Bohdan Petecki - Tu Alauda z Planety Trzeciej
Здесь есть возможность читать онлайн «Bohdan Petecki - Tu Alauda z Planety Trzeciej» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Katowice, Год выпуска: 1988, Издательство: Śląsk, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Tu Alauda z Planety Trzeciej
- Автор:
- Издательство:Śląsk
- Жанр:
- Год:1988
- Город:Katowice
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Tu Alauda z Planety Trzeciej: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Tu Alauda z Planety Trzeciej»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Tu Alauda z Planety Trzeciej — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Tu Alauda z Planety Trzeciej», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Robotowi nie wyznaczano z góry jakiejś określonej roli. Czwórka spiskowców zabrała go z sobą, bo był niezwykły, wyglądał szalenie kosmicznie i „mógł się przydać”. Ale dotąd ani raz nie zrobili z niego użytku.
Robot był jedyną częścią wyposażenia, której młodzi specjaliści, przygotowując się do realizacji swojego zamierzenia, nie wykonali sami lub nie zdobyli własnym wysiłkiem. Materiały do budowy spodków, reflektory, baloniki, głośniki i chemikalia czekały gotowe w szafach, pod łóżkami albo w komórkach. Złożyli się i kupili łódź. Od klubu, do którego należał Zefirek pożyczyli aparat do nurkowania. Wystarali się o zużyte akumulatory i dokonali tego, że działały jak nowe.
Tak uzbrojeni wyruszyli pod koniec czerwca do Górka. Okolicę znali doskonale, więc wiedzieli, gdzie rozbić obóz i gdzie ukryć swoją „kosmiczną” kuchnię. Laboratorium urządzili we wnętrzu zwałowiska. Tu nikt nigdy nie zaglądał. Tam zbudowali próbny spodek, tam ukryli robota i reflektory, stamtąd wyruszali na kolejne wyprawy, tam przygotowywali elementy następnych talerzowatych pojazdów, które montowali zaraz u wyjścia z gruzowiska, a potem, pod osłoną ciemności, przenosili na miejsce, gdzie miały się pokazać osłupiałym i oczarowanym ludziom. Natomiast w obozowisku u stóp dawnego kamieniołomu byli znużonymi mieszczuchami, których nie obchodzi absolutnie nic poza błogim nieróbstwem, ciszą, słońcem i krajobrazem. Chodziło im o to, żeby ktoś przypadkiem nie skojarzył sobie czterech młodych biwakowiczów z gwiezdnym najazdem na Górek. Dlatego Alauda, którego cudzoziemskie rysy musiały zwracać uwagę, nigdy nie pokazywał się zabłąkanym przechodniom, a Mały opuszczał obóz z twarzą schowaną pod sztuczną brodą.
Mały jako jedyny z czwórki krążył po Górku nie tylko nocami. W pewnym sensie był rzeczywiście szpiegiem. Przyglądał się tłumom, słuchał komunikatów, a następnie informował swoich przyjaciół, jak ludzie przyjmują działalność „kosmitów”, jak ich szukają i czy nie zaczynają czegoś podejrzewać. Ale miał także inne zadanie. Jego pieczy powierzono głośniki. Musiał je najpierw dyskretnie porozmieszczać w wielu punktach, tak starannie, by żadnego z nich nikt nie mógł, choćby przypadkiem, wypatrzyć. W tym celu łaził po drzewach. Głos Alaudy nie powinien wybiegać z jednego miejsca. Słuchacze od razu by odkryli, że mówca z gwiazd posługuje się ziemskim głośnikiem. Należało rozwiązać sprawę tak, by ludziom wydawało się, że „kosmita” cudownym sposobem przemawia do nich ze wszystkich stron naraz. Głośniki były dość skomplikowane. Przecież z mikrofonem, który trzymał przy ustach Alauda nie mogły ich łączyć żadne przewody. Dlatego Japończyk posługiwał się krótkofalówką, a przy każdym z głośników umieszczono odbiornik, który przyjmował fale głosowe, przetwarzał je, wzmacniał i dopiero potem przekazywał dalej. Początkowo głośniki przysparzały konstruktorom trochę kłopotów.
A „kosmici” nie chcieli zbyt długo czekać. Dlatego pierwsze orędzia do mieszkańców Ziemi Alauda musiał wygłosić mimo wszystko tak, że jego głos wypływał z jednego miejsca. W tym celu Zefirek przyczepił silny głośnik do zwykłej boi, a następnie, nurkując, przyholował ją pod wodą w pobliże przystani. Oczywiście, nie usłyszano by go wtedy w całym Górku. Trzeba było ściągnąć tłumy w sąsiedztwo głośnika. Postarał się o to Mały, wystrzeliwując w stosownej chwili i ze stosownego punktu „kosmiczną” petardę. Potem głośniki zaczęły działać już bezbłędnie i petardy stały się zbyteczne. Słowa Alaudy ogarniały okolicę swobodnie jak wiatr. Mały strzelił jeszcze z baraniej dolinki, ponieważ tam, na odmianę, chwilowo odmówiła posłuszeństwa jego krótkofalówka. Był to więc znak dla Alaudy, a nie dla jego słuchaczy.
