— Mam ochotę na pinealskie danie „Szczęściarski kuskus”. Za Asmanem, albo raczej nad Asmanem znajdował się kolejny fresk — jako że stół był dla specjalnych gości, to i fresk także był specjalny. Asniana, dyrektora instytutu, zawsze obsługiwano z pompą — był sporą atrakcją.
Malowidło przedstawiało reprezentantów kilkunastu bardziej rozpoznawalnych ras zgrupowanych w służalczej pozie wokół tronu, na którym, siedział humanoid w kostiumie arlekina i w czapce z dzwoneczkami. Uśmiechniętą kretyńsko twarz miał pomalowaną na biało, a za nim widać było słońce, którego jedna półkula pogrążona była w cieniu, a z drugiej widoczny był jedynie sierp.
— Są jakieś specjalne powody, dla których jokera przedstawiono jako humanoida? — Ways z wprawą zgarnął trochę zawartości z dymiącej miski, ugniótł i połknął w całości.
— Nie, choć „Joker” to ludzki przekład nazwy. Natomiast jeśli chodzi o graficzne przedstawienie, powinno być zrozumiałe, stąd forma humanoidalna. Masz coś przeciwko wymowie tego obrazka?
— Joker jako Pan stworzenia? Pasuje do pomysłu, że to oni rozsiali życie rozumne w okolicy. Sądząc po minie, chcieliście dać do zrozumienia, że nie zrobili tego z altruistycznych powodów. Niewolnicze rasy podległe?
— Być może. Ludzie… mam na myśli prawdziwych ludzi, bez mutacji genetycznych wywołanych długoletnim mieszkaniem na jakiejś planecie… nie mogą sobie pozwolić na przypadkowe spotkanie z jokerami, kimkolwiek by byli. Są co najmniej pięć milionów lat do przodu w stosunku do nas. Przez długi czas mieli galaktykę tylko dla siebie i w przeciwieństwie do nas nie musieli się uczyć, jak współżyć z innymi. Dlategc prowadzimy poszukiwania: nie możemy pozwolić, b] znaleźli nas pierwsi i na swoich warunkach. — Zakładacie więc, że nadal żyją?
— A co niby mogło ich zabić? Z naszego punktu widzenia są bogami albo demonami; kwestia gustu; Sądzimy, że po prostu się ukrywają i czekają.
— A co ze mną? — spytał cicho Ways.
Asman przez chwilę był tak zaskoczony, że nawet nie próbował tego ukryć. Potem przybrał klasyczne nieprzeniknione oblicze, lecz zrobił to o sekundę zbyt szybko.
— Chcesz opuścić instytut?
— Tylko to — Ways wskazał obrożę — mnie trzyma i doskonale o tym wiesz. Jasne, że chcę odejść; wiem, ile kosztuję i dlaczego zostałem zbudowany. Spłacę was do ostatniego pikostandardu i możesz sobie zatrzymać całą charakteryzację na człowieka. Nie będzie mi potrzebna…
W pół zdania runął nagle z krzesłem do tyłu, zmieniając je przy okazji w szczapy, odbił się i po salcie w tył wylądował na ugiętych nogach. Kolejny skok zakończył dwa stoły dalej, tuż obok biegnącego mężczyzny. Złapał go za nadgarstki i zmusił do wypuszczenia niewielkiego miotacza dźwiękowego. Broń upadła na dywan, który zadrgał niebezpiecznie. Ways dziabnął mężczyznę palcem w szyję, a ten zwalił się bezszelestnie i znieruchomiał. Robot ukłonił się uprzejmie, przepraszając gościa z Whole Erse spoglądającego w osłupieniu na resztki swego posiłku, i wrócił do Asmana.
— Przepraszam — powitał go dyrektor. — Zabójcy są wpisani w moje pobory.
— Za głośno ustawiał broń — wyjaśnił Ways. — Mam nadzieję, że zostałeś wcześniej uprzedzony.
— Tak, trzy dni temu regularnym kontraktem z United Spies, ale przyznam, że tu nie spodziewałem się ataku: dyrektor lokali poczynił stosowne kroki, by mu nieboszczykami gości nie płoszyli. Sądzę, że wyniknie z tego spora awantura.
— Wiesz, kto go wynajął?
— Nie. Kontrakt był standardowy na broń palną lub energetyczną. Mam pewne podejrzenia, ale to już mój problem. Dziękuję ci.
