Fritz Leiber - Wędrowiec

Здесь есть возможность читать онлайн «Fritz Leiber - Wędrowiec» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Stawiguda, Год выпуска: 2006, ISBN: 2006, Издательство: Solaris, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wędrowiec: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wędrowiec»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Na ziemskiej orbicie pojawia się, po wyjściu z nadprzestrzeni, olbrzymi obcy statek kosmiczny wielkości małej planety. Zszokowani Ziemianie obserwują jak obcy pojazd zaczyna rozwalać nasz Księżyc, wchłaniając go w siebie…

Wędrowiec — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wędrowiec», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Odwrócił się plecami do szybu i niespokojnie rozejrzał wokoło, ale ani na srebrzystym chodniku, ani przy wznoszących się na nim bezokiennych, geometrycznych bryłach nie dojrzał żadnej żywej istoty czy czegokolwiek, co mógłby uznać za żywe, a co z wyglądu przypominałoby człowieka, zwierzę lub roślinę.

Dwa fioletowożótte, wypukłe pośrodku talerze latające tak jak wtedy, gdy widział je po raz ostatni, wciąż tajemniczo wisiały cztery metry nad chodnikiem, a Baba Jaga znajdowała się między nimi w tej samej pozycji, co wtedy, gdy opuszczał kabinę. Dotychczasowy bieg wydarzeń był następujący: kiedy ktoś przemówił do niego śpiewnie i z lekkim obcym akcentem, kosmonauta posłusznie, nawet ochoczo, zdjął kombinezon i prędko zszedł po drabinie, ale w dole nie ujrzał nikogo. Odczekał kilka minut, potem podszedł do szybu i tu stanął zafascynowany.

Teraz zaczął się zastanawiać, czy głos nie był po prostu złudzeniem. Przecież to nierozsądne przypuszczać, że by mieszkaniec obcej planety od razu, bez żadnej nauki, potrafił mówić w jego języku. Ale czy rzeczywiście takie nierozsądne? Ich możliwości…

Wziął głęboki oddech. Przynajmniej powietrze było prawdziwe.

Panowała grobowa cisza: dopiero gdy zamknął oczy i stanął bez ruchu, powoli wypuszczając powietrze, usłyszał odległe, przytłumione, głuche dudnienie. Pulsowanie krwi tej dziwnej planety? Czy pulsowanie własnej krwi? A może dudniący odgłos wydaje kolumna kamieni księżycowych, która wpada do szybu znajdującego się nie dalej od Baby Jagi i statków niewidzialnie zawieszonych w przestrzeni niż on sam, tyle że po ich przeciwnej stronie.

Na pierwszy rzut oka szara kolumna, zajmująca jedną trzecią horyzontu i zwężająca się raptownie w mały punkt na niebie, wyglądała jak potężna góra, ale kosmonauta wiedział, że kolumna spada z tak ogromną prędkością — przypuszczalnie nadal z prędkością szesnastu kilometrów na sekundę, tak jak nad powłoką osłaniającą atmosferę planety — iż nie sposób odróżnić jej poszczególnych składników.

Obserwując kolumnę, Don ujrzał zmiany stopniowo zachodzące w jej konturach: wybrzuszenia i szczeliny, które powstawały powoli i utrzymywały się przez kilka sekund, a potem wtapiały się w gładką całość. Przywodziło to na myśl dziwne, groteskowe kształty, jakie przybiera silny strumień wody z kranu — czasem dziwny kształt utrzymuje się tak długo, że ma się wrażenie, iż to nie bieżąca woda, lecz twardy kryształ.

Ale jak to możliwe, żeby kolumna spadająca z ponaddźwiękową prędkością — w dwie sekundy od nieba do chodnika! — przez powietrze, o którym wiedział, że istnieje, bo przecież nim oddychał, nie powodowała porywistej zawiei pylnej i nie huczała jak dziesięć startujących rakiet czy jak dwadzieścia wodospadów Niagara?

O n i zapewne, stosując jakieś nie znane ludziom pole siłowe, stworzyli bezścienny kanał próżniowy, podobnie jak — przyszło mu to teraz na myśl — stworzyli bezścienną próżnię rurową, którą, po przebiciu się przez powłokę nieba, leciała Baba Jaga i jej eskorta… a nawet jeszcze przedtem, kiedy leciała przez rozrzedzono, plazmę i mikro meteoryty w przestrzeni.

Wciąż patrzył na tę dziwnie zwężoną u góry szarą kolumnę. Jak długo może trwać ten monstrualny przerzut? Jak długo przy obecnym tempie eksploatacji będzie istniał Księżyc, nawet w postaci elipsy z jasnego żwiru? Ile czasu minie, nim masa Księżyca w całości znajdzie Się na Wędrowcu?

Umysł Dona, obeznamy z mechaniką i geometrią przestrzenną, natychmiast udzielił mu przybliżonej odpowiedzi, że potrzeba ośmiu tysięcy dni, aby jedna taka kolumna pędząca z prędkością szesnastu kilometrów na sekundę wchłonęła całą masę Księżyca. Kolumn tych widział dopiero kilkanaście.

