Bogdan Petecki - „Rubin” przerywa milczenie

Здесь есть возможность читать онлайн «Bogdan Petecki - „Rubin” przerywa milczenie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Katowice, Год выпуска: 1982, Издательство: Śląsk, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

„Rubin” przerywa milczenie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «„Rubin” przerywa milczenie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Książka Peteckiego nie oferuje nam prób stawiania ważnych pytań a tym bardziej udzielania na nie skomplikowanych odpowiedzi – jest solidną prozą przygodową, w której kosmos stanowi atrakcyjną otoczkę dla uwikłanych w swe problemy bohaterów. Do układu Proximy wysłana zostaje grupa kolonistów, a właściwie dwie grupy, które po jakimś czasie rozdzielają się, nastawione wobec siebie raczej wrogo. W związku z tym Ziemia zakłada na drugiej planecie układu stację nasłuchową, która ma uzyskać cenne informacje odciętych od Ziemi na własne życzenie kolonistów. Gdy i ta baza milknie, z macierzystej Ziemi zostaje wysłana załoga niosąca jej ratunek. W powieści Peteckiego znajdziemy sporo ciekawych pomysłów; jednym z nich jest wpływ składu atmosfery na to, co widzą przebywający na planecie ludzie: horyzont nie kończy się a załamuje się w górę zachodząc całą przyrodą na niebo i sprawiając wrażenie przebywania wewnątrz gigantycznej kuli, której powierzchnia zamiast na zewnątrz, znajduje się w środku…

„Rubin” przerywa milczenie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «„Rubin” przerywa milczenie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Przed jednym z domów, tuż pod szczytem wzniesienia, chłopiec zeskoczył zgrabnie z chodnika i nie odwracając się podszedł do niskiej furtki, sporządzonej z jakiegoś półprzezroczystego tworzywa. Jej górna listwa ozdobiona była niewielkimi kulami, mieniącymi się wszystkimi barwami tęczy. Dotknął jednej z nich, przynajmniej tak mi się zdawało, i wszedł na ścieżką wyłożoną jakby grubą warstwą pluszu czy aksamitu. W tym samym momencie frontowa, półokrągła ściana domu rozsunęła się i na tle padającego z wnętrza światła wyrosła ciemna sylwetka kobiety. Chłopczyk znieruchomiał, ale tylko na chwilę. Zdążyłem posunąć się w stroną domu jakieś dwa, trzy metry, kiedy odwracając się i celując we mnie palcem zawołał oskarżycielskim tonem: — On nie ma swojej liile! I nie jest stąd! Chciałem soole!

Postać w otwartej ścianie zafalowała. Postąpiłem jeszcze krok i stanąłem. Dobiegł mnie dyskretny brzęk, jak — by telefonu, po czym od drzwi wionęło ciche „przepraszam…”

— Powiedział, że nie ma liile! — powtórzył swoje chłopiec.

Prawda, że to była jego zemsta, za soole, których nie dostał. Prawda, że dążyłem do stworzenia takiej właśnie sytuacji. Ale w zachowaniu malca było coś więcej niż zwykły dziecinny odruch, spowodowany doznanym zawodem. Nie próbowałem tego bliżej określić. Niemniej dobrze, że nasze dzieci są inne.

Wyprostowałem się. Koniec spacerków. Czas pożegnać to miasto i tych ludzi. Pożegnać albo…

— Przybywam z Ziemi — rzuciłem, patrząc prosto w stronę postaci, której twarz w dalszym ciągu pozostawała niewidoczna. — Dlatego nie mam tego jakiegoś liile — wyjaśniłem. — Chcę się skontaktować z władzami miasta. Uważaj, Luta — ciągnąłem nie zmienionym tonem. — Odprowadziłem do domu spotkane na ulicy dziecko. Rozmawiam z jego matką… jeśli to można nazwać rozmową. Będą się starał mówić. Gdybym milczał dłużej niż trzy minuty, wiesz, co robić. Nie mam najmniejszego zamiaru tu zostać. Nikomu tego nie życzę — mój głos przeszedł w zjadliwy syk.

