— Ja też — dodał z grymasem.
— Musisz wszystkim kierować, nie wyklepywać ostrza mieczy — poprawiła Sheida.
— Cóż, nie wiem, ile czasu mogę poświęcić na uczenie ludzi, prowadząc równocześnie farmę — zauważył Myron. — A jeśli nie będę się zajmował farmą, nikt nie będzie jadł następnej zimy. Żeby już nie wspomnieć o tym, że nie mogę być wszędzie równocześnie.
— A co z twoimi synami? — zapytała Sheida.
— No, co z nimi? — odpowiedział pytaniem Myron. — Obaj są gotowi przejąć pracę po mnie, ale chcą też własnych farm…
— Wyznacz jednego z nich, żeby został instruktorem — zasugerował Edmund.
— Może kimś w rodzaju agenta rolnego.
— Może. Ale mógłby sam hodować żywność.
— Wymyśliłam, jak można by wprowadzić rodzaj… wędrownego instruktora — powiedziała Sheida. — Wędrującego w dość dużym zakresie. Wiązałoby się to z pewnymi problemami, między innymi rzadkimi wizytami w domu. Zapytaj ich, czy któryś z nich byłby zainteresowany. Dużo podróży.
— Dobra — zgodził się z powątpiewaniem Myron. — Szczerze mówiąc, Tom pewnie by tego chciał. Lubi teorię uprawy ziemi, ale tak naprawdę wcale nie lubi pracować, jeśli wiecie, o co mi chodzi.
— Tymczasem zajmiemy się uruchomieniem programu zaznajamiania — zdecydował Edmund. — Większość z nich wyląduje w końcu na farmie. Ale potrzebujemy nie tylko rolników. Zwłaszcza jeśli będzie to trwało tak długo, na ile się w tej chwili zanosi.
— Jeszcze jedna sprawa, którą trzeba umieścić na liście — przypomniała Sheida, notując. — Jeśli to sprawdzi się tutaj, przekażemy informację innym i zobaczymy, co z tego wyjdzie.
— I jeszcze jedno, Sheida. To jest wojna. A to oznacza, że kiedy zaczniemy cię popierać, Paul prawdopodobnie znajdzie jakieś grupy, które nas zaatakują.
— Tak, zrobi to — odpowiedziała członkini Rady. — I pomogę wam, na ile będę mogła. Ale…
— No cóż, dobra wiadomość jest taka, że mogę zupełnie się nie znać na woj nie w Sieci, ale będę bardzo zdziwiony, jeśli mają dowódcę sił lądowych, który może mi dorównać.
— Ubrania — powiedziała Roberta. Partnerka Toma była miejscową szwaczką i był to jeden z pierwszych punktów podjętych, gdy tylko cała trójka wróciła z zebrania. Awatar Sheidy został nieco dłużej, jako że inne awatary przekazały wiadomość, że monitorowane przez nie grupy dopiero zaczynały się zbierać. Plan Raven’s Mill polegający na przygotowaniu grup czeladniczych do zaznajamiania się z pracą został przekazany przez awatary i spotykał się z mieszany mi reakcjami.
— Możemy hodować badwab — zauważył Myron. Hybryda bawełny z wieloma cechami jedwabiu była wytrzymała i umożliwiała uzyskanie doskonałego materiału, ale roślina wymagała raczej wyższych temperatur.
— Możemy też hodować owce — dodała Bethan.
— Więcej materiału z ara dostanie się z badwabiu — zauważył farmer. — Przyznaję, że wełna jest o wiele lepsza na zimną pogodę, badwab praktycznie wcale nie izoluje. Ale mam tylko pięć owiec, na długo przed zebraniem rozsądnej ilości wełny będziemy mieć mnóstwo badwabiu.
— Są dzikie owce — wtrącił Robert. — Wiesz, jak w lecie wyglądają górskie łąki. — Większość dzikich owiec wywodziła się ze współczesnych hodowli i samodzielnie zrzucały wełnę, kiedy robiło się dostatecznie ciepło. Pierwotnie była to zmiana genetyczna mająca na celu wyeliminowanie problemu strzyżenia, ale przy dzikich zwierzętach oznaczało to, że przez kilka tygodni wczesnym latem górskie łąki pokryte były plamami bieli. Większość ptasich gniazd w okolicy zrobiono z czystej wełny, doskonalszej niż najlepszy kaszmir.
— Masz tego trochę? — zapytał Edmund. — To znaczy badwabiu.
— Tak. Nigdy go nie siałem, ale wiem jak.
