Michaił Uspienskij - Smocze mleko

Здесь есть возможность читать онлайн «Michaił Uspienskij - Smocze mleko» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 2001, Издательство: Rebis, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Smocze mleko: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Smocze mleko»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Zdecydowanie najlepsze w tej antologii jest „Smocze mleko” Uspienskiego (zaskakująca kontynuacja „Przyjaciela z piekła”)…

Smocze mleko — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Smocze mleko», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

A w loży hercoga siedzieli nieruchomo prawdziwi gospodarze kraju — członkowie egzekutywy Związku Walki Czegoś Z Czymś, i ich właśnie premier bał się najbardziej.

— „Synowie wolnego Ałąju! — powtarzał w duchu początek przemówienia. — W trudnej godzinie próby, kiedy zęby Gugu, krwawego smoka kontrrewolucji, gotowe są… „— Już czas! — Adiutant popchnął go dość bezceremonialnie. Na scenie, którą do niedawna zapełniały tylko wspaniałe dekoracje, pośpiesznie ustawiono mównicę, wciągnięto nową ałajską flagę: pomarańczowo— zielono-niebieską. Poruszając wargami, Gnor Gin podszedł do niej i zamarł. Wewnątrz, jak kochanek w szafie, siedział człowiek o bardzo znajomej twarzy i podrzucał na dłoni granat.

Rozdział 8

— Tak — powiedziała Asia Głumowa. Od chwili, gdy jej mąż stal się ludenem, niemal nie opuszczała wielopokojowej wieży; czekała. — Tak. Pojawił się raz.

„Do ciebie będę przylatywał, gościem twym będę aż do zorzy…” — przypomniały się Maksymowi stare wiersze. Cholerne demony, wolne syny eteru…

Zdrajcy, pomyślał i niemal nie powiedział tego głośno.

— Co u nich nowego?

— U nich nie da się odróżnić nowego od starego — powiedziała Asia. — Wymieszały im się czasy: Pozostało tylko jedno ludzkie uczucie: smutek. Słuchał muzyki i milczał. Bacha i Spencera.

— Asiu — powiedział Maksym. — Rozumiem, że to dla pani bardzo bolesne, ale proszę jednak mi pomóc.

Proszę pomóc nam wszystkim…

— Postaram się — odpowiedziała obojętnie.

— To dotyczy czasów jego progresorstwa. Kiedy Tojwo wrócił z Gigandy, nie opowiadał niczego takiego?… Może coś zdradził przypadkowo… O Wędrowcach?

— Mówił tylko o Wędrowcach — odpowiedziała i wzruszyła szczupłymi ramionami. — Potem… Wydaje mi się, że miał tam kobietę. Nie wiem tego, po prostu czuję. I, chyba, bardzo się martwił o tę kobietę. Ona się czegoś domyśliła i dlatego stamtąd odfrunął. Ale to tylko moje babskie przypuszczenia, wróżenie z cienia…

Najważniejsze, mówił, że uciekłem w odpowiednim czasie. Nie wiem, co to za ślicznotka… Boże, niechby miał po dziesięć bab na każdej planecie, niż tak…

— Proszę mi wybaczyć, Asiu — powiedział Kammerer. — Zawsze pakuję się do ludzi w nieodpowiednim czasie…

— Nie, zawsze jestem rada pana widzieć, Maksymie. I Gorbowskiego. Po rozmowie z nim zawsze jestem spokojniejsza…

— Dziękuję, Asiu — powiedział Kammerer. — Gdyby co, zawsze jestem do pani usług.

Niczego nowego Maksym się nie dowiedział. Kobieta na Gigandzie. Co może wiedzieć prosta karhońska kobieta o Wędrowcach? A może nie była to prosta kobieta?

Gorbowski, — przypomniał sobie. — Nie masz wistu, wal spod kciuka…

Ku zdziwieniu Maksyma, starego nie było w stałym miejscu, w „Domu Leonida”. Odnalazł się, przy pomocy jego robota-sekretarza, aż w mieście Antonow, gdzie, w zasadzie, nie miał nic do roboty, a i lekarze z dużym niezadowoleniem komentowali informacje o tym, że człowiek w tak zaawansowanym wieku nadal korzysta z kabin Zero — T.

Leonid Andriejewicz siedział na ławce w parku, oklejony dzieciakami w wieku do lat pięciu, i snuł im jakąś niesamowicie ciekawą opowieść, na pewno ciekawszą od problemów Maksyma.

— Namyśliłeś się w końcu — burknął Gorbowski. — To koniec, diablęta, jesteście wolne, ciąg dalszy kiedyś nastąpi…

Diablęta smętnym stadem pognały wzdłuż alei.

— Leonidzie Andriejewiczu — powiedział Maksym — sytuacja jest trudna. Nie ma zmiłuj się…

— Wiem — odrzekł Gorbowski. — Z dużą przyjemnością wysłucham pańskiej. Maksymie, koncepcji. Po prostu, z ogromną rozkoszą wysłucham, albowiem znam ją z góry, i już ciskam pod nogi, jak hercog Adolf boskie idole…

Nie wolno było obrażać się na Gorbowskiego, z całego szeregu powodów. Po pierwsze, bez sensu; po drugie… też bez sensu.

