Arthur Clarke - Świetlani Posłańcy

Здесь есть возможность читать онлайн «Arthur Clarke - Świetlani Posłańcy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 1996, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Świetlani Posłańcy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Świetlani Posłańcy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Rok 2142. Upłynęło dziesięć lat od chwili pojawienia się Ramy, tajemniczego statku kosmicznego Obcych. Ziemia i jej pozaplanetarne kolonie pogrążone są w Wielkim Chaosie. Siostra Beatrice i inżynier Johann Ebehardt zauważają niewytłumaczalne zjawisko — zmiennokształtne chmury świetlistych mikroskopijnych kulek. Tylko oni dwoje przeczuwają związane z nimi nadciągające niebezpieczeństwo…

Świetlani Posłańcy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Świetlani Posłańcy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Zgadzam się z tobą — odparł Johann. — Jutro trzeba będzie dokładniej się temu przyjrzeć. Johann i Kwame schodzili po szczeblach tej samej drabinki. Znajdowali się z tej strony otworu, z której wykute w lodzie podziemne korytarze odchodziły na południowy zachód. Johann szedł pierwszy. Zanim puścił drabinkę i zagłębił się w jeden z korytarzy na trzecim poziomie, skierował promień światła latarki w głąb otworu.

Ujrzał tylko ziejącą pod nim ciemną czeluść.

— Czy wcześniej, kiedy znajdowaliśmy się na trzecim poziomie, nie widać było dna szybu? — zwrócił się do Kwamego.

— Nie pamiętam — oparł Tanzańczyk. — Może powinienem zejść jeszcze niżej i to sprawdzić?

— Nie — zdecydował Johann. — Będziemy mogli zrobić to trochę później… Teraz chodźmy i zbadajmy, co jest w tym korytarzu.

Kwame dołączył do niego, zatrzymując się na skraju otworu. Obaj mężczyźni włączyli reflektory hełmów na pełną moc, dzięki czemu mogli widzieć kolejne piętnaście metrów drogi. Po krótkim marszu ujrzeli majaczące przed nimi dziwne zaokrąglone przedmioty.

— Czy nie przyszło ci do głowy, że lepiej byłoby mieć ze sobą coś do obrony? — odezwał się Kwame do mikrofonu hełmu swojego kombinezonu.

— Mój gadzi instynkt podpowiada, że powinienem mieć teraz jakąś broń — przyznał Johann. — Mój móżdżek mówi mi jednak, że byłaby bezużyteczna przeciwko temu, kto wydrążył te korytarze.

Kwame zachichotał.

— Słuszna uwaga — stwierdził.

Pierwszy dziwaczny obiekt stojący pod lewą ścianą korytarza przypominał ogromną figurę do gry w kręgle. Był wyższy niż Johann i o wiele masywniejszy, a jego gładką, białą powierzchnię zdobiła tylko jedna, biegnąca pośrodku czerwona linia. Za figurą, pod tą samą ścianą, spoczywały dwie ogromne kule. Także były białe i gładkie z wąskimi czerwonymi pasami na równikach.

— To kręgielnia — rzekł Kwame.

Johann roześmiał się, kiedy mijał kule, i skierował się w stronę grupy zaokrąglonych przedmiotów ustawionych w poprzek korytarza w ten sposób, że blokowały przejście. Przystanął, a potem wspiął się na wierzchołek jednego z mniejszych przedmiotów, podobnych do przerośniętego muchomora. Stamtąd mógł zobaczyć, że korytarz kończy się dużymi białymi drzwiami.

— Hej, Kwame! — zawołał. — Znalazłem coś niezwykłego… Wygląda jak duże drzwi.

— To wspaniale, Johannie — usłyszał, jak Tanzańczyk odpowiada zdziwionym głosem. — Ale moim zdaniem ważniejsze powinno być to, co w tej chwili wisi nad moją głową.

Johann odwrócił się raptownie i omal nie spadł z kapelusza muchomora. Zobaczył, że nad hehnem Kwamego unosi się długa biała wstęga, pełna małych, świecących białych cząstek. Johann łagodnie zsunął się z kapelusza i stanął na podłodze korytarza.

— Skąd się tam wzięła? — zapytał, nie odrywając spojrzenia od zadziwiającego widoku.

— Przyleciała gdzieś z tyłu — odrzekł Kwame. — Pocierałem powierzchnię tej figury do gry w kręgle, kiedy niespodziewanie pojawiła się nad moją głową… Może to jest zły dżinn z tej figury?

Tanzańczyk roześmiał się nerwowo ze swojego żartu, a Johann w tym czasie obchodził figurę, starając się podejść bliżej kolegi. Zjawisko jednak także się przemieściło, w taki sposób, że unosiło się między nimi na poziomie oczu. Blask bijący od cząsteczek był tak jasny, że żaden mężczyzna nie mógł widzieć twarzy drugiego.

Ilekroć Johann robił krok, chcąc zbliżyć się do Kwamego, tajemnicza wstęga stawała się jaśniejsza i aktywniejsza. Tworzące ją kulki zaczynały poruszać się szybciej, jakby były podniecone. Kiedy Johann cofał się o krok, świecenie przygasało, a tańczące kulki poruszały się wolniej.