Do restauracji weszła dyskretnie para strażników pilnujących instytutu i usunęła ciało. Ways rozejrzał się nieznacznie. Dwóch pomniejszych urzędników Rady Ziemi dyskutowało ze starszym kelnerem, ale nie pochodzący z Ziemi goście wrócili do przerwanych posiłków. Niektórzy byli przekonani, że to część artystyczna wieczoru. Na Whole Erse na przykład w czasie święta Starveall były tancerki, które… przerwał napływ zbędnych informacji i przyjrzał się innej parze gości częściowo ukrytych za udomowionym okazem pinezkowca z Eggplant. Jednym był masywny mężczyzna w dobrym, lecz znoszonym ubraniu, drugim zabytkowy robot. Jako jedyni się nie odwrócili, słysząc zamieszanie. Grali w jakąś grę małymi robotami na szachownicy.
Ways odwrócił się do Asmana i oznajmił:
— Po tym ostatnim zadaniu opuszczę instytut zgodnie z Siedemnastą Poprawką do Praw Robotyki. Dzięki za posiłek: był wysokoenergetyczny. Miłego wieczoru.
Gdy Ways opuścił salę, Asman siadł wygodniej i w zamyśleniu wpatrzył się w ścianę. W wewnętrznym uchu coś mu zabrzęczało, a potem rozległ się znajomy głos. A raczej dwa głosy będące akustycznym przekazem aury towarzyszącej procesom myślowym.
— Interesujące.
— Być może, ale sugeruję, żebyś natychmiast kazał zdemontować tego robota — powiedział drugi głos.
— Panie przewodniczący, ile osób bierze w tym udział? — zdziwił się Asman.
— Tylko ja i lady Ladkin, to nie jest, ma się rozumieć, formalne spotkanie rady. Obserwowaliśmy z zainteresowaniem rozwój wydarzeń, choć obawiam się, że we wnioskach nieco się różnimy.
Asman skinął na kelnera i wyszedł z lokalu. Na zewnątrz zapadła noc, ale krętą piaszczystą drogę do instytutu znał na pamięć.
— Ways da sobie radę — zapewnił.
— Po co musimy użerać się z tym robotem? — Lady Ladkin nie kryła niechęci. — Znam wielu ludzi łączących lojalność i zdolności.
— Nie mówiąc o proroctwach obliczeniowych, z których jasno wynikało zastosowanie przez nas takiego robota, Ways wielokrotnie udowodnił swą wartość. Zainicjował na przykład zamieszanie w Radzie Terra Novae, że nie wspomnę o paru tysiącach skutecznych zamachów. Panie przewodniczący, mogę kontynuować?
— Proszę uprzejmie. Komentarz nie dotyczył pana, tylko orkiestry. Jestem na premierowym koncercie orkiestry Tactile z Third Eye. Brak im jaj i życia, niestety.
— Zorganizowałem ten wieczór, jak sobie życzyliście, narażając się przy tej okazji. Temu zabójcy mogło się udać: United Spies zrozumieli moje życzenia, ale formalności należało dopełnić, toteż wysłali dobrego zawodowca. Jak wiecie, monitorujemy robota; nienawidzi instytutu i do pewnego stopnia sympatyzuje z rodem Sabalos…
— Jak ja — przerwał mu przewodniczący. — Sądzę, że młodego kiedyś spotkałem… Niegdyś byłem zaprzyjaźniony z jego babką. Musi być teraz stara… Świetna kobieta… Wybiła dwudziesta czwarta, panie Shallow.
— Musimy chłopaka traktować jako instrument — powtórzył cierpliwie Asman, omijając kolejną wydmę. — Waysowi go żal, ale sądzę, że udowodniłem ponad wszelką wątpliwość, że Ways musi być wobec nas lojalny. W tej kwestii nie ma wyboru. Jak sam przyznał, jest robotem, a nawet robot klasy piątej może mieć wbudowane określone imperatywy.
— Ta obroża… — zaczęła lady Ladkin.
— Uruchomi się, gdyby Ways postąpił inaczej, ni mu polecono, co jest mało prawdopodobne — zf pewnił ją pospiesznie Asman.
Mruknęła coś i umilkła.
— Mogę przystąpić do realizacji dalszej części planu?
— Okropność, nie muzyka!… och, tak, naturalnie. Przepowiednie obliczeniowe dają człowiekowi komfort psychiczny, prawda? Choć przyznaję, że nie podoba mi się pomysł zaminowania tego zwierzaka, ;sam mam parę kotów i nie chciałbym, żeby się któremuś coś stało… cóż, musimy być praktyczni. Rób swoje i złóż mi pełny raport — zakończył przewodniczący.
Читать дальше