Isaac Asimov - Gwiazdy jak pył

Здесь есть возможность читать онлайн «Isaac Asimov - Gwiazdy jak pył» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 1993, ISBN: 1993, Издательство: Prima, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Gwiazdy jak pył: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gwiazdy jak pył»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Bohaterem powieści jest Byron Farrill, student Uniwersytetu Ziemskiego, urodzony w odległych Królestwach Nebuli, podbitych i rządzonych przez planetę Tyrann, która pośród gwiazd buduje swoje okrutne Imperium. Ojciec Byrona został zamordowany za próbę przeciwstawienia się tyranii; teraz ktoś usiłuje zabić młodego Farrilla. Dlaczego? Byron ucieka z Ziemi i przyłącza się do rebeliantów walczących z władcami Tyranna. Rozwiązanie zagadki śmierci ojca może przynieść zagładę lub wolność całej Galaktyce…

Gwiazdy jak pył — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gwiazdy jak pył», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Z pewnością dlatego odczuwała dreszcze, ale przyznanie się, że nie były one wywołane przez chłód, stanowiłoby akt niewybaczalnej słabości.

— Stryju Gillbrecie! — zawołała zirytowana. — Dlaczego nie zamknąłeś włazu? Można zamarznąć na śmierć.

Termometr wskazywał siedem stopni Celsjusza, mimo że grzejniki statku pracowały pełną mocą.

— Moja droga Arto — powiedział łagodnie Gillbret — jeśli nadal będziesz trwała przy swoim śmiesznym zwyczaju noszenia delikatnych mgiełek tu i ówdzie, musisz być przygotowana na chłód.

Ale nacisnął kilka przełączników i z delikatnym szczęknięciem zatrzasnęła się pokrywa śluzy, a osłony zsunęły się tworząc gładką, lśniącą powierzchnię. W tym samym czasie grube szkło uległo polaryzacji i stało się nieprzejrzyste. Zapłonęły światła statku, rozpraszając ponure cienie.

Artemizja usiadła w miękkim fotelu pilota i zaczęła bezmyślnie przebierać palcami. Jego dłonie często tu spoczywały. Na tę myśl ogarnęła ją fala ciepła. Próbowała sobie wmówić, że to jedynie na skutek zamknięcia otworów.

Minęło kilka długich minut, nie była w stanie już dłużej czekać. Mogła przecież iść razem z nim! Natychmiast skorygowała buntowniczą myśl i zmieniła „z nim” na „z nimi”.

— Dlaczego właściwie muszą ustawić przekaźnik radiowy na zewnątrz? — spytała Artemizja.

Gillbret wpatrywał się w ekran, regulując go delikatnymi ruchami palców, wiec w odpowiedzi mruknął coś tylko niewyraźnie.

— Usiłowaliśmy skontaktować się z nimi z przestrzeni — kontynuowała — i niczego nie złapaliśmy. Co daje przekaźnik umieszczony na powierzchni planety?

Gillbret był zakłopotany.

— Trzeba próbować, moja droga. Musimy znaleźć świat rebelii. — I dodał, kierując to słowo tylko do siebie. — Musimy!

Po dłuższej chwili znów się odezwał.

— Nie mogę ich znaleźć.

— Kogo?

— Birona i autarchy. Góry ekranują sygnały niezależnie od tego, jak ustawiam zewnętrzne anteny. Widzisz?

Nie widziała niczego oprócz migających, oświetlonych słonecznym światłem skał. Gillbret dał spokój aparaturze i stwierdził:

— W każdym razie widzimy przynajmniej statek autarchy.

Artemizja obdarzyła linganejski pojazd jednym krótkim spojrzeniem. Stał w głębi doliny, w odległości niecałych dwóch kilometrów. Błyszczał oślepiająco w słońcu. W tej chwili prawdziwym wrogiem wydał się jej autarcha. Autarcha, a nie Tyrannejczycy. Gwałtownie zapragnęła, żeby nigdy nie polecieli na Lingane, tylko pozostali w przestrzeni, we troje. To były piękne dni, mimo niewygód i gorąca. A teraz pragnęła go tylko zranić, Coś ją do tego pchało, mimo że wolałaby…

— A ten czego chce? — spytał Gillbret.

Artemizja spojrzała na stryja i widząc go jak przez mgłę musiała szybko zamrugnąć oczami.

— Kto?

— Rizzett. Przynajmniej wydaje mi się, że to Rizzett. Ale z pewnością nie idzie w naszą stronę.

Artemizja podeszła do ekranu.

— Musisz powiększyć obraz — powiedziała tonem rozkazu.

— Na tak krótki dystans? — zaprotestował Gillbret. — Nic nie zobaczysz. Nie da się utrzymać ostrości.

— Zrób to, stryju.

Mrucząc coś pod nosem, Gillbret podszedł do przyrządów i powiększył wybrany fragment skał. Przybliżyły się szybciej, niż mogło zareagować ludzkie oko. Przez chwilę na ekranie mignęła wielka sylwetka o zacierających się konturach i szybko znikła z pola widzenia. Ta chwila wystarczyła jednak, by go ostatecznie zidentyfikować. Gillbret gwałtownie cofnął obraz, ponownie złapał maleńką postać. Nagle Artemizja zawołała:

— On jest uzbrojony. Widzisz?!

