Bohdan Petecki - Bal na pięciu księżycach

Здесь есть возможность читать онлайн «Bohdan Petecki - Bal na pięciu księżycach» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1988, Издательство: Nasza Księgarnia,, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Bal na pięciu księżycach: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bal na pięciu księżycach»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

„Wtedy to do akcji niespodziewanie wkroczył Din. Błyskawicznie wyciągnął z kieszeni cudem uratowany aparat Irka, przyklęknął na jedno kolano i zawołał:
— Jeszcze krok, a strzelę! Mam miotacz!
Zbir stanął. Ale Din mimo to strzelił. Strzelił i trafił. Zdjęcie, które wtedy powstało, krążyło potem po bazach i osiedlach planetarnych, dostarczając wszystkim niezrównanej uciechy.”

Bal na pięciu księżycach — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bal na pięciu księżycach», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Słyszę, synu — słuchawki przyniosły natychmiastową odpowiedź. — Co u ciebie?

— W porządku. Jestem obok laboratoriów. Nie widzę dodatkowych anten, które mogłyby zakłócać łączność. Podejdę jeszcze bliżej.

— Po co? Uważaj, tam także są strefy ochronne. Możesz wpaść na osłonę siłową i uszkodzić skafander.

— Niczego nie uszkodzę — odrzekł Din z pobłażliwą wyższością. — Ale stąd nie widzę dokładnie otoczenia obu pracowni. Po przeciwnej stronie mogą być jakieś konstrukcje. Muszę to sprawdzić. Odezwę się znowu za pięć minut. Koniec łączności.

Słuchawki umilkły.

Din zeskoczył lekko z kamienia i niezbyt szybkim krokiem ruszył w stronę pierwszego laboratorium. Po chwili zwolnił i zmienił kierunek marszu. Zaczął okrążać oba budyneczki, aby obejrzeć dokładnie cały otaczający je teren. Anten dalekiego zasięgu nie da się schować pod ziemią.

Ale żadnych anten nigdzie nie było. Wobec tego Din skierował się w stronę wąskiego przesmyku między laboratoriami. Właśnie na ten przesmyk wychodziły drzwi jednej i drugiej pracowni. Były oświetlone, a od góry ochroniono je malutkimi okapami, pod którymi paliły się blade, orientacyjne lampki.

Dotychczas wszystko szło gładko. Teraz jednak nadeszła pora na wykonanie najmniej przyjemnej części zadania. Trzeba wejść najpierw do jednego, a potem do drugiego budyneczku i przekonać się, czy ich gospodarze nie robią czegoś, co mogłoby spowodować zakłócenia łączności na Ganimedzie i w otaczającej go przestrzeni.

Oczywiście chłopiec wiedział, że w tych laboratoriach mieszkają i pracują samotni ludzie. Że są tutaj już od wielu lat. Ojciec wspominał mu o nich niejednokrotnie. Mówił wtedy, że im współczuje. Tego Din nie rozumiał. Przecież skoro sami wybrali sobie takie miejsce do pracy i taką pracę… Ba, ale jaką pracę? To ojciec przemilczał.

Te dwie jajowate kopułki intrygowały Dina od dawna. A dzisiaj, kiedy wracając z gwiaździńca znalazł się tak blisko tajemniczych pustelni, natychmiast postanowił, że tym razem nie przepuści okazji. l udało się. Co prawda gdyby nie profesor Bodrin… Ale mniejsza z tym. Teraz jest tutaj i musi zrobić swoje.

Stanął. Zrobić swoje. Łatwo powiedzieć…

Nie było tu świateł wytyczających przejścia w barierze pola ochronnego. Jak właściwie ma zawiadomić tych zdziwaczałych badaczy, że na ganimedzkiej pustyni, pod ich domkami, stoi samotny wędrowiec i chce wejść do środka? Przecież oni odcięli się od świata, przerabiając nawet w tym celu swoje centralki łączności. Ojciec mówił, że nie można nawiązać z nimi kontaktu ani z bazy, ani z „Pięciu Księżyców”. Chyba żeby oni sami zechcieli kogoś wezwać. Ale to się jeszcze nigdy nie zdarzyło.

„Podejdę bliżej — powiedział sobie po namyśle — a potem zobaczymy”.

Wprowadzając w czyn swoje postanowienie, zrobił dwa kroki do przodu, l na tym, na razie, poprzestał…

Drzwi jednego z laboratoriów otworzyły się nagle. W nikłym blasku sygnalizacyjnej lampki zalśniła osłona kasku. Nieznajomy zamknął za sobą wejście do śluzy, a potem rozejrzał się dokoła, jakby nie wiedząc, co robić dalej.

— A sio! A sio! — usłyszał Din w swoich słuchawkach.

Mimo woli rozejrzał się uważnie po otoczeniu białych budyneczków, szukając stadka kur, które ten człowiek w skafandrze postanowił zagonić z powrotem do kojca. Kur, rzecz jasna, nie było ani śladu, za to słuchawki powtórzyły: — A sio! A sio! — przy czym tym razem słowa te zostały wymówione z przekąsem. Zaraz potem nieznajomy dodał: — Piękne pożegnanie, nie ma co… a sio!… nie ma co!… a sio! — Mruczał to monotonnie, jakby układał piosenkę i właśnie znalazł refren, który wielce przypadł mu do gustu.