— Leonidzie Andriejewiczu — powiedział Maksym, wzdrygnąwszy się — czy pan ma prywatny wywiad?

— W moim wieku, Wielki Maku, żaden wywiad już nie jest potrzebny. Tak samo jak czytanie myśli na odległość. Słucham koncepcji.

Żadnej szczególnej koncepcji Kammerer nie miał, ale nie wypadało milczeć.

— Sądzę, że — zaczął — siły, umownie nazywane Wędrowcami, proponują, byśmy zwinęli całą działalność progresorską. Zaryzykuję przypuszczenie, że w zamian zaniechają wszelkiej działalności u nas. W przeciwnym wypadku grozi nam zniszczenie całej informacyjnej sieci Ziemi i, być może, Peryferii. Nawet nie „może”, a „na pewno”.

Gorbowski z zadowoleniem kiwał głową. Maksym wytrwale kontynuował: — KOMKON 2 proponuje radykalnie ograniczyć dostęp do BPI osobom prywatnym, wziąć pod kontrolę całą informację dotyczącą progresorstwa i powoli przygotowywać całkowitą ewakuację z Gigandy.

— Dlaczego tylko z Gigandy? — uniósł brwi Gorbowski. — Szczególnie że, pamiętam, kochany Korniej Janowicz informował o dużych sukcesach…

— Nie mamy już łączności z Gigandą i nie wiemy, co się tam dzieje. Być może Wędrowcy objawili się tam otwarcie, przekształcając planetę w Czarną Dziurę. Wszystko jest możliwe.

— Wie pan co, Maksymie — powiedział Gorbowski — jest pan znakomitym zwiadowcą, konspiratorem i takie tam. Ale czasem nie potrafi pan zestawić dwóch jaskrawych faktów, żeby wyciągnąć jakiś mniej lub bardziej sensowny wniosek.

— To znaczy? — nadal nie obrażał się Kammerer.

— Już miesiąc temu przemknął przez serwis skromny komunikat, że w laboratorium polimerów Janet Królikowskiej pod Capetown udało się stworzyć substancję, która swoimi właściwościami nie różni się od naszego ukochanego jantarynu.

— A…ale… — zaczął Maksym.

— Ale, w łeb się walę — czule i cierpliwie odparował Gorbowski. — A kto, pańskim zdaniem, wynalazł jantaryn?

— Wędrowcy, oczywiście.

— Mądrala. Skoro Wędrowcy wynaleźli jantaryn, to… No, Maksymie, wytęż łeb! Chwilę temu opowiadałem tę historię dzieciakom, a one o wiele szybciej zrozumiały.

— Chce pan powiedzieć…

— Właśnie! Tylko nie ja to powinienem mówić, ale ktoś z KOMKON-u 2, po czym powinno się temat Wędrowców zamknąć raz na zawsze. Tak, drogi mój, i ludenowie to my, i Wędrowcy też my. I, obawiam się mocno, ci chłopcy na Arce to też my, tylko niedopuszczalnie mądrzejsi. Cała historia z Wędrowcami jest już opisana w literaturze, tyle że dla dzieci. Jedyna różnica, to ta, że tam to się nazywa „poszukiwanie słoniopotama”. Biedne niedźwiadki, biedne prosiaczki, dreptaliśmy po własnych śladach. To, że jeszcześmy tych śladów nie zostawili, o niczym nie świadczy…

— Leonidzie Andriejewiczu — powiedział Kammerer. — Przecież dzisiejszy stan nauki nie pozwala poważnie mówić o cykliczności czasu…

— Nie pozwala, zgadzam się, ale jesteśmy zmuszeni do tego, póki nie wysunie pan zręczniejszej hipotezy.

Przy okazji, w ciągu tysiącleci ludzie wierzyli, że czas jest cykliczny. I nic, nie składali rąk, piramidy do dziś stoją…

To był cały on, Leonid Andriejewicz Gorbowski, słynny pilot, Tropiciel i mędrzec. Według tradycji przyjęto za wzorzec niezrozumienia uważać słynnego cyborga Kamila, ale i Kamila Gorbowski potrafił zapędzić w kozi róg…

— Wtedy i cała historia z „podrzutkami” wygląda inaczej — kontynuował Gorbowski. — Mądrzy potomkowie wysłali do głupich przodków paczuszkę. Oczywiście, z zamiarem powstrzymania przodków przed popełnieniem jakiegoś kolejnego głupstwa. Sprawa się nie udała, właśnie z powodu naszej głupoty i tchórzostwa. Bóg jest sprytny, ale nie ma złych zamiarów. I nawet za wiele tysięcy lat żadnemu super człowiekowi nie przyjdzie do głowy wysłać do swojego praszczura piekielną maszynkę. Mam nadzieję, że wie pan, co to jest piekielna maszynka?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Smocze mleko»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Smocze mleko» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Smocze mleko»

Обсуждение, отзывы о книге «Smocze mleko» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x