Isaac Asimov - Druga Fundacja

Здесь есть возможность читать онлайн «Isaac Asimov - Druga Fundacja» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1989, ISBN: 1989, Издательство: Wydawnictwo Poznańskie, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Druga Fundacja: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Druga Fundacja»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Po latach umacniania władzy Muł postanawia odkryć wreszcie położenie Drugiej Fundacji i rozprawić się ze swoim największym wrogiem. Generał Pritcher wpada jednak w pułapkę i wciąga w nią również mutanta. Druga Fundacja triumfuje, lecz nie na długo. O jej istnieniu dowiadują się konspiratorzy z Pierwszej Fundacji i decydują się walczyć o suwerenność. Na przeszkodzie stają im jednak nie tylko mentaliści, lecz także następca Muła — Stettin. Rozpoczyna się krwawa wojna…

Druga Fundacja — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Druga Fundacja», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— O, weź to. To powinno być dobre. Masz pieniądze? Bierz — weź wszystkie, i to, i to — ściągała klejnoty z palców i kolczyki z uszu. — Leć do domu… leć do domu, do Fundacji.

— Ale Homir… wujek — protestowała bez przekonania, podczas gdy lady Callia wciągała na nią przez głowę pachnącą perfumami luksusową suknię z metalicznej przędzy.

— On nie odleci stąd. Misio zatrzyma go tu na zawsze, ale ty nie możesz zostać. Ojej, nie rozumiesz, kochanie?

— Nie — Arkadia nie ruszała się z miejsca. — Nie rozumiem.

Lady Callia splotła ciasno dłonie.

— Musisz wracać, żeby ostrzec swój kraj, że będzie wojna. Chyba to jasne? — Paradoksalne, wydawało się, że przerażenie nadało jej myślom i słowom niezwykłą u niej jasność. — Teraz chodź!

Wyszły innymi drzwiami. Mijały oficerów, którzy oglądali się za nimi, ale nie widzieli powodu, aby zatrzymywać kogoś, kogo tylko władca Kalgana mógł bezkarnie zatrzymać. Kiedy przechodziły przez drzwi, strażnicy prężyli się i prezentowali broń.

Arkadia nie śmiała głębiej odetchnąć. Wydawało się jej, że ta wędrówka po korytarzach pałacu trwała całe wieki, a przecież od chwili kiedy w drzwiach przedpokoju, w którym czekała na Munna, ukazał się kiwający na nią palec lady Callii, do czasu, kiedy wreszcie znalazła się za bramą pałacu, minęło tylko dwadzieścia pięć minut.

Obejrzała się z trwogą.

— Nie… nie wiem, pani, dlaczego to robisz, ale dziękuję ci… A co będzie z wujkiem Homirem?

— Nie wiem — jęknęła lady Callia. — Na co czekasz? Jedź prosto na kosmodrom. Nie zwlekaj. On może już cię szuka.

Ale Arkadia ociągała się. Miała zostawić Homira i teraz, kiedy poczuła się swobodna, obudziła się w niej podejrzliwość.

— A jeśli tak jest, to dlaczego martwi cię to, pani? — spytała.

Lady Callia zagryzła wargi i wybąkała:

— Nie mogę ci tego powiedzieć. Jesteś jeszcze za mała. To by było nieprzyzwoite. No, wiesz, dorastasz, a ja… ja poznałam Misia, kiedy miałam szesnaście lat. Nie chcę, żebyś tu była — w jej oczach pojawiła się wrogość i zażenowanie.

Arkadia zrozumiała, co jej groziło, i zdrętwiała z przerażenia.

— A co się stanie z tobą, pani, kiedy on się o tym dowie? — wyszeptała.

— Nie wiem — odparła płaczliwym tonem lady Callia i zasłoniwszy ręką twarz, odwróciła się i pobiegła szeroką drogą wiodącą do rezydencji władcy Kalgana.

Ale Arkadia stała w miejscu jak zamurowana, bo w ostatniej chwili, zanim lady Callia odwróciła się, coś dostrzegła. W tych wielkich, przerażonych oczach pojawił się na ułamek sekundy błysk zimnej satysfakcji. Zimnej, nieludzkiej satysfakcji.

Mimo iż trwało to krócej niż mrugnięcie, Arkadia nie miała wątpliwości, że się nie przewidziała.

Puściła się pędem, szukając wolnej budki, z której przez naciśnięcie guzika mogła przywołać taksówkę.

Nie uciekała przed Stettinem. Nie uciekała przed nim ani przed jego zgrają. , która może już deptała jej po piętach. Nie straszne jej już było jego dwadzieścia siedem światów, pędzących niby jeden wielki pies gończy jej tropem.

Uciekała jak najdalej od słabej kobiety, która pomogła jej wydostać się z pałacu. Od kobiety, która obsypała ją klejnotami i pieniędzmi, która ryzykowała własnym życiem, aby ją ocalić. Od istoty, która należała do Drugiej Fundacji.

Przed budką zatrzymała się z lekkim trzaskiem taksówka powietrzna. Wzbudzony przez nią po wiew omiótł twarz Arkadii i wzburzył włosy pod darowanym jej przez Callię kapturem z miękkiego futra.

— Dokąd jedziemy, proszę pani?

