Isaac Asimov - Druga Fundacja

Здесь есть возможность читать онлайн «Isaac Asimov - Druga Fundacja» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1989, ISBN: 1989, Издательство: Wydawnictwo Poznańskie, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Druga Fundacja: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Druga Fundacja»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Po latach umacniania władzy Muł postanawia odkryć wreszcie położenie Drugiej Fundacji i rozprawić się ze swoim największym wrogiem. Generał Pritcher wpada jednak w pułapkę i wciąga w nią również mutanta. Druga Fundacja triumfuje, lecz nie na długo. O jej istnieniu dowiadują się konspiratorzy z Pierwszej Fundacji i decydują się walczyć o suwerenność. Na przeszkodzie stają im jednak nie tylko mentaliści, lecz także następca Muła — Stettin. Rozpoczyna się krwawa wojna…

Druga Fundacja — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Druga Fundacja», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Znajdowała się teraz na poziomie pasa. Krzyżujące się promienie tworzyły kwadraty, każdy o boku dziesięciu stóp. W kwadracie, w którym znalazł się „Ojciec”, nie było nikogo oprócz niego, ale w sąsiednim było tłoczno. Czuł się nieprzyjemnie odizolowany, ale wiedział, że każda próba przesunięcia się do którejkolwiek dającej większą anonimowość grupy oznaczała przekroczenie świetlnej linii, alarm i uderzenie biczem elektronowym.

Czekał więc. Ponad głowami pogrążonego w niesamowitej w tym miejscu ciszy i bezruchu tłumu widział odległe falowanie zwiastujące zbliżających się i sprawdzających kwadrat po kwadracie policjantów.

Upłynęło dużo czasu, zanim do jego kwadratu wszedł mężczyzna w mundurze i dokładnie zapisał współrzędne kwadratu w notesie.

— Dokumenty!

”Ojciec” podał je. Policjant wprawnie je przejrzał.

— Preem Palver, zamieszkały na Trantorze, miesięczny pobyt na Kalganie, wraca na Trantor. Proszę odpowiadać „tak” lub „nie”.

— Tak, tak.

— Co pan robił na Kalganie?

— Jestem przedstawicielem handlowym spółdzielni rolniczej. Omawiałem kontrakt w Departamencie Rolnictwa na Kalganie.

— Hmm. Jest pan z żoną? Gdzie ona? Jest wpisana do papierów.

— Żona jest w… — wskazał palcem.

— Hanto! — ryknął policjant. Podszedł jeszcze jeden człowiek w mundurze.

Pierwszy rzekł sucho:

— Jeszcze jedna dama w kiblu. Musi się tam od nich gotować. Zapisz jej nazwisko — wskazał odpowiednie miejsce w dokumencie.

— Jest z panem ktoś jeszcze?

— Bratanica.

— Nie jest wymieniona w papierach.

— Przyleciała oddzielnie.

— Gdzie jest? W porządku, domyślam się. Hanto, zapisz też nazwisko bratanicy. Jak się nazywa? Arkadia Palyer? Zapisz, Hanto. Niech pan tu zostanie, Palver. Zaopiekujemy się kobietami, zanim wyjdziemy.

”Ojciec” czekał bez końca. Wreszcie, po długim, długim czasie zobaczył „Matkę” maszerującą w jego stronę i trzymającą mocno za rękę Arkadię.

Za nimi kroczyło dwóch policjantów.

Weszli do kwadratu „Ojca” i jeden z nich spytał:

— Ta hałaśliwa kobieta to pana żona?

— Tak jest — odparł „Ojciec” ugodowo.

— No to niech pan jej powie, że jeśli nie chce mieć kłopotów, to niech się w ten sposób nie odzywa do policji Pierwszego Obywatela. — Wyprostował ze złością ramiona. — A to jest pana bratanica?

— Tak jest.

— Chcę zobaczyć jej papiery.

Patrząc prosto na męża, „Matka” lekko, ale stanowczo pokręciła głową.

Zapanowało krótkie milczenie, po czym „Ojciec” rzekł z bladym uśmiechem:

— Nie wydaje mi się, żebym mógł to zrobić.

— Co to znaczy, że pan nie może tego zrobić? — Policjant wyciągnął rękę. — Proszę mi pokazać jej papiery.

— Immunitet dyplomatyczny — rzekł miękko „Ojciec”.

— Jak mam to rozumieć?

— Powiedziałem już, że jestem przedstawicielem handlowym spółdzielni rolniczej. Jestem akredytowany przy rządzie kalgańskim jako oficjalny przedstawiciel zagranicznej firmy i potwierdza to mój dokument. Pokazywałem go już panu i nie życzę sobie, żeby mnie dłużej niepokojono.

Policjant na chwilę zapomniał języka w gębie.

— Muszę obejrzeć pańskie papiery — rzekł w końcu. — Spełniam tylko rozkazy.

— Zabieraj się stąd — wtrąciła się nagle „Matka”. — Jak będziemy potrzebowali, to poślemy po ciebie, ty… ty próżniaku.

Policjant zagryzł usta.

— Trzymaj ich na oku, Hanto. Zawołam porucznika.

— Połam nogi! — krzyknęła za nim „Matka”. Ktoś zachichotał, lecz zaraz ucichł.

