Wydawało się, że jest to ciągły strumień spływający od kaskady w kierunku dużego basenu, dalej w dół do jacuzzi, a potem przechodzący w strugę wijącą się w stronę domu.
Drugi basen był okrągły i ciemny. Kończył się na lewo, na granicy posiadłości, obok czegoś, co wyglądało na mały domek służący do przebierania się. Greta znajdowała się w prostokątnym basenie, na wprost Carol. Pływała pokonując kolejne długości. Jej sprężyste ciało rytmicznie poruszało się w wodzie. Carol, która również była znakomitą pływaczką, przez kilka sekund obserwowała Gretę.
— Jest niezła, co? — Homer szedł obok Carol. Jego podziw rzucał się w oczy. — Nie pozwoli sobie na duży posiłek, jeżeli wcześniej nie trenowała. Nie znosi otyłości.
Homer ubrany był w jasnobrązową hawajską koszulę i brązowe spodnie. Na nogach miał mokasyny, a w ręku trzymał wielką szklankę z drinkiem wypełnioną kostkami lodu. Sprawiał wrażenie odprężonego, nawet przystępnego.
Carol pomyślała, że mógłby uchodzić za emerytowanego bankiera lub prezesa korporacji.
Greta nadal niezmordowanie pływała. Homer wisiał nad Carol, która czuła się coraz mniej swobodnie, jakby ktoś naruszył jej osobiste terytorium. — Gdzie jst Ellen? — spytała zwracając się do potężnego mężczyzny. Odsunęła się od niego nieznacznie.
— Jest w kuchni — odparł Homer. — Kocha gotować, szczególnie kiedy mamy gości. Na ten wieczór przygotowała jedno z jej ulubionych dań. — Oczy zaczęły mu błyszczeć. Pochylił się do Carol. — Kazała mi przyrzec, że nie zdradzę, co mamy na kolację — szepnął poufale.
— Powiem pani tylko tyle, że jest to bardzo silny afrodyzjak.
Fuj, pomyślała Carol, kiedy dotarł do niej zapach oddechu Homera i usłyszała pożądliwy chichot. Jak mogłam zapomnieć, że on jest taki ohydny? Czy on rzeczywiście myśli, że… Carol przypomniała sobie, że ludzie z dużymi pieniędzmi często tracą kontakt z rzeczywistością. Prawdopodobnie część kobiet idzie na to, co on może im ofiarować. Niemal odebrało jej mowę. Myśl o jakimkolwiek erotycznym zbliżeniu z Homerem budziła w niej odrazę.
Greta skończyła pływać. Wyszła z basenu i osuszyła się.
Jej biały, sportowy kostium opinał ciało niczym przeźroczysta pończocha. Nawet z pewnej odległości Carol nie mogła nie widzieć wszystkich szczegółów jej piersi, a także dostrzegalnej przez cienki kostium kępki włosów. Równie dobrze mogła być naga. Homer stał obok Carol i bez skrępowania gapił się jak Greta szła chodnikiem.
— Bez kostiumu? — spytała Greta podchodząc do nich.
Jej oczy wierciły dziury w ciele Carol. Dziennikarka pokręciła przecząco głową. — Przykro mi — powiedziała Greta.
— Homer miał nadzieję, że będziemy się ścigać. — Popatrzyła na kapitana z dziwnym wyrazem twarzy, którego Carol nie zrozumiała. — On uwielbia patrzeć na rywalizujące kobiety.
— Tu nie byłoby żadnej konkurencji — odpowiedziała Carol. Wydawało jej się, że w twarzy Grety widzi napięcie.
— Łatwo by pani wygrała — dodała. — Pani doskonale pływa.
Greta uśmiechnęła się przyjmując ten komplement. Jej oczy wędrowały po ciele Carol. Nawet nie próbowała ukryć, że ją taksuje. — Pani ma również dobre warunki do pływania — powiedziała Greta. — No, może trochę za tłuste pośladki i uda. Radziłabym poćwiczyć…
— Zanim wejdziesz do środka i zmienisz strój — przerwał Homer — może pokażemy pannie Dawson drugi basen? Ruszył w kierunku małego domku. Greta zawróciła bez słowa i poszła za nim. Carol pociągnęła łyk wina. Kto wie, co tu się może dziać, pomyślała. Ci troje od ośmiu lat nie pracują. Zapraszają ludzi, łowią ryby i nurkują dla przyjemności. Zaczęła w niej wzbierać mieszanina odrazy i przygnębienia. Wymyślają rozrywki, żeby się nie nudzić.
