WIEMY.
— Czy ci ludzie na powierzchni w ogóle was obchodzą?
ONI SĄ NASZYMI DZIEĆMI.
Wpatrzyła się w jaśniejące litery. W końcu odezwała się miękkim głosem.
— Opowiedzcie mi o Jago Jalo. Musiał się wam wydawać wysłannikiem boga…
TAK. JUŻ WCZEŚNIEJ MIELIŚMY ŚWIADOMOŚĆ, ŻE DYSK JEST STRACONY. WTEDY UTRZYMYWALIŚMY EKRAN PRZECIWKO METEOROM I ZREDUKOWANIE PRĘDKOŚCI JEGO STATKU BYŁO SPRAWĄ STOSUNKOWO ŁATWĄ. OBSERWOWALIŚMY, JAK PRZEPROWADZA SWÓJ LĄDOWNIK PRZEZ SKLEPIENIE NIEBA, ALE NIE MIELIŚMY Z NIM ŁĄCZNOŚCI. TO POWINNO WZBUDZIĆ NASZE PODEJRZENIA.
— Mimo to pozwoliliście mu wylądować?
NIESTETY, ROC ZAUWAŻYŁ GO PODCZAS OPADANIA.
— Roc?
WIELKI PTAK.
* * *
— Nie wierzę w to — powiedział Marco. — Widzę, ale nie wierzę. Tym mamy polecieć do domu, tak?
Ziemia pod nimi uciekała tak szybko, że wyglądała jak zamazane pasmo kolorów. Przez chwilę mignęły przybrzeżne fale, co wskazywało, że opuścili obszar morza.
— Nie widziałeś tego wielkiego jaja w zoo, kiedy siedziałeś w klatce? — spytała Kin znużonym głosem. — Nie zastanawiałeś się, co mogło je złożyć? Oczywiście, że nie może nas zabrać do domu, to tylko wielki ptak. Na osi widziałam jego opis.
— To co teraz powiem, może wydawać się nieco głupie — wtrąciła Srebrna — ale istnienie takiej istoty z krwi i kości wydaje się raczej niemożliwe. Jest zbyt ciężka, by latać.
— Nie waży więcej niż pięć ton — odparła Kin. — Jest jedną z najwspanialszych konstrukcji budowniczych dysku. On żyje. Ma ścięgna jak włókna Liny i pneumatyczne kości. Po prostu rury wypełnione gazem pod ciśnieniem. Komputery pokazały mi wykresy. Wspaniałe, prawda?
— Dlaczego traci wysokość? Wylądujemy w morzu — zaniepokoił się Marco.
— Tak — odparła Kin. — Na waszym miejscu wróciłabym do leżanek.
— To znaczy, że będziemy lądować w wodzie?
Kung spojrzał w dół na pędzące fale. Byli już tak nisko, że mogli je rozróżnić. Przeniósł wzrok na to, co nazywało się horyzontem. Słońce stanowiło jedynie czerwoną poświatę, na wpół schowaną za pasmami chmur, rzucającą na grzbiety fal ogniste blaski. Marco zastanowił się.
— O nie — jęknął. — Powiedz, że się mylę, że nie zamierzasz zrobić tego, co myślę, że zamierzasz…
* * *
— Jeśli to wam w czymś pomoże — powiedziała Kin — Jago Jalo był szalony nawet jak na swój zwariowany wiek.
TO STAŁO SIĘ OCZYWISTE POTEM. NIE SĄDZILIŚMY, ŻE JAKAKOLWIEK RASA MOŻE WYSŁAĆ W KOSMOS WARIATA.
— Takim statkiem mógł polecieć tylko ktoś taki.
ON DOTARŁ NA OŚ Z WYMONTOWANYM LASEREM GEOLOGICZNYM I ZABIŁ AKTUALNEGO PRZEWODNICZĄCEGO.
— Nie próbowaliście go powstrzymać?
NIE MIELIŚMY INSTRUKCJI, JAK TO ZROBIĆ. POZA TYM TEN CZŁOWIEK NAJWYRAŹNIEJ POCHODZIŁ Z KULTURY TECHNICZNEJ, A MY MUSIELIŚMY SIĘ TROSZCZYĆ O PRZYSZŁOŚĆ DYSKU. KAZAŁ NAM ZBUDOWAĆ TEN STATEK. TO NIE BYŁO TRUDNE. LICZYLIŚMY NA TO, ŻE JEŚLI POMOŻEMY MU WRÓCIĆ NA JEGO OJCZYSTY ŚWIAT, WKRÓTCE PRZYBĘDĄ TU NASTĘPNI DLATEGO TEŻ WYSŁALIŚMY Z NIM JEDNO Z NASZYCH SZPIEGOWSKICH URZĄDZEŃ — KRUKA OKO BOGA, NASZEGO PIĘKNEGO PTAKA.
— To dlaczego nie skontaktowaliście się z nami, gdy tylko przylecieliśmy? Opadły mnie pchły, prawie zostałam spalona na stosie, wsadzona do haremu…
ZDECYDOWALIŚMY, ŻE NAJPIERW MUSIMY SIĘ WAM PRZYJRZEĆ. NIE WIEDZIELIŚMY, CZY JALO BYŁ WYJĄTKIEM. TA CZTERORĘKA ISTOTA JESZCZE ZWIĘKSZYŁA NASZE PODEJRZENIA.
Patrzyła na znikające litery.
— Wiecie, że potrafimy tworzyć światy. Prawidłowe. Planety. Możemy stworzyć jedną dla ludzi z dysku. Czy wiecie, że jest on niezłą kopią tej, z której pochodzę?
