Robert Silverberg - W dół, do Ziemi

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Silverberg - W dół, do Ziemi» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1990, ISBN: 1990, Издательство: Rebis, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

W dół, do Ziemi: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W dół, do Ziemi»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Świat Holmana to planeta eksploatowana przez wielkie korporacje. Do czasu, gdy okazuje się, że wykorzystywane do niewolniczej pracy tubylcze gatunki: nildory i sulidory są inteligentne. Na planetę zostaje nałożona kwarantanna, władza wraca do rąk tubylców. Gundersen, były pracownik korporacji, wraca na Świat Holmana gnany ciekawością i obsesją na punkcie miejscowej cywilizacji i religijnego obrządku ponownych narodzin. Spotyka wielu swoich dawnych przyjaciół i odkrywa wielką tajemnicę nildorów.

W dół, do Ziemi — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W dół, do Ziemi», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nagle chmury unoszące się ponad mgłą rozpłynęły się i słońce rozjarzyło najwyższy szczyt odległej góry — ogromną, śnieżną kopułę, a jemu wydało się, że spogląda na niego stamtąd odmieniona, pogodna twarz Kurtza.

Z bieli, obejmującej wszystko przed nimi, wyłoniła się postać olbrzymiego, starego sulidora. To Na-sinisul dotrzymywał przyrzeczenia, że będzie im przewodnikiem. Sulidory, które towarzyszyły im dotychczas, wymieniły parę słów z Na-sinisulem i odeszły z powrotem do dżungli. Na-sinisul dał znak i kawalkada ruszyła naprzód.

Po paru minutach ogarnęła ich mgła.

Gundersen spostrzegł, że nie była tak gęsta jak się wydawało. Prawie cały czas była dość dobra widoczność. Chwilami jednak pojawiały się wiry i wtedy ledwie dostrzegał zielone cielsko Srin'gahara kroczącego obok. Krajobraz był surowy: goła ziemia, trochę głazów, niskie drzewa, zupełnie jak w ziemskiej tundrze.

Nikt się nie odzywał. Marsz trwał już pewnie z godzinę. Gundersen nie mógł już wyprostować pleców i stopy mu zdrętwiały. Droga wznosiła się niepostrzegalnie w górę, powietrze stawało się coraz rzadsze, a temperatura spadała gwałtowanie, gdy dzień zbliżał się ku końcowi. Koszmarna mgła, bezmierna, spowijająca wszystko, kładła się ciężarem na duszy Gundersena. Miał wrażenia, że wszystkie barwy i ciepło uleciało ze wszechświata.

Szedł naprzód jak maszyna. Czasami puszczał się kłusem, by nie zostać w tyle za nildorami. Na-sinisul narzucił tempo, które nildory wytrzymywały bez trudu, dla Gundersena jednak było ono niemal zabójcze. Wstydził się, że sapie i dyszy, chociaż właściwie nikt nie zwracał na to uwagi. Marzył z rozpaczą o odpoczynku, ale nie mógł się zdobyć na to, by prosić nildory o chwilę postoju: to była przecież ich pielgrzymka, a on sam się do niej wprosił.

Zapadł ponury, przygnębiający zmierzch. Szarość stawała się jeszcze bardziej szara. Anemiczne dotychczas i tak słabo widoczne słońce, zgasło zupełnie. Widzialność była bardzo zła. Zrobiło się przenikliwie zimno. Nagle zaczęło go dręczyć coś, na co dotąd nie zwracał uwagi — oddychanie stało się nieprzyjemne. Powietrze na Belzagorze, nie tylko w Krainie Mgieł, ale we wszystkich regionach, nie odpowiadało normom atmosfery ziemskiej — zawierało trochę więcej azotu, a mniej tlenu. Różnica ta była uchwytna tylko dla bardzo wrażliwego powonienia. Gundersen, przyzwyczajony w ciągu tylu lat służby na Belzagorze, różnicy tej nie odczuwał. Teraz jednak wpadał mu w nozdrza gryzący, metaliczny zapach i wydawało się, że w gardle ma pełno jakiegoś brudu.

Kłopoty z oddychaniem oraz uciążliwość drogi tak zaabsorbowały Gundersena, że nie spostrzegł kiedy pozostał sam.

Nildorów nigdzie nie było widać, zniknął też Na-sinisul. Wszystko tonęło we mgle. Uświadomił sobie, że musiało minąć dobrych kilka minut odkąd stracił z oczu swych towarzyszy. Do tej pory mogli go znacznie wyprzedzić lub pójść inną drogą.

Nie wołał.

Opanowała go nieodparta chęć odpoczynku. Przysiadł w kucki i przyciągnął dłonie do twarzy, potem oparł się rękami o zimny, wilgotny grunt i wciągał głębokimi haustami powietrze. Jak dobrze byłoby położyć się i stracić świadomość. Usiłował jednak wstać, co udało mu się dopiero za trzecim razem.

— Srin'gahar? — wyszeptał. Nie miał siły wzywać pomocy.

W głowie wirowało mu, ruszył jednak naprzód potykając się, ślizgając i wpadając na drzewa. W pewnej chwili ujrzał po lewej stronie coś, co musiało być nildorem i czując nagły przypływ sił pobiegł tam. Kiedy przywarł doń. poczuł, że jest twardy, mokry i lodowaty. Zdał sobie sprawę, że to wielki głaz. Oderwał się od niego i wtem zobaczył szereg masywnych kształtów: mijały go nildory.

