Robert Silverberg - Stacja Hawksbilla

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Silverberg - Stacja Hawksbilla» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Stawiguda, Год выпуска: 2008, ISBN: 2008, Издательство: Solaris, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Stacja Hawksbilla: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Stacja Hawksbilla»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Stany Zjednoczone wpadają w sidła demokracji. Pod populistycznymi hasłami władzę przejmują syndykaliści. Ameryka w szponach dyktatury oznacza tajną policję, aresztowania i zsyłki opozycjonistów. Rząd deklaruje jednak, że nie wykonuje wyroków śmierci. Gdzie więc znikają działacze opozycji? W przeszłości! Oto w przeszłości o miliard lat odległej od nas syndykaliści tworzą stację zsyłki niewygodnych politycznie więźniów. To czas, kiedy na Ziemi nie ukształtowały się jeszcze obecne kontynenty, a pierwsze zwierzęta nie wyszły na ląd. A podróż w czasie może się odbywać tylko w jedną stronę…

Stacja Hawksbilla — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Stacja Hawksbilla», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

W nowym układzie większość funkcji rządowych pełniła szesnastoosobowa Rada Syndyków kierowana przez kanclerza. Nowe nazwy brzmiały dziwnie w kraju z dawien dawna przyzwyczajonym do prezydentów, senatorów, sekretarzy stanu i tak dalej. Wszystkie te stanowiska, z pozoru wieczne i niezmienne, nagle odeszły w przeszłość, a miejsce znajomych słów zajęła zupełnie nowa nomenklatura władzy. Zmiana była najbardziej wyraźna na najwyższych szczeblach; biurokracja i służby państwowe funkcjonowały jak dawniej — musiały funkcjonować, jeśli państwo chciało uniknąć całkowitego rozpadu.

Nowy rząd był dziwnie dobrany. Nie można było nazwać go ani konserwatywnym, ani liberalnym, w dwudziestowiecznym pejoratywnym rozumieniu tych terminów. Ludzie piastujący władzę opowiadali się za aktywistyczną filozofią rządową, przywiązując ogromną wagę do robót publicznych i planowania centralnego, co mogło kwalifikować ich jako marksistów albo przynajmniej liberałów Nowego Ładu. Ale hołdowali również zniwelowaniu różnic zapatrywań w imię harmonijnego wysiłku, co nigdy nie było polityką Nowego Ładu, choć stanowiło nieodłączny element wszelkich odmian marksizmu. Z drugiej strony w większości byli zatwardziałymi kapitalistami, obstającymi przy wyższości sektora wolnej przedsiębiorczości nad planowaną ekonomią i dużo energii poświęcali przywróceniu klimatu gospodarczego z roku 1885.

W kwestii polityki zagranicznej byli sztywnymi reakcjonistami, izolacjonistami i antykomunistami do granic ksenofobii. Reprezentowali, łagodnie mówiąc, wysoce poplątaną filozofię rządową.

— To wcale nie jest filozofia — utrzymywał Jack Bernstein, tłukąc pięścią w dłoń. — To tylko banda ludzi silnej ręki, którzy przypadkiem natknęli się na próżnię polityczną i zajęli ją bez skrupułów. Nie mają żadnego nadrzędnego programu. Po prostu robią, co uważają za konieczne, zęby zachować władzę i zapobiec kolejnemu wybuchowi. Dorwali się do władzy i teraz improwizują z dnia na dzień.

W takim razie są skazani na klęskę — powiedziała Janet spokojnie. — Blok rządzący nie posiadający skonsolidowanej wizji władzy z czasem musi upaść. Popełni krytyczne błędy i stwierdzi, że stoi nad przepaścią, znad której nie ma odwrotu.

— Sprawują władzę od trzech lat — powiedział Barrett. — I nie widać oznak załamania. Powiedziałbym, że są silniejsi niż kiedykolwiek. Zainstalowali się na tysiąc lat.

