• Пожаловаться

Arkadij Strugacki: Trudno być bogiem

Здесь есть возможность читать онлайн «Arkadij Strugacki: Trudno być bogiem» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, год выпуска: 1974, категория: Фантастика и фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Arkadij Strugacki Trudno być bogiem

Trudno być bogiem: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Trudno być bogiem»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Grupa historyków z XXI wieku trafia do królestwa Arkanaru, w którym panuje ziemskie średniowiecze. Czy podołają trudnej roli miłosiernych i światłych bogów, czy mają prawo ingerować w obcy świat, choćby był nie do przyjęcia niesprawiedliwy i okrutny? I czy ktokolwiek ma prawo przyspieszać ewolucję jakiegokolwiek społeczeństwa?

Arkadij Strugacki: другие книги автора


Кто написал Trudno być bogiem? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Trudno być bogiem — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Trudno być bogiem», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Wszystko było tak fajnie obmyślone — westchnęła smutno Anka. — Ee, z wami tak zawsze!…

Chłopcy nie odpowiedzieli Po chwili Paszka zapytał półgłosem :

— Tolek, co tam było za znakiem?

— Wysadzony most — odpowiedział Anton. — i szkielet faszysty przykuty łańcuchami do karabinu maszynowego. — Zamyślił się i dodał: — Karabin cały wrósł w ziemię…

— No tak… — mruknął Paszka. — Bywa. A ja tam pomogłem jednemu facetowi naprawić samochód.

ROZDZIAŁ I

Gdy don Rumata minął mogiłę świętego Miki — siódmą z kolei i ostatnią na tej drodze — było już zupełnie ciemno. Zachwalany ogier chamacharski, którego przyjął od Tamea w długu karcianym, okazał się diabła wart. Spocił się, poobcierał nogi i biegł obrzydliwym chwiejnym truchtem. Rumata bódł go kolanami, chłostał rękawicą między uszy, lecz koń tylko smętnie potrząsał łbem, nie przyspieszając kroku. Wzdłuż drogi ciągnęły się zarośla Podobne w mroku do kłębów zastygłego dymu. Nieznośnie brzęczały komary. Na mglistym niebie migotały tu i ówdzie blade gwiazdy. Chwilami dął słaby wiatr, ciepły ' równocześnie chłodny, jak zwykle jesienią w tym nadmorskim kraju, w którym dni są duszne i pełne kurzu, a wieczory zimne.

Rumata owinął się szczelnie płaszczem i puścił wolno cugle. Spieszyć się nie było sensu. Do północy pozostała godzina, a Czkający Las rysował się już ząbkowaną linią na horyzoncie. Z obu stron drogi ciągnęły się zorane pola, połyskiwały w świetle gwiazd oparzeliska cuchnące zgniłą stęchlizną, ciemniały kopce i zbutwiałe częstokoły z czasów inwazji. Na lewo zapalała się i gasła daleka, posępna tuna. Widocznie gdzieś płonęła wioska, jedna z tych niezliczonych jednostajnych Padlinek. Mordownik, Ograbiłówek, przemianowanych niedawno w myśl sierpniowego zarządzenia na Miłowanie, Rajskie Sioła i Aniołów. Na przestrzeni setek mil — od brzegów Cieśniny aż po sajwę Czkającego Lasu rozpościerał się ten kraj, przywalony niby pierzyną chmarami komarów, rozdarty wąwozami, zatapiany bagnami, nękany malarią, morem i smrodliwym katarem.

Na zakręcie drogi oderwała się od zarośli ciemna postać. Ogier szarpnął się zadzierając głowę. Rumata chwycił cugle, odruchowo podciągnął koronkowy mankiet na prawej ręce i oparł dłoń na rękojeści miecza, wpatrując się w mrok. Człowiek na drodze zdjął kapelusz.

— Dobry wieczór, szlachetny panie — wymówił cicho. — Proszę o wybaczenie.

