— Oto skąd pochodzi owo złoto — zakończył Lüders kładąc rękopis na kolanach.
— A co się stało z dziewczyną — spytała Vivian.
— Dziewczyna powiedziała Sebastianowi, że ją zabiją, jeśli wróci do domu, i pojechała z nim. Dalej rękopis opowiada o przygodach podczas pływania, o burzy, o przybyciu tutaj, o zagładzie załogi. Oto ostatnie słowa dziennika:
Straciłem rachubę czasu. Głowa mi płonie. Ręce drżą. Dokoła trupy. Nie mam siły wyrzucić martwych za burtę. Dziś przed wschodem słońca biedna dziewczyna skonała na moich rękach. Umarła spokojnie, z uśmiechem na ustach. A poprzedniego dnia wieczorem mówiła w gorączce ze strachem: „Bogowie się mszczą… Tej beczki złota…”
Na tym rękopis się urywa.
Lüders skończył czytanie, a zebrani kilka minut siedzieli bez słowa pod wrażeniem usłyszanej historii.
— Tak — odezwał się wreszcie Lüders — mam całą bibliotekę takich historii. Zebrałem ich chyba więcej niż Slayton.
— Widzę, że wzruszyła panią ta opowieść — zwrócił się Lüders do Vivian. — Jeśli państwo nie będziecie mieli nic przeciw temu, proponuję zrobienie małej wycieczki po wyspie. Zobaczycie prawie całą historię budownictwa okrętowego.
Wszyscy zgodzili się chętnie i wyszli na górę. Lüders, jak gdyby pragnął wynagrodzić sobie długoletnie milczenie — mówił bez przerwy.
— Proszę popatrzeć na tę powierzchnię wód — powiedział wskazując na bezgraniczny przestwór oceanu. — Ocean Spokojny i Atlantycki zajmują obszar dwustu pięćdziesięciu pięciu milionów kilometrów kwadratowych — obszar dwukrotnie większy od pięciu części świata razem. Nie bez podstaw ocean był od dawien dawna symbolem nieskończonej mocy, nieujarzmionej woli. Nieprzebrana jest jego dobroć i groźny jest jego gniew… Nieskończenie dużo daje, lecz może również zabrać wszystko — życie samo. Toteż nic dziwnego, że w starożytności oddawano mu hołd jak bóstwu. Lecz i to „bóstwo” pokonane zostało w tej samej chwili, kiedy człowiek pierwotny, który wpadł do wody, uczepił się przypadkowo pływającego pnia i przekonał się, że ten kawał drewna utrzymuje go na powierzchni wody. Od tej chwili rozpoczyna się historia ujarzmienia oceanu — historia żeglugi. Nadać kawałkowi drewna jak największą stateczność, nauczyć się kierować nim według własnej woli — oto na czym polegał postęp w budownictwie okrętów w ciągu wielu tysiącleci. W moim „muzeum” znajdą państwo wiele takich prymitywnych statków. Oto tam, między starym okrętem liniowym i małym parowcem, widzicie państwo kilka kloców związanych gałązkami. Tratwa to ogromny krok naprzód w porównaniu z prostym, nieobrobionym pniem — posiada większą stateczność i ładowność… A tam, w pobliżu tratwy, wysoko podniosła dziób lekka piroga. Lecz bez wioseł i żagla mogły te statki pływać tylko z prądem. Starożytni Egipcjanie, Babilończycy, Fenicjanie znali już zastosowanie wiosła i żagla. Niestety, kolekcja moja ma dużą lukę. Mogę pokazać państwu statki zbudowane w zamierzchłych przedhistorycznych czasach i które zupełnie w ten sam sposób buduje się na wyspach, zamieszkałych przez dzikie plemiona. Ale nie znalazłem tutaj ani egipskich statków, ani greckich. Omińmy ten czcigodny żaglowiec. Pokażę państwu najstarszy statek na Wyspie Zaginionych Okrętów.
Wszyscy zeszli po mostkach i po chwili zatrzymali się przed kadłubem statku o dziwnym kształcie.
— Proszę się przyjrzeć — rzekł Lüders wyciągając rękę.
Na wprost przed Vivian znajdowała się twarz półzwierzęciapółczłowieka. Ptasi nos, wielkie okrągłe niewidzące oczy, wyszczerzona lwia paszcza i włosy kobiety wywierały silne wrażenie swą brutalną, pełną wyrazu pięknością. Twarz była wyrzeźbiona w drzewie i przymocowana do zaostrzonego dziobu wąskiego, długiego statku. Słońce, wiatr i słona woda zniszczyły bardzo tę fantastyczną twarz pełną bruzd wyglądających jak zmarszczki. Wydawało się to oblicze równie starym i zagadkowym jak oblicze sfinksa.
