Terry Pratchett - Ciemna strona Słońca

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Ciemna strona Słońca» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 2000, ISBN: 2000, Издательство: Rebis, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ciemna strona Słońca: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ciemna strona Słońca»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dom Sabalos odziedziczył ogromną fortunę i ma zamiar zostać władcą całej planety. Obsługuje go olbrzymia armia robotów, jego ojcem chrzestnym jest inteligentne ciało niebieskie, a na dodatek szef ochrony Doma jest tak skrupulatny, że sprawdza nawet siebie. Mimo to komuś udaje się zamordować Sabalosa, tyle że nie do końca…

Ciemna strona Słońca — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ciemna strona Słońca», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Rasa ta miała długą historię, wypełnioną poszukiwaniem wiedzy, któremu to zajęciu creapii poświęcali się z podobnym zapamiętaniem jak inne rasy łowom. Byli uprzejmi i uparci, dobrze mieszali się z innymi rasami i żyli w gorącu, lecz nie posiadali płci.

Domowi spodobała się teoria Hrsh-Hgna.

W galaktyce było wiele podwójnych gwiazd i często nie stanowiły dobranych par — jedna mała, gęsta i biała, druga wielka, rzadka i czerwona. Na półkuli nie oświetlanej przez jaśniejszą gwiazdę panowało coś, co z braku lepszego określenia należało nazwać nocą. Ciemna strona Słońca mogła być za taką uznana tylko przez kontrast…

Ponoć rasa jokerów żyła na takich właśnie gwiazdach. A skoro tak, to musieli być podobni do creapii i mocno polegać na technice, by przeżyć. Zanim creapii odkryli energię matrycy, ich tratwy poruszały się zgodnie z prądami utleniającego się żelaza, ale jokerzy musieli być bardziej pomysłowi. Rasa, która skręciła Gwiazdy Łańcuchowe, musiała być pomysłowa…

Energia nie powinna stanowić problemu. Zresztą zupełnie wystarczające źródło energii było w zasięgu… przynajmniej teoretycznie… Weźmy teraz pod uwagę człowieka. Dziwne artefakty jokerów przestały powstawać, jeszcze zanim pojawił się brat małpy, czyli człowiek, ale skąd człowiek tak naprawdę się wziął? A ludzie także łatwo się adaptowali — przez ledwie tysiące lat kolonizacji wykształciły się wyraźne różnice w zależności od warunków panujących na planetach, na których żyli. Na Widdershins na przykład mieszkali czarnoskórzy, łysi i odporni na raka skóry, o oczach wytrzymałych na promieniowanie ultrafioletowe i w połowie leworęcy (to ostatnie było wynikiem przypadku). Na Terra Novae ludzie byli silni, masy wni, o dwóch sercach. Na Whole Erse wieczni wojownicy. Na Eggplant dziwni, narwani wegetarianie o zielonych zębach i kolcach. A przecież wszyscy po zostali ludźmi i w dodatku stanowili galaktyczną ciekawostkę — wszak największymi ekspertami w spra wach jokerów byli ludzie.

Spoonerzy mogliby być jokerami — na lodowych planetach znaleziono tyle samo artefaktów, ile na gorących, a ciemna strona Słońca nabierała nowego znaczenia, jeśli miało się do czynienia z planetami poruszającymi się po bardzo odległych orbitach, Sidewinderzy, tarquini, nawet The Pod… każdu z tych ras to mogli być jokerzy.

I gdzieś tam znajdował się świat jokerów — planeta legendarna od tak dawna, że nikt już w legendę nie wątpił. Znajdowały się tam tajemnice wież, maszyny, które stworzyły Gwiazdy Łańcuchowe, i wiedza wraz z odpowiedzią na podstawowe pytanie: jaki jest sens wszechświata.

Blady blask oświetlał krzyżówki w tunelu, którym spieszyli, omijając niewielkie roboty dyżurujące przy skrzynkach bezpiecznikowych. Szybko dotarli do przestronnej kabiny, której większość zajmowała potężna maszyneria.

— Wiesz, co to jest? — spytał Hrsh-Hgn.

— Silnik matrycowy — odparł spokojnie Dom. — Typ montowany na okrętach liniowych. Bank ma swoją flotę, prawda?

— Wątpię.

Niewielki robot zahamował przy nich z piskiem opon, popychając wyściełanym ramieniem, co nie odniosło żadnego skutku. Pobiegli następnym tunelem i znaleźli się w bocznej jaskini, dochodzącej do głównej hali. W ścianie z boku znajdowało się wejście na lądowisko, a w jaskini kręciło się sporo istot różnych ras. Na wszelki wypadek rozdzielili się — Dom nie miał najmniejszej ochoty spotkać się /, Babcią, toteż przemykał od grupy do grupy, rozglądając się uważnie. Hrsh-Hgn, żywiący podobną niechęć, skakał sztywno, co na Phnobis uchodziło za konspiracyjne skradanie się.