Chwilę później Homer otworzył domek. Na dnie drugiego basenu zapalił się teraz rząd reflektorów. Homer przynaglił Carol i dziewczyna weszła do domku. Poprowadzili ją schodami na dół. Poniżej poziomu ziemi był chodnik otaczający wielkie szklane akwarium, które w ciemnościach wyglądało podobnie jak drugi basen kąpielowy.
— Mamy teraz sześć rekinów — powiedział z dumą Homer — do tego trzy czerwone occi, parę mątew i oczywiście setki bardziej typowych ryb i roślin.
— Occi? — zdziwiła się Carol.
— To potoczne określenie ośmiornicy w liczbie mnogiej — wyjaśnił Homer z uśmiechem samozadowolenia. — Naprawdę, poprawna liczba mnoga to octopedes. Większość używa jednak formy octopi i ona występuje najczęściej.
Greta stała z twarzą przyciśniętą do szyby. Obok przepłynęły dwie dziwne ryby. Wyraźnie na coś czekała. Po jakichś dwudziestu sekundach pojawił się szary rekin. Wydawało się, że rozpoznał Gretę. Zatrzymał się tuż przy szybie i przyglądał się. Carol dostrzegła długie ostre zęby i rozpoznała w nim mąko, groźnego, mniejszego kuzyna wielkiego białego rekinaludojada.
— To pieszczoch Grety — powiedział Homer. — Nazywa się Timmy. Jakimś cudem wyćwiczyła go w rozpoznawaniu jej twarzy przez szybę. — Obserwował go przez chwilę. — Od czasu do czasu wchodzi tam popływać z nim, oczywiście wtedy, kiedy rekiny są najedzone.
Rekin trwał nieruchomo wpatrując się w Gretę ślepiami bez wyrazu. Zaczęła bębnić palcami w szybę, w regularnych odstępach.
— Teraz będzie coś podniecającego — powiedział Homer zbliżając się do Grety. — Zjawisko, które zaraz pani obejrzy, biolodzy nazywają typowym odruchem Pawiowa.
Nigdy tego wcześniej nie widziałem. Dopiero u tego rekina.
Mąko powoli stawał się agresywny. Greta zwiększyła tempo. Rekin zareagował bijąc gwałtownie ogonem w wodę. Nagle Greta znikła u szczytu schodów. Carol wydawało się, że w jej oczach dostrzegła obłęd. Spojrzała na Homera szukając wyjaśnienia. — Proszę podejść tu bliżej — skinął na Carol. — Nie chciałaby pani chyba tego przegapić. Greta sama troszczy się o króliki, a Timmy zawsze daje wspaniałe przedstawienie.
Carol nie była pewna, o czym mówi Homer. Z przyjemnością obserwowała piękne akwarium. Zawierało kryształowo czystą morską wodę, z pewnością regularnie wymienianą i oczyszczaną. Zauważyła wiele gatunków gąbek i korali, jeżówce i anemony. Ktoś zadał sobie wiele trudu i wydał mnóstwo pieniędzy odtwarzając środowisko raf koralowych z pełnego morza.
Nagle po przeciwnej stronie akwarium pojawił się biały królik z odciętą głową, wbity na długą pionową tyczkę.
Z jego arterii tryskała jeszcze krew. To rozegrało się błyskawicznie. Rekin doprowadzony do szaleństwa przez krew, zaatakował. Zębami oderwał połowę nieszczęsnego królika. Potem pochłonął resztę, razem z kawałkiem tyczki. Carol ledwie zdążyła odwrócić głowę. Gwałtownie odskoczyła oblewając bluzkę winem.
Próbowała zachować pozory spokoju i sięgnęła do torebki po chusteczkę. Wytarła nią bluzkę. Milczała. W jej wyobraźni pozostał obraz atakującego rekina i wciąż jeszcze nie mogła się uspokoić. Świetny sposób na rozpoczęcie proszonej kolacji, pomyślała. Dlaczego nigdy nie przyszło mi na myśl, że ci ludzie są szaleni?
Homer wciąż był podniecony. — Czy to nie było widowiskowe? Takie autentyczne. Dzika siła tych szczęk, kierowana czystym instynktem. Nigdy nie mam tego dosyć.
Carol wchodziła za nim po schodach. — Świetne widowisko, Greta — usłyszała głos Homera kiedy wychodzili z domku. — Dokładnie na wprost nas. Dwa kęsy i po króliku.
— Wiem, widziałam — powiedziała Greta. Trzymała maskę do nurkowania. To, co zostało z tyczki, leżało na ziemi obok niej. Greta wpatrywała się w Carol starając się odgadnąć jej reakcję. Carol odwróciła oczy. Nie chciała pokazać Greeie, że widowisko wzbudziło w niej obrzydzenie.
Читать дальше