Bohdan Petecki - Bal na pięciu księżycach

Здесь есть возможность читать онлайн «Bohdan Petecki - Bal na pięciu księżycach» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1988, Издательство: Nasza Księgarnia,, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Bal na pięciu księżycach: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bal na pięciu księżycach»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

„Wtedy to do akcji niespodziewanie wkroczył Din. Błyskawicznie wyciągnął z kieszeni cudem uratowany aparat Irka, przyklęknął na jedno kolano i zawołał:
— Jeszcze krok, a strzelę! Mam miotacz!
Zbir stanął. Ale Din mimo to strzelił. Strzelił i trafił. Zdjęcie, które wtedy powstało, krążyło potem po bazach i osiedlach planetarnych, dostarczając wszystkim niezrównanej uciechy.”

Bal na pięciu księżycach — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bal na pięciu księżycach», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Co robisz?! — wrzasnął szczęśnik. — Moje pigułki! A taki tu miałem porządek! — zakończył żałośnie, po czym upadł na kolana i zaczął gorączkowo zbierać bezcenne pojemniczki.

Nie były one puste. Przynajmniej nie wszystkie. Niektóre otwarły się podczas katastrofy, wyrzucając na podłogę dziesiątki małych kuleczek. W różowych pudełkach znajdowały się różowe, w czarnych czarne, w fioletowych fioletowe i tak dalej.

— Przepraszam — wybąkał pokornie Irek. — Nie chciałem…

— „Nie chciałem”! „Nie chciałem”! — przedrzeźniał chudzielec, starając się zgarnąć wszystkie pudełka od razu, co powodowało, że sterta na podłodze zamiast się zmniejszać, stale rosła. — Nie chciał! Patrzcie go! Ten łysy blacharz także „nie chciał” straszyć automatu w „Pięciu Księżycach”! l co z tego?

Irek chętnie by pomógł w naprawianiu wyrządzonej przez siebie szkody, ale bał się ruszyć z miejsca, żeby nie spowodować jeszcze większego rozgardiaszu. Dlatego odsunął się tylko na bok. Wtedy zauważył coś, czego nie mógł dostrzec gospodarz laboratorium odwrócony tyłem.

Spod stolika przysuniętego do ściany wypełznął cieniutki metalowy wąż zakończony czymś w rodzaju dwóch palców. Te palce, nieproporcjonalnie grube i nieco spłaszczone, były zdolne do wykonywania przynajmniej niektórych funkcji zwykłego, ludzkiego kciuka. Dodajmy: kciuka należącego do niesympatycznego złośliwca. Wąż podjeżdżał bowiem po kolei do rozsypanych pigułek, z których wiele potoczyło się aż pod ścianę, i rozgniatał z cichutkim chrzęstem jedną kolorową kuleczkę po drugiej.

— O, o, o!… — zawołał przytomnie chłopiec. — Wąż! Wąż! Wąż! Wijący się na podłodze uczony znieruchomiał.

— Ja wąż? Ty…

— Nie pan! — przerwał w porę Irek. — Tam, o, o! Szczęśnik powoli, z niedowierzaniem spojrzał we wskazanym kierunku.

— Aaaa!!! — laboratorium jeszcze raz przeszył okropny krzyk. — To ten puszkorób!!! Widzisz?! Widzisz?! Przecież to najgorsza kreatura, jaką kiedykolwiek wydał nasz szlachetny gatunek! l takie coś chce uszczęśliwiać ludzi!

„Jak to; uszczęśliwiać? — przemknęło chłopcu przez głowę. — Przecież uszczęśliwiać ludzi chce właśnie ten tutaj! Czyżby istniał jeszcze drugi?”

— Zobaczysz!… — Uczony zerwał się jak gazela i popędził przez swoją małą pracownię, jednak nie w stronę, gdzie szerzył dzieło zniszczenia dziwny gad, lecz ku małemu pulpitowi stojącemu obok jeszcze mniejszej umywalki.

Grzrz… grzrz… — wąż rozprawiał się z kolejnymi pigułkami szczęścia. Ich twórca nic sobie jednak z tego nie robił. Całą swoją uwagę skupił na pulpicie. Naciskał, jeden po drugim, niegdyś białe klawisze, równocześnie bacznie obserwując taniec świetlistych nitek, które ukazywały się w okienkach wskaźników. Wreszcie wydał przeciągły odgłos, który miał być pomrukiem zadowolenia, lecz zabrzmiał tak złowieszczo, że chłopcu aż ciarki przeszły po krzyżach.

— A teraz chodź tutaj! No, chodź! — powtórzył niecierpliwie, bo Irek nadal stał w miejscu jak skamieniały. Prędzej! Szafy umiesz rozbijać, ale jak można zobaczyć coś ciekawego, to cię nie ma!

Tak sformułowane wezwanie wreszcie poskutkowało. Irek, ostrożnie stawiając stopy, by nie nadepnąć któregoś z drogocennych pudełek, a równocześnie nie znaleźć się zbyt blisko ruchliwych kciuków metalowego gada, podszedł do pulpitu, przy którym stał stary uczony. Ten jednak wskazał mu… umywalkę.

— Tam patrz! — burknął. Chłopiec zawahał się.

— No, patrz… Nie tam, ośle! — zirytował się szczęśnik, widząc, że Irek ogląda wnętrze umywalki. — Do kurka!

