Poul Anderson - Stanie się czas

Здесь есть возможность читать онлайн «Poul Anderson - Stanie się czas» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Prószyński Media Sp. z o.o., Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Stanie się czas: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Stanie się czas»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Co byś zrobił, gdybyś mógł siłą woli przenosić się w czasie? Gdyby Twój dar mógł wpłynąć na losy świata? Jack Havig jest mutantem obdarzonym taką zdolnością. Wie, że ludzkość zgotuje sobie apokalipsę i że po niej przyjdzie czas stabilizacji pod panowaniem mądrego ludu Maurai. Jednak nie tylko Jack potrafi wędrować przez wieki — są też inni obdarzeni tą zdolnością, a ich wizja przyszłości jest całkiem odmienna.
Powieść była nominowana do Nagrody Hugo w roku 1973.

Stanie się czas — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Stanie się czas», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Wydaje mi się, że tutejsi ludzie określają ich czasem jako podobnych do ludzi, ale czasami… nie.

— Też mi się tak wydaje. Może to jakaś przenośnia językowa?

— Z pewnością to wyjaśnisz — oznajmiła z przekonaniem.

Zerknął na nią. I nie odwracał spojrzenia. Słońce lśniło w jej włosach i migotało w kropelkach potu spływających po twarzy. Poczuł przyjemny zapach jej ciała. Pielgrzymia suknia opinała się wokół jej długich nóg. Gdzieś nad polem nieśmiertelnej kukurydzy rozległo się śpiewanie kosa.

— Może razem to wyjaśnimy — rzekł.

Uśmiechnęła się w odpowiedzi.

Splątane spirale i subtelnie wygięte kopuły były opuszczone, kiedy do nich dotarli. Wejścia do środka broniła niewidzialna bariera. Ruszyli więc w przyszłość. Zatrzymali się, kiedy w świecie cieni dostrzegli ogromny kształt statku na niebie.

Statek akurat wylądował i załoga schodziła na ziemię po niematerialnej rampie. Havig dostrzegał mężczyzn i kobiety w dopasowanych strojach, które migotały jak gwiazdozbiory. Dostrzegł również istotę, jakiej nie zrodziła żadna epoka w dziejach ludzkości ani, jak podejrzewał, nie miała nigdy zrodzić.

Muszlowata postać z kleszczami i bez widocznej głowy rozmawiała z jakimś człowiekiem za pomocą dziwnego rodzaju muzyki. Mężczyzna śmiał się.

Leoncja zaczęła krzyczeć. Havig ledwo ją złapał, zanim uciekła w przeszłość.

* * *

— Naprawdę tego nie pojmujesz? — powtarzał jej w kółko. — Nie zdajesz sobie sprawy, jakie to cudowne?

Osiągnął tyle, że się w niego wtuliła. Stali na szczycie wzniesienia. Na nocnym horyzoncie błyszczały tysiące gwiazd. Czasami meteor przemykał między nimi z ognistym błyskiem.

Było chłodno. Ona dalej się w niego wtulała, ich oddechy parowały w powietrzu. Wokół panowała kojąca cisza, wieczne milczenie nieskończoności.

— Spójrz w niebo — powiedział. — Każda z tych gwiazd jest słońcem. Sądziłaś, że żyjemy na jedynej zamieszkanej planecie w całym wszechświecie?

— Co to było?

Poczuł, jak drży.

— To, co widzieliśmy, było inne. Cudownie odmienne. — Starał się znaleźć właściwe słowa. Przez całą młodość marzył o takim spotkaniu, które dla niej nie było nawet legendą. Świadomość, że jego marzenie nie było mrzonką, rozgrzewała mu krew w żyłach. — Skąd miałaby się pojawić nowa jakość, przygoda, odrodzenie ducha ludzkości? Sama powiedz! Skąd, jeśli nie z takiej krańcowej różności? Epoka następująca po cywilizacji Mauraiów wcale nie stworzyła kultury zapatrzonej w siebie. Wprost przeciwnie! Wydała cywilizację skierowaną ku gwiazdom. Po raz pierwszy w dziejach ludzkości.

— Wytłumacz mi to! — błagała, łkając. — Pomóż mi!

Pocałował ją. Potem opadli na ziemię i stali się jednością.

* * *

W życiu nie ma jednak happy endów. Nic tak naprawdę się nie kończy. Są tylko szczęśliwe momenty.

Nad ranem Havig obudził się obok Leoncji. Dziewczyna jeszcze spała, ciepła i jedwabista, z ręką spoczywającą na piersiach.

Tym razem jego ciało nie zawiodło. Zawiódł go umysł.

— Doktorze — mówił Havig chrapliwym głosem pełnym desperacji. — Nie mogłem tam zostać. To był Eden. Nigdzie nie potrafiłem znaleźć miejsca dla siebie i czekać na spełnienie przeznaczenia.

Wierzę, że ta przyszłość jest naszym spełnieniem. Ale jak mogę być tego pewien? Wiem. Mam na imię Jack, a nie Jezus. Moja rola musi się gdzieś skończyć, ale gdzie dokładnie?

Jaką drogą ludzkość doszła do tej wspaniałej epoki? Może przypominasz sobie, że kiedyś już wspominałem na ten temat. Napoleon powinien zjednoczyć Europę. Nie znaczy to wcale, że Hitlerowi powinno się powieść. Dymiące kominy obozów zagłady przyznają mi rację. A co z Orlim Gniazdem?

