— Greta przygotowuje to wszystko w okamgnieniu — kontynuował Homer, gdy szli przez ogród w kierunku domu. Godzinę wcześniej oprawia żywego królika na klocku. Potem, kiedy Timmy jest gotów, ona…
Carol wyłączyła się i nie słuchała tej makabrycznej historii. Nie chcę tego słyszeć, pomyślała. Spojrzała na zegarek. Dziesięć po dziewiątej. No, chłopaki, szybko. Nie jestem pewna czy zniosę tych ludzi przez następną godzinę.
Nick i Troy milcząc płynęli wzdłuż wybrzeża przy blasku księżyca. Wcześniej dokładnie powtórzyli plan. Żadnego dodatkowego oświetlenia do czasu, aż znajdą się w grocie Homera lub przynajmniej dziesięć stóp pod wodą. Troy miał prowadzić i szukać systemów alarmowych, które mógłby unieszkodliwić używając narzędzi wetkniętych w kieszenie stroju do nurkowania. Miał także zwracać uwagę na roboty pełniące funkcję strażnic. Nick natomiast miał płynąć za nim z niezatapialnymi workami. Zamierzali ich użyć do transportu złota. Z parkingu Pelican Resort przeszli na plażę. W odległości stu jardów od ogrodzenia otaczającego posiadłość Homera ubrali stroje do nurkowania i założyli plecaki. Potem przygotowali pojemniki na ubrania i spuścili je do wody. W czasie drogi Troy miał jakieś problemy z przyrządami. Z tego powodu na wyznaczone miejsce przybyli pięć minut później. Zanim weszli do wody, Nick chwycił Troya za ramiona. — Mam nadzieję, że to pieprzone złoto tam jest — powiedział zmienionym przez emocje głosem. — Nie mogę się doczekać widoku ich twarzy, jak je ukradniemy.
Czas naglił. Trzymając się za ręce w ciemnościach zanurzyli się na głębokość około pięciu stóp. Zatrzymali się, wyrównali ciśnienie i powtórzyli tę czynność, kiedy znaleźli się na głębokości około dziesięciu stóp. Wtedy Troy włączył latarkę. Szybko znaleźli właściwy kierunek, skierowali się za róg skały i zagłębili w grocie, która łączyła się z posiadłością Homera.
Troy prowadził. Nie miał kłopotów ze znalezieniem wejścia do naturalnego tunelu wiodącego do podziemnej groty. Tak jak planowali, Nick czekał na zewnątrz tunelu, podczas gdy Troy wpłynął do środka w poszukiwaniu alarmu. Podwodne przejście, którego skalne sklepienie zamykało się nad głową Troya, miało około pięciu stóp szerokości i cztery stopy wysokości. Od razu znalazł metalową skrzynkę przymocowaną do ściany po lewej stronie.
Kiedy ją sprawdził, odkrył, że emitowała dwa laserowe promienie oddzielone od siebie o trzy stopy. Po przeciwnej stronie naturalnego tunelu znajdowały się płytki odbierające promienie. Podpłynął ostrożnie, wyciągnął śrubokręt i rozebrał obudowę. Układ był bardzo prosty. Zakłócenie odbioru promieni przez płytki powodowało otwarcie przekaźnika. Gdy oba przekaźniki były otwarte, prąd mógł płynąć do urządzenia alarmującego. Aby uruchomić alarm, obiekt musiał być na tyle duży, żeby przerwać obydwa promienie równocześnie. Troy uśmiechnął się do siebie.
Przecinając dłonią jeden z promieni upewnił się, że sprawnie przeprowadził akcję. Następnie zamknął na stałe jeden z przekaźników. Zadowolony z efektów swojej pracy przepłynął tunel tam i z powrotem przerywając obydwa promienie równocześnie i przekonując się w ten sposób, że unieszkodliwił system alarmowy.
Wrócił do Nicka. Pokazał mu uniesiony do góry kciuk.
Po przepłynięciu pięćdziesięciu jardów znaleźli się w grocie.
Kiedy wąskie przejście rozszerzyło się, Troy ponownie dał Nickowi znak, żeby się zatrzymał. Sam wpłynął do groty, żeby sprawdzić, czy nie ma w niej pułapki. Nick opuścił stopy na dno tunelu i włączył małą latarkę. Było to idealne miejsce na zasadzkę. Tunel był tutaj tak wąski, że zupełnie uniemożliwiał jakiekolwiek manewry. Zastanawiał się, jak mogą wyglądać podwodne strażnice. Co za miejsce na śmierć, pomyślał nagle. Ogarnął go lęk. Wyłączył latarkę i spojrzał na oświetloną tarczę zegara płetwonurka. Od odejścia Troya minęły już trzy minuty. Dlaczego tak długo go nie ma? — zastanawiał się. Musiał chyba coś znaleźć.
