— Panie komandorze — powiedziała nie tracąc czasu.
— Mamy nie potwierdzoną informację, że Marynarka zaangażowała się w poszukiwanie czegoś bardzo ważnego i tajnego w Zatoce Meksykańskiej między Key West a Everglades. Zarówno pańscy ludzie od kontaktów z prasą, jak porucznik Todd zdementowali tę informację i z pytaniami odesłali do pana. Nasz informator powiedział nam, a oba te fakty sprawdziliśmy, że po Zatoce pływa dzisiaj duża ilość pomocniczych okrętów i że pan chciał wypożyczyć nowoczesny oceaniczny teleskop z Instytutu Oceanograficznego w Miami. Czy mógłby pan to skomentować?
— Oczywiście, proszę pani — komandor przybrał najlepszy ze swych uśmiechów. Na porannym spotkaniu z admirałem starannie wypróbował odpowiedź. — To doprawdy zadziwiające, jak rozchodzą się plotki, zwłaszcza wtedy, gdy ktoś podejrzewa Marynarkę o nikczemne postępki.
— Zaśmiał się półgębkiem. — Te wszystkie działania stanowią po prostu część przygotowań do rutynowych manewrów, które mają się odbyć w przyszłym tygodniu.
Ludzie z obsługi statków badawczych trochę zardzewieli, więc chcieli poćwiczyć w tym tygodniu. Co do teleskopu z MOI, zamierzaliśmy go wykorzystać w naszych manewrach, by sprawdzić jego przydatność w ocenianiu podwodnych zagrożeń. — Spojrzał wprost do kamery. — To tyle, proszę pani. Nic szczególnego się nie dzieje.
Carol obserwowała komandora na monitorze. Spodziewała się kogoś obdarzonego powierzchownością nieodpartego autorytetu, a ten człowiek miał w oczach łagodność, jakąś wrażliwość, dość niespotykaną u wojskowego oficera. Nagle wpadła na pewien pomysł. Podeszła blisko do swojej kamery. — Panie komandorze — powiedziała z sympatią, — Pozwoli pan, że zadam hipotetyczne pytanie.
Jeżeli Marynarka testowałaby nowe rodzaje pocisków i jeden próbny pocisk zboczyłby z kursu i może nawet zagroziłby zaludnionym obszarom, czy nie byłoby prawdopodobne, że odwołując się do racji narodowego bezpieczeństwa, Marynarka zaprzeczyłaby, że coś takiego miało miejsce?
W oczach komandora na ułamek sekundy pojawiło się wahanie. Wyglądał tak, jakby pytanie poruszyło go. Potem odzyskał panowanie nad sobą. — Trudno odpowiadać na takie hipotetyczne pytania — zaczął oficjalnie. — Ale mogę stwierdzić, iż rzeczą Marynarki jest dopilnować, by opinia publiczna była poinformowana o jej działalności.
Jedynie wtedy, gdy przepływ informacji mógłby w znaczący sposób zagrozić naszemu narodowemu bezpieczeństwu, zaczyna działać cenzura.
Wywiad zmierzał do szybkiego końca. Carol osiągnęła swój cel. Cholera, zaklął w duchu Winters gdy Dora oznajmiała mu, że porucznik Todd czeka, by się z nim spotkać. Powinienem był się spodziewać tego pytania. Ale skąd ona wie? Czy w jakiś sposób przechytrzyła Todda albo jakiegoś innego oficera? Chyba że ktoś w Waszyngtonie puścił farbę.
Winters otworzył drzwi do swojego biura i porucznik Todd jak burza wpadł do pomieszczenia. Towarzyszył mu drugi porucznik, wysoki, szeroki w ramionach, o krzaczastych brwiach, którego Todd przedstawił jako porucznika Ramireza z Wydziału Wywiadu Marynarki Wojennej.
— Czy przeczytał pan moją informację? Co pan sądzi? Mój Boże, przecież niewiarygodne, co ci Rosjanie wyprawiają.
Nie miałem pojęcia, że są tacy bystrzy — Todd prawie krzyczał chodząc w podnieceniu po biurze.
Winters obserwował, jak porucznik ciska się po pokoju.
Temu młodemu człowiekowi bardzo się śpieszy, żeby dostać się gdzieś wyżej. Niecierpliwość sączy się ze wszystkich jego porów, ale co, na Boga, on opowiada o Rosjanach?
I co robi z nim ten meksykański mięśniak?
Proszę usiąść — odpowiedział komandor wskazując krzesła naprzeciw swego biurka. Spojrzał surowo na porucznika Todda. — I proszę zacząć od wyjaśnień. Co robi tu porucznik Ramirez? Zna pan rozporządzenia.