— O co chodzi? — zapytał Rumata wytężając słuch. Niema zasadzek, których nie zdradziłby jakiś szelest. Rozbójników wydaje skrzyp cięciwy, szarych szturmowców męczą nieustanne wymioty po ohydnym piwie, drużynnicy baronów sapią pożądliwie i szczękają żelazem, a mnisi polujący na niewolników — czochrają się hałaśliwie. Tymczasem w zaroślach panowała absolutna cisza. A więc ten człowiek nie był zapewne naganiaczem. Zresztą nie wyglądał na to — mały, krępy mieszczanin w skromnym płaszczu.

— Pozwolisz mi, panie, biec obok siebie? — spytał z ukłonem.

— Proszę — odpowiedział Rumata potrząsając cuglami. — Możesz się uchwycić strzemienia.

Mężczyzna ruszył naprzód. Trzymał kapelusz w ręku, na czubku głowy świeciła pokaźna łysina. Komisant, pomyślał Rumata. Chodzi po baronach i hurtownikach, skupuje len albo konopie. Odważny, trzeba przyznać… A może to nie komisant. Może uczony. Zbieg. Wyzwolony chłop. Teraz pełno ich w nocy na drogach, więcej niż komisantów Albo równie dobrze szpieg.

— Kim jesteś i skąd Idziesz? — zapytał.

— Nazywam się Kiun — odpowiedział smutno mężczyzna. — Idę z Arkanaru.

— „Uciekasz z Arkanaru — rzekł Rumata pochylając się nad nim.

— Uciekam — przyznał ze smutkiem.

— Dziwak jakiś — myślał Rumata. — Lub wbrew pozorom szpieg. Trzeba sprawdzić… A właściwie, dlaczego? Komu to potrzebne? Kimże ja jestem, aby go sprawdzać? Po co? Czemu nie miałbym mu po prostu uwierzyć? Idzie oto człowiek, niewątpliwie uczony, ucieka z miasta ratując swoją głowę… Jest samotny, słaby, boi się, szuka obrony… Spotyka arystokratę. Arystokraci z powodu głupoty i pychy nie znają się na polityce, za to mają długie miecze i co ważniejsze, nie lubią szarych. Czemu więc mieszczanin Kiun nie miałby szukać bezinteresownej obrony u głupiego i pysznego arystokraty? Nie, nie będę go sprawdzał. Nie widzę powodu. Pogadamy, czas szybciej zleci i rozstaniemy się jak przyjaciele…

— Kiun… — powtórzył. — Znałem jednego Kiuna. Sprzedawcę driakwi i alchemika z ulicy Blaszanej. Jesteś jego krewnym?

Niestety tak. Dalekim wprawdzie, ale to dla nich obojętne… od dwunastego pokolenia.

— I dokąd uciekasz, Kiun?

— Dokądkolwiek… Byle dalej. Dużo osób ucieka do Irukanu. Spróbuję i ja.

— Tak, tak — mruknął Rumata. — i wyobraziłeś sobie, że szlachetnie urodzony pan przeprowadzi cię przez rogatkę?

Kiun nic nie odpowiedział.

— A jeśli ów szlachetny pan ubóstwia do szaleństwa don Rebę? Jeśli jest całym sercem oddany szaremu słowu i szarej sprawie? A może sądzisz, że to niemożliwe?

Kiun milczał. Z ciemności po prawej stronie drogi wychynął łamany cień szubienicy. Pod górną belką bielało nagie ciało, powieszone za nogi. Ee, pomyślał Rumata, to wszystko nie ma sensu. Ściągnął cugle, chwycił Kiuna za ramię i odwrócił twarzą do siebie.

— A jeśli szlachetny pan powiesi cię tu za chwilę obok tego włóczęgi? — powiedział wpatrując się w białą jak Kreda twarz z ciemnymi jamami oczu. — Własnoręcznie.

Szybko i sprawnie. Na mocnym arkanarskim powrozie W imię ideałów. Czemu nic nie mówisz, uczony Kiunie? Kiun milczał. Zęby mu dzwoniły, wił się niemrawo pod ręką Rumaty niczym przydeptana jaszczurka. Wtem coś z pluskiem wpadło do przydrożnego rowu i równocześnie Kiun, jakby pragnąc zagłuszyć ten plusk, krzyknął desperacko:

— No, wieszaj! Wieszaj, zdrajco Rumata odetchnął głęboko i puścił go.