Dziadek Klemens miał rację. „Kosmitom” nie zależało na tym, żeby zadziwiać ludzi spodkami, zielonymi twarzami o strasznych oczach, płonącymi kulami i tajemniczymi światłami. Głównym celem Alaudy i jego przyjaciół było powiedzieć mieszkańcom Ziemi od mieszkańców gwiazd wszystko, co jakoby ci ostatni mieliby tutaj do powiedzenia. Kiedy zaczęli mówić, przestali spalać spodki, pokazywać się i świecić. Ale nie chcieli mówić, dopóki nie zwabili do Górka dziennikarzy, którzy mogli sprawić, że treść ich wystąpień dotrze do wszystkich krajów, na wszystkich kontynentach. Dlatego najpierw pokazywali swoje sztuczki. W pierwszej kolejności trzeba było przecież zafrapować ludzi, przekonać ich, że w Górku naprawdę wylądowali kosmici.
Tajemnicę startujących spodków i postaci o zielonej twarzy Mira i Łukasz poznali jeszcze na placyku wewnątrz zwałowiska. Teraz Alauda rozwinął tylko nieco kwestię ukrytego w blaszanej rurze reflektora.
Był to reflektor co się zowie niezwykły. Zefirek i Mały, którzy go wymyślili i skonstruowali, z pewnością zasługiwali na miano fizyków z prawdziwego zdarzenia. Przede wszystkim rzucał bardzo daleki, wąski snop światła, rozszerzający się dopiero w takiej odległości, że praktycznie było to niedostrzegalne. Ale to jeszcze nic. Istota wynalazku polegała na tym, że rura stanowiła jakby kalejdoskop na opak. Zwykły kalejdoskop przytyka się do oka, jego drugi koniec wycelowuje w słońce lub w lampę, obraca się go palcami i widzi lśniące, kolorowe kryształki tworzące wciąż nowe i nowe wzory. A tutaj było akurat na odwrót. Źródło światła znajdowało się wewnątrz, natomiast ruchoma, barwna i błyszcząca mozaika powstawała na niebie, albo tam, gdzie skierowano wylot osobliwej rury. Kiedy spodek „startował”, to znaczy kiedy Alauda go podpalał, Mały kręcił reflektorem mierząc prosto w górę, a ludziom wydawało się, że widzą jak w mrocznych przestworzach znika talerz mieniący się wszystkimi kolorami tęczy.
Podobnie rzecz się miała z ognistymi kulami. Były to owe baloniki, które wyrabiał Reksio. Zefirek, pierwszy nurek ekipy, wciągał je głęboko pod wodę, a potem nagle wypuszczał. Oczywiście, wyskakiwały nad powierzchnię jeziora jak wystrzelone z armaty i, jak to baloniki, leciały dalej w górę. Wówczas Mały podświetlał je z łodzi swoim reflektorem, dokładnie tak samo, jak nie istniejące już spodki. Widzowie przysięgali, że gorejące barwami kuliste twory absolutnie nie mogły być dziełem człowieka.
No i wreszcie ślady. „Kosmici”, naturalnie, zostawiali ślady. Popiół po spalonych spodkach. Odciski reflektora i akumulatorów. Resztki odpalonych petard. Ale nie robili tego celowo. Po prostu nie przyszło im do głowy, że znajdą się kolekcjonerzy tego rodzaju pamiątek. Skądinąd niczym im to nie groziło. Żaden ziemski uczony nie mógł przecież wykluczyć, że gdzieś w kosmosie istnieją substancje, których skład chemiczny nie różni się od składu chemicznego popiołu, pozostałego po spalonej tekturze, nasączonej farbą i wykombinowanym przez Reksia płynem.
Opowieść dobiegła końca. Łódź płynęła bardzo wolno, ospale kołysząc się na boki.
— No co? — spytał po dłuższej chwili Alauda, zdziwiony brakiem zainteresowania ze strony słuchaczy. — Jesteście zadowoleni? Jeśli jeście coś nie jest dla was jasne, to prosię, ciekam na pytania…
Z całą pewnością pozostało to i owo do wyjaśnienia. Alauda dokładnie wyłożył, skąd on i jego przyjaciele wzięli się w Górku, co tutaj robili i jak to robili. Czy to celowo, czy przez zapomnienie, nie wspomniał jednak o najważniejszym. Mianowicie, dlaczego udawali kosmitów? Po co? O co im chodziło?
Ale pytań nie było.
Zaniepokojony Alauda odwrócił się od steru. Zobaczył smętnie uśmiechniętą twarz Małego, a niżej dwie nieruchome postacie, zwinięte w kłębek na dnie łodzi.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Tu Alauda z Planety Trzeciej»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Tu Alauda z Planety Trzeciej» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Tu Alauda z Planety Trzeciej» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.