Wreszcie pokazała mi zdjęcie dziewczyny, z którą Frank miał się żenić.
Efekt był taki, jakby kopnęła mnie między nogi.
Zdjęcie przedstawiało Monę Aamons Monzano, kobietę, którą kochałem.
Angela nie miała ochoty chować zdjęć, dopóki ktoś nie obejrzy ich do końca.
— To są ludzie, których kocham — oświadczyła.
Patrzyłem więc na ludzi, których ona kocha. Między plastikowymi okładkami, niczym skamieniałe owady w bursztynie, tkwiły zdjęcia wielu członków naszego karassu. W całej kolekcji nie było ani jednego granfaloniarza.
Wiele fotografii przedstawiało doktora Hoenikkera, ojca bomby atomowej, trojga dzieci i lodu-9.
Oficjalny przodek liliputa i olbrzymki był człowiekiem niewielkiego wzrostu.
Z całej tej kolekcji skamieniałości najbardziej podobało mi się zdjęcie starego Hoenikkera opatulonego po zimowemu — w płaszczu, szaliku, kaloszach i wełnianej czapeczce z wielkim pomponem.
Zdjęcie to, jak mi powiedziała Angela z drżeniem w głosie, zostało zrobione w Hyannis na trzy godziny przed jego śmiercią. Jakiś fotoreporter rozpoznał w tym bożonarodzeniowym krasnoludku wielkiego człowieka.
— Czy ojciec pani zmarł w szpitalu?
— Ależ skąd! Umarł w naszym domku, w wielkim, białym wiklinowym fotelu, zwróconym w stronę morza. Newt i Frank poszli na spacer po przysypanej śniegiem plaży…
— To był bardzo ciepły śnieg — wtrącił Newt. — Szło się jak po kwiatach pomarańczy. Bardzo dziwne uczucie. W innych domkach nie było nikogo…
— Tylko nasz miał ogrzewanie — wyjaśniła Angela.
— W promieniu wielu mil nie było nikogo — wspominał Newton z podziwem — a Frank i ja spotkaliśmy na plaży wielkiego czarnego psa wodołaza. Rzucaliśmy do morza kije, a on je wyławiał.
— A ja poszłam do wsi po lampki na choinkę — powiedziała Angela. — Zawsze mieliśmy choinkę.
— Czy pani ojciec cieszył się z choinki?
— Nigdy o tym nie wspominał — powiedział Newt.
— Myślę, że tak — powiedziała Angela. — Po prostu nie był zbyt wylewny. Niektórzy ludzie tacy już są.
— A niektórzy są inni — powiedział Newt, wzruszając ramionami.
— W każdym razie kiedy wróciliśmy do domu, znaleźliśmy go w fotelu. — Angela potrząsnęła głową. — Nie sądzę, aby cierpiał. Wyglądał, jakby spał. Nie mógłby tak wyglądać, gdyby odczuł choć najmniejszy ból.
Angela opuściła najciekawszą część całej historii. Nie powiedziała, że w ten wigilijny wieczór ona, Frank i mały Newt podzielili między siebie pozostawiony przez ojca lód-9.
53. PREZES FIRMY FABRI-TEK
Angela zachęcała mnie do obejrzenia wszystkich zdjęć.
— Trudno w to uwierzyć, ale to ja — powiedziała, pokazując mi podlotka wzrostu sześciu stóp. Fotografia przedstawiała ją z klarnetem w ręku, w mundurku szkolnej orkiestry. Włosy miała ukryte pod kapeluszem, również należącym do stroju. Uśmiechała się dobrym, nieśmiałym uśmiechem.
A potem Angela, kobieta, której Bóg nie obdarzył dosłownie niczym, na co mężczyzna mógłby zwrócić uwagę, pokazała mi zdjęcie swojego męża.
— Więc to jest Harrison C. Conners. — Byłem zaskoczony. Jej mąż był wybitnie przystojnym mężczyzną i sprawiał wrażenie człowieka, który w pełni zdaje sobie z tego sprawę. Ubrany był z wyszukaną elegancją, a w jego oczach czaił się leniwy błysk Don Juana.
— Kim… kim on jest z zawodu? — spytałem.
— Jest prezesem firmy Fabri-Tek.
— Elektronika?
— Nie wiem, a gdybym wiedziała, to też nie mogłabym powiedzieć. To ściśle tajne prace na zlecenie rządu.
— Coś z bronią?
— W każdym razie coś wojskowego.
— Jak się państwo poznaliście?
— Pracował kiedyś jako asystent ojca. Potem wyjechał do Indianapolis i założył firmę Fabri-Tek.
— Więc wasze małżeństwo było szczęśliwym zakończeniem długiego romansu?
— Wcale nie. Nie przypuszczałam, że on w ogóle wie o moim istnieniu. Zawsze uważałam, że jest bardzo sympatyczny, ale on do śmierci ojca nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi.
