Bohdan Petecki - Operacja Wieczność

Здесь есть возможность читать онлайн «Bohdan Petecki - Operacja Wieczność» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1975, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Operacja Wieczność: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Operacja Wieczność»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Po 3 latach z księżyca Europa wraca na Ziemię kosmonauta Dan. Prowadził tam pomiary pantomatów – urządzeń scalających wiedzę o ludzkiej cywilizacji. Rzucony zostaje w świat, w którym ważniejsze od podrózy międzygwiezdnych stają się eksperymenty z genami oraz z nieśmiertelnością, czyli tzw. aktualizacją zapisu świadomości. Jego brak zgody na „operację wieczność” stanowi meritum historii, w której prawo do decydowania o własnym losie jest, według bohatera, tyleż wartością nadrzędną, co jednak ginącą w opętanym przez chęć istnienia wiecznego świecie

Operacja Wieczność — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Operacja Wieczność», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Oderwałem się od szyby i omiotłem spojrzeniem kabinę. Był to właściwie rodzaj oszklonego tarasu. Roztaczał się stąd widok na potężne konstrukcje stacji przekaźnikowej, rozlokowane w płytkim kraterze, pyłową pustynię i igły skalne, nasuwające myśl o późnym gotyku. Asteroida, ziarenko w świecie wielkich planet, wirowała dokoła własnej osi nie szybciej niż jedna z nich. Akurat tak, żeby człowiek czuł się jak u siebie. Pod tym względem przynajmniej. I żeby codziennie mógł przyjść tutaj, na tę platformę, popatrzeć przez szklaną ścianę w kierunku Ziemi. W pierwszym roku po przekazaniu stacji znajdował się tu teleskop. Później zabrano go do pomieszczeń roboczych.

Taras był pomyślany jako ucieczka od świata sygnałów i instrumentów. Podłogą wiły się płytkie rynienki wypełnione ziemią. Tu i ówdzie sterczał w nich nie dokruszony, butwiejący korzeń. Kiedyś tworzyły kombinacje ścieżynek, namiastkę kwitnącego ogrodu. Pod tylną ścianą, obrosłą winem, płynął w kamiennym korycie strumyk. Były i fontanny, ale po nich nie zostało nawet śladu. Połowa lamp wtopionych w przeźroczystą masę dachu, była nieczynna. Ludzie nie mieli ani czasu, ani ochoty przychodzić tutaj. Praca w obiektach pozaziemskich ma swoje dobre strony. Po kilku dniach człowiek zapomina, że istnieje coś takiego jak nuda. Świat planet, asteroidów i próżni jest ostatnim miejscem, gdzie chciałoby się siąść, dzwonu posłuchać, rozrzewnić na własny temat czy pomarzyć o kosówce na tatrzańskim wierchu. Akurat przeciwnie niż wyobrażali to sobie przerażeni własnym dziełem konstruktorzy pierwszych satelitarnych stacji załogowych. Pozostały po nich tarasy, jak ten tutaj, z niezbyt sympatycznym widokiem, i kikuty oleandrów w pseudoogródkach.

Spojrzałem na zegarek. Jedenasta. Za pół godziny mam być w gabinecie diagnostycznym. Nie zapomnieli o mnie. A może założyli z góry, że potrzebuję tych trzech tygodni, aby dojść prawdy o sobie. Lub też, żeby oni potrafili ze mnie tę prawdę wydobyć.

Nie miałem żadnego celu, przychodząc tutaj. Trudno powiedzieć, że szukałem samotności. Stacja dawała jej pod dostatkiem. Ekipy monterskie odleciały dziesięć dni temu, a pozostali na krok nie ruszali się od ekranów. Bębny pamięciowe komputerów przyjmowały z Ziemi ładunek spreparowanych stosownie do okoliczności informacji o ludziach. Nie miałem ochoty słuchać. Zresztą nikt mi tego nie proponował. Ja zrobiłem swoje. Nie zauważali mojej obecności. Wyłączając, być może, Greniana, który jednakże od owego pamiętnego „nie wiem” w dyspozytorni, nie odezwał się do mnie słowem.

Usłyszałem kroki. Tuż za mną, jakby ktoś podszedł na palcach, stanął za moimi plecami i nie wiedział, co dalej.

Odczekałem chwilę i odwróciłem się. Cyra. Oczywiście, że Cyra. Mogłem się od razu domyślić. Od kilku dni stale ją spotykałem, w najmniej spodziewanych miejscach. Odwracała wzrok i uśmiechała się, jakby mój widok przywodził jej na myśl coś przyjemnego, co wszakże ze mną samym nie miało nic wspólnego. Raz tylko, bodajże w pierwszym dniu, widziałem ją w roboczym fartuchu. Potem ukazywała mi się niezmiennie w obcisłych, poszerzanych dołem spodniach koloru pierwszej wiosennej trawy i takimż bolerku, spiętym na piersiach klamrą wielkości dyni. Powiedzmy, plastra dyni, przekrojonej w najszerszym miejscu. Jeśli dodać do tego figurę modelki, długie, szczupłe palce wąskich dłoni i twarz lalki, z tych, które dziewczęta zostawiają sobie na całe życie, staje się jasne, że mogła być właściwą osobą na właściwym miejscu. Gdyby to miejsce znajdowało się w takiej dokładnie odległości stąd, jaka dzieli asteroidy od Bulwaru Zachodzącego Słońca. Zdążyła mi wyznać, że jest asystentką Norina, studiowała matematykę, specjalizowała się w fotometrii, nie lubi koncentratów i najlepiej jej we własnym towarzystwie. Przynajmniej to ostatnie wszakże wydawało się wątpliwe przy nieco bliższym poznaniu. Trudno na przykład przypuszczać, żeby weszła na ten kwitnący ongiś taras z zamkniętymi oczami. Teraz w każdym razie były szeroko otwarte. Patrzyła we mnie, jakbym przed chwilą wylądował w pobliskim kraterze, przełazi przez szybę i wyciągnął do niej pięć z moich trzydziestu owłosionych macek.

