Nick przez chwilę zastanawiał się. Badawczo przyglądał się przyjaznej, szczerej twarzy Troya i postanowił skoczyć na głęboką wodę, — Nie jestem pewien, Troy — powiedział poważnie — ale myślę, że chyba je wszystkie odepchnąłem. Zawsze okazywało się, że coś w nich nie tak i miałem wymówkę. — Nowa myśl zakradła się do umysłu Nicka. — Może w jakiś sposób na tym zyskuję. Pytałeś o złamane serca. Największe z nich, u mnie w ubikacji, to moje własne. Zostało rozbite na kawałki, gdy byłem młodym chłopakiem. Przez kobietę, która pewnie nawet mnie nie pamięta.
Troy wstał i podszedł do odtwarzacza płyt, by zmienić muzykę. — Wysłuchajcie nas obu — powiedział żartobliwie — borykających się z nieskończoną złożonością żeńskiego gatunku. Może one zawsze będą zwariowane, tajemnicze i cudowne. A przy okazji, profesorze… — na twarz Troya powrócił charakterystyczny uśmiech — podjąłem ten temat, by cię przestrzec. O ile nie gubię się w domysłach, ta reporterka namierzyła cię. Lubi wyzwania. A ty, jak na razie, dajesz tylko negatywne sygnały, skromnie mówiąc.
Nick podskoczył na krześle w nagłym przypływie energii.
— Idę po następne piwo, chłoptasiu. Aż do tej chwili wydawało mi się, że rozmawiam z kimś, kto jest obdarzony intuicją i wyrozumiałością. Teraz natomiast okazało się, że rozmawiam z jakimś głupim czarnym, któremu wydaje się, że „gówniarz” to słowo pieszczotliwe. — W drodze do kuchni zatrzymał się na chwilę, by wziąć chipsa. — A tak przy okazji — krzyknął do Troya. — przez telefon mówiłeś, że chciałeś mi coś pokazać. Czy to był ten album Angie Leatherwood, czy coś innego?
Troy natknął się na niego w holu, gdy Nick wracał z piwem. — Nie — powiedział szczerze. — To było coś innego. Ale chciałbym najpierw z tobą porozmawiać, by się upewnić… no, nie jestem pewien dlaczego, może żeby się przekonać, że mnie nie zlekceważysz.
— O czym ty mówisz? — Nick był nieco zdezorientowany.
— O tym tutaj — powiedział Troy pukając w zamknięte drzwi w holu naprzeciw salonu. — To moje dziecko.
Pracowałem nad tym przecież ponad dwa lata. Przez większość czasu sam, trochę mi w tym pomagał Lanny, artystyczny młodszy brat Angie. Teraz chcę, żebyś to wypróbował. Będziesz moim pierwszym alfa testerem.
— Do diabła, pogubiłem się… Co to jest alfatester?
— Nick znowu zmarszczył brew usiłując nadążyć za tokiem rozmowy. Dwa szybkie piwa na pusty żołądek sprawiły, że miał już lekki szmer.
— Mój wynalazek — Troy powoli sączył każde ze słów — to gra komputerowa. Pracowałem nad nią prawie dwa lata. A ty zagrasz w nią jako pierwszy niewtajemniczony.
Nick wykrzywił twarz, jakby właśnie połykał szczególnie cierpki kawałek grapefruita. — Ja?! Chcesz, żebym zagrał w grę komputerową? Chcesz, żeby ktoś całkowicie pozbawiony koordynacji oka z ręką, nawet wtedy, gdy jest całkiem trzeźwy, usiadł i strzelał do wrogów albo do uciekających bomb, albo do toczących się w szalonym tempie kamiennych kuł. Temu mogą sprostać jedynie młodzieniaszkowie. JefTerson, straciłeś rozum. To ja, Nick Williams, facet którego nazywasz profesorem; człowiek, który siedzi i dla rozrywki czyta książki.
— I bardzo, bardzo dobrze — odpowiedział Troy śmiejąc się serdecznie z wybuchu Nicka. — Jesteś idealnym alfatesterem. Moja gra nie należy do tych, które sprawdzają refleks. Chociaż jest w niej kilka miejsc, gdzie tempo jest bardzo szybkie. Mój wynalazek to gra przygodowa. Jest trochę jak powieść, z wyjątkiem tego, że jej uczestnicy decydują o zakończeniu. Adresuję ją do szerokiej rzeszy odbiorców. Jest w niej wiele niezwykłych, technicznych sztuczek. Z rozkoszą popatrzyłbym, jak sobie radzisz.
