Nie mamy roboty na weekend.
— Hmm — mruknął Troy i grymas przemknął po jego twarzy — to znaczy, są problemy. — Przez chwilę wydawało się, że Troy nie wie, co powiedzieć. Potem wrócił do zwykłego, pogodnego uśmiechu. — Ej, profesorze, mam pomysł. Skoro dzisiaj po południu obaj nie mamy nic do roboty, to może byś przyszedł tutaj, do sanatorium Jeffersona na jakieś chipsy i piwo. I tak chcę ci coś pokazać.
W każdych innych okolicznościach Nick odrzuciłby propozycję Troya i spędził popołudnie czytając Panią Bovary.
Ale poranek był wystarczająco niespokojny i Nick coraz bardziej zdawał sobie sprawę, że potrzebuje oddechu.
Uśmiechnął się pod nosem. Troy był bardzo zabawnym człowiekiem. Spędzić popołudnie na popijaniu i uciechach, to brzmiało zachęcająco. Poza tym Troy pracował u niego od czterech miesięcy i jeszcze nie mieli okazji, by się bliżej poznać, mimo że wiele godzin spędzali razem na łodzi.
Nick ani razu nie był u Troya w domu.
Dobra — Nick usłyszał swoją odpowiedź. — Przyniosę jedzenie, a ty zdobądź piwo. Spotkamy się za dwadzieścia, trzydzieści minut.
Gdy zatrzymał swój samochód przed małym bliźniakiem w jednej ze starszych dzielnic Key West, Troy właśnie nadchodził. Wracał ze sklepu niosąc dużą papierową torbę z trzema opakowaniami piwa po sześć sztuk. — To powinno nam wystarczyć na popołudnie — mrugnął witając się z Nickiem. Poprowadził go ścieżką przed frontowe drzwi, na których widniała przyklejona karteczka: „Profesorku, wracam migiem. Troy”. Zdjął karteczkę i sięgnął do małego występu nad drzwiami, by poszukać klucza.
Nick nigdy nie zastanawiał się, jak może wyglądać mieszkanie Troya. Z pewnością jednak nie wyobraziłby sobie takiego salonu, jaki ujrzał po wejściu do środka.
Pokój utrzymany był w czystości i umeblowany czymś, co można by nazwać jedynie wczesnobabcinym stylem. Zbieranina starych kanap i foteli nabytych na wyprzedaży bubli (żaden ze sprzętów nie był w tym samym kolorze. Dla Troya nie miało to znaczenia. O meblach myślał w kategoriach funkcjonalności a nie dekoracyjności.) Były ustawione w prostokąt, z długim drewnianym stolikiem do kawy pośrodku. Na stole leżały porządnie poukładane czasopisma elektroniczne i magazyny video. Przede wszystkim jednak rzucał się w oczy najnowszej generacji dźwiękowy sprzęt elektroniczny. Cztery wysokie kolumny starannie rozmieszczone w rogach tak, by wszystkie dźwięki skupiały się na środku pokoju. Jak tylko obaj znaleźli się w salonie, Troy podszedł do kompaktowego odtwarzacza płyt stojącego na szczycie elektronicznej wieży i włączył go. Pokój wypełnił cudowny, bogaty, czarny żeński głos z fortepianem i gitarą w tle.
— To nowy album Angie — poinformował Troy wręczając Nickowi otwarte piwo. Poszedł do kuchni do lodówki, podczas gdy Nick rozglądał się po pokoju. — Jej agent twierdzi, że będzie to złota płyta. Love letters przeszły ledwo zauważone, a mimo to wyciągnęła z tego przeszło ćwierć miliona dolarów nie licząc pieniędzy z trasy koncertowej.
— Jak sobie przypominam, mówiłeś, że ją znasz — powiedział Nick pociągając łyk piwa. Podszedł do stojaka z płytami obok stereofonicznej wieży, na którym znajdowało się sześćdziesiąt czy siedemdziesiąt starannie ułożonych płyt. Z przodu otwartego stojaka widać było okładkę z fotografią pięknej czarnej kobiety. Miała na sobie długą, koktailową suknię. Memories of Enchanting Nights — brzmiał tytuł albumu. — Czy coś jeszcze z opowieści o pannie Leatherwood? — zapytał Nick spoglądając na Troya. — To wspaniała kobieta, jakby się kto pytał.
Troy zaprogramował odtwarzacz płyt na ósmy utwór albumu. — Nawet jakby się nie pytał — roześmiał się serdecznie. — Ta piosenka najlepiej ci wszystko opowie.