W zeszłym tygodniu mieliśmy wszyscy na ten temat szkolenie. Tylko oficerowie w randze od komandora wzwyż są, w razie konieczności, upoważnieni do udzielania informacji.
Todd od razu zaczął się bronić przed zarzutami. — Panie komandorze — wziął oddech — sądzę, że mamy tu do czynienia z międzynarodowym incydentem, zbyt poważnym, ażeby go ograniczać do kwestii związanych z projektami specjalnymi i z systemami inżynierii. O ósmej trzydzieści rano zostawiłem panu wiadomość, by zechciał mnie pan skontaktować z ASAP, bo tam zrobili znaczne postępy w pracy nad planem „Złamana Strzała”. Do dziesiątej nie miałem od pana wiadomości, mimo że parokrotnie jeszcze usiłowałem pana złapać przez telefon. Wtedy zacząłem się martwić, że tracimy cenny czas. Skontaktowałem się z Ramirezem, żeby on i jego ludzie mogli przystąpić do działania.
Todd wstał z krzesła. — Panie komandorze — ponownie rozpoczął podnosząc w podnieceniu głos — może tego dostatecznie nie wyjaśniłem w mojej pocztowej informacji, ale mamy niepodważalny dowód, że ktoś wysłał komendę, aby Pantera zboczyła z trasy zaraz po tym jak uruchomiony został APRS. Specjalnie w tym celu zbadaliśmy niepełne dane telemetryczne i mamy potwierdzenie, że na dwie sekundy przed tym jak pocisk zboczył z kursu, odbiorniki komend powariowały.
Uspokójcie się, poruczniku Todd i siadajcie — Winters był poirytowany. Nie tylko tym, że Todd nonszalancko nie zważał na rozporządzenia, ale i tym, że wprost mu zarzucił brak reakcji na jego informację. Komandor rozpoczął swój dzień od spotkania z admirałem, który domagał się sprawozdania z całej tej sprawy „Złamana Strzała”.
Dlatego aż do powrotu z wydziału spraw społecznych był w swym biurze, wyjąwszy kilka minut, nieobecny.
Gdy Todd z powrotem usiadł, Winters ciągnął: — Proszę mi oszczędzić histerii i osobistych wniosków. Domagam się od pana faktów i tylko faktów; i spokojnie, niczego nie przesądzajmy. Oskarżenia, jakie pan sformułował parę minut temu, są bardzo, bardzo poważne. A jeżeli pan zbyt szybko przechodzi do nieumotywowanych wniosków, to według mnie można by mieć wątpliwości co do pana przydatności jako oficera. Dlatego zacznijmy od początku.
W oczach porucznika pojawił się błysk złości. Todd otworzył swój notes. Zaczął mówić monotonnym, starannie wymodulowanym głosem unikając w ten sposób wszelkich przejawów emocji. — Dziś rano, dokładnie o trzeciej czterdzieści pięć obudził mnie aspirant Andrews, który przez prawie całą noc pracował nad wydrukami danych telemetrycznych, jakie odbieraliśmy zarówno ze stacji Canaveral, jak i ze statku opodal Bimini. Jego zadaniem było prześledzić bieg zdarzeń zaprogramowanych na pokładzie rakiety Pantera i, o ile to możliwe, określić na podstawie danych telemetrycznych czy na pokładzie rakiety tuż przed tym jak zboczyła z kursu, miały miejsce jakieś nieprzewidziane zdarzenia. Wydawało nam się, że w ten sposób może uda się uchwycić przyczyny.
— W cywilu aspirant Andrews był detektywem. Jak pan wie, system danych jest całkowicie ograniczony przez zakres częstotliwości fal. A więc pliki danych telemetrycznych pojawiają się, do pewnego stopnia, w sposób sztuczny, co oznacza, że wiele spośród wartości danych, które kierowały zachowaniem rakiety w czasie gdy zmieniła ona kierunek lotu, zostało przesłanych na ziemię dopiero parę minut później po tym, jak pocisk zboczył z trasy, a stacje nasłuchu parokrotnie na przemian traciły i odzyskiwały jego ślad.
Todd mówił, a komandor zapisywał coś w małym kołonotatniku. Po minucie Winters skończył i podniósł wzrok na Todda i Ramireza. — Mam w takim razie uwierzyć — powiedział z sarkazmem — że na tej podstawie chcecie oskarżyć Związek Radziecki i postawić na baczność wywiad Marynarki? A może coś jeszcze macie?
Читать дальше