Kurt Vonnegut - Kocia kołyska

Здесь есть возможность читать онлайн «Kurt Vonnegut - Kocia kołyska» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 2004, ISBN: 2004, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Kocia kołyska: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kocia kołyska»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Powieść, w której fakt zastępuje miejsce fikcji, a fikcja staje się faktem. Narrator zamierza napisać książkę o wybuchu pierwszej bomby atomowej i życiu jej twórcy, doktora Feliksa Hoenikera. Tymczasem trafia na wyimaginowaną wyspę San Lorenzo, skąd obserwuje rzeczywistą zagładę Ameryki, która miała być tematem jego powieści.
Wariacje Vonneguta na temat ludzkiej pomysłowości i zamiłowania do zabaw i gier (doktor Hoeniker stworzył swoją bombę dla zabawy) obrazują kondycję naszej cywilizacji, w której ludzie wolą uciekać w fantazję i kłamstwa, zawierzyć choćby najbardziej nieprawdopodobnej religii niż zmagać się z rzeczywistością i prawdą.
Nominowana do nagrody Hugo w 1964.

Kocia kołyska — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kocia kołyska», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Kiedy McCabe i Johnson ogłosili w roku 1922, że przejmują władzę, firma Castle Sugar ustąpiła bezwolnie, jakby budząc się z koszmarnego snu.

58. SWOISTA ODMIANA TYRANII

“Nowi zdobywcy San Lorenzo różnili się od wszystkich dotychczasowych przynajmniej pod jednym względem — pisał młody Castle. — McCabe i Johnson marzyli o przekształceniu San Lorenzo w utopię.

W tym celu McCabe zajął się gruntownie reformą gospodarki i prawodawstwa, a Johnson wymyślił nową religię.”

W tym miejscu Castle znowu zacytował Calypso:

Chciałem, żeby w tym wszystkim
Było choć trochę sensu,
Żeby człowiek mógł wyzbyć się lęku,
Żeby mógł myśleć o szczęściu.
Więc wymyśliłem łgarstwo,
I wszystko jest, jak trzeba,
I zmieniłem tę smutną wyspę
W istny przedsionek nieba.

Ktoś pociągnął mnie za rękaw marynarki. Obejrzałem się.

W przejściu obok mnie stał mały Newt Hoenikker.

— Jak by się pan zapatrywał na pójście do baru na jednego? — spytał.

Obciągnęliśmy więc po jednym, a potem obaliliśmy jeszcze kilka, co na tyle rozwiązało język Newtowi, że zaczął mi się zwierzać na temat swojej przyjaciółki Zinki, uroczej tancerki-liliputki. Ich gniazdkiem miłosnym był domek jego ojca na przylądku Cod.

— Możliwe, że nigdy się nie ożenię, ale za to przeżyłem już miodowy miesiąc.

Newt opowiedział mi o niezapomnianych godzinach, jakie spędzili w swoich objęciach, siedząc w starym, białym, wiklinowym fotelu Feliksa Hoenikkera, zwróconym w stronę morza.

Zinka tańczyła dla niego.

— Wyobraża pan sobie kobietę, która tańczy wyłącznie dla mnie?

— Widzę, że niczego pan nie żałuje.

— Złamała mi serce. To mnie oczywiście nie zachwyca, ale była to cena, jaką musiałem zapłacić. Na tym świecie nie ma nic za darmo.

I zaproponował szarmancki toast.

— Za nasze dziewczyny i żony! — zawołał.

59. PROSZĘ ZAPIĄĆ PASY

Byłem w barze z Newtem, H. Lowem Crosbym i kilkoma innymi pasażerami, kiedy pokazało się San Lorenzo. Crosby wypowiadał się właśnie na temat szczyli.

— Rozumiecie, co mam na myśli, kiedy mówię o kimś, że jest szczylem?

— Zetknąłem się z tym określeniem — powiedziałem — ale prawdopodobnie nie ma ono dla mnie tej głębi znaczenia, co dla pana.

Crosby był pod muchą i wydawało mu się, że wolno mu mówić wszystko, pod warunkiem, że będzie to powiedziane serdecznie. Mówił więc serdecznie na temat wzrostu Newta, o czym jak dotychczas nikt z obecnych w barze taktownie nie wspomniał.

— Nie chodzi mi o małych facetów jak ten. — Crosby położył swoją dłoń wielkości szynki na ramieniu Newta. — Wzrost nie ma nic wspólnego z tym, czy ktoś jest szczylem. Wszystko zależy od sposobu myślenia. Widziałem mężczyzn ze cztery razy większych od tego małego gościa tutaj, którzy mimo to byli szczylami. I widziałem małych facetów, nie tak małych jak on, ale też cholernie małych, którzy byli prawdziwymi mężczyznami.

— Dziękuję — powiedział Newt uprzejmie, nie patrząc nawet w stronę ogromnej łapy spoczywającej na jego ramieniu. Nigdy nie widziałem człowieka, który by tak potrafił znosić swoje kalectwo. Nie mogłem wyjść z podziwu.

— Mówił pan o szczylach — zwróciłem się do Crosby’ego, mając nadzieję, że w ten sposób uwolnię Newta od ciężaru jego łapy.

— Tak, do diabła. — Crosby wyprostował się.

— Nie wyjaśnił nam pan jeszcze, kogo pan nazywa szczylem.

