Bogdan Petecki - „Rubin” przerywa milczenie

Здесь есть возможность читать онлайн «Bogdan Petecki - „Rubin” przerywa milczenie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Katowice, Год выпуска: 1982, Издательство: Śląsk, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

„Rubin” przerywa milczenie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «„Rubin” przerywa milczenie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Książka Peteckiego nie oferuje nam prób stawiania ważnych pytań a tym bardziej udzielania na nie skomplikowanych odpowiedzi – jest solidną prozą przygodową, w której kosmos stanowi atrakcyjną otoczkę dla uwikłanych w swe problemy bohaterów. Do układu Proximy wysłana zostaje grupa kolonistów, a właściwie dwie grupy, które po jakimś czasie rozdzielają się, nastawione wobec siebie raczej wrogo. W związku z tym Ziemia zakłada na drugiej planecie układu stację nasłuchową, która ma uzyskać cenne informacje odciętych od Ziemi na własne życzenie kolonistów. Gdy i ta baza milknie, z macierzystej Ziemi zostaje wysłana załoga niosąca jej ratunek. W powieści Peteckiego znajdziemy sporo ciekawych pomysłów; jednym z nich jest wpływ składu atmosfery na to, co widzą przebywający na planecie ludzie: horyzont nie kończy się a załamuje się w górę zachodząc całą przyrodą na niebo i sprawiając wrażenie przebywania wewnątrz gigantycznej kuli, której powierzchnia zamiast na zewnątrz, znajduje się w środku…

„Rubin” przerywa milczenie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «„Rubin” przerywa milczenie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Nie ma wiele do opowiadania — w jego głosie zabrzmiało rozdrażnienie. — Zmęczony? Człowieku, wyspałem się za wszystkie czasy. Cztery lata na materacu… — urwał. Chwilę milczał, po czym podjął normalnym tonem:

— Jak było? Cóż, przeprowadzaliśmy badania geologiczne na płaskowyżu…

— Wszyscy trzej? — przerwał Luta.

— Tak, bo wezwaliśmy Tellera, który został w bazie, żeby przywiózł rezerwowy komplet sond. Nie chciało nam się wracać, a że na całym kontynencie panował idealny spokój…

— Czym on przyjechał? — spytałem. — Tam był przecież jeden łazik…

— Przyleciał motorówką. Została na wodzie… nie wiem, co się z nią stało…

— Ale ja wiem — mruknął Luta. — Od tego czasu przeszło nad płaskowyżem co najmniej pięćdziesiąt burz. Mów dalej…

— Nie zauważyliśmy, jak wylądowali. Myślę o pierwszym statku. Zobaczyliśmy dopiero błysk… niezbyt daleko. Może piętnaście kilometrów. Rzecz jasna, pojechaliśmy tam. Tymczasem to nie był koniec zabawy. Teller i Mykin poszli naprzód… tam byli ludzie. Ktoś klęczał i przyzywał nas, wymachując rękami…

— Żywi? — przerwałem w najwyższym zdumieniu.

— Oczywiście, że żywi. Zostałem żeby ubezpieczać, ale widziałem, że się ruszali. Próbowali wstać. Wtedy wydało mi się to niesamowite. Rozumiecie, mieli odkryte głowy… Teller i Mykin dobiegli do nich i w tej samej chwili spostrzegłem drugi statek. Jeszcze wysoko. Widać było tylko warkocz ognia, strzelającego z dyszy… szli na paliwie chemicznym… ale to wszystko już wiecie. Ujrzałem ich i nie zdążyłem nawet nikogo uprzedzić, kiedy nastąpiła druga eksplozja. Widocznie pozostał jakiś zbiornik. No i tyle. Zbudziłem się w kabinie ich statku… oni spadli, wiecie? Fala podmuchu była zbyt silna. Stracili stabilność i…

— Tak — mruknąłem. — To ich specjalność.