— Cokolwiek jeszcze zobaczysz — mruknąłem — to będę tylko ja. Przynajmniej przez najbliższe pięć sekund. Za to, co przyjdzie później, nie biorę odpowiedzialności — dodałem, ruszając ku drzwiom.

Nie uszedłem daleko. W połowie tarasu zatrzymał mnie jej głos:

— Nie lubisz mnie? — spytała. Było to powiedziane chłodnym, rzeczowym tonem, jakim mówi się o pogodzie. To mnie zastanowiło. Przyjrzałem jej się uważniej.

— Nie możesz mieć pretensji — oświadczyłem. — Trudno lubić kogoś, kogo się nie zna. Potem bywa różnie. Ale nie bój się. Nie mam towarzyskich ambicji. Nic ci nie grozi…

Potrząsnęła głową. Nie wiem, czy wspomniałem o jej włosach. Były czarne jak noc. Tak jak rozumie to słowo każdy, kto chociaż raz znalazł się w przestrzeni. W świetle tutejszego dnia nabierały rudawego połysku. Wyszczuplały pełną twarz, spływając na ramiona i piersi, gdzie tworzyły pogrubiony rysunek klucza basowego. Świetna dziewczyna. Miło pomyśleć, że nie umrze i do końca świata będzie tak patrzeć na jakiegoś podobnego sobie nieśmiertelnika. Przez moment zastanowiłem się, czy Norin jest żonaty. Przyłapałem się na tym i rozciągnąłem twarz w uśmiechu.

Uśmiechnęła się także.

— Nie lubisz mnie — powtórzyła. Odwróciła się i zrobiła kilka kroków w stronę szklanej ściany. Przez moment widziałem jej oczy. Były niebieskie, z domieszką starego złota.

Nie odpowiedziałem. Stałem dalej, tknięty nagle niemiłym uczuciem, że w otoczeniu zachodzi jakaś zmiana. Utkwiłem wzrok w jej włosach, tam gdzie powinien być kark. Kto to mówił, że muszę coś ze sobą zrobić? Grenian? Czy może Norin?

— Podobam ci się? — spytałem całkiem cicho. Drgnęła. Chwilę patrzyła jeszcze prosto przed siebie, po czym poruszyła gwałtownie głową.

— Nie teraz — rzuciła. Odwróciła się szybko i utkwiła wzrok w kieszeni mojego kombinezonu na piersi. Kąciki jej warg drgnęły. Nad oczami pojawiły się zmarszczki. Przy okazji zapytam, ile ma lat. Nie więcej niż dwadzieścia dwa, trzy. Jak na laleczkę — zgrzybiała starość. Jak na dziewczynę…

— Nie teraz — powtórzyła już innym tonem. Przekrzywiła głowę i ściągnęła wargi, jakby chciała zagwizdać. Poczułem, że ziębną mi końce palców.

— To źle — warknąłem. — Nie powinnaś się zniechęcać. Człowiek musi odwalić swoją robotę, czy chce tego, czy nie. Norin dużo rozumie, ale nie licz na to za bardzo. Jeśli skrewisz, nie zapomni ci tego.

Kilka sekund trwała bez ruchu. Wreszcie dotarł do niej sens moich słów. Poruszyła wargami i zerwała się, jakby mnie chciała przeskoczyć. To nie mogło się udać. Cofnąłem się o krok i zdążyłem przytrzymać palcami jej ramię. Stanęła.

— Jesteśmy dostatecznie daleko od Ziemi — stwierdziłem — żeby zapomnieć o teatrze. Powiedz im, niech zaczekają na kogoś lepszego. Z pewnością nieraz jeszcze jakiś stuknięty fotonik przysporzy im kłopotów. A drugiej takiej dziewczyny mogą nie dostać. Co do mnie, gra nie jest warta świeczki. Możesz ich zapewnić, że będę grzeczny. To tylko panika. Pośpieszyli się. Wstyd mi za nich. Takie dziewczyny jak ty powinny spacerować po plażach, rozdawać kuracjuszom wody mineralne lub hodować róże, a nie służyć za nagonkę różnym Normom. Powtórz im to. Dodaj, że usłyszałaś to ode mnie, bo mogliby mieć pretensje. I jeszcze jedno — warknąłem. — Nie lubię brunetek. Lubię zamyślone blondyny o dużych biustach. Zapamiętaj to sobie, gdybym jeszcze kiedyś przestał ci się podobać…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Operacja Wieczność»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Operacja Wieczność» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Prosto w gwiazdy
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - W połowie drogi
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Tylko cisza
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Pierwszy Ziemianin
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Messier 13
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Królowa Kosmosu
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Strefy zerowe
Bohdan Petecki
Отзывы о книге «Operacja Wieczność»

Обсуждение, отзывы о книге «Operacja Wieczność» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x