— Nie — sprzeciwiła się Janet. — Obrali kurs autodestrukcji. Może trzeba jeszcze trzech lat, może dziesięciu, a może to tylko kwestia miesięcy, ale rozpadną się. Nie wiedzą, co robią. Nie można skleić kapitalizmu McKinlea z socjalizmem Roosevelta, nazwać to kapitalizmem syndykalistycznym i mieć nadzieję na rządzenie w oparciu o tę doktrynę krajem wielkości Stanów. To nieuchronne…

— Kto mówi, że Roosevelt był socjalistą? — zapytał ktoś z tyłu sali.

— Zagadnienie drugorzędne — powiedział Norman Pleyel. — Nie wchodźmy w kwestie poboczne.

— Nie zgadzam się z Janet — oświadczył Jack Bernstein. — Nie uważam, by obecny rząd był z natury niestabilny. Jak mówi Barrett, jest silniejszy niż kiedykolwiek. A my siedzimy i gadamy. Gadaliśmy, gdy przejmowali władzę, i będziemy gadać przez następne trzy lata…

— Robimy coś więcej — wtrącił Barrett. Bernstein chodził po pokoju, zgarbiony, spięty, tętniący wewnętrzną energią.

— Ulotki! Petycje! Manifesty! Wezwania do strajku generalnego! Co z tego, co z tego, co z tego?!

W wieku dziewiętnastu lat Bernstein nie był wyższy niż w roku wielkiego przewrotu, ale jego twarz straciła dziecięcą pulchność. Był chuderlawy, miał rzadki wąsik, wyraźnie zaznaczone kości policzkowe, ziemistą skórę usianą zaognionymi pryszczami i dziobami. Pod presją wydarzeń wszyscy ulegli transformacji: Janet straciła na wadze, Barrett zapuścił długie włosy, nawet niewzruszony Pleyel wyhodował skąpą bródkę, którą gładził jak talizman. Bernstein powiódł wzrokiem po ludziach zgromadzonych w mieszkaniu Barretta i Janet.

— Wiecie, dlaczego ten bezprawny rząd utrzymuje się przy władzy? Z dwóch powodów. Po pierwsze, dysponuje siecią nieetycznej tajnej policji, która dławi opozycję. Po drugie, sprawuje silną kontrolę nad mediami i tym samym unieśmiertelnia się przez wmawianie obywatelom, że nie mają innej alternatywy jak „trzy razy tak" dla syndykalizmu. Wiecie, co się stanie w następnym pokoleniu? Naród będzie tak mocno utożsamiać się z syndykalizmem, że zwiąże się z nim na parę następnych stuleci!

— Niemożliwe, Jack — zaoponowała Janet. — Żeby się utrzymać, system rządowy potrzebuje czegoś więcej niż tajna policja. To…

— Zamknij się i daj mi skończyć — warknął Bernstein. Rzadko zadawał sobie trud skrywania głębokiej nienawiści do Janet. Iskry strzelały w powietrzu, gdy znajdowali się w tym samym pokoju, co siłą rzeczy zdarzało się dość często.

— No to mów dalej. Kończ.

Zaczerpnął powietrza.

— Stan Zjednoczone zasadniczo są krajem konserwatywnym. Zawsze takie były. Zawsze będą. Rewolucja 1776 roku była rewolucją konserwatystów w obronie praw własności. Przez następnych dwieście lat nie nastąpiły żadne fundamentalne zmiany w tutejszej strukturze politycznej. Francja miała swoją rewolucję i sześć czy siedem konstytucji, Rosja miała rewolucję, Niemcy, Włochy i Austria przemieniły się w zupełnie inne kraje, nawet Anglia szybko zreorganizowała swój cały porządek, ale Stany Zjednoczone nawet nie drgnęły. Och, wiem, wprowadzono zmiany w prawie wyborczym, drobne retusze, kobiety i Murzyni zyskali prawa obywatelskie, władza prezydenta stopniowo się powiększała, lecz wszystko to odbywało się w obrębie pierwotnych ram. A w szkołach wbijano dzieciakom do głowy, że ramy te są święte. Wbudowano czynnik stabilizacji: obywatele pragnęli, żeby system pozostał bez zmian, ponieważ zawsze tak było, i tak dalej, w wiecznym kręgu. Ten naród nie mógł się zmienić, bo nie miał do tego predyspozycji. Wpojono mu nienawiść do zmian. Dlatego prezydenci zawsze pełnili po dwie kadencje, chyba że byli skończonymi łajdakami. Dlatego w ciągu dwóch stuleci wniesiono najwyżej dwadzieścia poprawek do konstytucji. Dlatego ilekroć ktoś chciał wprowadzić poważniejsze zmiany, jak Henry Wallace, jak Goldwater, natrafiał na nieprzebytą przeszkodę w postaci struktury władzy. Studiowaliście wybory Goldwatera? Startował jako konserwatysta, prawda? Dlaczego przegrał i kto walczył z nim najbardziej? Konserwatyści, ponieważ wiedzieli, że jest radykałem i bali się dopuścić radykała do władzy.