— A więc, szefie — odezwał się po chwili Kwame — czy też odnosisz wrażenie, że to coś usiłuje nie dopuścić ciebie do mnie?

— Chyba tak — przyznał nieco zaniepokojony tym faktem Johann.

— Czemu nie przestaniesz się ruszać i nie oprzesz się o tego muchomora? Moglibyśmy wówczas zobaczyć, co wydarzy się później.

— W porządku — odrzekł Johann. — Przypuszczam, że na razie nic nam nie zagraża… a przynajmniej nic takiego, co mógłbym dostrzec.

Johann i Kwame patrzyli, jak wstęga przemieszcza się o kolejny metr, ale kiedy jej końce zadrżały, zamieniła się w podwójną spiralę, dokładnie taką samą, jaką Johann widział pośród płatków padającego śniegu przed kilkoma laty w berlińskim Tiergarten. Johann poczuł, jak serce podchodzi mu do gardła. To niemożliwe — pomyślał. — To po prostu niemożliwe.

Kilka sekund później, zanim któryś mężczyzna zdołał wymówić choć słowo, podwójna spirala przekształciła się w ósemkę. Johann widząc to, doznał tak wielkiego wstrząsu, że niemal przestał oddychać. Ósemka obróciła się poziomo; tworzące je drobiny utworzyły jedenaście białych kuł, które szybko zaczęły wirować najpierw w jedną, a później w drugą stronę. Johann wiedział, co wydarzy się za chwilę, i zrobił raptowny unik, kiedy biała tenisowa piłka z czerwonym pasem na równiku przeszyła przestrzeń ponad jego hełmem. Piłka zawróciła za plecami Johanna, przemieniła się znów we wstęgę i poszybowała na miejsce miedzy nim a Tanzańczykiem. Johann z najwyższym wysiłkiem starał się zebrać myśli.

— Wynośmy się stąd, Kwame — zdołał wykrztusić.

— Słyszę cię, Johannie — odrzekł kolega. — Wygląda jednak na to, że nasze kłopoty dopiero się zaczynają.

Za plecami Kwamego, niedaleko centralnego otworu, znajdował się teraz duży biały przedmiot przypominający ogromnego śnieżnego bałwana jadącego na deskorolce. Tworzyły go dwie wielkie białe kule, z których większa, znajdująca się na dole, spoczywała na płaskiej białej tacy zaopatrzonej w sześć czerwonych kółek. Ten bałwan nie miał rąk ani oczu, ani uszu. A przynajmniej nie miał ich do chwili, w której dotarł do Kwamego. Kiedy dziwny stwór znalazł się o kilkadziesiąt centymetrów od Tanzańczyka, mniejsza, górna kula nagle konwulsyjnie zadrżała i wyłonił się z niej długi, biały, cienki wyrostek. Stwór owinął wówczas swoją dłoń, czy cokolwiek miał na końcu wyrostka, mocno wokół przedramienia Kwamego i zaczął ciągnąć mężczyznę w kierunku centralnego otworu.

Johann stał jak sparaliżowany. Kiedy ocknął się i usiłował przyjść koledze z pomocą, wstęga przemieniła się znów w piłkę tenisową i zaczęła raz za razem uderzać o szybę jego hełmu, wybuchając błyskami jasnego światła. Johann był oślepiony i aż trząsł się od uderzeń kuli. W końcu zrezygnował z udzielenia pomocy Tanzańczykowi; biała piłka wówczas przemieniła się znów we wstęgę i poszybowała w stronę otworu, gdzie zawisła nieruchomo, tak że Johann mógł widzieć, co się dzieje.

O, mój Boże — pomyślał. — Ten bałwan zaraz wciągnie go do przepaści.

— Czy nic ci nie jest? — krzyknął nie kryjąc ogarniającej go paniki.

— Jestem przerażony — odparł Kwame. — Ten diabeł trzyma mnie za rękę i ciągnie do otworu… Kiedy staram się wyrwać, jego uścisk staje się silniejszy. Obawiam się, że ten sukinsyn rozerwie mi kombinezon!

— Jezus, Kwame — rzekł Johann. — Przepraszam, że cię w to wplątałem. To było głupie z mojej strony, naprawdę głupie.

— Teraz już jest za późno, mein Herr — odparł Kwame, z trudem łapiąc oddech. — Jesteśmy prawie… Zaczekaj, Johannie, co się dzieje? Johannie, tego otworu tu nie ma!

— Co mówisz, Kwame?… Co to znaczy, że otworu nie ma?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Świetlani Posłańcy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Świetlani Posłańcy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arthur Clarke - S. O. S. Lune
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Oko czasu
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Gwiazda
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Die letzte Generation
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Culla
Arthur Clarke
Arthur Clarke - The Fires Within
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Expedition to Earth
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Earthlight
Arthur Clarke
libcat.ru: книга без обложки
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Kladivo Boží
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Le sabbie di Marte
Arthur Clarke
Отзывы о книге «Świetlani Posłańcy»

Обсуждение, отзывы о книге «Świetlani Posłańcy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x