Fritz Leiber - Wędrowiec
Здесь есть возможность читать онлайн «Fritz Leiber - Wędrowiec» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Stawiguda, Год выпуска: 2006, ISBN: 2006, Издательство: Solaris, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Wędrowiec
- Автор:
- Издательство:Solaris
- Жанр:
- Год:2006
- Город:Stawiguda
- ISBN:83-89951-56-8
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Wędrowiec: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wędrowiec»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Wędrowiec — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wędrowiec», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Budka biletera była pusta. Przeskoczyli przez kołowrót. W podziemiu stal oświetlony pociąg z otwartymi drzwiami. W wagonach nie było nikogo.
Na stacji paliło się światło, ale ani na tym peronie, ani na następnym nie było żywej duszy.
Pociąg sapał cicho, a kiedy oddaliły się syreny, był to jedyny odgłos na pustej stacji.
Rozdział 18
Nikt oprócz Ramy Joan nie poszedł w ślady Brechta, który chcąc dodać innym animuszu chrapał głośno, ale nawet on po półgodzinie podniósł głowę i wsparł się na łokciu: zainteresowała go dyskusja Paula i Huntera o tym, jaką trasę w wyniku wzajemnych oddziaływań obiorą w kosmosie Ziemia i Wędrowiec.
— Już to sobie obliczyłem, oczywiście w przybliżeniu — wtrącił się Brecht do rozmowy. — Zakładając, że mają identyczną masę, będą się obracać wokół punktu leżącego pomiędzy nimi, a miesiąc będzie trwał dziewiętnaście dni.
— Sądzę, że krócej — zaoponował Paul. — Przecież gołym okiem widać, że Wędrowiec posuwa się bardzo szybko.
Wskazał dziwną planetę rzucającą kasztanowate i jasnopomarańczowe światło, która teraz, przechylona na bok, zmierzała w stronę oceanu, a tępy żółty nos Księżyca zasłaniał jej dolny brzeg.
Brecht roześmiał się.
— To Ziemia się obraca i dzięki temu mamy, wschód słońca — rzekł, a gdy Paul skrzywił się, zły na siebie z powodu takiej bezmyślności, Brecht dodał:
— Zrozumiała pomyłka, Paul. Mój umysł, odziedziczony podobnie jak kość ogonowa po przodkach-jaskiniowcach, również popełnia ten błąd! Ross, spójrz, jak daleko cofnęło się morze! Obawiam się, że pływy nastąpiły wcześniej, niżeśmy się spodziewali.
Usiłując nie przerywać rozmowy, Paul jednocześnie starał się wyobrazić sobie osiemdziesięciokrotnie większe przypływy, a co za tym idzie, osiemdziesięciokrotnie dalsze odpływy i to w sześciogodzinnych odstępach czasu.
— Poza tym — ciągnął Brecht — za jakieś dziesięć dni wpadniemy w dziewiętnastodniową orbitę, bo przyśpieszenie ziemskie następuje z prędkością trzynastu setnych centymetra na sekundę. Kumulacyjne przyśpieszenie Księżyca, również w stosunku do Wędrowca, wynosi teraz metr dwadzieścia na sekundę.
Chłodny wiatr z lądu owiał Paula. Nastawił więc kołnierz wiatrówki, którą zwróciła mu Margo, kiedy Clarence Dodd dał jej jedną z przywiezionych kurtek skórzanych. Dziewczyna, której było chłodno, tuliła do siebie pod kurtką Miau i spoglądała na długą, gładką plażę.
— Spójrz, jak lśni mokry żwir — powiedziała do Paula. — Wygląda tak, jakby ktoś rozsypał cały wagon ametystów i topazów.
— Cicho — syknęła gruba kobieta. — On odbiera wiadomości z kosmosu.
Obok Wandy siedział Drągal i z brodą wspartą na pięści w pozie przypominającej „Myśliciela” Rodina jak zahipnotyzowany wpatrywał się w Wędrowca.
— Cesarz mówi: „Ziemi nie stanie się nic złego — monotonnym głosem, jakby w transie, rzeki Drągal. — Jej rozhuśtane wody się uspokoją, oceany cofną się od brzegów”.
— Istny król Kanut — szepnął Brecht.
— Ten twój cesarz powinien był się wcześniej zorientować i zapobiec trzęsieniom — zauważyła cierpko pani Hixon. Pan Hixon objął ją i szepnął coś do ucha. Kobieta wzruszyła ramionami i powstrzymała się od dalszych komentarzy.
Rama Joan otworzyła oczy.
— No i jak, Rudolfie, na kogo teraz stawiasz? — zapytała. — Na anioły czy na diabły?
— Poczekam, aż któryś podleci dość blisko, żebym mógł zobaczyć, jakie ma skrzydła, białe czy czarne — odparł, ale zaraz zdał sobie sprawę, że to, co powiedział, wcale w obecnej sytuacji nie jest śmieszne, i szybko spojrzał na Wędrowca. Przeszył go dreszcz. Wstał, rozprostował nogi i skierował wzrok na taras.