— Tysiąc lat spogląda ten potwór na fale oceanu — rzekł Lüders — i mógłby nam wiele opowiedzieć, gdyby drewniany język umiał mówić. Opowiedziałby nam o nieustraszonych ludziach północy — Wikingach — którzy odważyli się na tym wątłym stateczku rzucić wyzwanie siwym przestworom oceanu. Mieściło się tu co najmniej siedemdziesięciu śmiałków. Pracowali wiosłami, ustawiali czworokątny kasztel tylny, a w przedniej części statku — mały pokład dla wojowników. W ósmymdziewiątym wieku jeszcze nie budowano kasztelu. Te oto tarcze na kasztelu służyły do obrony wioślarzy.
— Mnie zdumiewa jedno — rzekł Huttling — jak mógł ten północny ptak morski zalecieć tak daleko na południe? Szaleni piraci — szaleni w swej odwadze — musieli przecież jak wszyscy ludzie jeść i pić słodką wodę. Czy mogli na tej skorupie mieć zapasy niezbędne na tak daleką podróż?
— Ja również o tym myślałem — odparł Lüders. — Najprawdopodobniej jakaś silna burza zaniosła ten statek daleko na południe. I nieszczęsnych żeglarzy spotkał los wszystkich zagubionych na oceanie: głód, pragnienie, krwawa walka o ostatni łyk słodkiej wody. Żywi karmili się ciałami zmarłych towarzyszy, aż w końcu musieli wyrzucić za burtę szczątki rozkładających się zwłok… Wytrzymywał najsilniejszy. Samotny, dręczony pragnieniem, płynął jeszcze kilka dni po nieskończonej powierzchni oceanu, otoczony przez rekiny, ze stadem drapieżnych ptaków nad głową, do ostatniej chwili nie tracąc nadziei ujrzenia lądu. Wreszcie umierał również ten ostatni, a samotny statek stawał się igraszką wiatrów i błąkał się po morzu tak długo, aż prąd znosił go do naszej wyspy. Lecz tę smutną wyspę widziały tylko ślepe, drewniane oczy chimery…
…Niedaleko stąd stoją dwa statki hanzeatyckie. Zaledwie trzy lub cztery stulecia dzielą okres budowy tych statków od czasu, gdy ten stateczek pierwszy raz wypłynął na morze. Lecz spójrzcie, jaki dokonał się postęp!
Wycieczka, prowadzona przez Lüdersa, przechodząc z pokładu na pokład, zbliżyła się do statków hanzeatyckich pochodzących z XIV wieku.
— Te czcigodne statki kupieckie budowano nie tylko do celów handlowych, lecz również do walki z pirackimi statkami Normanów, które oglądaliśmy przed chwilą. Proszę zwrócić uwagę: podobnie jak statki skandynawskie, posiadają statki Hanzy wzniesienia na dziobie i rufie. Mieściły się tu katapulty, a nawet działa. Powierzchnia żagli wzrastała coraz bardziej. I wobec dużego naporu wiatru na żagle, kierowano statkami już nie za pomocą wiosła, lecz sterem mocno osadzonym na tylnicy. Te statki swobodnie żeglowały po Morzu Śródziemnym… Zmęczyła się pani? — spytał widząc roztargnienie Vivian.
— Nie — odpowiedziała — po prostu zamyśliłam się.
— Nad czym?
— Nad ofiarami morza, nad tymi wszystkimi tragediami.
— W miarę postępu w budownictwie okrętów było tych ofiar i tragedii coraz mniej, mistress Huttling. Proszę popatrzyć na tę portugalską karawelę. Właśnie na takim statku Kolumb wyruszył w podróż do nieznanych krain. W istocie rzeczy te karawele zamykają „bohaterski” okres żeglugi morskiej. Wiek dziewiętnasty przyniósł zastosowanie pary jako nowej potężnej siły napędowej. Podróże morskie stawały się bezpieczniejsze i… nudniejsze. Jeśli się pani nie zmęczyła, to przejdziemy na zachodni brzeg naszej wyspy. Dziwnym zbiegiem okoliczności prąd przenosił tam prawie wyłącznie statki parowe. Zobaczy tam pani dziadka parostatków — mały parowiec kołowy „Savannah”, zbudowany w latach trzydziestych dziewiętnastego wieku. Ma on zaledwie trzydzieści metrów długości. A w latach czterdziestych ubiegłego stulecia zbudowano już pierwszy parowiec śrubowy z żelaza. Stanowi on zaczątek współczesnego budownictwa okrętowego.
Читать дальше