Obudził Leoncję. Była gotowa iść za swoim mężczyzną. Mogli odwiedzić Carela Keajimu. Tylko że on był w pewnym sensie zbyt niewinny. Mimo że żył w czasach rozpadu federacji, to przecież rządy Mauraiów nigdy nie były srogie i nigdy nie doprowadziły do zorganizowanego okrucieństwa. Poza tym był zbyt znany w swoim świecie i przez to stanowił idealny cel do obserwacji przez Orle Gniazdo.

No i dlatego Jack Havig i szamanka Leoncja postanowili porozmawiać z moją nic nieznaczącą osobą.

Rozdział 14

Był dwunasty kwietnia 1970 roku. Tam gdzie wtedy mieszkałem, po nocnym deszczu pojawiły się pierwsze przebłyski wiosennej zieleni. Wiatr gonił białe chmury, marszczył wodę w kałużach na podjeździe do mojego domu. Zimna i lepka ziemia kleiła mi się do palców, kiedy na klęczkach sadziłem cebulki irysów.

Żwir zaskrzypiał pod ciężarem kół i na podjazd koło starego kasztana ocieniającego trawnik podjechał samochód. Nie rozpoznałem właściciela. Cicho zakląłem, podniosłem się z kolan i ruszyłem w jego stronę. Nigdy nie jest łatwo spławić upartego sprzedawcę. Wtedy otworzyły się drzwiczki i rozpoznałem go oraz domyśliłem się, kim może być ona.

— Doktorze! — Havig podbiegł i mnie uściskał. — Jak się cieszę, że znowu cię widzę!

Ich przybycie nie zdziwiło mnie zbytnio. Od kilku miesięcy spodziewałem się go w każdej chwili, jeżeli tylko żył. Ale dopiero w tym momencie uświadomiłem sobie, jak bardzo się o niego martwiłem.

— Jak się miewa żona? — spytałem.

Radość zamarła na jego twarzy.

— Nie przeżyła. Opowiem ci wszystko… później.

— Tak mi przykro…

— Cóż, dla mnie to było półtora roku temu.

Odwrócił się w stronę smukłego rudzielca zbliżającego się do nas i dopiero wtedy znowu się uśmiechnął.

— Doktorze, Leoncjo, słyszeliście o sobie mnóstwo razy. Teraz wreszcie się poznacie.

Podobnie jak on nie zwracała uwagi na moją brudną rękę. Z początku czułem się nieswojo. Nigdy wcześniej nie spotkałem kogoś z innej epoki. Haviga nie liczyłem. Mimo że wiele mi o niej nie mówił, od razu wyczuwało się jej inność. Ona przecież nie myślała ani nie zachowywała się jak kobieta zrodzona w moich czasach.

Była myśliwym, plemiennym doradcą, szamanką, kochanką i bezwzględną zabójczynią, sam nawet nie wiem ilu ludzi. Teraz nosiła zwyczajną sukienkę, nylonowe pończochy i buty na wysokim obcasie oraz torebkę. Uśmiechała się uszminkowanymi ustami i odezwała się do mnie po angielsku z prawie niezauważalnym obcym akcentem.

— Miło mi, doktorze Anderson. Nie mogłam się doczekać tej chwili.

— Wejdźcie do środka, proszę — bąknąłem trochę za cicho. — Odświeżcie się, a ja w tym czasie zaparzę herbatę.

* * *

Leoncja dzielnie próbowała siedzieć spokojnie, ale jej się to nie udało. Kiedy Havig opowiadał, ona wstawała co jakiś czas i podchodziła do okna, wyglądając na spokojną ulicę.

— Uspokój się — powiedział jej wreszcie. — Sprawdzaliśmy przyszłość. Nie było żadnych agentów Orlego Gniazda.

— Nie sposób sprawdzić każdej minuty — odparła.

— Nie, ale… No dobra. Doktorze, za jakiś tydzień zadzwonię do ciebie i spytam, czy miałeś przeze mnie jakieś kłopoty. Odpowiesz, że nie.

— Ale mogą być w trakcie przygotowań — upierała się Leoncja.

— Nie sądzę — stwierdził Havig lekko zrezygnowanym tonem. Najwyraźniej wcześniej już to omawiali. — Spisali nas na straty. Jestem tego pewien.

— Musiałam nabrać złych nawyków w dzieciństwie.

— Gdyby agenci naprawdę nas ścigali, tropiąc doktora, to przecież najpierw uderzyliby w niego. A tego nie zrobili. Ciężko mi to przyznać, doktorze, ale musiałem cię wystawić na wielkie niebezpieczeństwo. Właśnie dlatego unikam mojej matki.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Stanie się czas»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Stanie się czas» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Poul Anderson - The Shield of Time
Poul Anderson
libcat.ru: книга без обложки
Poul Anderson
Poul Anderson - Flandry of Terra
Poul Anderson
Poul Anderson - Delenda est
Poul Anderson
Poul Anderson - Az egyetlen játék
Poul Anderson
Poul Anderson - De Tijdpatrouille
Poul Anderson
libcat.ru: книга без обложки
Poul Anderson
Poul Anderson - Komt Tijd
Poul Anderson
Poul Anderson - Le bouclier du temps
Poul Anderson
Poul Anderson - Myśliwski róg czasu
Poul Anderson
Poul Anderson - Patrol czasu
Poul Anderson
Отзывы о книге «Stanie się czas»

Обсуждение, отзывы о книге «Stanie się czas» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x