A jednak zastanowiło go, że może było sporo prawdy tym, co mówiła Amanda. Przyznał, że później czuł się samotny i dumał, czy niezmierna samotność rzeczywiście idzie w parze z nurtującą świadomością własnej śmiertelności z przejściem do tej fazy życia, o której Thomas Wolfe powiedział: „Byliśmy młodzi i tylko dlatego wydawało nam się, że nigdy nie możemy umrzeć. „Nick poczuł zmęczenie; doszedł do końca drogi i skręcił na chodnik prowadzący do parkingu przy sklepie.
Zobaczył ją, zanim ona go spostrzegła. Stała obok swego nowiutkiego czerwonego mercedesa sport coupe. W ręku miała małą, brązową papierową torbę i zaglądała przez okno do samochodu, który stał obok. Był to pontiak 1990 należący do Nicka. Poczuł nagły przypływ adrenaliny wywołany przez gniew. Nabrał podejrzeń. Gdy w końcu dostrzegła go, odezwał się: — No, Greta, cóż za niespodzianka. To chyba zbieg okoliczności, że jesteśmy w tej samej części Key West dzisiaj i to dokładnie o tej samej porze.
— A, Nick, tak mi się wydawało, że to twój samochód.
Jak się masz? — Położyła papierową torbę na masce swego samochodu i podeszła do Nicka z przyjaznym nastawieniem. Albo nie zauważyła, albo zlekceważyła złośliwy ton jego powitania. Miała na sobie żółtą koszulkę bez rękawów i obcisłe, niebieskie szorty. Jej jasne włosy były ściągnięte do tyłu w dwa małe warkoczyki.
— Nie graj przede mną niewiniątka, fraulein — natarł na nią Nick. — Wiem, że nie przyszłaś tu na zakupy — prawie krzyczał. Wolną ręką podkreślał to, co mówił i bronił Grecie dostępu do siebie. — To nie jest przystanek na twojej trasie. Przyszłaś tu, żeby mnie odnaleźć. Więc czego chcesz? — Nick opuścił ramię. Paru przechodniów zatrzymało się, by obserwować wymianę zdań.
Greta przez chwilę wpatrywała się w niego tymi krystalicznie przeźroczystymi oczami. Nie miała żadnego makijażu. Wyglądała jak mała dziewczynka, wyjąwszy zmarszczki na twarzy. — Ciągle jesteś taki wściekły, Nick? Po tych wszystkich latach? Podeszła bliżej i chytrze uśmiechała się patrząc mu w oczy: — Pamiętam pewną noc prawie pięć lat temu — powiedziała figlarnie — gdy nie byłeś taki wściekły i cieszyłeś się, że mnie widzisz. Zapytałeś mnie, czy chcę cię na jedną noc, nie owijając w bawełnę. I ja się zgodziłam.
Byłeś wspaniały.
W chwilowym przebłysku Nick przypomniał sobie deszczową noc, gdy zatrzymał Gretę, jak opuszczała przystań.
Przypomniał sobie także, jak tej właśnie nocy rozpaczliwie pragnął kogoś dotknąć, kogokolwiek. — To był dzień po pogrzebie mego ojca — powiedział szorstko. — I do tego było bez znaczenia. Odwrócił wzrok. Nie mógł znieść jej przeszywającego spojrzenia.
— Nie odniosłam takiego wrażenia — ciągnęła dalej Greta tym samym figlarnym, niemniej jednak pozbawionym emocji tonem. — Czułam cię w sobie, smakowałam twoje pocałunki. Nie powiesz mi…
— Słuchaj — przerwał jej Nick najwyraźniej rozdrażniony. — Czego chcesz? Nie chcę tutaj stać całe rano sprzeczając się z tobą o jakąś głupią noc sprzed pięciu lat.
Przecież wiem, że po coś tu jesteś. Co to takiego?
Greta zrobiła krok do tyłu i rysy jej stwardniały.
— Z ciebie jest bardzo trudny facet, Nick. To byłaby świetna sprawa robić z tobą interesy, gdybyś nie był taki, jak ty to mówisz, gdybyś nie miał drzazgi w dupie. — Na chwilę przerwała. — Przychodzę od Homera. Ma dla ciebie propozycję. Chce wiedzieć, co znalazłeś wczoraj w oceanie.
Chce pogadać o spółce.