— Badwab można wykorzystać nie tylko na ubrania — stwierdził Robert. — Będziemy go potrzebować na cięciwy, liny…
— Na liny lepsze są konopie. W tym roku możemy zebrać przynajmniej jeden plon badwabiu. Jednak gręplowanie i przędzenie… wymagają mnóstwa pracy. Nie przypuszczam, żeby istniała szansa na mechaniczne gręplarki i przędzalnie do czasu, gdy dojrzeją zbiory?
— Kiedy? — zapytał Edmund.
— Powiedzmy, że we wrześniu?
— Może, ale jest tyle zadań dla tych kilku rzemieślników, których mamy. Umieść to na liście. Kiedy będzie sezon siania?
— Tak z głowy to nie pamiętam. Kiedy już gleba jest odpowiednia i ciepła, We później tutaj niż na południu, lepiej rośnie w gorącym klimacie, ale podobnie jest z wieloma roślinami.
— Herbata — zamarudził Edmund. — Prawie mi się skończyła.
— Żadnych źródeł kofeiny — powiedział Myron. — Mam w cieplarni kilka roślinek herbaty, ale nie dość, żeby zrobić więcej niż filiżankę co dwa lata. Żadnej kawy, herbaty…
— Nie potrafię uwierzyć, że trujecie się czymś takim. — Sheida skrzywiła się z dezaprobatą. — Kofeina ma okropny wpływ na ciało.
— … żadnej czekolady — kontynuował Myron.
— Bez czekolady?
— Ma w sobie kofeinę — ze złośliwym uśmieszkiem stwierdził Edmund. — No cóż, śladowe ilości — zaoponowała Sheida, pociągając nosem. — Ale bez czekolady?
— Wymaga kilku produktów, które rosną wyłącznie w tropikach — smętnie stwierdził Myron. — Żadnej czekolady. Przynajmniej do czasu, aż uda się rozwinąć jakiś handel.
— No cóż, w takim razie to stanie się priorytetem!
— Cytrusy — dorzucił Edmund, rozmarzając się. — Będzie mi brakowało cytrusów. A one dobrze chronią przed szkorbutem.
— To można hodować w Festivie — odrzekł Myron. — Jeśli pogoda się uspokoi. Zaczęło się to w dniu Upadku, pogoda zwariowała i cały czas utrzymywał się taki stan. Wiatr, deszcz, deszcz ze śniegiem, wylewające rzeki. Wydawało się, że nigdy nie przestanie padać i że na ziemię wyrwała się długo hamowana furia dzikiej pogody.
— Uspokoi się — zapewniła Sheida. — Słyszałeś, co się stało?
— Nie — odpowiedział Myron, ale wszyscy wyglądali na zainteresowanych.
— Program kontrolujący pogodę to SI, znałam ją, ale nie wiedziałam dotąd, że była jedną z naprawdę starych. Prawdę mówiąc, wywodziła się z czasów przed kontrolą pogody i pierwotnym jej zadaniem było tylko prognozowanie.
— Cholera, to rzeczywiście stara — zgodził się Myron, a równocześnie silny podmuch wiatru uderzył w dach gospody. — Czy to oznacza, że może przewidywać te rzeczy?
— Coś w tym stylu. Więc kiedy doszło do Upadku, gdy Rada zaczęła walczyć między sobą, nagle straciła energię do kontrolowania pogody. Musiała się ograniczyć do prognozowania. Wyobraźcie sobie, jak się wkurzyła.
— Ała.
— Ma na imię Lystra i nie przypadkiem mówiłam, że to ona. W każdym razie, nie ukrywa się jak wiele innych SI, ale zadeklarowała się jako całkowicie neutralna. Nie obchodzi jej, kto wygra, tylko żeby dostała z powrotem zasilanie, żeby mogła znów zająć się kontrolowaniem pogody. Jest naprawdę bardzo, bardzo wkurzona.
— Zabawne.
— Tak, jeden zabawny punkt w ogólnie paskudnej sytuacji. Lystra twierdzi, że to potrwa około półtora miesiąca.
— Możemy być w stanie posiać na czas, by zebrać plony. Trochę będzie musiało podeschnąć, zanim posiejemy. I nie zaszkodziłoby kilka dodatkowych pługów.
— Zajmę się tym — zobowiązał się Edmund. — I cieszę się, że Angus przywiózł ten ładunek blachy. Będziemy musieli wysłać mu kogoś do pomocy w sprowadzeniu dodatkowego materiału. I on też będzie potrzebował jedzenia. Trzeba zobaczyć, co możemy oddać.
Читать дальше