Starała się usilnie, aby jej głos zabrzmiał jak najbardziej dorośle.

— Ile tu jest kosmodromów?

— Dwa. Na który chce pani lecieć?

— A który jest bliżej? Taksówkarz spojrzał na nią.

— Kalgan Centralny, proszę pani.

— To na ten drugi. Mam pieniądze — trzymała w ręku dwudziestokalganidowy banknot. Jego nominał nie miał dla niej żadnego znaczenia, ale taksówkarz uśmiechnął się z zadowoleniem.

— Gdzie tylko pani sobie życzy. Taksówką powietrzną może pani się dostać wszędzie.

Przytuliła rozpalony policzek do chłodnego, z lekka pachnącego stęchlizną oparcia. W dole przesuwały się wolno światła miasta.

Co teraz robić? Co teraz robić?

W tej chwili poczuła się małą, głupiutką dziewczynką. Ojciec był daleko i bała się. Do oczu napłynęły jej łzy. Czuła nieznośny ucisk w gardle, jakby miała wybuchnąć głośnym płaczem.

Nie bala się, że złapie ją Stettin. Lady Callia zadba, żeby do tego nie doszło. Lady Callia!

Stara, głupia, tłusta krowa, ale jakoś udawało się jej zatrzymać przy sobie Stettina. O, teraz to było zupełnie jasne. Wszystko było jasne.

Ta herbatka u Callii, na której starała się być taka chytra i inteligentna. Mądra, mała Arkadia! Nienawidziła się w tej chwili. Pokierowano nią podczas tej rozmowy i prawdopodobnie potem pokierowano Stettinem, żeby mimo wszystko pozwolił Homirowi na wstęp do pałacu. Chciała tego ona, ta pozornie głupawa Callia, i tak wszystko zaaranżowała, że Arkadia sama dostarczyła wiarygodnej wymówki, takiej, która nie wzbudziła żadnego podejrzenia u ofiar i nie wymagała bezpośredniej interwencji Callii.

Ale wobec tego dlaczego była wolna? Homir, oczywiście, był więźniem… Chyba że… Chyba że ma wrócić do Fundacji jako przynęta… jako przynęta dla reszty… żeby wpadli w łapy Drugiej Fundacji.

A więc nie może wrócić do Fundacji…

— Kosmodrom, proszę pani — taksówka stała. Dziwne. Nawet nie spostrzegła, kiedy się zatrzymali.

Zupełnie jak we śnie.

— Dziękuję — podała banknot nie widząc niczego, niezdarnie wygramoliła się z pojazdu i puściła się biegiem przez elastyczny chodnik.

Światła. Obojętni mężczyźni i kobiety. Wielkie tablice z pojawiającymi się na nich informacjami o przylatujących i odlatujących statkach.

Dokąd lecieć? Nie dbała o to. Wiedziała tylko tyle, że nie poleci na Fundację. Dokądkolwiek, byle nie tam.

Dzięki Seldonowi, że Callia zapomniała się na chwilę, że na ułamek sekundy, będąc już znużona ciągłym udawaniem i nie obawiając się, że może to dostrzec takie dziecko, pozwoliła sobie na odprężenie się.

I wtedy Arkadia uświadomiła sobie coś innego, coś, co niejasno przeczuwała cały czas, od chwili, kiedy zaczęła się ta ucieczka, coś, co sprawiło, że nagle przestała być już dzieckiem.

I wiedziała już, że musi uciec. To było ważniejsze niż wszystko inne. Nawet gdyby odkryto wszystkich konspiratorów na Fundacji, nawet gdyby schwytano jej własnego ojca, nie mogła — nie wolno jej było ryzykować, ostrzegając ich. Nie mogła, nawet w najmniejszym stopniu, ryzy kować swego życia. Nawet za cenę całego Terminusa. Była teraz najważniejszą osobą w całej Galaktyce. Była jedyną ważną osobą w Galaktyce.

Wiedziała o tym, stojąc przed automatem biletowym i zastanawiając się, dokąd lecieć. W całej Galaktyce ona i tylko ona, z wyjątkiem ich samych, wiedziała, gdzie znajduje się Druga Fundacja.

15. PRZEZ SIEĆ

TRANTOR — W połowie okresu bezkrólewia Trantor w niczym nie przypominał dawnej, świetnej metropolii. Pośród ruin gigantycznych budowli żyła niewielka społeczność rolników…

Encyklopedia Galaktyczna

Nie ma i nigdy nie było niczego, co dałoby się porównać z ruchliwym portem kosmicznym znajdującym się na obrzeżu stolicy gęsto zaludnionej planety. Potężne maszyny spoczywają w swych łożach. Przypadkowy widz, który znajdzie się tam w odpowiedniej porze, może ujrzeć zapierający dech w piersi widok osiadającego na ziemi, kolosa lub dostarczający większych jeszcze emocji start statku, gigantycznej stalowej bryły niknącej wkrótce w przestworzach niczym bańka mydlana. Wszystko to odbywa się prawie bezgłośnie. Siłą napędową jest bowiem cicha fala nukleonów zmieniających układ na bardziej zwarty…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Druga Fundacja»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Druga Fundacja» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Druga Fundacja»

Обсуждение, отзывы о книге «Druga Fundacja» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x