzeczywistość opiera się na jakiejś tragicznej pomyłce — zapalał się coraz bardziej filozof. — Że musi istnieć inny, lepszy świat, wolny od zakłamania, nędzy materialnej i moralnej, wolny od prześladowań, terroru i nienawiści… Nie jestem profesorem, jak mnie niesłusznie tytułuje Roche. Nie potrafię myśleć tylko zimno, analitycznie. Szukałem czegoś, co potwierdziłoby moje domysły, moją wiarę w ten inny świat — mówił nieco chaotycznie. — Po prostu wyobraziłem sobie, nie na podstawie dowodów, bo miałem ich zbyt mało, że właśnie takim innym światem jest Ziemia, wasza Ziemia.
Umilkł. Przez dłuższą chwilę panowała cisza, tylko od pobliskiego stołu dochodził gwar rozmowy, z której wybijał się tubalny głos Greena, usiłującego zabłysnąć elokwencją wobec Rity.
— Niesłusznie mówisz, że nie jesteś uczonym — rzekł wolno Krawczyk. — Nie ten jest uczonym, kto nosi tytuł profesora, a wiedza jego jest martwa i bezpłodna, ale ten, kto na podstawie swych badań i doświadczeń potrafi poszerzyć wiedzę ludzką o otaczającym świecie. Twój obraz świata, tak bliski prawdziwemu obrazowi, opierał się jednak na jakichś dowodach, choćby najbardziej fragmentarycznych. Powiedz sam…
— Tak, ale…
— Czy istotnie sądzisz, że marzenie to coś… coś przeciwnego nauce? Nieprawda! Nauka to twórczość, a nie ma twórczości bez marzenia. Im bliższe jego są wyniki naszych badań, tym słuszniejsze musiały być jego podstawy, oczywiście ujmując pojęcie marzenia bardzo szeroko. Ale wracając do tematu: doszedłeś więc do wniosku, że ucieczka waszych przodków z Ziemi była błędem?
— Tak! — potwierdził filozof. — I właśnie teraz, gdy poznałem prawdę, nie mogę \y żaden sposób wytłumaczyć sobie, aby ktoś mógł dobrowolnie opuścić tamten świat, szukając czegoś, nie wiadomo czego, wśród pustki kosmicznej. Właściwie: szukając własnej śmierci — dorzucił z gorzkim uśmiechem. — Czy pan wie, że Celestia skazana jest na zagładę?
— Wiem. Wasze zasoby niezbędnych do życia substancji ulegają szybkiemu rozproszeniu. Właśnie dlatego dążyliśmy do spotkania z Celestia, aby wam pomóc…
— …dolecieć do Alfa Centauri?
— To już będzie od was zależało. Możecie również wrócić na Ziemię.
— Tak! Na Ziemię! Dość już pokoleń zmarnowało się w Celestii. Trzeba naprawić tę straszliwą pomyłkę sprzed czterech wieków.
— Czy to była pomyłka?
— Co pan przez to rozumie? — zdziwił się filozof.
— Oczywiście, z punktu widzenia obecnej sytuacji waszego społeczeństwa, ucieczkę Celestii można nazwać pomyłką. Jednak w ówczesnych warunkach krok ten zgodny był z interesami ludzi władających Celestią.
— Jak to?
— Weźmy jako przykład Summersona albo nawet tych dwóch, którzy tam siedzą — wskazał ręką w kierunku Davida i Greena. — Gdyby nie groźba zagłady życia w Celestii, zresztą bardzo odległa, cóż im brakowało do szczęścia?
— Sądzi pan, że oni nie chcieliby wrócić na Ziemię?
— Tego nie twierdzę. Dzisiejszy obraz życia na Ziemi jest niewątpliwie bardzo kuszący, inaczej jednak przedstawiała się sytuacja w końcu XX wieku. Był to okres wielkich napięć i kryzysów.
— Kryzysów? To znaczy?…
— Na Ziemi dokonywały się wówczas wielkie zmiany. Nie był to zresztą jakiś gwałtowny przewrót. Po prostu rosła szybko liczba zautomatyzowanych zakładów wytwórczych zatrudniających na przykład zamiast tysiąca ludzi — kilkudziesięciu, a nawet nieraz kilkuosobowe zespoły kierujące i kontrolujące pracę maszyn. Ten szybki rozwój automatyzacji przy ówczesnym systemie gospodarowania i stosunkach społecznych prowadził w prostej linii do katastrofy ekonomicznej. Trzeba było zmienić system, zmienić zasady gospodarowania i podziału wytworzonych dóbr. W ówczesnym świecie widziano dwie drogi wyjścia: jedna polegała na absolutnej, niczym nie ograniczonej władzy niewielkiej grupy ludzi mających w swych rękach wszystko: maszyny i surowce, administrację państwową i policję, radio i telewizję, film, książki i dzienniki.
— Dzienniki… — powtórzył z przejęciem Horsedealer.
— Ludzie ci mówili, że jedyną drogą uniknięcia katastrofy jest podporządkowanie całego świata jednemu kierowniczemu ośrodkowi. Ten kierowniczy ośrodek mieli właśnie tworzyć oni sami. Ta grupa chciała rządzić innymi ludźmi, nie pytając się tych ludzi, czy chcą, aby myślano i decydowano o wszystkim za nich. Usiłowała ona wmówić ludziom, że nie można inaczej uniknąć kryzysu i chaosu, jak wyrzekając się prawa decydowania o swym losie. Głosiła, że stworzy życie pełne szczęścia i dobrobytu dla wszystkich, gdy w rzeczywistości celem jej było panowanie nad światem, umacnianie swej siły i bogactw kosztem innych członków społeczeństwa, których chciano zmienić w nowoczesnych niewolników. Ale grupie tej nie udało się utrwalić swej władzy nawet we własnym kraju. Ziemia to nie Celestią, zamknięta przed całym światem. Nie na długo mogli zapobiec groźbie kryzysu. Coraz więcej ludzi domagało się reform, które zapewniłyby sprawiedliwy podział wytwarzanych dóbr między wszystkich członków społeczeństwa. Domagało się pełnego współuczestnictwa w tworzeniu i organizowaniu dobrobytu, w decydowaniu we wszystkich sprawach własnej ojczyzny.
— Przepraszam — wtrącił Horsedealer — ale użył pan słów, których nie rozumiem. Co to jest kraj, ojczyzna?…
— Ach, prawda. W Celestii pojęcia te straciły sens. Spróbuję jakoś wytłumaczyć. Krótką chwilę zastanawiał się, wreszcie rzekł:
Читать дальше