Nick roześmiał się triumfująco. — A więc przez cały czas miałem rację. Nasłał cię, żebyś mnie odnalazła. A teraz drań chce rozmawiać o spółce. Ha, nic z tego. Nie obrobicie mnie znowu. Powiedz swojemu chlebodawcy czy kochankowi, czy kim tam on jest, żeby swoją propozycję wsadził sobie w dupę. A teraz, jeśli wybaczysz…
Chciał obejść Gretę i otworzyć drzwi swojego samochodu JLJ mocna ręka chwyciła go za przedramię. — Robisz błąd, Nick. — Jej oczy znowu go przewierciły. — Wielki błąd. Nie stać cię, żeby to zrobić na własną rękę. To co znalazłeś, prawdopodobnie nie ma żadnej wartości. Jeżeli ma, daj mu wydać pieniądze. — Jej oczy kameleona jeszcze raz się przesunęły. — A tak miło byłoby znowu razem pracować.
Nick wsiadł do samochodu i włączył silnik. — Nie da rady, Greta. Tracisz czas. Teraz muszę jechać. — Wycofał z parkingu a potem wyjechał na ulicę. Skarb znowu zajmował jego myśli. Przez chwilę był przygnębiony tym, co powiedziała mu Amanda o trójzębie, ale fakt, że Homer chciał go zobaczyć, dawało Nickowi poczucie siły. Ale, pytał siebie, skąd to wie? Kto wygadał? A może ktoś nas widział?
Gdy komandor Winters wrócił do swojego biura po zaplanowanym spotkaniu z wydziałem spraw społecznych, jego sekretarka, Dora, ostentacyjnie czytała miejscową gazetę. — Hm, hm — powiedziała rozmyślnie starając się zwrócić jego uwagę. — Czy to znaczy, że znany mi skądinąd Yernon Winters gra główną rolę w Nocy Iguany dziś wieczorem w teatrze w Key West? Chyba że w tym mieście jest ich dwóch?
Roześmiał się. Lubił Dorę. Murzynka, prawie sześćdziesięcioletnia, dziesięciokrotna co najmniej babka i jedna z nielicznych sekretarek w bazie, które rzeczywiście były dumne ze swej pracy. Wszystkich, włączając w to komandora Wintersa, traktowała jak jedno ze swych dzieci. — To dlaczego nie powiedział mi pan? — zapytała z udawaną obrazą. A gdybym całkiem to przeoczyła? Mówiłam w zeszłym roku, aby zawsze nam pan mówił, kiedy gra.
Ujął ją za rękę i lekko ścisnął. — Chciałem ci powiedzieć, Doro, ale po prostu jakoś wypadło mi to z głowy.
A wiesz, że to, że jestem aktorem nie za bardzo podoba się Marynarce. Dlatego wolałbym za bardzo nie robić szumu.
Ale mam bilety dla ciebie i twojego męża. — Spojrzał na stertę notatek z informacjami na swoim biurku. — Aż tyle tego? A nie było mnie trochę ponad dwie godziny.
— Dwie z nich chyba pilne — powiedziała Dora patrząc na zegarek. — Jakaś panna Dawson z Miami Herold zadzwoni za jakieś pięć minut; ten porucznik Todd wydzwania przez całe rano. Upiera się, że musi się z panem widzieć przed lunchem, bo w przeciwnym razie nie będzie mógł odpowiednio przygotować się do popołudniowego spotkania. Zostawił dziś rano obszerną informację w pana tajnej poczcie. Zaraz pewnie wścieknie się na mnie, bo przecież nie mogłam przerwać pana spotkań, by o tym powiedzieć. Czy to naprawdę takie ważne?
Komandor Winters wzruszył ramionami i otworzył drzwi do swojego biura. Ciekawe czego Todd chce, myślał.
Chyba powinienem sprawdzić swoją pocztę, zanim pobiegnę na spotkanie z szefem. — Czy wprowadziłaś do komputera pozostałe informacje? — zapytał Dorę nim zamknął drzwi. Skinęła głową. — W porządku, porozmawiam z panną Dawson, jak zadzwoni. Powiedz Toddowi, że zobaczę się z nim za piętnaście minut. — Usiadł za biurkiem i włączył swój komputer. Uruchomił podkatalog telepoczty i spostrzegł, że rano pojawiły się w nim już trzy nowe hasła. W tym jedno jako „ściśle tajne”. Podał swoją tożsamość, włączył słowny kod „ściśle tajne” i zaczął odczytywać przekaz porucznika Todda.
Zadzwonił telefon. Po kilku sekundach zgłosiła się Dora i powiedziała, że to panna Dawson. Zanim zaczęli, komandor zgodził się, że wywiad może być na videofonie i że można go nagrać. Przypominał sobie Carol z jej sporadycznych wystąpień w telewizji i od razu ją poznał. Na wstępie wyjaśniła mu, że korzysta z dostępu do środków łączności na międzynarodowym lotnisku w Miami.
Читать дальше