— Przykro mi, że cię rozczarowałam, mój ciekawski przyjacielu, ale nic więcej nie wiem na temat tego, jak to działa ponad to, co ci powiedziałam, gdy ustawialiśmy cały sprzęt. Wszystko co mamy zrobić, by tym kierować, to włączyć zasilanie, co już zrobiłeś, a potem nacisnąć ten guzik.
Nacisnęła guzik „start” na pulpicie. Na kolorowym, monitorze od razu pojawił się wyraźny obraz oceanu z głębokości około pięćdziesięciu stóp pod łodzią. Był zaskakująco ostry. Cała trójka patrzyła zdumiona, jak rekin młot przepływał przez ławicę małych szarych rybek połykając ich setki w straszliwej pogoni.
— O ile rozumiem — ciągnęła Carol, gdy obaj mężczyźni w zachwycie stali przyklejeni do monitora — system teleskopu zrobi potem resztę, zgodnie z zaplanowanym układem obserwacji zawartym w jego oprogramowaniu.
Oczywiście na tym monitorze widzimy to, co widzi teleskop, obraz widzialny. Równoczesne obrazy w podczerwieni i obrazy ultradźwiękowe są nagrywane. Mój przyjaciel w MOI — nie chciała zwracać ich uwagi choćby wspominając nazwisko Dale’a — starał się wytłumaczyć mi, jak mogę zamieniać obrazy widzialne na te w podczerwieni i na obrazy ultradźwiękowe, ale okazało się, że to nie takie proste. Chciałoby się, żeby to było takie łatwe jak naciśnięcie „P” na podczerwień i „U” na ultradźwięki. Nic z tego.
Trzeba wprowadzić nie mnie niż dziesięć poleceń tylko po to, by zmienić sygnał wyjścia, który prowadzi do monitora.
Na Troyu zrobiło to wrażenie. Nie tylko sam system działania oceanicznego teleskopu, ale także i to jak Carol, kobieta — nie da się ukryć — nie obeznana w inżynierii czy w elektronice, jasno uchwyciła to, co w tym najważniejsze.
— Podczerwona część teleskopu ma mierzyć promieniowanie cieplne — powiedziała powoli — o ile dobrze sobie przypominam fizykę ze szkoły średniej. Ale jak podwodne zróżnicowanie cieplne może coś mówić o wielorybach?
W tym momencie Nick Williams pokiwał głową i odwrócił się od ekranu. Zrozumiał, że beznadziejnie nie radził sobie intelektualnie z tymi wszystkimi technicznymi terminami i więcej niż bardzo wstydził się przyznać przed Carol i Troyem do swej całkowitej ignorancji. Nick ani przez chwilę nie wierzył, że Carol zabrała na pokład te wszystkie elektroniczne cuda tylko po to, by odnaleźć wieloryby, które zboczyły z trasy wędrówki. Podszedł do małej lodówki i wyciągnął kolejne piwo. — I przez dwie godziny, o ile dobrze zrozumiałem, będziemy się kręcili po łodzi, podczas gdy ty będziesz szukała wielorybów na tym ekranie?
Złośliwy komentarz Nicka wnosił niechybną prowokację. Zakłócił bliski i ciepły kontakt, jaki Carol nawiązała z Troyem. Znowu pozwoliła sobie na zdenerwowanie z powodu pozy Nicka i odpaliła mu:
— Taki był plan, panie Williams, jak panu mówiłam, gdy opuszczaliśmy Key West. Ale Troy mówi mi, że zna się pan na poszukiwaniu skarbów. A przynajmniej, że tak było parę lat temu. I skoro, jak się zdaje, jest pan przekonany, że ja naprawdę szukam skarbu, to może zechciałby pan posiedzieć obok mnie i popatrzeć na te obrazy, bym była pewna, że nie przeoczę żadnego wieloryba. Albo, niech będzie, skarbu.
Nick i Carol przez parę chwil wpatrywali się w siebie.
Wtedy między nich wskoczył Troy.
— Słuchaj, profesorze… i ty też, aniołku… Nie chcę udawać, że rozumiem, dlaczego upieracie się, by sobie wzajemnie dopieprzyć. Ale to mi daje w dupę. Możecie na chwilę ochłonąć? Poza tym — dodał Troy spoglądając najpierw na Nicka a potem na Carol — jeżeli zamierzacie nurkować we dwoje, to macie być partnerami. Życie każdego z was może zależeć od drugiego. Dlatego darujcie sobie.
