Orson Card - Mówca umarłych

Здесь есть возможность читать онлайн «Orson Card - Mówca umarłych» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1992, ISBN: 1992, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Mówca umarłych: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Mówca umarłych»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kontynuacja wątków zarysowanych w Grze Endera. Niezagrożona ludzkość zaczyna współczuć pokonanym napastnikom i skazuje Endera na banicję. Tymczasem otwartość Ziemian zostanie wystawiona na próbę przez kolejne zjawienie ię obcych.
Nagroda Nebula 1986.
Nagroda Hugo 1987.

Mówca umarłych — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Mówca umarłych», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Elu — zawołał. — Nie widziałaś Mówcy Umarłych?

— Widziałam — odparła. — Na rzece.

— Gdzie na rzece? Jeśli mu powie, gdzie się spotkali, od razu się domyśli, że nie był to przypadek.

— Po co ci to? — spytała.

— Słuchaj, Elu, nie czas na podejrzenia. Proszę. Muszę go znaleźć. Zostawiliśmy wiadomość, ale komputer nie potrafi go odszukać.

— Wiosłował w dół rzeki, w stronę domu. Pewnie niedługo będzie u siebie. Miro wybiegł z kuchni do salonu. Ela słyszała, jak pisze coś na klawiaturze terminala. Po chwili wrócił.

— Dzięki — powiedział. — Nie czekajcie na mnie z kolacją.

— Co się stało?

— Nic.

To „nic”, gdy Miro był tak podniecony i tak wyraźnie się spieszył, było bardzo zabawne. Oboje wybuchnęli śmiechem.

— No, dobrze — powiedział w końcu Miro. — To nie jest nic i to bardzo pilne, ale nie mogę o tym mówić. W porządku?

— W porządku. Ale już niedługo, Miro, nie będzie żadnych tajemnic.

— Nie rozumiem tylko, dlaczego nie odebrał naszej wiadomości. Komputer go wzywał. Nosi przecież ten implant w uchu. Chociaż… mógł go wyłączyć.

— Nie — zaprzeczyła Ela. — Światełko się paliło. Miro pochylił głowę i spojrzał na nią z ukosa.

— Nie mogłaś zauważyć malutkiej, czerwonej lampki implantu. W każdym razie nie wtedy, gdybyś tylko widziała, jak wiosłuje po rzece.

— Podpłynął do brzegu. Rozmawialiśmy.

— O czym?

— O niczym — uśmiechnęła się Ela.

Odpowiedział jej uśmiechem, mimo to jednak wydawał się zaniepokojony. Rozumiała to: wszystko w porządku, jeśli ty masz przede mną tajemnice, ale nie kiedy ja mam przed tobą.

Prawda, Miro?

Nie starał się niczego dowiedzieć; za bardzo się spieszył. Musiał odszukać Mówcę, natychmiast. I nie wróci na kolację.

Ela miała wrażenie, że Mówcy uda się porozmawiać z prosiaczkami trochę szybciej, niż uważała to za możliwe. Przez chwilę czuła radość — oczekiwanie się skończyło.

Potem radość minęła, a jej miejsce zajęło inne uczucie: mdlący strach. Koszmar papai Chiny, kochanego Liba, leżącego na zboczu, rozerwanego na strzępy przez prosiaczki. Tyle że nie Liba widziała wyobrażając sobie potworną scenę. To był Miro. Nie, nie, to nie Miro. To Mówca. To Mówcę zamęczą na śmierć.

— Nie — szepnęła.

Drgnęła, i koszmar opuścił świadomość. Wróciła do kuchni, próbując tak doprawić makaron, by smakował choć trochę, lepiej niż klej z amarantu.

ROZDZIAŁ 14

RENEGACI

LIŚCIOJAD: Człowiek mówi, że kiedy wasi bracia umierają, grzebiecie ich w ziemi, a potem z tej ziemi budujecie swoje domy. (Śmiechy.)

MIRO: Nie. Nigdy nie wykopujemy ludzi, którzy zostali pogrzebani.

LIŚCIOJAD (sztywniejąc z podniecenia): Więc wasi umarli na nic się wam nie przydają!

Ouanda Quenhatta Figueira Mucumbi, Transkrypcje rozmów, 103.-O:1969:4:13:111

Ender oczekiwał jakichś problemów przy bramie, ale Ouanda przycisnęła dłoń do skrzynki, Miro otworzył wrota i wszyscy troje wyszli na zewnątrz. Żadnych komplikacji. Na pewno Ela miała rację — nikt nie chce wychodzić z zagrody, więc solidne zabezpieczenia są zbędne. Nie próbował nawet zgadywać, czy oznacza to, że ludzie są zadowoleni, pozostając w Milagre, czy boją się prosiaczków, czy też tak nienawidzą swego uwięzienia, że udają, iż ogrodzenie nie istnieje.

Ouanda i Miro byli bardzo zdenerwowani, niemal przerażeni. To zrozumiałe — pozwalając mu na wyjście łamali prawa Kongresu. Ender podejrzewał jednak, że chodzi o coś więcej. Napięcie Mira łączyło się z gorliwością, wrażeniem pośpiechu. Może i był przestraszony, ale chciał zobaczyć, co się stanie, chciał zrealizować swój plan. Ouanda była spokojna, szła miarowym krokiem i jej chłód wyrażał nie tylko lęk, ale i wrogość. Nie ufała mu.