Cisza. Kobieta, przed nią dziecko, trzy metry dalej ja. Za moimi plecami otwarta furtka. Nie dalej niż o piąć kroków. Po raz pierwszy od zachodu słońca poczułem chłód.

Z ulicy dobiegł jakiś szelest. Nic więcej. Żadnego sygnału, szumu silnika, kroków. Obejrzałem się i ujrzałem dwie głowy tkwiące w walcowatych kaskach, odsłaniających zaledwie środek twarzy. Dalej, przed furtką widniał jakiś pojazd przypominający na pierwszy rzut oka karuzelę. Niezbyt wielką. W fotelach, umocowanych na płaskiej tarczy wzdłuż jej obrzeża, tkwili ludzie. Przed każdym z nich na prostokątnym stojaku zamocowano jakąś podłużną konstrukcję. Wszystkie celowały teraz w moją stronę.

Postąpiłem krok ku milczącym postaciom w kaskach. — Jestem z Ziemi — powtórzyłem. — Mam do pogadania z waszymi władzami. Zaraz potem odlecę. Nie mamy zamiaru wtrącać się w wasze sprawy. Musiałem jednak przedsięwziąć pewne środki. Miasto jest otoczone. Jeśli dojdziemy do porozumienia, nic wam nie grozi. Tylko nie próbujcie mnie przechytrzyć. Mam łączność z naszymi oddziałami. W razie czego w tysięcznej części sekundy przestaniecie istnieć, razem ze wszystkim, co tu zbudowaliście. Nie poruszyli się. Jakby nie obchodziło ich, co powiedziałem. I że w ogóle coś mówiłem. Zerknąłem w stronę domu. Sylwetka kobiety dalej wypełniała sobą prostokąt powstały w wyniku rozstąpienia się ściany, ale chłopca już nie było. Nie słyszałem jak odchodził.

Zwróciłem się ponownie do przybyłych. Nic się nie zmieniło. Okrągły pojazd naszpikowany lufami, ludzie siedzący bez ruchu, jakby czekający, aż zabrzmi katarynka i krąg ruszy, porywając ich w świat złudzeń. Tych dwóch przede mną, sprawiających wrażenie, że nie bardzo wiedzą co dalej. Miałem tego dość.

Postąpiłem do przodu. Cofnęli się, ale nie zeszli mi z drogi. Musiałem stanąć.

— Uważaj Luta — powiedziałem. — Już są. Jakiś płaski talerz z kompanią policjantów. Stoją i czekają, co zrobię. Nie mam broni — zmieniłem ton, podnosząc ręce, żeby mogli mnie dobrze obejrzeć. W padającym z domu świetle zamigotała łuska bluzy. Unieśli głowy. Oczy im się rozszerzyły. Opuściłem ręce i uśmiechnąłem się.

— Zabrałem to jednemu z waszych — powiedziałem. — Jest w bezpiecznym miejscu i prosi, żebyście byli grzeczni. Inaczej nigdy już nie zobaczy swojego miasta.

Nie zdążyłem dokończyć, kiedy jeden z nich pochylił się, ujął moją bluzę w obie dłonie i delikatnym ruchem przyciągnął ku sobie. Oddałem mu ją bez oporu. Następnie cofnął się robiąc przejście.

Zaczerpnąłem głęboko powietrza i ruszyłem. Przekraczając otwartą furtkę, pochwyciłem jakiś cichy głos, dobiegający od strony domu. Brzmiało to jak wyszeptane przez kogoś, kto za chwilę musi umrzeć, „przepraszam”… Jeden z ludzi siedzących na platformie wstał. Podszedłem i nie pytając o nic zająłem jego miejsce. Nikt nie zaprotestował. Tylko osobnik w fotelu przede mną odwrócił się i skierował w moją pierś wylot broni zainstalowanej przed tym, który ustąpił mi miejsca. Wzruszyłem ramionami. Zaraz potem pojazd ruszył. Ściśle mówiąc, wzleciał. Był czymś w rodzaju poduszkowca z doskonale wyciszonymi silnikami. Sunął nisko nad powierzchnią gruntu i musiał trzymać się środka wolnej przestrzeni pomiędzy taśmami chodników.