— Nie.

— Ma karabin laserowy dalekiego zasięgu. Mówię ci! Wstała i rzuciła się do wyjścia.

— Arta! Co ty robisz?

Rozpinała suwak jednego z kombinezonów.

— Wychodzę. Rizzett idzie za nimi. Nie rozumiesz? Autarcha wcale nie chce instalować aparatury radiowej. To pułapka na Birona — zdyszana, wcisnęła na siebie szorstki kombinezon.

— Przestań! To wytwór twojej wyobraźni!

Dziewczyna spojrzała na Gillbreta nie widzącym wzrokiem, jej twarz była blada i napięta. Powinna była zorientować się wcześniej, do czego zmierza Rizzett schlebiając Bironowi. Ciągle wychwalał jego ojca, opowiadał, jak wielkim człowiekiem był rządca Widemos, a Biron, sentymentalny głupiec, radośnie łykał gładkie słówka. Wszystkie jego działania były podporządkowane myślom o ojcu. Czy normalny człowiek może dopuścić, aby owładnęła nim tego rodzaju obsesja?

— Nie wiem, jak się obsługuje luk. Otwórz go — powiedziała.

— Arto, nie możesz opuścić statku. Nie wiesz nawet, gdzie ich szukać.

— Znajdę ich. Otwórz luk. Gillbret potrząsnął głową.

Ale kosmiczny kombinezon, który nałożyła, miał również kaburę.

— Stryju, jeszcze chwila i użyję tego. Przysięgam.

Gillbret ujrzał wycelowany w siebie bicz neuronowy. Zmusił się do uśmiechu.

— Daj spokój!

— Otwórz luk! — warknęła.

Posłuchał i Artemizja wyszła. Targana wichurą, potykając się o kamienie, skierowała się w kierunku pasma gór. Krew tętniła jej w uszach. Była tak samo głupia jak on, flirtowała z autarchą tylko dlatego, by zranić Birona. Teraz to wszystko wydawało się pozbawione sensu. Jak mogła w ogóle zadawać się z autarchą? Był taki zimny, bezkrwisty i sztuczny! Zadrżała ze wstrętu.

Wspięła się na szczyt pasma. Przed nią nie było już nic. Powoli ruszyła naprzód, trzymając bicz neuronowy przed sobą.

W czasie marszu Biron i autarchą nie zamienili ze sobą ani jednego słowa. Doszli wreszcie do miejsca, gdzie grunt był mniej więcej płaski. Przez tysiąclecia skały popękały pod wpływem słońca i wiatrów, tworząc uskoki, z których jeden pojawił się przed nimi. Brzeg, zniszczony i zwietrzały, opadał w dół pionową ścianą o wysokości wieluset metrów.

Biron zbliżył się ostrożnie do krawędzi i spojrzał w dół. Skała tworzyła nawis, a pod nim rozciągała się równina, jak okiem sięgnąć usiana rozmaitymi odłamkami skalnymi, które nagromadziły tu czas i rzadkie deszcze.

— To wygląda beznadziejnie, Jonti.

Autarcha nie okazał zdziwienia. Nie podszedł do krawędzi.

— Znaleźliśmy to miejsce jeszcze przed lądowaniem. Jest idealne do naszych celów.

Idealne do twoich celów, pomyślał Biron. Oddalił się od krawędzi i usiadł. Nasłuchiwał cichego syku pojemnika z dwutlenkiem węgla i czekał na właściwy moment.

— Co im powiesz, kiedy wrócisz na swój statek? — spytał bardzo cicho. — Czy może mam zgadnąć?

Autarcha zamarł nad na wpół otwartą walizką, wyprostował się i spytał:

— O czym mówisz?

Biron poczuł, że od wiatru zdrętwiała mu twarz, i potarł nos rękawicą. Odpiął pianitowy kombinezon, który zaczął łopotać w podmuchach wiatru.

— Mówię o tym, dlaczego tu jesteś.

— Wolałbym rozstawić zestaw radiowy zamiast marnować czas na pogaduszki, Farrill.

— Wcale nie chcesz instalować radia. A zresztą po co? Usiłowaliśmy namierzyć ich bezskutecznie z przestrzeni. Nie ma żadnych podstaw, aby sądzić, że przekaźnik radiowy na powierzchni coś da. To nie jest kwestia jonizacji wyższych warstw atmosfery, ponieważ bez żadnego efektu próbowaliśmy nawiązać łączność również radiem podprzestrzennym. Mamy zresztą znakomitych radiowców. Po co naprawdę tu przyszedłeś, Jonti?

Autarcha usiadł naprzeciwko Birona, poklepując walizkę.

— Jeśli dręczyły cię takie wątpliwości, to dlaczego zgodziłeś się tu przyjść?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Gwiazdy jak pył»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gwiazdy jak pył» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Gwiazdy jak pył»

Обсуждение, отзывы о книге «Gwiazdy jak pył» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x