Dom dotarł mniej więcej do połowy jaskini, gdy dostrzegł wchodzącą Joan I otoczoną sześcioma robotami strażnikami. Jak zwykle, choć były fizycznie wyższe, górowała nad nimi. Wyglądała na zdeterminowaną. Odruchowo przykucnął i jakaś dłoń złapała go za ramię. Odwrócił się błyskawicznie i zamarł.

Mężczyzna uśmiechał się, choć uśmiech zupełnie nie pasował do jego twarzy. Dom dostrzegł niebieski płaszcz i złotą obrożę. I przypomniał sobie, z kim ma do czynienia. Spróbował się cofnąć, lecz dłoń podążyła jego śladem, nie puszczając ramienia. — Nie obawiaj się, proszę. Dom spróbował się wyśliznąć z uchwytu i nagle wokół jego ramienia zrobiło się dziwnie aktywnie — dłoń puściła, gdyż Ig wbił się w kciuk, a zęby miał drobne, ale niezwykle ostre. Mężczyzna pobladł, lecz nie krzyknął. Dom zaś cofnął się — prosto w objęcia robota. I nie zwlekając, wystartował.

Teoretycznie rzecz biorąc, latanie na terenie Banku zawsze było zabronione, ale miał nadzieję, że tym razem Bank nie będzie interweniował. Sandały antygrawitacyjne opracowano z myślą o pojedynczym użytkowniku, ale tak, by działały również w polach silnego przyciągania, toteż uniósł się wraz z robotem. Z góry dostrzegł dwa inne, spoglądające w górę, i kolejną parę otaczającą Hrsh-Hgna.

Lot pionowy dawał dziwny spokój — ryk tłumi ucichł, pozostał tłem. Dom spojrzał w wielopłaszczyznowe oczy robota, w których odbijały się otaczające ich kolumny, i spytał.

— Jesteś klasy drugiej, prawda?

— Tak, proszę pana.

— Jesteś wyposażony w motywator osobistego bezpieczeństwa?

— Nie, proszę pana.

Dom złączył pięty, zrobił przewrót i zaczął nurkowanie. Trzydzieści jardów nad podłogą wyszedł z niego ostrym skrętem ciała i poczuł, że koszula drze się, pozostając w dłoniach robota, który kontynuował lot nurkowy. Po pięknym łuku zakończył go na słupie germanu w efektownym rozbłysku i deszczu gorących kropli.

Z podłogi unosiły się dwa następne roboty wyposażone w antygrawitacyjne pasy, toteż ruszył w górę ku sufitowi poznaczonemu czarnymi plamami. Dopiero gdy znalazł się bliżej, dostrzegł, że są to wyloty jaskiń lub tuneli. I zauważył, ze w pobliżu sklepienia jest znacznie cieplej — gorące powietrze z rykiem uchodziło do otworów i Dom popędził wraz z nim z prostego powodu: nic innego nie mógł zrobić.

Nim się zorientował, prąd powietrza wyniósł go do szerokiego na milę szybu wentylacyjnego, na który wychodziły wszystkie tunele i jaskinie. Szyb liczył wiele mil długości i gdzieś tam w dole widać było oślepiająco biały punkt i słychać grzmoty. Gorąco było prawie namacalne, a pęd tak silny, że złapał go niczym listek i wystrzelił na podobieństwo pocisku.

Po zapierającym dech i na szczęście krótkim locie Dom wystrzelił nad powierzchnię w słupie rozgrzanego powietrza. Wokół panowała noc, z jednej strony (bo pojęcie góry i dołu przestało chwilowo istnieć) rozświetlona gwiazdami. Z drugiej widać było jedynie czerwone oko z białą źrenicą. Oko zdawało się odpływać, za to wokół pojawił się dym — kopciły się sandały, i to na potęgę. Coś go złapało — coś, co zawsze czekało poza granicą światła. Dom zdał sobie tępo sprawę, że dotyk poprzez parę warstw bólu jest prawie przyjemny, choć zamrażał mu oddech w krtani i pokrywał ozdobioną bąblami skórę wzorem kryształków.

Mieszkańcy Widdershins są zręczni — niezręczni szybko tracą życie w czasie połowów. Coś z tej zręczności przeszło na ród Sabalosów i dzięki temu Dom wylądował na nogach. Za to ciężko. I natychmiast zwalił się w śnieg. Wiedział, co to takiego, bo Keja przysłała mu kilka płatków zebranych w zimniejszych rejonach Laoth. Tylko nie napisała, że może ich być aż tyle…

7

Zgodnie z większym sadhimistiańskim kalendarzem na Widdershins przypadała akurat Noc Pomniejszych Bogów, co oznaczało większe niż zwykle zebranie klatchu albo i kilku klatchów na uroczystości. O północy każda z grup rozdzielała się tak, by każdy z członków mógł samotnie obserwować świt. Jak napomykali jednak starsi wiekiem wyznawcy tej nocy, tak naprawdę nikt nie był sam. Rankiem niektórzy okazywali się poetami, inni prorokami albo muzykami. A kilku — szaleńcami.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ciemna strona Słońca»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ciemna strona Słońca» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ciemna strona Słońca»

Обсуждение, отзывы о книге «Ciemna strona Słońca» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x