Robert Silverberg - W dół, do Ziemi

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Silverberg - W dół, do Ziemi» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1990, ISBN: 1990, Издательство: Rebis, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

W dół, do Ziemi: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W dół, do Ziemi»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Świat Holmana to planeta eksploatowana przez wielkie korporacje. Do czasu, gdy okazuje się, że wykorzystywane do niewolniczej pracy tubylcze gatunki: nildory i sulidory są inteligentne. Na planetę zostaje nałożona kwarantanna, władza wraca do rąk tubylców. Gundersen, były pracownik korporacji, wraca na Świat Holmana gnany ciekawością i obsesją na punkcie miejscowej cywilizacji i religijnego obrządku ponownych narodzin. Spotyka wielu swoich dawnych przyjaciół i odkrywa wielką tajemnicę nildorów.

W dół, do Ziemi — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W dół, do Ziemi», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Czy to ta wielka, czerwona góra na północy?

— Tak. Ich czas jest już bliski, mój również. Przeprowadzę ich przez ceremonię ponownych narodzin, a potem przyjdzie kolej na mnie.

— Sulidory też się odradzają?

— A czy może być inaczej? — zdziwił się Na-sinisul.

— Nie mam pojęcia. Tak mało wiem o wszystkim.

— Gdyby sulidory się nie odradzały — wyjaśnił Na-sinisul — jakże nildory mogłyby narodzić się ponownie? Jedno złączone jest nierozerwalnie z drugim.

— W jaki sposób?

— Gdyby nie było dnia. nie byłoby i nocy.

Gundersenowi nie wydawało się to zbyt jasne i starał się wydobyć z Na-sinisula bliższe szczegóły, ale ten nie chciał już na ten temat mówić. Zainteresowało go natomiast co innego.

— Mówiono mi — pytał z kolei sulidor — że przybyłeś do naszego kraju, by pomówić z człowiekiem z twego własnego narodu, z człowiekiem Cullenem. Czy to prawda?

— Tak. Jest to w każdym razie jeden z powodów, dla których tu jestem.

— Ten człowiek Cullen żyje w trzeciej wiosce stąd na północ, a pierwszej na zachód. Został powiadomiony o twoim przybyciu i wzywa cię. Sulidor z tej wsi poprowadzi cię do niego, gdy będziesz gotów do drogi.

— Mogę wyjść jutro z rana — zdecydował Gundersen.

— Najpierw muszę ci coś oznajmić. Człowiek Cullen szukał wśród nas schronienia, jest więc święty. Nie ma mowy byś mógł go zabrać z naszego kraju i przekazać nildorom.

— Pragnę tylko z nim pomówić.

— To jest możliwe. Ale twój układ z nildorami jest nam znany. Musisz pamiętać, że wypełnić go możesz tylko łamiąc naszą gościnność.

Gundersen nie odpowiedział. Jakże mógł obiecywać cokolwiek Na-sinisulowi, nie będąc równocześnie wiarołomnym wobec wielokrotnie narodzonego Vol'himyora? W duszy powtarzał sobie, że będzie się trzymał pierwotnego postanowienia: pomówi z Cedrikiem Cullenem i dopiero potem zdecyduje, co ma robić. Zaniepokoiło go jednak, że sulidory wiedziały już, w jakim celu poszukiwał Cullena.

Na-sinisul pozostawił go. Gundersen usiłował zasnąć i udało mu się na chwilę zapaść w niespokojną drzemkę. Całą noc jednak migotały w chacie płomienie lamp, sulidory kręciły się hałaśliwie, zaś nildory przed chatą długo o czymś debatowały. Raz Gundersen przebudził się i spostrzegł, że mały, kłapouchy munzor siedzi mu na piersiach i skrzeczy. Później trzy sulidory powiesiły okrwawiony kadłub jakiegoś zwierzęcia koło miejsca, gdzie leżał skulony. Przez chwilę słyszał, jak odrywały kawałki mięsa, ale wkrótce znów zapadł w krótki sen. Gdy wstał ranek zimny i ponury, Gundersen czuł się bardziej zmęczony, niż gdyby w ogóle nie spał.

Dano mu śniadanie. Dwa młode sulidory, Se-holomir i Yi-gartigok, oznajmiły, że zostały wybrane jako jego eskorta do wioski, w której mieszkał Cullen. Na-sinisul i pięć nildorów kończyło przygotowania do drogi na Górę Odrodzenia. Gundersen pożegnał towarzyszy swej dotychczasowej podróży.

— Życzę wam radości z ponownych narodzin — powiedział.

Wkrótce potem podjął swą własną wędrówkę. Jego nowi przewodnicy byli milczący i pełni rezerwy. Odpowiadało mu to nawet, bo nie miał ochoty na rozmowę przemierzając ten nieprzyjemny kraj. Chciał sobie pewne rzeczy przemyśleć. Nie miał pewności co zrobi, gdy zobaczy Cullena. Jego pierwotny plan, by poddać się odrodzeniu, plan, który — wydawało się — miał tak szlachetne pobudki, teraz wyglądał na czysty idiotyzm. I to nie tylko dlatego, że widział Kurtza. Teraz zdawało mu się to nienaturalne: wdzierać się w święte obrządki obcego gatunku. Udać się na Górę Odrodzenia — tak. Zaspokoić swoją ciekawość — tak. Ale poddać się ponownym narodzinom? Po raz pierwszy jego pewność zachwiała się. Zaczął podejrzewać, że w końcowym momencie wycofa się i nie będzie odrodzony.

