Bogdan Petecki - „Rubin” przerywa milczenie

Здесь есть возможность читать онлайн «Bogdan Petecki - „Rubin” przerywa milczenie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Katowice, Год выпуска: 1982, Издательство: Śląsk, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

„Rubin” przerywa milczenie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «„Rubin” przerywa milczenie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Książka Peteckiego nie oferuje nam prób stawiania ważnych pytań a tym bardziej udzielania na nie skomplikowanych odpowiedzi – jest solidną prozą przygodową, w której kosmos stanowi atrakcyjną otoczkę dla uwikłanych w swe problemy bohaterów. Do układu Proximy wysłana zostaje grupa kolonistów, a właściwie dwie grupy, które po jakimś czasie rozdzielają się, nastawione wobec siebie raczej wrogo. W związku z tym Ziemia zakłada na drugiej planecie układu stację nasłuchową, która ma uzyskać cenne informacje odciętych od Ziemi na własne życzenie kolonistów. Gdy i ta baza milknie, z macierzystej Ziemi zostaje wysłana załoga niosąca jej ratunek. W powieści Peteckiego znajdziemy sporo ciekawych pomysłów; jednym z nich jest wpływ składu atmosfery na to, co widzą przebywający na planecie ludzie: horyzont nie kończy się a załamuje się w górę zachodząc całą przyrodą na niebo i sprawiając wrażenie przebywania wewnątrz gigantycznej kuli, której powierzchnia zamiast na zewnątrz, znajduje się w środku…

„Rubin” przerywa milczenie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «„Rubin” przerywa milczenie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Bohdan Petecki

„Rubin” przerywa milczenie

Część 1

— Namiar! — Fros targnął się w fotelu, jakby chciał zerwać pasy. Palce jego dłoni zawisły nad pulpitem łączności. W kabinie pociemniało. Pochwyciłem kątem oka ruch Luty w stronę ekranu i w tym samym ułamku sekundy przykuło mój wzrok pulsujące zielone światło.

Namiar. Ślad własnego świata w labiryncie galaktycznych korytarzy. Obecność ludzi, którzy na ciebie czekają, którzy przejęli statek i poprowadzą go tam, gdzie będą wiatr, chmury i słońce, horyzont i ląd pod stopami.

Tylko że ten ląd w dole dawno już przestał być naszym światem. Jego mieszkańcy przecięli nić łączącą ich z Ziemią, jedną z tysięcy planet uczepionych najbliższych gwiazd. Stacja na martwym satelicie, ostatni posterunek macierzystej cywilizacji gospodarzy układu, zamilkła cztery lata temu. Baterie jej lidarów, kierunkowych nadajników i tachjonowych anten czekały ślepe i głuche aż do chwili, kiedy w zenicie, nie wyżej niż cztery tysiące metrów błyśnie nad nimi ogień rufowych dyszy „Rubina”.

Nonsens. Niedorzeczność równie oczywista jak fakt, że nadajnik namiarowy stacji jednak podjął emisję.

Utkwiłem wzrok w niewielkim, prostokątnym ekranie, którego dolną część zasłaniał szeroki kask Luty. Nie mogło być wątpliwości.

— Nonsens — powtórzyłem na głos. — Powinni wymyśleć coś lepszego.

— Kto? — mruknął półgłosem Luta.

— Właśnie, kto?

— Kurs? — dobiegł mnie podniesiony głos Frosa. — Idziemy tak dalej?

Nikt nie odpowiedział. Głowa Luty przesłoniła cały niemal ekran kalkulatora. Światła czujników zamigotały niespokojnie. Z głębi statku, spoza grodzi ładunkowych i energetycznych dobiegło narastające, głuche dudnienie.

Powoli, jakby niechętnie, symbol rakiety schodził z linii biegnącej środkiem głównego ekranu. To była odpowiedź. Nie skorzystamy z zaproszenia, od kogo by nie pochodziło.

— Chmury — zabrzmiał w słuchawkach spokojny głos Luty. Uniosłem głowę. Obiektywy samoczynnie przeszły na podczerwień. Kontury kraterów i pasm. górskich wyostrzyły się. Czerń próżni pozostała nad nami. Jeszcze dwadzieścia, trzydzieści sekund i automaty skorygowały tor lotu. Poczułem, że mięśnie mi się rozluźniają. Zmiana korytarza, kiedy statek stoi już na ogniu, nie należy do manewrów przyjemnych. Ani bezpiecznych. Nawet w znacznie większej odległości od lądu. Tymczasem pod nami widniało już jak na dłoni płytkie, rozległe zagłębienie o wygładzonych krawędziach, w które celowały płomieniste palce odrzutu.

— Chmury — powtórzył Luta.

Ponownie zlustrowałem ekrany. Tak, chmury. Zbita, białozłota masa, przypominająca nieskończonej wielkości bryłę tłuszczu. Byliśmy już pod nimi. W zenicie czerniał jakby pomniejszający się w oczach wylot pionowej studni. Droga „Rubina”. Poza tym śladu jakiegoś pojedynczego obłoku, choćby jednego, pędzonego wiatrem strzępka pary. Mogło się zdawać, że ugrzęźliśmy między dwoma dotykającymi się niemal globami, jednym przypominającym martwe satelity wielkich planet naszego układu i drugim niepodobnym do niczego, niedorzecznie płaskim, jakby sprasowanym przez niewyobrażalną siłę.

Zmieniłem położenie ekranu, szukając wzrokiem kresu tej nieco przygasłej już teraz płaszczyzny i nagle ogarnęło mnie najczystsze osłupienie. Kilka sekund trwałem bez ruchu, po czym bezwiednie sięgnąłem do pulpitu i oddaliłem obraz.