Ale o n i mogą przyśpieszyć prędkość kolumny, mogą uruchomić nowe kolumny, a poza tym niewykluczone, że inne już działają na biegunie południowym Wędrowca. Rozejrzał się i rzeczywiście zobaczył w oddali trzy następne: wyglądały jak olbrzymie, szare węże wijące się w górę.

Niebo było teraz ciemnoniebieskie, ciemnozielone i brązowe, a kolory wirowały na nim wolno jak skłębiona woda w olbrzymiej, groźnej rzece. Don spojrzał na jaśniejsze bryły wznoszące się wszędzie na pustym srebrnym chodniku w pewnej odległości od szybów; przebieg! wzrokiem po tych potężnych, gładkich, pastelowych bryłach o przeróżnych kształtach, których krąg przerywała jedynie spadająca kolumna kamieni, i nagle doznał wrażenia, że odkąd patrzył na nie po raz ostatni, niektóre bardziej oddalone bryły zmieniły pozycję i kształt — a nawet przysunęły się bliżej.

Sama myśl, że olbrzymie budynki — albo czymkolwiek są te bryły — poruszają się, kiedy wokoło nie ma żadnych innych śladów życia, zaniepokoiła go: obrócił się w stronę otoczonego srebrnymi poręczami szybu i obserwując górne piętra zaczął rozpaczliwie szukać choćby najlżejszych oznak życia. Rozglądając się we wszystkie strony najpierw usiłował zbadać górne piętra bezpośrednio pod sobą, ale srebrny występ, na którym stał, wysunięty niczym okap dachu kilka metrów nad szybem, zasłaniał mu widok. Spojrzał więc w okna i balkony po przeciwnej stronie i w następnej chwili wydało mu się, że widzi matę, ruchome postacie, ale z tej odległości nie mógł być pewien, czy się nie myli, tym bardziej że wszystko mu już wirowało przed oczami. Zastanawiał się, czy nie wrócić do kabiny po lornetkę, kiedy usłyszał za sobą miły, ale stanowczy głos:

— Chodź.

Kosmonauta obrócił się bardzo wolno. Przed nim stało — z gracją i dumnym spojrzeniem matadora — szczupłe, trochę wyższe od niego, czarne, dwunożne stworzenie nakrapiane czerwonymi cętkami: coś pomiędzy kotem a istotą człekokształtna. Wyglądało jak gepard z wysokim czołem, trochę wyższy od stojącego na dwóch łapach kuguara albo jak szczupły, czarny tygrys w czerwone łaty, ubrany w czarny turban i wąską czerwoną maskę — turban, to wypukłe czoło i skronie inne niż u kotów. Ogon niczym czerwona włócznia sterczał za piecami. Stworzenie miało stojące uszy i wielkie spokojne oczy, których źrenice przypominały kwiaty.

Nie zmieniając prawie pozycji złączonych, szczupłych nóg, a jednak wdzięcznym, tanecznym ruchem, stworzenie zapraszającym gestem wyciągnęło rękę o czterech palcach, otworzyło cienkie usta w czarnej połowie maski i ukazując ostre końce kłów, powtórzyło łagodnie:

— Chodź.

Powoli, jak we śnie. Don podszedł. Kiedy się zatrzymał, stworzenie skinęło głową i nagle płyta chodnika, na której obydwoje stali — okrągła, srebrna płyta o średnicy mniej więcej trzech metrów — bardzo wolno zaczęła się zapadać. Stworzenie delikatnie oparło rękę na jego ramieniu. Donowi przypomniał się Faust i Mefistofeles zstępujący do piekła. Faust chciał zdobyć najwyższą wiedzę. Za pomocą magicznych luster Mefistofeles pozwolił mu wszystko ujrzeć. Ale jaki magiczny przyrząd daje zrozumienie?

Zapadli się do wysokości kolan, kiedy na niebie coś błysnęło. Za Babą Jagą zawisł nagle trzeci talerz latający i statek tak podobny do Baby Jagi, że Donowi dech zaparło w piersiach. Pomyślał, że to Dufresne. Ale po chwili ujrzał znaczne różnice w konstrukcji pojazdu i czerwoną, radziecką gwiazdę.

Płyta, na której stali, osunęła się niżej i srebrzysta krawędź chodnika przesłoniła mu widok.

Rozdział 21

Tylko niewielka ilość osób miała bezpośredni kontakt z Wędrowcem i jego mieszkańcami, nieco więcej ludzi obserwowało planetę w sposób naukowy, korzystając z teleskopów i urządzeń pomiarowych, ale przeważająca większość wiedziała o nowej planecie tylko tyle, ile zdołała dojrzeć gołym okiem i wywnioskować ze zniszczeń wyrządzonych przez przybysza. Pierwsza seria zniszczeń miała charakter wulkaniczny i diastroficzny. Skutki pływów, a właściwie naprężenia pływowego, znacznie prędzej ujawniły się w skorupie ziemskiej niż w hydrosferze.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wędrowiec»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wędrowiec» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wędrowiec»

Обсуждение, отзывы о книге «Wędrowiec» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x