— Poczekajcie! — zawołał i chciał je dogonić. Nagle potknął się i upadł lądując na rękach i kolanach w płytkim, ale bardzo zimnym strumieniu. Wyczołgał się na brzeg. Okazało się, że wziął za nildory niskie, rozłożyste drzewa, poruszane wiatrem. No dobrze — pomyślał — zgubiłem się; poczekam tu do rana. Skulił się i usiłował jakoś wycisnąć wodę z przemoczonego ubrania.

Nadeszła noc i ciemność w miejsce szarości. Szukał nad głową księżyców, ale ich nie było. Męczyło go ogromne pragnienie. Próbował doczołgać się z powrotem do strumienia, ale nie mógł go znaleźć. Wargi miał spękane, a pałce mu zdrętwiały. Pomimo udręki i strachu odnajdywał w sobie spokój. Powtarzał sobie, że wszystko, co się dzieje, nie jest w istocie niebezpieczne, natomiast w jakiś sposób konieczne.

Płynęły godziny. W pewnej chwili zjawił się Srin'gahar, któremu towarzyszył Na-sinisul.

— Jest tutaj — usłyszał głos nildory.

— Żyje? — spytał Na-sinisul. Głos jego dochodził przez mgłę, jak z innego świata.

— Żyje. Mokry i zimny. Edmund Gundersen, możesz wstać?

— Tak. Nic mi nie jest. — Napełniło go uczucie wstydu. — Szukaliście mnie cały czas?

— Nie — odparł łagodnie Na-sinisul. — Poszliśmy do wsi i tam dyskutowaliśmy na temat twej nieobecności. Nie byliśmy pewni czy zgubiłeś się, czy celowo oddaliłeś się od nas. Potem ja i Srin'gahar wróciliśmy. Miałeś zamiar nas opuścić?

— Zgubiłem się — wyznał Gundersen żałośnie.

Nawet teraz nie pozwolono, by wsiadł na nildora. Wlókł się pomiędzy Srin'gaharem a Na-sinisulem, chwytając się co pewien czas gęstego futra sulidora lub wspierając o gładkie biodro nildora. Wreszcie przez mgłę i ciemność zaczęły przezierać słabe światełka, a potem Gundersen dostrzegł zarys chat w wiosce sulidorów. Nie czekając na zaproszenie, wsunął się do pierwszej z brzegu szopy. Śmierdziało stęchlizną. Z krokwi zwieszały się pęczki suchych kwiatów i wiązki skór zwierzęcych. Kilku siedzących sulidorów spojrzało na niego nie okazując zainteresowania. Gundersen ogrzał się i wysuszył ubranie. Ktoś przyniósł mu miskę słodkiej, gęstej zupy, a później dostał parę kawałków suszonego mięsa. Trudno było je pogryźć, ale mógł je żuć. Miało wspaniały smak. Wielu sulidorów wchodziło i wychodziło. Raz, kiedy płat skóry zasłaniający wejście pozostał odchylony, zobaczył nildory siedzące przed chatą. Maleńkie zwierzątko, o dzikim pyszczku, białe jak śnieg, przysunęło się do niego i spoglądało pogardliwie. Jakaś bestia z północy, którą sulidory sprowadziły sobie zapewne do zabawy — myślał. Stworzenie szarpnęło za wciąż wilgotną odzież Gundersena i wydało głos podobny do chichotu. Poruszyło uszkami, w których sterczały kępki włosków i ostrymi, maleńkimi pazurkami badało ciekawie rękaw. Długi, chwytny ogonek zwijał się i rozwijał. Potem nagle skoczyło Gundersenowi na kolana, chwyciło łapkami jego rękę i wpiło ząbki w ciało. Ugryzienie nie było bardziej bolesne, niż ukąszenie komara, ale Gundersen obawiał się, że może się wywiązać jakaś obrzydliwa infekcja. Nie zrobił jednak żadnego ruchu, by spędzić stworzonko. Spadła na nie natomiast łapa któregoś z sulidorów i rzuciła je przez szerokość izby w kąt. Na-sinisul przysiadł koło Gundersena.

— Czy munzor mocno cię ugryzł? — spytał.

— Nie bardzo. Czy to niebezpieczne?

— Nie, nic ci się nie stanie — odrzekł sulidor. — Ukarzemy to zwierzątko.

— Och, nie róbcie tego. Ono się tylko bawiło.

— Musi się nauczyć, że gość to świętość — stwierdził stanowczo Na-sinisul. Pochylił się bliżej. Gundersen poczuł rybi oddech sulidora i zobaczył wielkie kły w jego paszczy.

— Wioska będzie cię gościła, póki nie nabierzesz sił, by iść dalej. Ja muszę zaraz wyruszyć z nildorami na Górę Ponownych Narodzin.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «W dół, do Ziemi»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W dół, do Ziemi» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Silverberg - He aquí el camino
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Rządy terroru
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Do ziemi obiecanej
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Poznając smoka
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Old Man
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Nature of the Place
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Reality Trip
Robert Silverberg
Robert Silverberg - In the Clone Zone
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Songs of Summer
Robert Silverberg
Robert Sheckley - Pielgrzymka na Ziemię
Robert Sheckley
Отзывы о книге «W dół, do Ziemi»

Обсуждение, отзывы о книге «W dół, do Ziemi» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x