— Ale udało im się jakimś cudem wystartować. To wiem już z ich opowiadań. Wrócili, tylko nie dokładnie tam, gdzie zamierzali. Spadliśmy do rzeki… i już nas mieli. To wszystko.

— Wszystko… — powtórzył jak echo Luta. Położyłem głową na oparciu i przyśpieszyłem. Jak on to powiedział? Byli grzeczni. Tak. Ci i tamci. Na swój sposób.

Od gór szedł rażący oczy blask, jakby całe ich pasmo okryła świeża powłoka lodu. Słońce stało w zenicie. Stawki świeciły. Mogło się zdawać, że na ich dnie poumieszczano zielonkawe lampy.

Pancerz „Rubina” stał się niemal biały. Klapa windy towarowej rzucała wąski, prostokątny cień, który niebawem zniknął. Pojazdy i automaty spoczęły w grodziach ładunkowych.

Platforma osobowa wciąż jeszcze leżała nieruchomo na trawie. Ciszę mąciło jedynie dobiegające z wylotów dyszy potakiwanie przekaźników. Automaty dokonywały ostatniego przed startem przeglądu. Luta z pewnością tkwił już w swoim fotelu, przed głównym ekranem. Obok niego zajęte były jeszcze dwa miejsca. Kiedy my z Yiandenem wyjedziemy na górę, zrobi się ciasnawo. Ale nie tak jak w ładowni transera w czasie jego ostatniej podróży.

Stali jeden obok drugiego naprzeciw nas, nie dalej niż o pięć kroków. Jeśli mamy dotrzymać słowa, będą musieli odejść. I nie zatrzymywać się, zanim nie osiągną skalnej bramy, zamykającej dolinę.

Odwróciłem się i wkroczyłem na płytę windy.

— Chodź, Vian — mruknąłem. Oparłem się o poręcz i po raz ostatni przebiegłem wzrokiem okoliczne szczyty. Były piękne. Ale w gruncie rzeczy nic mnie do nich nie ciągnęło. Piękno, to jeszcze nie wszystko.

— No, chodźże — burknąłem zniecierpliwionym tonem.

Ani drgnął. Stał przede mną, odwrócony plecami i wpatrywał się w milczącą grupkę mieszkańców cichego miasta. Nie zwykłych mieszkańców. Pilnujących prawa. I zapewne współtworzących te prawa.

Usłyszałem pomruk. Głowa Yiandena zakołysała się powoli w prawo i w lewo, jakby się czemuś dziwił. Nie było w tym geście wzburzenia. Odczytałbym go raczej jako przejaw niedowierzania. Takiego, z jakim przyjmuje się coś bardzo dziwnego, co jednak zaistniało naprawdę.

Nagle drgnął. Ponownie usłyszałem jego głos. Z przeciągłego pomruku dało się wyłowić słowa: «byli grzeczni…»

Pochylił się do przodu i znieruchomiał. Sekunda… dwie… trzy… Nie przynaglałem go już. Czekałem.

Z góry dobiegł krótki, metaliczny odgłos zakończony głuchym stuknięciem. Luta wciągnął anteny.

Ten dźwięk rozstrzygnął sprawę. Yianden pochylił się jeszcze odrobinę niżej, po czym skoczył do przodu. Dopadł stojącego najbliżej człowieka w łuskowatej bluzie, chwycił go oburącz za ramiona i odwrócił tyłem. Następnie bez pośpiechu, z rozwagą, jakby wykonywał precyzyjne zadanie, wymierzył mu soczystego kopniaka. Nie ulegało wątpliwości, że włożył w ten czyn całe serce i sporo siły.

Musiałem odwrócić głowę. Nie chciałem, żeby widział, jak się uśmiecham. Równocześnie przeszło mi przez myśl, że stało się to, dokładnie to, i tylko to, na co zasłużyli sobie mieszkańcy „cichego” miasta. Gdybym rok myślał, jak oddać im sprawiedliwość, nie wpadłbym na nic lepszego.