Din, który w pierwszej chwili ucieszył się na widok człowieka wychodzącego z pracowni, sądząc, że niespodziewanie trafia mu się sposobność zawiadomienia badaczy o swoim przybyciu, teraz postanowił milczeć i czekać. Licho wie, co może zrobić taki odludek podśpiewujący sobie pod nosem „a sio, a sio”, kiedy raptem usłyszy głos nieproszonego gościa. l co mu właściwie powiedzieć? „Przepraszam, czy to pan zakłóca łączność między bazą, a wysłanym z niej statkiem kosmicznym?” Normal ny człowiek, usłyszawszy takie pytanie, miałby pełne prawo eksplodować ze złości, a co dopiero jeden z tych dziwaków, którzy z nikim nie chcą rozmawiać.

Nieznajomy umilkł i zaczął powoli oddalać się od budyneczku, który przed chwilą opuścił. Nagle upadł. Chwilę później w słuchawkach Dina rozległ się rozpaczliwy szloch. Chłopiec poderwał się przekonany, że tamten doznał jakiejś poważnej kontuzji, że uszkodził skafander i potrzebuje natychmiastowej pomocy, ale znowu zdążył zrobić zaledwie dwa kroki, gdy zatrzymały go słowa:

— No i co ja zrobię?… Co teraz zrobię?… Wyrzucił mnieee… powiedział; a sio… ooo… ooo… uuu… uuu… dalsze słowa ofiary wypadku, a raczej upadku, przeszły w nieartykułowane buczenie.

„Nie — pomyślał trzeźwo Din. — Tak ryczeć nie mógłby żaden człowiek, który naprawdę potrzebuje pomocy. Tak w ogóle nikt nie może ryczeć. Czy to nie jakiś zepsuty automat, nie wiadomo czemu ubrany jak człowiek?”

Machinalnie przycisnął guzik łączności.

— Halo, Din! — usłyszał głos ojca, napięty i drżący z niepokoju. — Din! Czy to ty płaczesz?…

Olaf Robinson czuwający w bazie przy odbiorniku musiał, rzecz jasna, doznać wstrząsu, usłyszawszy rzewne łkanie niosące się przez ganimedzką pustynię.

— Ja? Też coś! — parsknął Din. — Ale ktoś rzeczywiście płacze. Nie mam pojęcia dlaczego…

— Widzisz go? — spytał uspokojony ojciec.

— Owszem — mruknął chłopiec. — Widzę… Właśnie zobaczył, że nieznajomy, który tak rozżalił się nad sobą, podnosi głowę i siada. Temu ruchowi towarzyszyła cała seria przejmujących, pełnych bezbrzeżnego żalu westchnień i pojękiwań. W następnej chwili skulona figurka rozpaczającego wygnańca znalazła się pośrodku plamy jasnego światła, które padło z otwartych nagle drzwi laboratorium. Nie tego, gdzie twórca piosenki,A sio… nie ma co!” przebywał przedtem, tylko sąsiedniego. Równocześnie ktoś zawołał bardzo grubym głosem:

— Hej, ty tam! Chodź tutaj!

— Nie mogę… — odpowiedź została raczej wypłakana niż wypowiedziana. — Pole siłoweeee..

— Pole jest otwarte. No, chodź, chodź! — gruby głos stał się odrobinę cieńszy. — Skąd ty się tutaj właściwie wziąłeś? To znaczy, ja wiem, skąd się wziąłeś. Ale kim jesteś? Przysłał cię profesor Bodrin?

— Nieeee… — wybeczała postać w skafandrze, gramoląc się niezdarnie pomiędzy malutkimi światełkami, które zabłysły dopiero teraz, wyznaczając przejście przez granicę strefy ochronnej. — Nie… ja nazywam się Irek Skiba… nikt mnie nie przysłał… nie chcę nigdzie iść… nic mi już nie pomoże, nic, nic, nic…

Stojący w drzwiach mężczyzna poczekał, aż człowiek, któremu nic już nie było w stanie pomóc, wszedł na czworakach w obręb strefy otaczającej jego pracownię, po czym bezceremonialnie porwał go pod pachy i przeciągnął przez próg. Drzwi zamknęły się. Światełka zgasły. Wokół dwóch jajowatych kopuł znów zapanowała cicha, ganimedzka noc.

Wtedy Din nabrał do płuc powietrza, wyprostował się i oficjalnym tonem powiedział:

— Uwaga, tato. Uwaga, baza. Uwaga, „Pięć Księżyców”. Nadaję ważny meldunek. Zaginiony Irek Skiba znalazł się!

Kiedy Irek zamykał zewnętrzne drzwi śluzy od laboratorium Augusta Skiby, poczuł, że do jego lewej rękawicy dostały się jakieś twarde grudki, które uwierają go teraz w opuszki palców. Zsunął rękawicę i zobaczył kilka cudownych kulek swojego stryjecznego dziadka. Pomyślał, że musiały tam wpaść wtedy, gdy tak niefortunnie uderzył plecami w szafę i rozsypał jej bezcenną zawartość.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Bal na pięciu księżycach»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bal na pięciu księżycach» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Prosto w gwiazdy
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - W połowie drogi
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Tylko cisza
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Pierwszy Ziemianin
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Operacja Wieczność
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Messier 13
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Królowa Kosmosu
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Strefy zerowe
Bohdan Petecki
Отзывы о книге «Bal na pięciu księżycach»

Обсуждение, отзывы о книге «Bal na pięciu księżycach» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x