Bohdan Petecki - Tysiąc i jeden światów

Здесь есть возможность читать онлайн «Bohdan Petecki - Tysiąc i jeden światów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1983, Издательство: Czytelnik, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Tysiąc i jeden światów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Tysiąc i jeden światów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Powieść z gatunku science-fiction… to atrakcyjna przygodowa lektura dla młodych czytelników, która pobudzając wyobraźnię i zainteresowania historią i techniką skłania do refleksji nad ciągłością ludzkich dziejów.

Tysiąc i jeden światów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Tysiąc i jeden światów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

I na Ziemi mieliśmy mnóstwo światów — przebiegło chłopcu przez głowę. — Chociaż dzisiaj jest tylko jeden… Jakby odgadując jego myśli, pan Uranis rzekł nagle:

— Cywilizacja europejska jest cywilizacją grecką. Oczywiście, jej twórcami są w znacznym stopniu także Sumerowie czy Kreteńczycy, ich nie znani nam jeszcze poprzednicy oraz inne ludy, na przykład te, które niegdyś zamieszkiwały Afrykę bądź Azję, a zwłaszcza Indie. Jednak właśnie tutaj na wyspach i obrzeżu Morza Egejskiego historia urządziła taki kocioł, w którym wszystkie te wpływy wymieszała, wygotowała i upichciła z nich kulturę śródziemnomorską. Do dziś narody całej Europy uważają się za spadkobierców tej właśnie kultury. Choć sam jestem Grekiem i powinienem być dumny ze swoich pradziadów, to jako historyk muszę stwierdzić, że prawdopodobnie z tej naszej cywilizacji także pozostałoby bardzo, bardzo niewiele, gdyby nie Rzymianie.

— Jak to? — spytała z niedowierzaniem mama Bolka. — Owszem, Rzymianie podbili prawie cały kontynent, budowali wspaniałe drogi, wodociągi, mosty i łaźnie, stworzyli prawa do dziś dzień stanowiące podstawę wszystkich kodeksów cywilnych i karnych, ale jeśli chodzi o kulturę, a zwłaszcza sztukę, to byli tylko i wyłącznie uczniami Greków.

— Dobrymi uczniami. Dobrymi uczniami — powtórzył pan Uranis. — Przyswoili sobie dorobek kulturalny i artystyczny Hellady, łącznie z religią. Przecież nasz Zeus to ich Jowisz, nasza Artemida to ich Diana, i tak dalej. A jak w czasach poprzedzających powstanie Imperium Rzymskiego wyglądała Grecja? Dziesiątki maleńkich państewek, skłóconych i zwalczających się nawzajem. Kres tym niszczycielskim waśniom, choć przykro mi to powiedzieć, położyli właśnie Rzymianie, podbijając całą Grecję i tworząc z niej jedną prowincję: Achaję. No a potem, przejąwszy kulturę moich przodków, rozpowszechnili ją w całej zawojowanej przez siebie Europie. Ich państwo trwało tak długo, że zdążyli wszędzie utrwalić swoje wpływy. A były to pod względem kultury i sztuki właśnie wpływy greckie. Gdyby nie Rzymianie, nie oglądalibyśmy dzisiaj nawet tych nielicznych zachowanych świątyń, posągów i amfor, bo moi krewcy pradziadowie, wiodąc wciąż bratobójcze wojny, zdołaliby w końcu wszystko zniszczyć i potłuc.

— Sądzę — zaoponowała pani Pina — że jest to pogląd, przeciw któremu znalazłoby się kilka argumentów.

— Ale zawiera wiele obiektywnej prawdy — poparł archeologa ojciec Bolka, jak wiadomo zagorzały entuzjasta Rzymu i jego dziejów.

— No pewnie! — wtrąciła się babcia Miła. — To tak jak z twoim synem. W domu był takim sobie motylkiem, robił, co chciał, i kłócił się ze wszystkimi, choć ty i Alicja opowiadaliście mu różne mądre historyjki, które ponoć nawet lubił słuchać. Ale dopiero kiedy poszedł do szkoły i tam dowiedział się, co to jest dyscyplina…

— A cóż za porównanie! — przerwał ze zgrozą Andreas Uranis. — Dom rodzinny, wolna Grecja, szkoła, Rzymskie Imperium. Nie!

— Przepraszam was — żona archeologa odsunęła talerz i wyjrzała przez okno z folii. — Spójrzcie, już po deszczu. Świeci słońce. Zobaczycie — zwróciła się z uśmiechem do babci i mamy Bolka — jak teraz wszystko rozkwitnie. Tutaj rzadko pada. Jutro będziemy mieli istną tęczę na krzewach i całe łąki anemonów. A na razie, skoro mój małżonek przestał już obrzucać błotem naszych przodków, może wyszlibyśmy wreszcie odetchnąć świeżym powietrzem?

— Tak, chodźmy — podchwyciła z zapałem Eli. — Popatrzmy na morze. Będzie jeszcze wzburzone. A czasem sztormy wyrzucają na brzeg różne ciekawe rzeczy.

Pierwszy odpowiedział na wezwanie Bolek. Wstał i uchylił płachtę zasłaniającą wejście do namiotu. W tej pozycji zastygł, jak paź czekający przy drzwiach na wejście monarchy. Najpierw wyszła babcia. Za nią szedł Pelos. Mijając Bolka mrugnął do niego porozumiewawczo. Bolek spochmurniał.