— Byli grzeczni… — usłyszałem tuż przy uchu szept Yiandena. Nie był nawet zdyszany. Po prostu zrobił swoje.

— Co, u licha — zamruczał Luta, po raz któryś z rzędu sprawdziwszy ustawienie łącz. Poszedł na spacer czy co…

Fros nie odpowiadał. „Rubin” został już dobre kilka kilometrów za nami. Niebawem znajdziemy się na niskiej przełęczy na skraju nadmorskiej równiny, gdzie spod samotnej skały po raz pierwszy ujrzeliśmy mieszkańców Alfy.

Ale czasy się zmieniły. Całą drogę odbieraliśmy pulsujący w regularnym, usypiającym rytmie sygnał namiarowy stacji. Nie było już mowy o ciszy radiowej, maskowaniu i wyłączaniu nasłuchu. Mieliśmy uczciwy, prosty lot, dobrze namierzonym korytarzem, pewny i niezbyt długi.

Nie ruszaliśmy transera. Jeśli będzie potrzebny, automaty przyślą go dokąd zechcemy. Pomieściliśmy się całą piątką w jednym łaziku. Gdyby nie butle tlenowe na plecach trudno byłoby nawet narzekać na ciasnotę. Ale to zaledwie minuty. Nie ma o czym mówić.

Fros milczał. Oczywiście, mogło wydarzyć się nieszczęście. Jednak jeszcze jeden zbieg okoliczności, jeszcze jeden dziwaczny wypadek, byłoby to o ten jeden wypadek za wiele. Wszystko ma swoje granice. Teoria prawdopodobieństwa.

— Polecisz? — mruknął nieoczekiwanie Luta, nie patrząc na żadnego z nas. W pierwszej chwili nie wiedziałem o co chodzi. Powoli odwrócił głowę i utkwił we mnie pytające spojrzenie. Wtedy zrozumiałem.

— A jakże — żachnąłem się… — Cały czas do tego zmierzałeś…

— To dobrze — powiedział spokojnie. — To nie na moje lata, takie obijanie się po nocach na kiepskich drogach. Poczekam na was. Pogadam sobie… z naszymi. Myślę, że Yianden dotrzyma mi towarzystwa. Na jego miejscu nie kwapiłbym się tam z powrotem…

Vian nie odpowiedział. Zostanie, rzecz jasna. Nawet gdyby chciał lecieć, nie mogliśmy się na to zgodzić. Musi przejść kompleksowe badania, odpocząć…

A więc lecę z Frosem. Ten im da łupnia. Nie zadowoli się byle czym. Kto wie, może ożeni się i wyhoduje stadko ślicznych chłopczyków, którzy zamiast domagać się soole i oburzać, że ktoś nie ma liile, będą żyć wśród materii międzygwiezdnej jak my na wyspach Pacyfiku. Fros…

Cokolwiek zrobi, nie będziemy nadużywać ich gościnności. Są racje, dla których powinni przyjąć nas inaczej niż ich sąsiedzi. Ale nasze miejsce jest tutaj, na Drugiej.

Dziesięć lat to dużo, nie tak dużo jednak, żeby za wszelką cenę szukać towarzystwa. Może kiedyś…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «„Rubin” przerywa milczenie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «„Rubin” przerywa milczenie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Jacob Rubin - The Poser
Jacob Rubin
Emily Rubin - Stalina
Emily Rubin
Bohdan Petecki - W połowie drogi
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Tylko cisza
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Pierwszy Ziemianin
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Operacja Wieczność
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Królowa Kosmosu
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Strefy zerowe
Bohdan Petecki
Isabel Bogdan - Mein Helgoland
Isabel Bogdan
Отзывы о книге «„Rubin” przerywa milczenie»

Обсуждение, отзывы о книге «„Rubin” przerywa milczenie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x