— Jack, myślę, że przesadzasz…

— Niech cię cholera, daj mi skończyć. — Bernstein poczerwieniał. Pot spływał mu po zapadniętych policzkach. — Ten kraj od chwili powstania był uwarunkowywany przeciwko fundamentalnym zmianom. Ale w końcu istnienie rządu nadmiernie się przeciągnęło i sytuacja wymknęła się spod kontroli, radykałowie wkroczyli do akcji i wprowadzili takie zmiany, że wszystko się rozleciało i nastał kryzys konstytucyjny lat 1982–1984, a po nim nastąpiło przejęcie władzy przez syndykalistów. Okay. Przewrót był takim wstrząsem, że miliony obywateli nadal są w szoku. Ludzie otworzyli gazety i zobaczyli, że już nie ma prezydenta, tylko kanclerz, a zamiast Kongresu ustanawiającego prawa jest Rada Syndyków. Co to za obłędne nazwy, co to za kraj, to nie mogą być stare dobre Stany Zjednoczone, prawda? Ależ tak, mogą. Ludzie są skołowani do tego stopnia, że zaczynają cofać się w rozwoju i uważać się za jeże. Okay. Okay. Ale ciągłość została przerwana. Stary system ustąpił nowemu. Dzieci nie przestają się rodzić. Szkoły są otwarte, a nauczyciele uczą syndykalizmu, ponieważ cholernie dobrze wiedzą, że lepiej to robić niż wylecieć z roboty. Dziś piątoklasiści uważają prezydentów za niebezpiecznych dyktatorów. Codziennie rano uśmiechają się do wielkich trójwymiarówek kanclerza Arnolda. Trzecioklasiści nawet nie wiedzą, kim byli prezydenci. Za dziesięć lat te dzieci dorosną. Za dwadzieścia lat zaczną kierować społeczeństwem. I będą bardzo zainteresowane zachowaniem status quo, co jest cechą dorosłych Amerykanów, a dla nich status quo to syndykalizm. Nie rozumiecie? Naprawdę nie rozumiecie? Przegramy, chyba że zajmiemy się wychowaniem tych dzieci! Syndykaliści pracują nad tym, uczą je myśleć, że syndykalizm jest prawdziwy, dobry i piękny, i że im dłużej trwa, tym dłużej trwać będzie. W ten sposób ustrój się unieśmiertelni. Każdy, kto zażąda przywrócenia starej konstytucji albo wprowadzenia poprawek do nowej, zostanie uznany za groźnego, ziejącego ogniem radykała, a syndykaliści będą miłymi, godnymi zaufania konserwatywnymi chłopcami, jakich znaliśmy i aprobowaliśmy od zarania. Wtedy będzie po sprawie. — Bernstein przycichł. — Niech ktoś da mi drinka. Piorunem!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Stacja Hawksbilla»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Stacja Hawksbilla» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Silverberg - He aquí el camino
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Rządy terroru
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Poznając smoka
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Old Man
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Nature of the Place
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Reality Trip
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Songs of Summer
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Secret Sharer
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Good News from the Vatican
Robert Silverberg
Robert Silverberg - El hombre estocástico
Robert Silverberg
Отзывы о книге «Stacja Hawksbilla»

Обсуждение, отзывы о книге «Stacja Hawksbilla» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x