I pozostał naburmuszony, kiedy wreszcie zamajaczyła przed nim wdzięczna główka, spowita w biały bandaż. Eli obrzuciła go zdziwionym spojrzeniem, ale jeśli nawet miała zamiar coś powiedzieć, to nie zdążyła. Jej wzrok padł na morze. Natychmiast wybiegła z namiotu i krzyknęła:

— Chodźcie! Patrzcie!

Dokładnie na wprost zatoczki, w odległości mniej więcej trzystu metrów od wyspy, kołysał się na wysokich falach dość duży biały statek.

— Mamy gości! — zawołał ojciec Bolka.

— Eeee… — wyraziła wątpliwość babcia.

— On nie płynie. Może wpadli na skałę? — Pina Uranis, przesłoniwszy dłonią oczy, wpatrywała się w smukłą sylwetkę motorowca.

— Rzeczywiście, stoi w miejscu — potwierdził jej mąż.

— Spuszczają łódź! — krzyknął Pelos.

Istotnie. Ze sterczących z górnego pokładu kabestanów zjeżdżała na linach motorowa szalupa z kilkuosobową załogą. Chwilę później odbiła od burty statku i skierowała się prosto w stronę Klio.

— Płyną tutaj! Czegóż, u licha, mogą od nas chcieć? — burknął Bolek. — Czy uważają nas za rozbitków, których trzeba uratować?

— Sądzę, że to raczej oni potrzebują pomocy — odrzekł archeolog. — Nie było żadnej katastrofy, bo na pokładzie panuje spokój. Pewnie coś się popsuło.

— Co się mogło zepsuć? Przecież to pasażerski statek — Pelos wzruszył ramionami. — A sztorm nie był taki straszny. Tu zdarzają się prawdziwe huragany, kiedy wieje ten słynny wiatr znad Afryki.

Wyjaśnienie zagadki zbliżało się szybko, grając potężnym silnikiem. Dziób szalupy co chwila wpadał w fale i zaraz wyskakiwał z powrotem w górę, jak rozbawiona foka. Z brzegu widać było już nie tylko sylwetki, lecz także twarze trzech członków załogi. Dwaj mężczyźni siedzący przy rufie mieli na sobie nieprzemakalne kurtki z kapturami. Trzeci, zajmujący honorowe miejsce z przodu łodzi, nosił na głowie elegancką marynarską czapkę. Silnik umilkł. Dziób szalupy spadł płasko na wodę. Łódź powoli wpłynęła do zacisznej zatoczki. Wtedy mężczyzna w biało-granatowej czapce wstał i pozdrowił czekających na brzegu. Następnie rozejrzał się po obozowisku. W pewnym momencie jego wzrok padł na pontony i zabezpieczony linami sprzęt do nurkowania. Wtedy plasnął w dłonie i zawołał:

— Nawet nie przypuszczałem, że tak nam się uda!

Dno szalupy zgrzytnęło o żwir. Człowiek w czapce wyskoczył na plażę, stanął naprzeciw babci Miłej i zasalutował.

— Dzień dobry — powiedział. — Nazywam się Vasilli Anatoleas i jestem pierwszym oficerem „Egidy”, to znaczy statku, który widzicie państwo przed sobą. Spędzacie na tej wyspie urlop, prawda?

— Spędzamy — przytaknęła babcia. — Obecni tutaj państwo Pinelopi i Andreas Uranis mówili nam przed przyjazdem, że ta wyspa jest bezludna. Ale widocznie nawet rodowici Grecy nie wiedzą, gdzie w ich kraju mieszkają ludzie, a w każdym razie, gdzie można się ich w każdej chwili spodziewać. Niestety, co do obiadu, to nie zostało ani okruszyny.

— Mamo! — zaprotestował z uśmiechem ojciec Bolka. — Panie Anatoleas — zwrócił się do oficera. — Ja i moja rodzina przyjechaliśmy z Polski. Kzeczywiście, mówiono nam, że na Klio nikt nigdy nie ląduje…

— Z Polski? — podchwycił marynarz z nagłym błyskiem w oczach. — Naprawdę? A może znacie Zbyszka Kowalskiego? (imię „Zbyszek” zabrzmiało w jego ustach jak „Zbyskos”). Jest nauczycielem. Jego ojciec walczył tu w czasie wojny z hitlerowcami i jakiś czas ukrywał się u moich rodziców. Mieszkaliśmy wtedy w górach… A potem Zbyskos kilka razy przyjeżdżał nas odwiedzić. Zaprzyjaźniliśmy się. Trzy lata temu i ja byłem u niego w Warszawie. Co, nie znacie go?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Tysiąc i jeden światów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Tysiąc i jeden światów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Prosto w gwiazdy
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - W połowie drogi
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Tylko cisza
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Pierwszy Ziemianin
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Operacja Wieczność
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Messier 13
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Królowa Kosmosu
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Strefy zerowe
Bohdan Petecki
Отзывы о книге «Tysiąc i jeden światów»

Обсуждение, отзывы о книге «Tysiąc i jeden światów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x