Nick wzruszył ramionami i Troy wziął to za powściągliwie wyrażoną zgodę. Otworzył drzwi do czegoś, co miało stanowić sypialnię. Zamiast niej oczy Nicka powitał omalże fantasmagoryczny widok kolekcji elektronicznego sprzętu, który wypełniał każdy kąt i zakamarek całkiem dużego pokoju. Nick miał wrażenie kompletnego chaosu. Po chwili jednak, gdy parę razy zamrugał oczami i potrząsnął głową, dostrzegł jakiś porządek w mieszaninie przyrządów obserwacyjnych, monitorów, kabli, komputerów i leżących luzem, nie połączonych części. Po jednej stronie pokoju, w odległości dziesięciu stóp od gigantycznego ekranu stało krzesło. Między tym krzesłem a ekranem znajdował się niski stolik z pulpitem. Troy skinął na Nicka, by usiadł.
Moja gra nazywa się Dziwna przygoda — powiedział w podnieceniu — i rozpocznie się, jak tylko zapakuję dyski a ty będziesz gotowy przy pulpicie. Ale zanim zaczniesz, muszę ci jeszcze parę rzeczy powiedzieć. — Uklęknął obok Nicka i wskazał na pulpit. — Tutaj znajdują się trzy główne klawisze, o których masz pamiętać, gdy będziesz planował grę. Pierwszy klawisz, X, zatrzymuje zegar.
Z chwilą rozpoczęcia gry — zegar zaczyna chodzić. Gdy chodzi, ty zużywasz swoje życiowe zasoby. Przyciśnięcie klawisza X pozwala zatrzymać się i pomyśleć. To jedyny sposób, by ochłonąć bez płacenia kary.
— Jeszcze ważniejszy od klawisza X jest klawisz R.
Pozwala ci wykupić czy, jak ty byś powiedział, uratować grę. Zaraz zrozumiesz, o czym mówię. Nie grałeś przedtem w skomplikowane komputerowe gry, ale wierz mi, musisz nauczyć się prawidłowo ratować grę. Gdy wciśniesz klawisz R, wszystkie parametry gry, w którą grasz, zostają wpisane do specjalnej bazy danych, która posiada jedyny w swoim rodzaju identyfikator. Potem w jakiejś chwili w przyszłości możesz odwołać się do identyfikatora i gra rozpocznie się dokładnie w tym miejscu, w którym ją uratowałeś. Tak można by scharakteryzować ratowanie życia. Jeżeli wybierzesz w tej grze drogę ryzykowną, a twoja postać skończy umierając, wówczas ratując życie unikniesz cofania się do początku gry.
Nick był zdumiony. To był zupełnie inny Troy, aniżeli ten, którego do tej pory znał. Prawda, że bywał zaskoczony, że niemałe wrażenie wywierały na nim zdolności jego mata, który potrafił naprawić właściwie każdą część elektronicznego wyposażenia łodzi. Ale w najśmielszych snach nie potrafiłby sobie wyobrazić, że Troy schodząc z jachtu idzie do domu, żeby popracować przy podobnych częściach, ale w znacznie bardziej twórczy sposób. Teraz ten sam uśmiechnięty Murzyn kazał mu usiąść na krześle przed gigantycznym ekranem i cierpliwie, jak dzieciaka, uczył go.
Nick ledwie mógł się doczekać, co będzie dalej.
— Wreszcie — powiedział Troy patrząc pytająco, czy Nick jeszcze za nim nadąża — jest klawisz P, klawisz pomocy. Kiedy po prostu zaczyna brakować ci wyobraźni i nie wiesz co zrobić, możesz nacisnąć P. Wtedy otrzymasz kilka rad, jak możesz postąpić. Ale muszę cię ostrzec przed jednym: gdy korzystasz z pomocy, zegar nieprzerwanie chodzi. A jest kilka miejsc w grze, na przykład podczas bitwy, gdy naciśnięcie klawisza P może być zgubne. Ponieważ w tym czasie, gdy otrzymujesz pomoc, jesteś w istocie pozbawiony obrony. P jest najbardziej użyteczne, gdy znajdujesz się w bezpiecznym miejscu i usiłujesz ułożyć ogólną strategię.
Wciąż kucając Troy wręczył Nickowi mały kołonotatnik i dał mu znak, by go otworzył. Na pierwszej stronie widniał napis „Słownik komend”. Na każdej z następnych znajdowały się poszczególne hasła wypisane czytelnym pismem; pod nimi wyjaśnienie, jaki efekt wywoła naciśnięcie stosownego klawisza. — A tutaj pozostałe komendy, wszystkiego pięćdziesiąt — powiedział Troy. — Ale nie musisz uczyć się ich na pamięć. Pomogę ci. Niektórych nauczysz się, gdy przez chwilę pograsz. Najważniejsze komendy uruchamia się za pomocą naciśnięcia jednego klawisza, inne wymagają naciśnięcia dwóch.
Читать дальше