Minęła kolejna minuta. I następna. Przeżywał ciężkie chwile z trudem opanowując początki paniki. Co zrobię, jeśli on nie wróci?
Właśnie gdy już zamierzał na własną rękę wpłynąć do groty, dostrzegł sygnał nadany latarką. Troy wzywał go do siebie i Nick popłynął. Po trzydziestu sekundach byli w tej części groty, gdzie głębokość wody wynosiła zaledwie cztery stopy. Obaj stanęli opierając się płetwami o skały dla zabezpieczenia przed przypadkową falą przypływu. Nick wyjął z ust swój regulator. Zanim się odezwał, Troy przytknął palec do jego ust. — Mów bardzo cicho — szept Troya był ledwie słyszalny. — W tym miejscu może być również alarm dźwiękowy.
W jaskini nie było żadnego oświetlenia; jedynie latarka Troya. Jednakże nad ich głowami widniały dwa rzędy fluorescencyjnych świateł. Jaskinia miała kształt owalu.
W najdłuższym miejscu mierzyła około trzydziestu jardów, w najwęższym — około piętnastu. Obok wylotu tunelu, którym wpłynęli, powierzchnię wody od sklepienia dzieliły zaledwie trzy stopy. Oni natomiast stali w rogu groty, gdzie woda była płytka, a sklepienie znajdowało się na wysokości dziesięciu stóp.
— No, profesorze — Troy nadal szeptał — mam dobrą i złą wiadomość. Zła wiadomość to to, że nie ma skarbu w tej grocie. Dobra — że są dwa inne tunele, wydrążone przez ludzi, które wychodzą z tego miejsca i prowadzą pod posiadłość kapitana Homera. — Przerwał na chwilę i spojrzał na swego towarzysza. — Idziemy po to?
Nick spojrzał na zegarek. Było już dwadzieścia po dziewiątej. Skinął głową. — Drań wydał na to masę pieniędzy.
Musieli ukraść więcej niż przypuszczałem. — Poprawiał swój ekwipunek.
— Zaczniemy od tunelu po lewej stronie. Poprowadzę i tak jak przedtem poszukam przeszkód. — Troy omiótł sklepienie światłem latarki. — Dziwne miejsce, ale piękne.
Wygląda jak z innej planety, co? — Z powrotem zanurzył się w morskiej wodzie. Już pod wodą pokazał Nickowi drogę do pierwszego sztucznego tunelu. Zaczynał się po drugiej stronie groty, jakieś dwanaście stóp poniżej poziomu wody, w jej najniższym punkcie. Był wykonany ze zwykłej okrągłej rury kanalizacyjnej. Jej średnica wynosiła około pięciu stóp, co upodobniało ją do naturalnego przejścia między oceanem a grotą. Troy wpłynął ostrożnie do tunelu. Pływał tam i z powrotem sprawdzając co kilka jardów to jedną, to drugą ścianę. W ostatniej chwili zauważył długą, wąską skrzynkę alarmową. Była osadzona w sklepieniu w miejscu złączenia dwóch części rury. Troy na szczęście zdążył spojrzeć w górę, zanim włączył się alarm.
Ten układ działał na innych zasadach. Kamera lub inny przyrząd optyczny umieszczony w skrzynce na suficie odbierał obrazy z dna tunelu, z powierzchni stopy kwadratowej; dno było przemyślnie podświetlone — źródło światła znajdowało się pod betonową podłogą. Procesor alarmu najwyraźniej zawierał zespół danych porównujących oraz mechanizm, dzięki któremu nieprzerwanie odbierane obrazy mogły być oceniane pod kątem stopnia zagrożenia. To był najbardziej skomplikowany system tego typu, jaki Troy kiedykolwiek widział. Od razu dostrzegł podobieństwo miedzy tym układem, a oceanicznym teleskopem zamontowanym na pokładzie Flońda Queen. To znaczy, że MOI zaprojektował i udoskonalił go, pomyślał. Lepiej, jak będę ostrożny. Założyłbym się, że algorytm jest ustawiony tak, że alarm włącza się również w wypadku uszkodzenia kamery.
Nick płynął wzdłuż ściany tunelu i obserwował, jak Troy próbował otworzyć skrzynkę alarmową nie naruszając instrumentów optycznych. Wyjęcie skrzynki o szerokości prawie dwóch cali spomiędzy części rury sprawiło, że na całym obwodzie powstała szczelina. Dziwne, pomyślał Nick.
Читать дальше