Przez całą drogę żaden z załogi tej latającej tarczy nie odezwał się słowem. Człowiek siedzący na wprost mnie utkwił wzrok w podstawie swojej broni. Podobnie jak pozostali sprawiał wrażenie manekina. Zresztą cały ten pojazd obsadzony nieruchomymi ludźmi, płynący bezszelestnie nad ulicami wymarłego miasta, pośród plecionych żywopłotów, strusiowatych drzew, pod bezksiężycowym niebem, jasnym niezmiennie jak przed świtem, wydawał się nie bardziej realny niż owa nieskończona, kwiecista łąka z fantomatycznego spektaklu.

Od dłuższej chwili jechaliśmy prostą, wąską ulicą przecinającą park. Jeśli to nie była droga, którą szedłem po przekroczeniu bramy, to w każdym razie mogła nią być. Te same wąskie tasiemki chodników obramowane białymi listwami. Z rzadka przeświecające przez drzewa latarnie. I ta sama kiszkowata budowla zamykająca obręb miasta. Ujrzałem ją na kilka sekund, zanim pojazd wpłynął do wnętrza oświetlonego żółtymi reflektorami tunelu. Był długi. A więc trafiłem jednak w inne miejsce. Jechaliśmy cały czas prosto i gdyby zabudowania, które nas otaczały sąsiadowały ze znaną mi bramą, dawno znaleźlibyśmy się już na przystani. A nawet nad wodą.

Wszystko jedno. Ta część miasta czy inna, to nie ma znaczenia. Wylot strumienia z miejscem postoju transera odnajdę z zawiązanymi oczami. W ostateczności wystarczy jedno moje słowo, a drogę wskaże mi flara.

Tunel rozjaśnił się nagle. Wjechaliśmy do okrągłej hali z płaskim dachem. Był to uczciwy, betonowy dach. Żadne szkło czy coś w tym rodzaju. Ściany zdobiły wąskie otwory przywodzące na myśl strzelnice w starożytnych zamkach. Poza nimi na wprost ujścia tunelu znajdowały się tylko szerokie, półkoliste drzwi, wykonane z pancernej blachy. Jakbym nagle, ni stąd ni zowąd zmienił bajkę, w której występowałem. Z cudacznej, pełnej nieokreślonej grozy, ale smętnej i zamyślonej, na ponurą, lecz osadzoną twardo w rzeczywistości. Tyle że zamierzchłych epok.

Pojazd zatoczył łuk przemykając pod ścianą, po czym zwolnił i wyjechał na środek kręgu, gdzie zastopował. Tarcza z przytwierdzonymi do niej fotelami osiadła na betonowym podłożu.

Rozległ się jeden urwany dźwięk, jakby pękniętego dzwonu i figurki zbrojnych wyprostowały się. Wstali. Nie zauważyłem, żeby którykolwiek z nich spóźnił się choć o ułamek sekundy. W niezmienionej pozycji pozostał tylko osobnik siedzący na wprost mnie. Było aż nadto widoczne, że nas dwóch nie dotyczy ruch, który wszczął się wewnątrz bunkra.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «„Rubin” przerywa milczenie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «„Rubin” przerywa milczenie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Jacob Rubin - The Poser
Jacob Rubin
Emily Rubin - Stalina
Emily Rubin
Bohdan Petecki - W połowie drogi
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Tylko cisza
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Pierwszy Ziemianin
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Operacja Wieczność
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Królowa Kosmosu
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Strefy zerowe
Bohdan Petecki
Isabel Bogdan - Mein Helgoland
Isabel Bogdan
Отзывы о книге «„Rubin” przerywa milczenie»

Обсуждение, отзывы о книге «„Rubin” przerywa milczenie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x