— Ha, widzę, że kiedy spałem, załadowaliście furgonetkę — skomentował ironicznie. — To ładnie z waszej strony. Nie zapomnieliście nawet o termosach z wodą. To pewnie twoja zasługa, Dodd. — Potem szeptem zapytał Huntera: — Jak tam Ray?
— Nawet się nie obudził, kiedy przenieśliśmy łóżko i przymocowali je w furgonetce. Przykryliśmy go dwoma kocami.
W górze rozległ się warkot. Wszyscy zamarli. Niektórzy podejrzliwie patrzyli na Wędrowca, jakby spodziewali się, że odgłos pochodzi stamtąd. Nagle McHeath zawołał podniecony:
— To helikopter z Vandenbergu… chyba…
Z daleka przypominało to ważkę, ale rzeczywiście był to helikopter patrolowy, który zniżył się nad morzem, zawrócił i teraz leciał wzdłuż plaży najwyżej piętnaście metrów nad Ziemią. Nagle skręcił w ich kierunku i zawisł nad tarasem. Warkot zamienił się w ryk. Podmuch obracanego przez śmigło powietrza rozwiał na wszystkie strony plik nie zużytych białych kartek.
— Wariat czy co? Chce na nas wylądować?! — rozzłościł się Brecht, który tak jak inni przykucnął i patrzył w górę.
Poprzez warkot usłyszeli donośny głos:
— Wynoście się! Wynoście się stąd!
— Cholera, co za bydlaki! — krzyknął Brecht, zagłuszając to, co dalej mówił głos z helikoptera. — Mało, że zatrzasnęli nam drzwi przed nosem, teraz każą nam się wynosić z okolicy!
Stojący obok Brechta Dodd pod niósł pięść i groźnie nią potrząsnął.
— Wynoście się z plaży — dokończył głos. Helikopter zakręcił i poleciał dalej wzdłuż brzegu.
— Hej, Brecht! — wrzasnął Wojtowicz, łapiąc Brechta za ramię. — Może oni chcieli nas ostrzec o przypływie!
— Ależ przypływ nastąpi dopiero za sześć godzin… — Brecht urwał, zdając sobie nagle sprawę, że ryk nie ucichł wraz z odlotem helikoptera. Zobaczył, że przez szpary w tarasie tryska w kilku miejscach woda.
Piasek wokół tarasu pokrywała jasna, falująca piana. Woda podeszła, kiedy oczy wszystkich były zwrócone do góry, a ryk helikoptera zagłuszał ryk fali.
— Ale… — zaczął z oburzeniem Brecht.
— To nie przypływ, lecz tsunami! — krzyknął Hunter. — Fale wywołane podwodnym trzęsieniem ziemi!
Brecht stuknął się w czoło.
Sycząc i szczękając kamykami na piasku, woda zaczęła się cofać, pozostawiając za sobą łaty białej piany.
— Znów nadchodzi! — krzyknął Paul, patrząc z przerażeniem na zbliżającą się białą ścianę. — Włączcie natychmiast silnik!
Hixonowie już byli na przednim siedzeniu. Silnik zaturkotał i zgasł. Tylko zapłon wył cicho. Hunter, Dodd, Brecht i McHeath zeskoczyli na piasek, ustawili się po bokach furgonetki i zaczęli ją pchać. Rama Joan pociągnęła Annę z tarasu i wepchnęła do wozu. Kiedy ta chciała wysiąść, uderzyła dziewczynkę w policzek.
— Siedź tu i trzymaj się mocno! — rozkazała groźnie. Wanda również chciała się usadowić koło Anny, ale Wojtowicz powstrzymał ją siłą.
— Nie tym razem, tłuściochu! — zawołał.
Paul podniósł otwartą klapę wozu, usiłując ją zamknąć.
Silnik wreszcie zapalił. Wojtowicz odepchnął Wandę i razem z Paulem podnieśli klapę: upadli na taras, kiedy wóz ruszył nieco do przodu. Tylne koła piszczały buksując na mokrym piasku. Mężczyźni znów popchnęli z dołu, wóz znów posunął się trochę do przodu, stanął, jeszcze jedno pchnięcie i nagle furgonetka ruszyła, kołysząc otwartą klapą i oświetlając tylnymi światłami ścigającą ją, oszronioną pianą falę.
Druga fala była taka wysoka, że zalała brzeg tarasu: taras się lekko zachybotał, ze szpar w podłodze trysnęła woda jak z fontanny. Kiedy fala się cofnęła, Paul chwycił Margo i pobiegli po śliskich deskach. Dziewczyna kurczowo przyciskała do siebie Miau. Paul zatrzymał się na krawędzi tarasu i spojrzał najpierw za siebie, a potem na mężczyzn na piasku, których woda zbiła z nóg.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Wędrowiec»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wędrowiec» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Wędrowiec» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.