Dlatego nie był zaskoczony, gdy stanęła za najbliższym wielkim drzewem czekając, aż Miro i Ender pójdą w jej ślady. Ender zauważył, że chłopiec, przez moment tylko, wyglądał na poirytowanego; opanował się natychmiast. Jego maska obojętności była najlepsza, na jaką stać ludzką istotę. Ender mimowolnie porównywał Mira do chłopców, których poznał w Szkole Bojowej, oceniał go jako towarzysza broni i uznał, że Miro świetnie by sobie poradził. Ouanda także, choć z innych powodów: uważała, że jest odpowiedzialna za wszystko, co się stanie, mimo że Ender był dorosłym mężczyzną, o wiele od niej starszym. Nie liczyła na niego. Czegokolwiek się obawiała, to z pewnością nie odpowiedzialności.

— Tutaj? — spytał z ironią Miro.

— Albo nigdzie — odparła Ouanda. Ender pochylił się i usiadł pod drzewem.

— To drzewo Korzeniaka, prawda? — zapytał.

Przyjęli to spokojnie — oczywiście — ale ich chwilowe znieruchomienie powiedziało mu: tak, zaskoczył ich wiedząc o przeszłości coś, co uznawali za swoją własność. Mogę być framlingiem, pomyślał Ender, ale niekoniecznie ignorantem.

— Tak — przyznała Ouanda. — Jest totemem, od którego otrzymują ostatnio najwięcej… wskazówek. Od siedmiu czy ośmiu lat. Nigdy nam nie pozwolili na obserwację rytuałów rozmowy z przodkami. Wydaje się, że polegają na bębnieniu w pień drzewa ciężkimi, wypolerowanymi kijami. Słyszymy ich czasem nocą.

— Kijami? Z opadłych gałęzi?

— Zakładamy, że tak. Czemu pytasz?

— Ponieważ nie posiadają kamiennych ani żelaznych narzędzi do cięcia drewna. Mam rację? Poza tym, skoro oddają drzewom cześć, raczej nie powinni ich ścinać.

— Nie przypuszczam, by czcili drzewa. To kult totemiczny. Są wyobrażeniami przodków. Oni… sadzą je. W zwłokach.

Ouanda chciała mu przerwać, sama poprowadzić rozmowę lub przepytać go, ale Ender nie pozwolił, by uwierzyła, że to ona — albo Miro, nieważne — kieruje tą wyprawą. Zamierzał sam rozmawiać z prosiaczkami. Nigdy nie przygotowywał Mowy, pozwalając komuś innemu decydować o swoich planach; tym razem także nie miał tego zamiaru. Poza tym dysponował informacją, której oni nie posiadali: znał teorię Eli.

— A w innych miejscach? — zapytał. — Czy kiedy indziej też sadzą drzewa? Spojrzeli na siebie.

— Nic takiego nie widzieliśmy — odpowiedział Miro.

Enderem powodowała nie tylko ciekawość. Wciąż myślał o tym, co Ela opowiadała o anomaliach procesu rozmnażania.

— A czy drzewa rosną gdzieś same z siebie? Czy w lesie spotyka się młode drzewka i pędy? Ouanda pokręciła głową.

— Nie mamy żadnych dowodów na to, że sadzi się drzewa gdzie indziej, niż tylko w ciałach zabitych. W każdym razie wszystkie drzewa, jakie znamy, są raczej stare. Z wyjątkiem tych trzech.

— Czterech, jeśli się nie pospieszymy — dodał Miro. Aha, Stąd to napięcie. Niepokój Mira brał się z chęci ocalenia jakiegoś prosiaczka przed posadzeniem w nim drzewa. Ouanda natomiast martwiła się czymś zupełnie innym. Teraz, kiedy już wiedział, może im pozwolić na przesłuchanie. Wyprostował się i odchylił głowę, by spojrzeć w górę, na liście, na rozłożyste gałęzie, bladą zieleń fotosyntezy potwierdzającą konwergencję, nieuniknioną drogę ewolucji na wszystkich planetach. Oto źródło paradoksów Eli: ewolucja w oczywisty sposób mieściła się tutaj we wzorcach, obserwowanych przez ksenobiologów na wszystkich Stu Światach; a przecież w którymś miejscu ów wzorzec łamał się i rozsypywał. Prosiaczki były jednym z kilkunastu gatunków, które przeżyły to załamanie. Czym była Descolada i jak zdołały się do niej przystosować?

Chciał zmienić temat rozmowy, spytać, na co czekają za tym drzewem. To sprowokowałoby pytania Ouandy. Lecz właśnie w tej chwili, z głową odchyloną w tył, patrząc na zielone liście falujące miękko w niedostrzegalnym niemal wietrzyku, odebrał potężne wrażenie deja vu. Widział już kiedyś te liście. Niedawno. Ale to przecież niemożliwe. Na Trondheimie nie było wielkich drzew i ani jedno nie rosło wewnątrz Milagre. Dlaczego sączące się przez zieleń promienie słońca wydały mu się znajome?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Mówca umarłych»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Mówca umarłych» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Mówca umarłych»

Обсуждение, отзывы о книге «Mówca umarłych» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x