Nick usiadł na jednym z dziwnych foteli i słuchał cichej ballady z delikatnym rytmem w tle. Utwór był zatytułowany Let Me Take Care of You, Baby. Opowiadał historię żarliwego wielbiciela, który rozśmieszał piosenkarkę w domu i w łóżku. Pasowali do siebie, byli przyjaciółmi. On jednak nie mógł jej niczego przyrzec, bo jeszcze się nie zdecydował. Dlatego w ostatniej zwrotce kobieta śpiewająca pieśń prosi go, by porzucił pychę, aby mogła być o niego spokojna.
Nick spojrzał na Troya i pokręcił głową.
— Jefferson — powiedział. — Tego za wiele. Nigdy nie wiem, kiedy mówisz serio, a kiedy robisz sobie jaja.
Troy roześmiał się i wstał z kanapy.
— Ależ profesorze — zaprotestował — dzięki temu jest ciekawiej. — Podszedł do Nicka i wziął od niego pustą puszkę po piwie. — Trudno ci uwierzyć, nie? — powiedział wciąż się uśmiechając i patrząc Nickowi prosto w oczy że może twój pierwszy czarny kumpel ma parę wymiarów, których nie dostrzegłeś. — Odwrócił się i poszedł do kuchni. Nick słyszał, jak otwiera puszki z piwem i wrzuca chipsy do miseczki. — No — krzyknął Nick — czekam.
Co to za bomba?
— Angie i ja znamy się od pięciu lat — powiedział Troy z kuchni. — Po raz pierwszy spotkaliśmy się, gdy ona miała zaledwie dziewiętnaście lat i była zupełnie głupiutka życiowo. Pewnej nocy, zaraz po tym jak się tutaj sprowadziłem, byliśmy tutaj i słuchaliśmy albumu Whitney Huston. Angie zaczęła śpiewać.
Troy wrócił do salonu. Na małym drewnianym stoliczku postawił miseczkę napełnioną chipsami i usiadł na fotelu obok Nicka. — A reszta, jak mówią w Hollywood, to cała historia. Przedstawiłem ją właścicielowi miejscowego nocnego klubu. W ciągu roku podpisała kontrakt na nagranie i miałem problem. Była moją kobietą, ale nie stać mnie było na to, żeby ją utrzymywać. — Troy przez kilka chwil był niezwykle, jak na siebie, spokojny i milczący. — To naprawdę cholerna sprawa, kiedy duma stoi na przeszkodzie uczuciu do jedynej kobiety, jaką kiedykolwiek się kochało.
Nick był zaskoczony odkryciem, że intymne zwierzenia Troya poruszyły go. Wychylił się z fotela w geście zrozumienia i lekko dotknął ramienia Troya. Troy szybko zmienił temat. — A ty, profesorze? Ile złamanych serc jest na ścianie w twojej ubikacji? Widziałem, w jaki sposób Juliannę, Corinne a nawet Greta patrzą na ciebie. Dlaczego nigdy się nie ożeniłeś?
Nick roześmiał się i łyknął piwa. — Chryste, to musi być mój szczęśliwy dzień. Wiesz Jefferson, że jesteś drugą osobą, która mnie dzisiaj pyta o miłość mojego życia?
Pierwszą była siedemdziesięcioletnia kobieta.
Nick pociągnął następnego łyka. — Co do Grety — ciągnął — wpadłem dzisiaj na nią. I to nie był przypadek.
Czekała na mnie, gdy rozmawiałem z Amandą. Wiedziała, że coś wczoraj znaleźliśmy i chciała porozmawiać o spółce.
Wiesz coś o tym?
— Pewnie, że tak — odpowiedział ze swobodą Troy.
— Homer chyba kazał nas śledzić. Ostatniej nocy, gdy kończyłem pracę na łodzi, Greta czekała na mnie, żeby wyciągnąć wiadomości. Obserwowała, jak wychodziłeś z torbą i albo domyślała się, albo wiedziała, że coś znaleźliśmy. Niczego jej nie powiedziałem, ale i nie zaprzeczałem.
Nie zapominaj, że Ellen widziała Carol i mnie w biurze przystani z całym tym pełnym bajerów sprzętem.
— Tak, wiem — powiedział Nick — i oczywiście nie spodziewałem się, że uda mi się całkiem zachować to w tajemnicy. Po prostu byłoby miło, gdybyśmy mogli znaleźć więcej skarbów, o ile one istnieją, zanim oni zaczną się wścibiać i śledzić każdy nasz ruch.
Obaj w milczeniu pili piwo. — Ale udało ci się uniknąć odpowiedzi na moje pytanie — odezwał się w końcu Troy ze złośliwym uśmieszkiem. — Było o kobietach. Jak to jest, że facet taki jak ty, przystojny, wykształcony, najwyraźniej nie pedał, nie ma stałej kobiety?
Читать дальше