— Żartowałem — powiedział. — Nie bój się.

— Fałsz, fałsz!… — mamrotał Kiun na wpół ze szlochem. — Wszędzie fałsz!…

— No już dobrze, nie gniewaj się. Podnieś lepiej, co tam rzuciłeś, bo się zamoczy…

Kiun stał jeszcze chwilę chwiejąc się i szlochając, potem od ruch ów b poklepał się dłońmi po płaszczu i zszedł do rowu. Rumata czekał zgarbiony w siodle. A więc tak właśnie trzeba, myślał ze znużeniem, więc inaczej po prostu nie można… Kiun wylazł z rowu chowając w zanadrze paczkę.

— Książki zapewne — rzekł Rumata. Kiun potrząsnął głową.

— Nie — odparł schrypniętym głosem. — Tylko jedna książka. Moja książka.

— O czymże ty piszesz?

— Obawiam się, że was to nie zaciekawi, szlachetny panie.

Rumata westchnął.

— Trzymaj się strzemienia. Ruszamy. Długi czas oboje milczeli.

— Posłuchaj, Kiun — odezwał się wreszcie Rumata. — Ja naprawdę żartowałem. Nie bój się.

— Wspaniały świat — mruknął Kiun. — Wesoły. Wszyscy żartują, i wszyscy na jedną modłę. Nawet szlachetny don Rumata.

Rumata zdziwił się.

— Znasz mnie?

— Znam. Poznałem was, panie, po obręczy na czole. Tak się ucieszyłem ujrzawszy was na drodze…

No tak, teraz wiem, co miał na myśli nazywając mnie zdrajcą, stwierdził w duchu Rumata. A głośno powiedział'

— Widzisz, wziąłem cię początkowo za szpiega. Zawsze zabijam szpiegów.

— Szpieg… — powtórzył Kiun. — Tale, oczywiście. W dzisiejszych czasach zawód szpiega jest łatwy i intratny. Nasz orzeł, szlachetny don Reba, pragnie nade wszystko poznać, co myślą i mówią poddani króla. Chciałbym być szpiegiem. Zwykłym informatorem w tawernie „Szara Radość”. Jakież to piękne, godne szacunku! O szóstej wieczorem wchodzę do piwiarni i siadam przy swoim stoliku. Właściciel w podskokach niesie mi pierwszy kufel. Mogę pić, ile wlezie, za piwo płaci don Reba, a raczej nikt nie płaci. Siedzę, popijam i słucham. Od czasu do czasu udaję, że notuję rozmowy, a przestraszony ludek bieży ku mnie, oferując mi przyjaźń i sakiewkę. W ich oczach dostrzegam tylko to, co chcę — psie oddanie, pełen szacunku strach i zachwycającą bezsilną nienawiść. Mogę bezkarnie obmacywać dziewczęta i ściskać żony na oczach ich mężów, chłopów jak dęby, a oni będą tylko służalczo chichotać… Cóż za wspaniała filozofia, prawda? Usłyszałem to z ust piętnastoletniego chłopaka, studenta Szkoły Patriotycznej…

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Trudno być bogiem»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Trudno być bogiem» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Arkadij Strugacki: Drapieznosc naszego wieku
Drapieznosc naszego wieku
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki: Przenicowany świat
Przenicowany świat
Arkadij Strugacki
Wiaczesław Rybakow: Trudno stać się Bogiem
Trudno stać się Bogiem
Wiaczesław Rybakow
James Grippando: Prawo Łaski
Prawo Łaski
James Grippando
Jacek Dąbała: Prawo Śmierci
Prawo Śmierci
Jacek Dąbała
Аркадий Стругацки: Трудно е да бъдеш бог
Трудно е да бъдеш бог
Аркадий Стругацки
Отзывы о книге «Trudno być bogiem»

Обсуждение, отзывы о книге «Trudno być bogiem» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.