Chłopiec pochylił się, wykręcił jak korkociąg i zajrzał od dołu do wylotu kranu. Zajrzał i aż krzyknął ze zdumienia.

Z tego kurka woda z pewnością nie płynęła już od dawna. Może nawet nigdy.Okrągły otwór był zaślepiony szklaną masą o powierzchni wyszlifowanej na kształt malutkiej soczewki.

Przez taki to szczególny peryskop Irek ujrzał wnętrze okrągłego pomieszczenia, takiego jak to, w którym sam się teraz znajdował. Było tylko inaczej urządzone. Miejsce półek i stołu zajmowały wielkie, skomplikowane automaty. Przy jednym z nich stał kompletnie łysy grubas, którego nogi tkwiły w szerokich blaszanych rurach. Dzięki tym nogom, a raczej rurom chłopiec natychmiast odgadł, że ma przed sobą drugiego ze sprawców alarmu w „Pięciu Księżycach”.

— Kto to jest? — chciał zawołać, ale udało mu się wydobyć jedynie zduszony szept. Spróbujcie bowiem wołać, zaglądając od dołu do kranu nisko umieszczonej umywalki.

Szczęśnik jednak usłyszał,

— Wróg! Szkodnik! Ignorant! — odrzekł z mocą. — Kiedyś był konstruktorem, apotem zwariował na punkcie swoich gadających i ruszających się puszek! Automaty! Oto, czym chce zbawić ludzkość! Ale patrz! On jest gruby jak hipopotam, a biegł razem ze mną po górach. Teraz, zamiast odpoczywać, zdobył się na nowy wysiłek. Mianowicie wysłał automat, żeby mi tu niszczył moje pigułki! Na pewno jest zmęczony i chce mu się pić. Dotąd pracował, ale teraz… Zobaczysz… hi, hi, hi!

— A skąd on wiedział, że panu rozsypały się… że ja rozsypałem pigułki?

— Przecież on także nas widzi! — odpowiedział z lekkim zdziwieniem szczęśnik, jakby zaskoczony, że ktoś może pytać o rzecz tak oczywistą. — O, już, już! — zmienił ton.

Równocześnie przycisnął jeszcze jeden guziczek. Skądś, jakby spod podłogi, dobiegł szum wody. Wtedy siwowłosy uczony błyskawicznym ruchem sięgnął po jedną z leżących na podłodze pigułek, podniósł ją i wrzucił do otworu nad pulpitem.

Irek zobaczył, że łysy grubas ze szklanką w dłoni idzie w stronę zlewu, który u niego pełnił widać swoje zwykłe prozaiczne funkcje. Napełnił szklankę wodą, po czym uniósł ją do ust. Cały czas spoglądał przy tym w stronę, gdzie migotał lampkami jakiś pracujący automat, toteż nie zauważył, że wraz z wodą spłynęła do jego szklanki maleńka, ciemna kuleczka. Napił się i odstawił naczynie. Raptem wyraz jego twarzy uległ gwałtownej zmianie. Zbladł, zesztywniał, kilkakrotnie poruszył wargami, aż wreszcie zaczął dygotać jak suchy listek miotany jesiennym wiatrem.

— Haaa! — nad uchem Irka rozległa się pieśń zwycięstwa. — Widzisz?! Daj, teraz ja popatrzę. Nie mogę przecież przepuścić takiego widoku!

Widok był rzeczywiście niezwykły, mimo to chłopiec bez żalu odstąpił uczonemu pigularzowi miejsce przy kranie. Wyprostował się z trudem i w tym momencie zauważył, że automat w kształcie węża, który z taką zawziętością rozgniatał cudowne kulki, także zaczął się trząść jak porażony prądem. Podrygiwał przez chwilę, po czym zniknął z powrotem w ścianie.

— No i co?! No i co?! — triumfował dalej szczęśnik, nie odrywając oka od kurka. — Dużo ci pomogły twoje konserwy! Ale się boi, hi, hi, hi!

Irek z utęsknieniem zerknął w stronę drzwi prowadzących do śluzy. To, co się tutaj działo, przypominało jakąś bajkę q złych sąsiadach lub fantastyczną komedię filmową. Ale pożerające światło dyski i odkryte w podziemiach malowidła są jednak o wiele ciekawsze. A tymczasem ani ojciec, ani profesor Bodrin ciągle nic o nich nie wiedzą…

— No! — uczony chudzielec wyprostował się wreszcie, zatarł z uciechą ręce i spojrzał przyjaźnie na chłopca. Stało się to akurat w momencie, gdy Irek tak tęsknie spoglądał w stronę drzwi. — On już wie! Hi, hi, hi! Teraz będzie długo myślał, jak mi się odwdzięczyć. Dałem mu pigułkę na strach! Nikt nie oprze się moim superstymulatorom biochemicznym! Chcesz się śmiać? — proszę! Chcesz płakać? — służę uprzejmie! Chcesz wpaść w furię? — nic prostszego! Chcesz być szczęśliwy?… Co, zamierzasz już sobie pójść?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Bal na pięciu księżycach»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bal na pięciu księżycach» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Prosto w gwiazdy
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - W połowie drogi
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Tylko cisza
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Pierwszy Ziemianin
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Operacja Wieczność
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Messier 13
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Królowa Kosmosu
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Strefy zerowe
Bohdan Petecki
Отзывы о книге «Bal na pięciu księżycach»

Обсуждение, отзывы о книге «Bal na pięciu księżycach» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x