Tarcza chmur nad nami utworzyła regularne, zmniejszające się w oczach koło. Jego krawędzie najpierw powoli, potem coraz szybciej odbiegały ku górze, okrąglały. Równocześnie środek wypuczał się w gigantycznych rozmiarów balon. Jego barwy przygasły, zmatowiały, jasne złoto przeszło w czerwień zmieszaną z fioletem. Ale i to było złudzeniem. Na powierzchni kuli, jaką tworzyły już w tej chwili chmury, kładł się tylko refleks czystego nieba, dziwnie pociemniałego, pozbawionego naturalnej perspektywy, jakby zamkniętego w przestrzeni ścianą czarnego szkła. Wpatrzyłem się w ten poszerzony absurdalnie horyzont i osłupiałem ponownie. Wokół chmur, nad naszymi głowami, rysowały się ostre i czyste kontury lądów, gór i wielkich kraterów. Planeta, ku której zmierzaliśmy, otaczała nas swoją skorupą, zamykała wewnątrz przestrzeni sferycznej zbudowanej z własnych kontynentów i oceanów. Przeniosłem wzrok wyżej. Balon chmur oddalił się, przybierając barwę rzekomego firmamentu. Przez moment jeszcze potrafiłem odgadnąć jego kształt, po czym kopuła widnokręgu zamknęła się nad nami, ukazując zawieszone prostopadle odbicie powierzchni globu.

Ale to nie było żadne odbicie. Znaliśmy atmosferę satelity, na którym osadzono stację. I nie tylko atmosferę. Znaliśmy na pamięć dane dotyczące temperatury, składu chemicznego skał, promieniowania, czego tam jeszcze. Nie wiedzieliśmy, co nas czeka na tym globie, ale potrafilibyśmy z drobiazgową dokładnością powiedzieć, w jakim to coś wystąpi otoczeniu. To tylko mój wzrok pozwolił się zaskoczyć. Co innego wiedzieć, a co innego zobaczyć. Świat, który nas wchłonął, wyglądał jak przeniesiony z gorączkowego snu.

Światełka czujników przygasły raz i drugi. Zawibrowały sprężarki tłoczące tlen w przewody skafandrów. Dobiegające z dala, jakby z wnętrza góry dudnienie przeszło w ciągły, zjadliwy grzmot. Zbyt długo patrzyłem w górny ekran. Uciekł mi moment, w którym nieznany grunt staje się lądowiskiem.

Jedno uderzenie, od którego zamrowiło mi w karku, i nagła cisza. Zamierający, ledwie słyszalny syk dyszy. Przekazywany przez obiektywy obraz lądu rozmazał się na moment, po czym wyostrzył ponownie. Staliśmy.

— Tak — powiedział Luta. — Tak to wygląda…

Żaden z nas nie odpowiedział. Siedzieliśmy bez ruchu, nie spuszczając wzroku z okienek czujników. Mijały sekundy. Podłoże trwało mocno, pewnie. Temperatura pancerza opadała. Dym i kurzawa wzbita odrzutem ustępowały, ukazując otaczający lądowisko krajobraz. Cisza.

Palce Luty ześliznęły się z pulpitu. Zabrzmiał charakterystyczny pisk amortyzatorów fotela i ciało pilota przybrało postawę siedzącą.

— Tak… — powtórzył. Odrzucił głowę do tyłu, odpiął pasy i unosząc wysoko ramiona przeciągnął się, aż mu w piersiach zatrzeszczało. Następnie wstał i nisko pochylony, chroniąc kask przed uderzeniem o zawieszone nad ekranami węzły przewodów, przeszedł w stronę sumatora, który teraz, na lądzie, stał się znowu głównym ośrodkiem koordynacyjnym aparatury pokładowej. Po chwili dobiegło stamtąd nerwowe stukanie przekaźników.

— Nie przypuszczałem… — Fros zająknął się i urwał.

Odwróciłem głowę. Nie spodziewał się, proszę.

Słuchawki w moim kasku ożyły nagle. Buchnął, chrapliwy jazgot sygnałów, niezrozumiałe, zatarte słowa, miaukliwe nawoływanie automatycznych kodów, charakterystyczne trzaski świadczące o bliskości słońca. Skrzywiłem się odruchowo, zrzuciłem pasy, może odrobinę gwałtowniej niż było trzeba, i wstałem. Głosy ucichły jak nożem uciął. Na dobrą sprawę nie powinniśmy przerywać nasłuchu. Mogło się zdarzyć, że z urywków rozmów, jakie prowadzili ze sobą mieszkańcy układu, wywnioskujemy coś, o czym powinniśmy wiedzieć, zanim w spokojniejszej chwili sięgniemy do przystawki zapisującej. Ale ten nasłuch Ziemia prowadziła nieustannie od siedemdziesięciu z górą lat. Fakt, że my trzej przenieśliśmy się teraz w bezpośrednie sąsiedztwo nadajników, na satelitę jedynej zamieszkałej planety tutejszego słońca, nie zmieniał w gruncie rzeczy niczego. Naiwnością byłoby sądzić, że usłyszymy coś, co uchodziło dotąd uwagi potężnych radiolatarni zainstalowanych za orbitą Transplutona.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «„Rubin” przerywa milczenie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «„Rubin” przerywa milczenie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Jacob Rubin - The Poser
Jacob Rubin
Emily Rubin - Stalina
Emily Rubin
Bohdan Petecki - W połowie drogi
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Tylko cisza
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Pierwszy Ziemianin
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Operacja Wieczność
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Królowa Kosmosu
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Strefy zerowe
Bohdan Petecki
Isabel Bogdan - Mein Helgoland
Isabel Bogdan
Отзывы о книге «„Rubin” przerywa milczenie»

Обсуждение, отзывы о книге «„Rubin” przerywa milczenie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x