Poszukiwania zbliżały się do końca. Tłum zaczął niebezpiecznie falować. Od czasu kiedy opadła krata minęło czterdzieści pięć minut, a to za dużo, żeby mogło przynieść dobry skutek. Dlatego porucznik Dirige zmierzał szybkimi krokami w stronę Palverów.

— To ta dziewczyna? — spytał znużonym głosem. Popatrzył na nią. Pasowała jak ulał do opisu. I to wszystko po to» żeby złapać takie dziecko.

— Może pan pozwoli jej dokumenty — rzekł.

— Wyjaśniłem już… — zaczął „Ojciec”.

— Wiem, co pan wyjaśniał — odparł porucznik. — Bardzo mi przykro, ale muszę wykonywać \ t polecenia. Nic na to nie mogę poradzić. Jeśli chce/ pan złożyć skargę, to proszę bardzo, ale potem. A teraz, jeśli będzie to konieczne, użyję siły.

Zapadło milczenie. Porucznik cierpliwie czekał.

Wreszcie „Ojciec” rzekł ochrypłym głosem:

— Daj mi swoje papiery, Arkadio. Arkadia z przerażeniem potrząsnęła głową, ale „Ojciec” powiedział uspokajająco:

— Nie bój się. Daj mi je.

Popatrzyła na niego bezradnie i podała mu dowód. „Ojciec” otworzył go, przejrzał uważnie i podał porucznikowi. Ten przejrzał go równie dokładnie. Przez długą chwilę przyglądał się Arkadii, a potem energicznie zamknął dowód.

— Wszystko w porządku — powiedział. — Idziemy, chłopcy.

Po dwu minutach, może trochę później, krata zniknęła i znowu rozległ się z góry głos, oznajmiający tym razem, że poszukiwania skończone. Gwar nagle oswobodzonego tłumu wzbił się aż pod sklepienie.

— Jak… jak… — jąkając się, zaczęła Arkadia, ale „Ojciec” nie pozwolił jej skończyć.

— Ćśśś — powiedział. — Nic nie mów. Chodźmy lepiej na statek. Niedługo będzie na stanowisku.

Byli już na statku. Mieli osobną, luksusową kabinę i stół w jadalni tylko dla siebie. Od Kalgana dzieliły ich już dwa lata świetlne i Arkadia w końcu ośmieliła się wrócić do sprawy.

— Ale przecież t. o mnie oni szukali, panie Palver — powiedziała — i musieli mieć mój — rysopis i wszystkie szczegóły. Dlaczego mnie nie zatrzymali?

”Ojciec” podniósł szeroko uśmiechniętą twarz znad talerza z rostbefem.

— Widzisz, Arkadio, to było łatwe. Jeśli się cały czas ma do czynienia z kupcami, agentami i konkurencyjnymi spółdzielniami, to można się nauczyć paru sztuczek. Miałem dwadzieścia lat, a może nawet więcej na tę naukę. Widzisz, dziecko, kiedy ten porucznik otworzył twój dowód, znalazł w środku ładnie złożony banknot pięćsetkredytowy. Proste, nie?

— Zwrócę to panu… Naprawdę, mam mnóstwo pieniędzy.

— Nie — „Ojciec” pomachał przecząco ręką, uśmiechając się z zakłopotaniem. — Dla rodaczki…

Wobec jego oporu Arkadia dała spokój.

— A gdyby wziął pieniądze i mimo to zgarnął mnie? I oskarżył o próbę przekupstwa?

— I oddał pięćset kredytów? Dziewczynę, znam tych ludzi lepiej niż ty.

Ale Arkadia wiedziała, że nie zna tych ludzi lepiej. Nie tych ludzi. Tej nocy, leżąc w łóżku, długo nad tym myślała i doszła do wniosku, że żadna łapówka nie powstrzymałaby porucznika policji przed ujęciem jej, gdyby nie było to wcześniej zaplanowane. Po prostu nie chcieli jej złapać, chociaż zrobili wszystko, żeby to tak wyglądało.

Dlaczego? Dlatego, żeby mieć pewność,, że odleciała? I to na Trantora? Czyżby to proste, choć dobroduszne małżeństwo było tylko parą narzędzi w rękach Drugiej Fundacji? Czyżby byli równie bezradni jak ona?

Na pewno!

A może oni byli…

To wszystko było daremne. Nie jej mierzyć się z nimi! Cokolwiek zrobi, będzie to właśnie to, czego chcą ci przerażający, wszechmocni panowie wszechświata.

A jednak musi ich przechytrzyć. Musi! Musi! Musi!

16. POCZĄTEK WOJNY

Z powodów nieznanych mieszkańcom Galaktyki w czasach, o których tu piszemy, Międzygalaktyczny Czas Standardowy definiuje swą podstawową jednostkę, sekundę, jako czas, w którym światło przebywa 199 776 kilometrów. Według arbitralnych ustaleń 86400 sekund równa się jednemu Międzygalaktycznemu Dniu Standardowemu, a 165 takich dni tworzy jeden Międzygalaktyczny Rok Standardowy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Druga Fundacja»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Druga Fundacja» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Druga Fundacja»

Обсуждение, отзывы о книге «Druga Fundacja» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x