Michaił Uspienskij - Smocze mleko

Здесь есть возможность читать онлайн «Michaił Uspienskij - Smocze mleko» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 2001, Издательство: Rebis, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Smocze mleko: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Smocze mleko»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Zdecydowanie najlepsze w tej antologii jest „Smocze mleko” Uspienskiego (zaskakująca kontynuacja „Przyjaciela z piekła”)…

Smocze mleko — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Smocze mleko», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

W końcu woda przestała na chwilę płynąć, w myślach wykonałem arkanaski gest odpędzający zło, odepchnąłem się z całej siły i popędziłem do góry. Natychmiast potężna siła ścisnęła moje żebra i powlokła, powlokła…

Ichtiomammal był przewidujący, skoczył za mną, ale zabrakło mu z pół metra, rozczarowany kłapnął więc zębami i zaczął rysować swoje kółka w basenie. A ja wisiałem w powietrzu, pochwycony manipulatorami trzymetrowego domowego robota, Manipulatory niespiesznie wciągały się, jednocześnie opuszczając mnie na podłogę.

— Szeregowy Dramba — niezbyt głośno zakomunikował robot. — Wykonuję polecenie człowieka Leonida, ratując człowieka Maksyma…

— Och, Leonidzie Andriejewiczu, jakżeś mnie zrobił w jajo, myślałem. Wszystko obmyślone super, połączył się z robotem i mnie odpowiednio ustawił. Teraz pójdę wszystkich chwytać i łapać…

— Ciszej, szeregowy Dramba — powiedziałem. — Kto jest w domu z ludzi?

— W domu jest żywy człowiek Dang — powiedział robot. — Serwomechanizmy w domu…

— Nie ma potrzeby o serwomechanizmach — przerwałem. — Gdzie jest człowiek Dang i co robi?

— Człowiek Dang siedzi przy pulpicie w gabinecie człowieka Kornieja — powiedział robot. — Ma wszystkie dostępy…

— Posłuchaj — oświadczyłem. — Człowiek Dang jest chory i może sobie zaszkodzić. Trzeba wejść do gabinetu, chwycić człowieka Danga, jak mnie przed chwilą podczas wyjmowania z basenu, i potrzymać w powietrzu aż do zmiany polecenia.

Szeregowy Dramba poturlał się po korytarzu, a ja za nim, zostawiając mokre ślady. Zacząłem marznąć.

Jakoś głupio aresztować człowieka na golasa. To znaczy — jeśli on jest goły, to nawet bardzo wygodnie, ale jeśli odwrotnie…

…Kiedy robot wturlał się do gabinetu, człowiek, który siedział przy pulpicie, nawet się nie odwrócił. Po ekranie płynęły różne znaczki, w większości dla mnie niezrozumiałe. Kiedy Dramba chwycił go i odwrócił do mnie, zobaczyłem, że człowiek jest młody, dość szczupły i posiada, jak rzadko, nicujące spojrzenie.

Chciałem powiedzieć coś takiego ładnego, książkowego, w stylu: „Trzeba umieć przegrywać, pułkowniku Schmultke!”. Na Saraksz w młodości lubiłem błysnąć czymś takim, ale teraz przede mną był jakiś inny wróg. Niebezpieczniejszy od całego wywiadu Imperium Wyspiarskiego, od załogi Białej Submariny.

Niebezpieczniejszy nawet niż Rudolf Sikorski — kiedy jeszcze znałem go pod ksywą Wędrowiec.

Niebezpieczny przez to, że potrafił postawić się całej planecie, o wiele silniejszej i potężniejszej niż jego własna…

— No i co? — uśmiechnąłem się. — „Odejdź, kmieciu!”, co? Zaraz zrobi palcami jakieś pas i zniknie. Ale nie zniknął, tylko powiedział spokojnie: — Wirus aktywowany, panie Kammerer. Wasi specjaliści już od dawna nie stykali się z czymś podobnym.

A zatrzymać wirus mogę tylko ja. Dlatego to ja będą dyktował warunki rozmów. Zgoda?

— Zaraz przyjdzie tu pewien człowiek — zacząłem.

— Już tu jestem — rzucił z kąta Leonid Andriejewicz. Huśtał się w hamaku. — Napaskudziłeś tu, gołąbeczku, aż nie wiadomo od czego zacząć… Ledwie namówiłem Kornieja Janowicza, żeby udał się na Gigandę i pozwolił nam pogadać konkretnie.

— Szefie — powiedziałem po chontyjsku — pan wysłał Komieja, wiedząc, co się tu?..

— Właśnie — odpowiedział również po chontyjsku. — Ale poleciał tam Korniej nie z pustymi rękami, przepraszam za ten mimowolny kalambur.

Zrozumiałem, z czym poleciał tam Korniej, i zrobiło mi się zimno.

