Chwilowo byli bezpieczni.
Carol nie mogła uwierzyć, że ostrygi mogą być tak pulchne i soczyste. Ellen siedziała naprzeciwko niej, po drugiej stronie stołu i rosła w dumę.
— Kochanie, czy miałaby pani ochotę na więcej? — uśmiechnęła się podnosząc ogromny garnek z gulaszem z ostryg. Mam zamiar zjeść drugą porcję, pomyślała Carol, do tego ryba zjedzona z Nickiem. Greta byłaby oburzona.
Uśmiechnęła się i skinęła Ellen głową. Tego wieczoru odkryła przynajmniej jedno: ta kobieta była z pewnością znakomitą kucharką. A przy tym bardzo smutną osobą, pomyślała, kiedy Ellen podawała jej kolejną porcję pikantnego gulaszu pełnego bajecznych ostryg Appalachiola.
Przed kolacją, w trakcie dwudziestominutowego wywiadu, Homer osobiście odpowiadał na każde pytanie. Ilekroć było ono kontrowersyjne lub niewygodne, jak wtedy gdy Carol podniosła zarzut, że część wyłowionego skarbu została przez nich troje skradziona i ukryta, zanim odpowiedział, spoglądał na Gretę. Nic dziwnego, Ellen przez cały czas się obżera, została więc wyeliminowana. Czy to jest jeszcze kobieta?
— Ten gulasz jest bajeczny — Carol zwróciła się do Ellen. — Czy byłaby pani tak miła i dała mi przepis?
Ellen była zachwycona. — Oczywiście, kochanie — powiedziała. — Z największą przyjemnością. Carol przypomniała sobie uwagę Dale’a o jej zachowaniu na uroczystym rozdaniu nagród MOI. Zastanawiała się, czy w ciepłej Ellen była choćby szczypta seksu. Nie widzę, stwierdziła Carol, to tylko samotna i głęboko sfrustrowana kobieta.
Nie wyczuwam w niej ani na jotę seksualnego napięcia.
— Proszę pani — odezwał się Homer — przez cały wieczór pani zadawała pytania. Teraz my chcielibyśmy zadać kilka. — Od czasu sceny z rekinem był zaskakująco uprzejmy. Oni czasami muszą być normalni, myślała Carol. W przeciwnym razie nie przetrwaliby. Ale kto wie, kiedy znowu pojawi się Mr Hyde.
— Ja — powiedziała Greta. Pierwszy raz podczas posiłku zwróciła się bezpośrednio do Carol. — Homer mi mówił, że pani jest z doktorem Dałem. Jesteście kochankami, nie?
Nie lubisz owijać w bawełnę, Greta, co? — pomyślała Carol i częściowo uchyliła się od odpowiedzi na to pytanie.
— Doktor Dale Michaels i ja jesteśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi. Spędzamy ze sobą dużo czasu, towarzysko i zawodowo.
— To mądry człowiek — powiedziała Greta. Utkwiła w Carol przeźroczyste oczy, w kącikach jej ust pojawił się uśmiech. Co ona usiłuje mi powiedzieć?
Rozmowę przerwał ostry dźwięk alarmu. Carol natychmiast zorientowała się, że stało się coś złego. — Co to jest, u licha? — spytała niewinnie podczas gdy przenikliwy dźwięk rozlegał się coraz głośniej.
Homer i Greta już wstali od stołu. — Przepraszamy — powiedział Homer. — To nasz anty włamaniowy alarm.
Prawdopodobnie fałszywy. Pójdziemy jednak sprawdzić.
Wybiegli z jadalni zostawiając Carol z Ellen. Skierowali się do holu. Muszę pójść za nimi i zorientować się, co się dzieje, pomyślała Carol. Tak nakazywało jej i serce, i rozum. Spojrzała na zegarek. Było pięć po dziesiątej. Powinni już skończyć. Idę do toalety — powiedziała do Ellen.
— Niech pani sobie nie robi kłopotu — dodała kiedy ta chciała wskazać jej drogę. — Jestem pewna, że trafię.
Pobiegła szybko do holu nasłuchując głosów Homera i Grety. Stąpając cicho szła za nimi aż do drzwi dużego pokoju po przeciwnej stronie domu. Były uchylone. — Pojawi się za chwilę — słyszała głos Homera. Potem zapadła cisza. — Cholera — krzyknął — wygląda, że sztabki złota zniknęły. Musieli działać bardzo szybko… obraz jest rzeczywiście bardzo niewyraźny. Tutaj, spójrz.
— Tak — powiedziała Greta — sztabki zniknęły. Ale złoto jest bardzo ciężkie, może złodzieje wpadli w pułapkę w tunelu. Timmy mógłby ich wytropić. — Załatwiłby tych drani — Homer zaśmiał się nerwowo i Carol poczuła ciarki na plecach. Wycofała się powoli do głównego holu. Usłyszała trzaśniecie drzwi. Jezu, poszli wypuścić rekiny. Muszę ostrzec Nicka i Troya.