— Szczyl to jest taki facet, któremu się wydaje, że zjadł wszystkie rozumy, i jadaczka nie zamyka mu się ani na chwilę. Jak tylko ktoś coś powie, on musi wtrącić swoje trzy grosze. Powie mu pan, że coś się panu podoba, a on zaraz zacznie udowadniać, że nie ma pan racji. Szczyl robi wszystko, żeby udowodnić, że wszyscy wkoło niego są durniami.

— Niezbyt przyjemna postać — zauważyłem.

— Moja córka chciała kiedyś wyjść za mąż za takiego — powiedział Crosby ponuro.

— No i co?

— Zmiażdżyłem go jak pluskwę.

Crosby walnął pięścią w bar, przypomniawszy sobie widocznie zachowanie tamtego szczyla.

— Jak Boga kocham! — mówił dalej. — Ostatecznie wszyscy kończyliśmy studia!

Tu znowu spojrzał na Newta.

— Pan jest studentem?

— W Cornell — powiedział Newt.

— Cornell! — wykrzyknął ucieszony Crosby. — Do diabła, ja też studiowałem w Cornell.

— Ten pan także — skinął Newt w moją stronę.

— Trzech facetów z Cornell w jednym samolocie! — zawołał Crosby i mieliśmy gotowy powód do jeszcze jednej granfaloniarskiej uroczystości.

Kiedy uspokoiło się nieco, Crosby spytał Newta, co on robi.

— Maluję — odpowiedział Newt.

— Domy?

— Nie, obrazy.

— Niech mnie diabli.

— Proszę wrócić na swoje miejsca i zapiąć pasy — ostrzegła nas stewardesa. — Jesteśmy nad lotniskiem Monzano w stolicy San Lorenzo, Bolivarze.

— O rany! Niech no pan chwilkę zaczeka — powiedział Crosby, patrząc z góry na Newta. — W tej chwili zdałem sobie sprawę, że gdzieś już słyszałem pańskie nazwisko.

— Mój ojciec był ojcem bomby atomowej. Newt nie powiedział, że Feliks Hoenikker był jednym z ojców. Powiedział, że był ojcem.

— Naprawdę?

— Naprawdę.

— To było co innego. — Crosby z wysiłkiem usiłował sobie przypomnieć. — Coś związanego z tańcem.

— Myślę, że musimy już wracać na miejsca — powiedział Newt sztywniejąc.

— Wiem, chodziło o jakąś tancerkę. — Crosby był na tyle podpity, że nie widział nic złego w tym, co mówi. — Pamiętam, jak pisali w gazecie, że ona była szpiegiem.

— Panowie — przypomniała stewardesa — proszę zająć swoje miejsca i zapiąć pasy. Newt z niewinną miną spojrzał na Crosby’ego.

— Czy jest pan pewien, że to chodziło o kogoś nazwiskiem Hoenikker? — I żeby wyeliminować wszelką szansę pomyłki przeliterował swoje nazwisko.

— Może mi się zdawało — powiedział H. Lowe Crosby.

60. UPOŚLEDZONY NARÓD

Wyspa oglądana z lotu ptaka przedstawiała zadziwiająco regularny prostokąt. Z morza wokół niej sterczały okrutne kamienne igły.

Na południowym krańcu wyspy znajdowało się portowe miasto Bolivar.

Było to jedyne miasto wyspy.

Była to stolica wyspy.

Miasto Bolivar zostało zbudowane na bagnistej równinie. Pasy startowe lotniska Monzano dochodziły do samego brzegu morza.

Na północ od miasta gwałtownie wyrastały góry, wypełniając resztę wyspy swymi brutalnymi garbami. Nazywały się one Sangre de Cristo, ale mnie przypominały stado świń przy korycie.

Miasto Bolivar miało już wiele nazw: Caz-ma-caz-ma, Santa Maria, Saint Louis, Saint George, Port Glory i inne. Jego obecną nazwę nadali mu Johnson i McCabe w roku 1922 na cześć Simona Bolivara, wielkiego południowoamerykańskiego idealisty i bohatera.

Kiedy Johnson i McCabe zjawili się w mieście, było ono zbudowane z patyków, blachy, skrzynek i błota, wznosząc się na cmentarzu tryliona szczęśliwych śmieciarzy, na grubej warstwie przemacerowanych odchodów, pomyj i błocka.

Niewiele zmieniło się od tamtego czasu, jeśli nie liczyć pokazowej fasady nowych budowli wzdłuż nadmorskiego bulwaru.

Johnson i McCabe nie potrafili wyciągnąć swego ludu z nędzy i błota.

“Papie” Monzano nie udało się to również.

Nikomu nie mogło się to udać, gdyż wyspa San Lorenzo była równie jałowa jak odpowiadająca jej powierzchnią połać Sahary lub Antarktydy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kocia kołyska»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kocia kołyska» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Kurt Vonnegut - Galápagos
Kurt Vonnegut
Kurt Vonnegut - Le berceau du chat
Kurt Vonnegut
Kurt Vonnegut - Abattoir 5
Kurt Vonnegut
Kurt Vonnegut - Hocus Pocus
Kurt Vonnegut
Kurt Vonnegut - Syreny z Tytana
Kurt Vonnegut
Kurt Vonnegut - Rzeźnia numer pięć
Kurt Vonnegut
Kurt Vonnegut - Slaughterhouse-Five
Kurt Vonnegut
libcat.ru: книга без обложки
Kurt Vonnegut
libcat.ru: книга без обложки
Kurt Vonnegut Jr.
libcat.ru: книга без обложки
Kurt Vonnegut
Отзывы о книге «Kocia kołyska»

Обсуждение, отзывы о книге «Kocia kołyska» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x