Rozdział 10

W południe na plac przywieziono kuchnie polowe, ludzie porzucili oskardy i łopaty, i ustawili się w długich kolejkach, pobrzękując błyszczącymi metalowymi menażkami i kociołkami. Pilnujący tłumu gwardzista w dziarsko załamanym berecie, stojący przedtem w rozkroku na wieży budki transformatorowej, też przycupnął. Automat trzymał pod ręką. Kolejkowicze przerzucali się uwagami: — Nie, panowie, wszystkiego się spodziewałem, ale nie tego. Mniemałem, że zaczną się masowe egzekucje, potem będziemy szukali swego majątku…

— A ja uważam, że her… że Jego Ałajska Wysokość ma rację. Chcesz żreć, to bądź uprzejmy popracować.

— Ale dlaczego wszyscy? Dlaczego ja, członek honorowy kolegium adwokatów, powinienem machać kilofem i nosić te grudy?

— Coś panom powiem: hercoga podmieniono.

— Co to za bzdury? Jak pan na to wpadł? Niejednokrotnie byłem w pałacu na audiencjach i znakomicie pamiętam młodego Gigona.

— Może i pamiętasz… A mnie szwagier opowiadał, jego brat cioteczny służył w Bojowych Kotach.

Hercoga Gigona otruli karhońscy agenci. Stary hercog, oczywiście, cierpiał, ale bez następcy nie można, szczególnie w takich czasach. Znaleźli więc w Bojowych Kotach chłopca, jak dwie krople wody…

— …Jasne, i zaczął ten chłopiec gadać trzema językami, wspaniale jeździć konno i tak dalej.

— Ale, panowie, kiedy zaczną rozstrzeliwać to bydło? Kiedy będziemy mogli wrócić do swoich domów?

— Lepiej niech pan podziękuje, panie adwokacie, że pracujemy tu, w centrum. Buntowników ujętych z bronią w ręku wysłali za rzekę, żeby gasili pożary w fabrykach, a bez maski tam pewna śmierć…

— A ja tak myślę: może ci chłopcy i byli oszustami, ale epidemię opanowali.

— Niech pan przestanie, nie było żadnej epidemii.

— Co ty pieprzysz, czterooki: nie było, nie było… Jak to nie było, kiedy ja trzy doby z kibla nie złaziłem?

— Nie było epidemii. Była brudna woda, zepsute konserwy…

— Jeszcze niech pan powie: nie myli rąk…

— A ja mogę jeszcze coś dodać, to wszystko niebieskodupcy nam urządzili. Tam są sami czarownicy.

Mają w nosie naszą technikę i naukę też. Młody hercog, jak się zagotowało w stolicy, uciekł samolotem na Archipelag…

— Przecież mówił pan, że go otruto!

— To zdaniem szwagra otruli, a po mojemu, uciekł. A jego awionetkę strąciły szczurojady z kutra desantowego. Trafił hercog na taką wysepkę, gdzie mieszkają karły. A te karły, musicie wiedzieć, nawet wśród dzikich uważane są za dzikie. I on tam zaprzyjaźnił się z jednym wróżbiarzem z tych karłów, obiecał mu górę wszystkiego. Wróżbiarz powróżył i wróciła prawowita władza… Tylko poczekajcie, jak się skończy muzyka, sami usłyszycie wróżby…

— Po prostu wstyd słuchać tych bredni. A co się, w takim razie, w Imperium porobiło? Karhon też ten karzeł zaczarował?

— No, nie cały Karhon, tylko ichnią księżniczkę, to pewne.

— Panowie, panowie, takie słuchy gorsze niż rozruchy. Pokój z Kartonem rodził się od dawna, mam znajomego kuriera w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Teraz nie będzie żadnego hercogstwa Ałaju, po ich ślubie powstanie Ałajskie Imperium Karhonu…

— Dobre! Żeby i szczurojady się nie czuły pokrzywdzone…

— A ktoś tę księżniczkę widział?

— Było zdjęcie w porannych gazetach. Dziwne: szczurojadka, a wszystko ma.

— Panowie, a słyszeliście o zagranicznych agentach? O ludziach z Kontynentu Mgieł?

— Przecież chce pan uchodzić za człowieka kulturalnego, nikt nie mieszka na Kontynencie Mgieł.

— Mieszkają, tylko pod ziemią. I okazuje się, że przez cały ten czas nam szkodzili. To oni skłócili nas z Karhonem…

— No, z Karhonem to my od trzystu lat wojowaliśmy… Ludzie rozmawiali głośno, starając się przekrzyczeć szczekaczki. Ze szczekaczek, dla podtrzymania ducha, wylewała się muzyka marszowa, klasyczne marsze szły na zmianę ze współczesnymi: „Twardy pancerz i szybkie transportery”, „Artylerzyści, hercog rozkaz dał” i, oczywiście, „Purpurową zorzą zaciągnął się horyzont”.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Smocze mleko»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Smocze mleko» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Smocze mleko»

Обсуждение, отзывы о книге «Smocze mleko» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x