Weszła do najbliższej łazienki, zamknęła drzwi i odkręciła kurek z wodą. Potem spuściła wodę w muszli i wyjęła małe walkietalkie, które miała pod bluzką, przymocowane taśmą. Przytknęła aparat do ust. — Alarm, alarm — powiedziała. — Wiedzą, że tam jesteście. Grozi wam niebezpieczeństwo. — Powtórzyła wiadomość i wcisnęła guzik tak, żeby przekaz mógł zostać jeszcze parokrotnie powtórzony. Mam nadzieję, że to diabelstwo działa, pomyślała.
Zaczęła chować aparat z powrotem pod bluzką i przykleiwszy go taśmą, spojrzała w lustro. Serce jej zamarło.
W drzwiach stała Ellen. Wlepiła w nią pełne nienawiści oczy. Ich wyraz wskazywał, że wszystko widziała i słyszała.
Zrobiła krok w stronę Carol.
— Zatrzymaj się, Ellen — powoli unosiła ręce do góry.
— Nic do ciebie nie mam. — Tłusta kobieta zawahała się.
— Homer i Greta wykorzystują cię tylko — dodała Carol cicho. — Dlaczego ich nie zostawisz i nie urządzisz sobie życia po swojemu?
Na twarzy Ellen pojawił się gniew. Jej oczy zwęziły się, policzki poczerwieniały. Podniosła swoje wielkie pięści wygrażając nimi Carol. — Nie twój cholerny interes, jak ja żyję — powiedziała groźnie. Ruszyła w kierunku dziewczyny.
Carol chwyciła masywny metalowy wieszak na ręczniki i pociągnęła z całej siły. Pręt wyskoczył ze ściany. Dwa brzoskwiniowe ręczniki i drewniana końcówka spadły na podłogę. Carol potrząsała prętem nad głową. — Nie zmuszaj mnie, żebym cię uderzyła — powiedziała. — Odsuń się i zejdź mi z drogi! Ellen nie ustępowała. Carol starannie wycelowała i uderzyła ją mocno w prawe ramię. Kobieta upadła. — Greta — jęknęła przeraźliwym głosem. — Greta, na pomoc!
Carol wciąż wymachując prętem ostrożnie obeszła Ellen i odwróciła się w stronę drzwi. W holu ruszyła biegiem do salonu i skierowała się w stronę drzwi wejściowych. Tuż obok baru ktoś pochwycił ją od tyłu. Carol upadła ciężko do przodu uderzając twarzą o dywan. Próbowała wywinąć się z rąk Grety, jednak bezskutecznie. Była przygwożdżona. Kilka kropli krwi spłynęło jej z nosa i spadło na dywan.
Obie kobiety ciężko dyszały. Carol starała się przekręcić ciało tak, aby być twarzą do Grety. Na próżno usiłowała się wyswobodzić. Greta silnie przyciskała jej nadgarstki do podłogi. Pochyliła się tak nisko, że ledwie cale dzieliły jej twarz od twarzy Carol. — Próbowałaś uciec, to dlatego tak ci się śpieszyło.
W oczach Grety było coś dzikiego. Carol nie zastanawiając się nad tym, co robi, podniosła głowę i pocałowała ją w usta. Greta zaskoczona zwolniła na chwilę uścisk. Tego właśnie potrzebowała Carol. Wytężając wszystkie siły grzbietem dłoni uderzyła Gretę w bok głowy. Napastniczka była ogłuszona. Carol odepchnęła ją i rzuciła się do drzwi.
Greta za chwilę będzie na nogach. Nie wystarczy mi czasu nawet na otwarcie drzwi samochodu, kalkulowała Carol zbiegając po schodach.
Niemka była zaledwie piętnaście jardów za nią i nabierała rozpędu, kiedy Carol skręciła w alejkę prowadzącą z domu Homera do Pelican Resort. Przez dziesięć lat biegałam trzy razy w tygodniu. To jedyny raz w życiu, kiedy wszystko od tego zależy. Próbowała przyśpieszyć. Greta nadal zmniejszała dystans. Carol była pewna, że za minutę zostanie dopadnięta. Miała przez moment wrażenie, że czuje rękę Grety na swojej bluzce.
Po dwustu jardach Niemka zaczęła odstawać. Carol odważyła się spojrzeć przez ramię dopiero wtedy, kiedy była prawie ćwierć mili od podjazdu prowadzącego do domu Homera. Jej prześladowczyni jeszcze walczyła, ale teraz była pięćdziesiąt jardów za nią. Carol poczuła nowy przypływ energii. Uda mi się, naprawdę uda mi się uciec, pomyślała.
Читать дальше