Carol wzruszyła ramionami i kiwnęła głową. — Dla mnie załatwione — powiedziała, ale nie widząc natychmiastowego odzewu ze strony Nicka nie mogła oprzeć się kolejnemu docinkowi: — Pod warunkiem, że pan Williams jako członek stowarzyszenia płetwonurków zechce być odpowiedzialny i będzie wystarczająco trzeźwy, by nurkować.
Nick błysnął wściekle oczami. Potem podszedł do relingu i dramatycznie wylał świeżo otwarte piwo do oceanu.
— Nie martw się o mnie, kochanie — powiedział z wymuszonym uśmiechem. — Sam potrafię o siebie zadbać. A ty troszcz się o to, co masz do zrobienia.
Mikroprocesor oceanicznego teleskopu zawierał specjalny układ alarmowy, który wydawał dźwięk jak dzwonek telefonu, gdy tylko zostały spełnione warunki zaprogramowane w tym układzie. Dale Michaels, na prośbę Carol, tuż przed jej wyjazdem do Key West, osobiście przystosował normalny algorytm alarmowania w ten sposób, że reagował albo na duże stworzenia poruszające się w polu widzenia, albo na nieruchome, „nieznane” obiekty znacznych rozmiarów. Był zadowolony z siebie, gdy — w celu dokonania tej drobnej zmiany — kończył projekt układu logicznego, który następnie przesłał do działu programowania z poleceniem zakodowania i przetestowania w pierwszej kolejności. Współpraca z Carol sprawiała mu przyjemność.
Ta techniczna sztuczka z pewnością przekona jej kolegów, kim by nie byli, że poszukiwanie wielorybów Carol traktuje poważnie. Alarm miał dzwonić także wtedy, jeżeli na dnie oceanu pod łodzią pojawiłoby się to, czego Carol naprawdę szukała: zaginiony (i tajny) pocisk marynarki.
Nietrudno było zrozumieć zasady budowy obu alarmowych algorytmów. By zidentyfikować poruszające się zwierzę, wystarczyło nałożyć na siebie dwa lub trzy obrazy wykonane w czasie krótszym niż sekunda (bez względu na długość fali, chociaż ostrzejsze obrazy widzialne dawały większą dokładność), a potem porównać dane wiedząc, że sceneria otoczenia w zasadzie nie powinna ulec zmianie.
Znaczące różnice uchwytne w porównaniach (nakłada się na siebie różniące się w kolejnych ujęciach obrazy tej samej powierzchni) powinny wskazać obecność dużego, poruszającego się stworzenia.
Identyfikując obce przedmioty pojawiające się w polu widzenia, algorytm alarmu wykorzystywał w systemie przetwarzania danych teleskopu ogromną pojemność pamięci jednostki pamięciowej. Obrazy podczerwone i widzialne były prawie równocześnie wprowadzane do jednostki pamięci, a potem wstępnie analizowane w oparciu o zespół danych, który zawierał ciągi parametrów rozpoznawania obrazów w obu zakresach długości fal. Parametry rozpoznawania obrazów doskonalono latami w trakcie dokładnych badań, a ostatnio MOI tak rozwinęła tę technikę, że można ją było stosować właściwie w odniesieniu do wszystkiego, co żyje (rośliny, zwierzęta, rafy, itd.), co można dostrzec na oceanicznym dnie wokół Florida Keys. Każdy duży obiekt, którego parametry w czasie obserwacji nie odpowiadały tym, jakie znajdowały się w bazie danych, był sygnalizowany i powodował uruchomienie alarmu.
Dzięki alarmom nie trzeba było cierpliwie siedzieć przed ekranem i sprawdzać tysiące danych w miarę jak napływały na łódź. Nawet Troy, jawny „naukoholik”, którego ciekawość chyba we wszystkim była niezaspokojona, poczuł się zmęczony po jakichś dziesięciu minutach wpatrywania się w ekran, zwłaszcza że łódź weszła na głębsze wody i niewiele można było dostrzec na ekranie.
Jakieś dwadzieścia minut po tym jak uruchomili teleskop, para samotnych wielorybów pobudziła alarmy wywołując chwilowe podniecenie. Przez dłuższy czas jednak na próżno oczekiwano jakiejś rewelacji. Popołudnie mijało i Nick coraz bardziej się niecierpliwił. — Nie wiem, dlaczego dałem się namówić na tę wyprawę — gderał niby do siebie. — Mogliśmy przygotować łódź do wynajęcia na cały weekend.
Читать дальше