TAK.
— Czy wiecie, dlaczego?
TAK.
— Powiecie mi?
Przez kilkanaście sekund ekran był pusty. Potem wypełnił się taką ilością słów, że komputery musiały zmniejszyć litery. Wstała i zaczęła czytać.
CHCESZ DOWIEDZIEĆ SIĘ CZEGOŚ O BUDOWNICZYCH DYSKU. CHCESZ WIEDZIEĆ, DLACZEGO GO STWORZONO. MOŻEMY CI POWIEDZIEĆ, ALE TO NASZA JEDYNA KARTA PRZETARGOWA W GRZE O NASZE DZIECI. ISTNIEJE MOŻLIWOŚĆ, ŻE WYJEDZIESZ I POWRÓCISZ, BY ZŁUPIĆ DYSK, TAK JAK TO ZAMIERZAŁ ZROBIĆ JALO. NIE MOŻEMY CIĘ POWSTRZYMAĆ. JEDNAK ZDAJEMY SOBIE SPRAWĘ, ŻE NAJBARDZIEJ POŻĄDASZ WIEDZY. DAMY CI JĄ, A TY ZBUDUJESZ NOWY ŚWIAT DLA NASZYCH DZIECI.
Już przedtem rozważała ten problem. Oznaczał on budowę gwiazdy typu G w odległości kilku minut świetlnych od dysku, chyba że dałoby się jakąś przyciągnąć.
— Potrzebowalibyśmy dostępu do techniki tego świata — stwierdziła. — Teleportacja, teorie pól siłowych, mnóstwo rzeczy.
OCZYWIŚCIE DOSTANIECIE WSZYSTKO.
— No to będziecie mieli swój nowy świat. Jeśli Kompania tego nie zrobi, z tym wszystkim tutaj mogę stworzyć swoją własną. Znam jednego początkującego operatora… Tak, zrobię to.
W TAKIM RAZIE UMOWA STOI.
— Tak po prostu? Nie potrzebujecie żadnego… No cóż, przypuszczam, że nie jestem w stanie dać wam żadnego poręczenia — stwierdziła, sama zaskoczona.
OBSERWOWALIŚMY CIĘ. WEDŁUG NASZYCH OBLICZEŃ, MAMY 99.87 PROCENT SZANSY, ŻE DOTRZYMASZ UMOWY. WŁÓŻ HEŁM.
Spojrzała w górę, na miękką poduszkę na krawędzi.
MY UFAMY TOBIE. TY ZAUFAJ NAM. POŁĄCZYSZ SIĘ Z PEWNYMI OBWODAMI ZAPROJEKTOWANYMI WŁAŚNIE NA TAKĄ SYTUACJĘ. OTRZYMASZ NIE INFORMACJĘ A WIEDZĘ, KTÓREJ NIE ZDOBĘDZIESZ NIGDZIE W CAŁYM WSZECHŚWIECIE.
— Celem życia jest odkrywanie — odparła niepewnie.
TAK. KTÓŻ ZLEKCEWAŻYŁBY WIEDZĘ?
Westchnęła, wyciągnęła dłoń, zrobiła wdech i nałożyła.
* * *
Roboty na środku pomieszczenia były bardzo zajęte. Jeden toczył się ku półkolistemu pulpitowi, ciągnąc jakiś kabel, reszta uwijała się wokół dziwnie pogiętego, błyszczącego kawałka prętu. Kiedy Kin spojrzała na niego, rozbolały ją oczy. Był poskręcany w sposób, jakiego normalna materia nie wytrzymałaby. Znaczyło to, że patrzy w serce matrycy sterującej.
Czuła zadowolenie. Nachodziły ją straszliwe myśli, co by było, gdyby nie potrafili tego skonstruować.
Roboty zbudowały również odpowiedni fotel dla pilota przed sterami. Teraz siedział w nim Marco i klął na czym świat stoi.
— To będzie jak szukanie dziury we mgle — stwierdził. — Mam nadzieję, że twoi metalowi przyjaciele zbudowali dobre silniki.
— Dziura pokaże się na ekranie — powiedziała Srebrna.
— Jasne, ale będziemy lecieć cholernie szybko. Kin, jesteś pewna, że wszystko jest wyliczone?
Uśmiechnęła się.
— Łącznie z momentem obrotowym dysku i rotacją sklepienia niebios. Nie sądzisz chyba, że maszyny zdolne do zarządzania tym światem przez siedemdziesiąt tysięcy lat nie potrafią…
— …przewlec nitki przez ucho igielne oddalone o szesnaście tysięcy kilometrów, zrzucając ją z wodospadu? Nie. Chcę wypróbować silniki.
— Będziesz mógł.
Uderzenia skrzydeł roca przetaczały się z łopotem przez noc, kiedy krążył ponad ciemną wodą. Wreszcie puścił statek i zaczął zmagać się z grawitacją, muskając fale końcami skrzydeł.
Przez chwilę spadali wolno, po czym rozległ się głośny plusk, gdy kadłub uderzył w powierzchnię wody. Zakołysał się jak bańka i powoli zakręcił.
Ptaszysko wzleciało w niebo, waląc głośno skrzydłami, i odleciało ku swej ukrytej dolinie. Kin mogła się wreszcie rozluźnić. Usłyszała nowy dźwięk. Miękkie buczenie silników. I wodospad.
* * *
Czekała. Miękka wyściółka hełmu naciskała jej zamknięte oczy. Nic.
Читать дальше