Pewnego dnia przejeżdżał przez Ilium. Siedziałam w tym wielkim starym domu i myślałam, że nie mam już po co żyć. — Angela opowiedziała mi o ciężkich dniach i tygodniach po śmierci ojca. — W całym tym wielkim starym domu byłam tylko ja i mały Newt. Frank gdzieś przepadł i duchy robiłyby więcej hałasu niż ja i Newt. Całe swoje życie poświęciłam ojcu, wożąc go do pracy i z pracy, opatulając go, kiedy było zimno, i rozpatulając, kiedy było ciepło, karmiąc go i płacąc jego rachunki. Nagle okazało się, że nie mam co robić. Nigdy nie miałam przyjaciół, żadnej bratniej duszy oprócz Newta.
I wtedy rozległo się pukanie do drzwi, i w drzwiach stanął Harrison Conners. Nigdy w życiu nie widziałam równie pięknego mężczyzny. Wszedł i zaczęliśmy rozmawiać o ostatnich dniach ojca i w ogóle o dawnych czasach.
Angela była bliska płaczu.
— W dwa tygodnie później odbył się ślub.
54. KOMUNIŚCI, HITLEROWCY, MONARCHIŚCI, SPADOCHRONIARZE I DEZERTERZY
Przygnębiony wiadomością, że Frank odebrał mi Monę Aamons Monzano, wróciłem na swoje miejsce i znowu zagłębiłem się w lekturze maszynopisu Filipa Castle.
Zajrzałem do skorowidza na końcu książki pod Monzano, Mona Aamons i dowiedziałem się, że mam zajrzeć pod Aamons, Mona.
Zajrzałem więc pod Aamons, Mona i przekonałem się, że jest wymieniona w książce prawie tyle samo razy co sam “Papa” Monzano.
Zaraz po Aamons, Mona figurował Aamons, Nestor. Przejrzałem więc kilka stron traktujących o Nestorze i dowiedziałem się, że był on ojcem Mony, Finem i architektem.
Nestor Aamons został wzięty do niewoli przez Rosjan i uwolniony przez Niemców w czasie drugiej wojny światowej. Wyzwoliciele nie odesłali go jednak do domu, ale zmusili go do służby w wojskach inżynieryjnych Wehrmachtu. Jego oddział skierowano do walki przeciwko partyzantom w Jugosławii. Tam dostał się w ręce Czetników, serbskich partyzantów wiernych królowi, a następnie trafił do partyzantów komunistycznych, którzy rozbili oddział Czetników. Uwolnili go włoscy spadochroniarze, którzy zaskoczyli komunistów, i odesłano go do Włoch.
Włosi zmusili go do budowy umocnień na Sycylii. Ukradł tam łódź rybacką i dotarł do neutralnej Portugalii.
Tam spotkał amerykańskiego dezertera nazwiskiem Julian Castle.
Castle, dowiedziawszy się, że Aamons jest architektem, zaprosił go na wyspę San Lorenzo, aby zaprojektował tam dla niego szpital o nazwie Dom Nadziei i Miłosierdzia w Dżungli.
Aamons wyraził zgodę. Zaprojektował szpital, ożenił się z mieszkanką wyspy imieniem Celia, spłodził ideał dziewczyny i zmarł.
55. NIGDY NIE SPORZĄDZAJ SKOROWIDZA DO WŁASNEJ KSIĄŻKI
Co zaś do życia Aamons, Mony, to już sam skorowidz dawał pstry, surrealistyczny obraz wielu skłóconych sił targających jej życiem i jej czysto instynktownych reakcji.
“Aamons, Mona: — stwierdzał skorowidz — adoptowana przez Monzano w celu podniesienia jego popularności 194 — 199, 216; dzieciństwo w Domu Nadziei i Miłosierdzia 63 — 81; dziecięce uczucie do F. Castle’a 72; śmierć ojca 89; śmierć matki 92; w roli ogólnonarodowego symbolu erotycznego 80, 95 166, 209, 247, 400 — 406, 566, 678; zaręczyny z F. Castle’em 193; wrodzona naiwność 67 — 71, 80, 95, 116, 209, 274, 400 — 406, 566, 678; pożycie z Bokononem 92 — 98, 196 — 197; wiersze o 2, 26, 114, 119, 311, 316, 477, 501, 507, 555, 689, 718, 799, 800, 841, 846, 908, 971, 974; jej wiersze 89, 92, 193; powrót do Monzano 199; powrót do Bokonona 197; ucieczka od Bokonona 199; ucieczka od Monzano 197; próba oszpecenia się, aby przestać pełnić funkcję symbolu erotycznego 80, 95, 116, 209, 247, 400 — 406, 566, 678; uczennica Bokonona 63 — 80; Ust do ONZ 200; mistrzowska gra na ksylofonie 71.”
Читать дальше