Nadgraniczna tundra ustępowała teraz terenom zalesionym. Ale drzewa były inne niż w dżungli, gdzie chcąc przystosować się do warunków stawały się pokręconymi, skarlałym krzakami. Tu rosły prawdziwe drzewa północy. Pnie miały grube i wyniosłe, pokryte karbowaną korą, gałązki natomiast delikatne, z igiełkowatymi liśćmi. Górne konary spowijała mgła. Na odsłoniętych przestrzeniach grunt pokryty był śniegiem, chociaż na tej półkuli zbliżało się już lato. Północny wiatr napędził kłębiaste, ołowiane chmury i rozszalała się gradowa burza. Sulidory nie uznały tego za przeszkodę w marszu i Gundersen rad nie rad szedł z nimi.

Mgła przerzedzała się, za to w górze unosiły się zwały gęstych chmur, zakrywając całe niebo. Po dwóch dniach podróży krajobraz zmienił się znowu — goła ziemia, gołe gałęzie drzew, wilgoć i przejmujący chłód. Gundersen dostrzegał nawet swoiste piękno w tej surowości otoczenia. Budziło się w nim nieznane uczucie zachwytu, gdy wełniaste zwoje mgły płynęły jak duchy nad szerokim, szarym strumieniem, gdy kudłate bestie przemykały po szklistych taflach lodu, gdy w panującą ciszę wdzierał się chrapliwy, ostry krzyk lub kiedy za zakrętem ścieżki ukazywała się biała, zimowa, niezmierzona pustka. Wszystko wydawało mu się nieskalanie czyste i nowe.

Czwartego dnia Se-holomir oznajmił, że wioska, do której zdążają leży już za następnym wzgórzem.

XIII

Było to dość okazałe osiedle: czterdzieści lub więcej chat ustawionych w dwa rzędy. Z jednej strony otaczał je wysokopienny las, z drugiej rozlewało się szeroko jezioro. Gundersen zbliżał się do wsi ścieżką pomiędzy drzewami. W powietrzu unosiły się z wolna opadające płatki śniegu. Mgła wzniosła się wysoko i tworzyła jednolitą, szarą powłokę.

— Człowiek Cullen? — spytał Gundersen.

Cullen leżał w chacie nad jeziorem. Dwa sulidory strzegące wejścia odsunęły się na polecenie Yi-gartigoka, dwa inne stały w nogach barłogu z gałęzi i skór, na którym spoczywał Cullen.

— Przyszedłeś po mnie, Gundy? — odezwał się Cullen. — No to, bracie, spóźniłeś się.

Złociste włosy Cullena posiwiały i posklejały się w strąki, miejscami przezierała łysa czaszka. Łagodne niegdyś, bladozielone oczy stały się mętne i apatyczne, białka pożółkły i poprzecinane były chorobliwymi, krwawymi kreskami. Z twarzy została skóra i kości. Przykryty był jakąś derką, pod nią rysowało się wychudzone ciało. Z dawnego Cullena niewiele pozostało: tylko melodyjny, przyjemny głos i pogodny uśmiech, teraz groteskowo rażący na wyniszczonej twarzy. Wyglądał na stuletniego starca.

— Od jak dawna jesteś w takim stanie? — dopytywał się Gundersen.

— Dwa miesiące, może trzy. Sam nie wiem. tutaj czas przecieka przez palce. Ale dla mnie nie ma już powrotu. Zostanę tutaj. Do końca. Do końca.

Gundersen ukląkł koło barłogu chorego.

— Masz bóle? Może coś ci dać?

— Nic mnie nie boli — powiedział Cullen. — Niepotrzebne narkotyki. To już koniec.

— Co ci jest? — spytał Gundersen, myśląc o Dykstrze i jego kobiecie zżeranych przez jakieś larwy, leżących w gnoju. Myślał o Kurtzu udręczonym i zmienionym. Przypomniał sobie, co mówiła Seena o Gio Salamone przekształconym w kryształy.

— Czy to jakaś miejscowa choroba? Tutaj coś chwyciłeś?

— Nic egzotycznego — odparł Cullen — gniję od środka. To stary nieprzyjaciel, Gundy, rak. Rak jelit. Kleszcze raka rozrywają mi kiszki.

— Musisz bardzo cierpieć.

— Nie — odpowiedział Cullen. — Ten rak pełza powoli. Tu skubnie, tam skubnie. Ubywa mnie każdego dnia. Czasem myślę, że już nic ze mnie nie zostało. Dzisiaj mam lepszy dzień.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «W dół, do Ziemi»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W dół, do Ziemi» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Silverberg - He aquí el camino
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Rządy terroru
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Do ziemi obiecanej
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Poznając smoka
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Old Man
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Nature of the Place
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Reality Trip
Robert Silverberg
Robert Silverberg - In the Clone Zone
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Songs of Summer
Robert Silverberg
Robert Sheckley - Pielgrzymka na Ziemię
Robert Sheckley
Отзывы о книге «W dół, do Ziemi»

Обсуждение, отзывы о книге «W dół, do Ziemi» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x