Fritz Leiber - Wędrowiec
Здесь есть возможность читать онлайн «Fritz Leiber - Wędrowiec» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Stawiguda, Год выпуска: 2006, ISBN: 2006, Издательство: Solaris, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Wędrowiec
- Автор:
- Издательство:Solaris
- Жанр:
- Год:2006
- Город:Stawiguda
- ISBN:83-89951-56-8
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Wędrowiec: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wędrowiec»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Wędrowiec — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wędrowiec», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
— On tego nie powiedział! — wtrącił gorączkowo Hunter. — Rudolfie, nie bierzesz pod uwagę czynnika czasu. Możemy w każdym razie liczyć na jeden dzień spokoju. Poza tym pływy to zjawisko rezonansowe. Potrzeba czasu, żeby oceaniczne fale pływów zaczęły drgać ze zwiększoną amplitudą.
— Może i tak — odparł Brecht. — Jednakże — mówił coraz bardziej stanowczym tonem — ta planeta znajduje się nad nami i rozważania w niczym nie zmienią jej masy. Widzicie przecież, co zrobiła z Księżycem. Czy zajmie to siedem godzin, czy tydzień, tak czy owak olbrzymi przypływ nastąpi, a kiedy to się stanie, będę się czuł bezpieczniej na jakiejś górze. Dlatego pytałem o szosę przez góry Santa Monica — wyjaśnił Hixonom. — Sądzę jednak — ciągnął dalej, podniesionym głosem usiłując powstrzymać komentarze wzburzonej grupy — że człowiek, którego czeka nie lada wysiłek, musi zebrać siły, tak jak ja za chwilę. Jeżeli ktoś chce tracić energię na gadanie, proszę bardzo, mnie to nie przeszkadza.
Wyciągnął się na czterech krzesłach, ręką zasłonił oczy i wkrótce głośno, niemal teatralnie zachrapał.
Przelatując po raz drugi za Wędrowcem, Don Merriam zdał sobie nagle sprawę, że sama obecność w kosmosie tej dziwnej planety może zagrażać Ziemi. Mogą przecież nastąpić trzęsienia, prawdopodobnie również ogromne pływy oceaniczne, choć nie był pewien, jak prędko może do tego dojść — oraz… nie, wydało mu się niemożliwe, żeby z tej odległości Wędrowiec mógł strzaskać Ziemie, ale mimo to żałował, że nie może teraz obejrzeć Ziemi przez lornetkę i upewnić się, czy nic jej nie grozi.
Uważał za swój obowiązek ostrzec albo przynajmniej postarać się ostrzec Ziemię bez względu na to, jak beznadziejnym mogło się to wydawać zadaniem. Włączył radio i na przemian zaczął nadawać i słuchać. Raz zdawało mu się, że słyszy odpowiedź, ale po chwili wszystko umilkło.
Zastanawiał się, czy jakaś istota na nakrapianej zielenią półkuli słucha tego, co on mówi.
O ile na plaży pod Los Angeles panowała jeszcze noc, o tyle na Manhattanie, gdzie znajdował się Arab Jones i jego dwaj bracia-narkomani, słońce świeciło już wysoko na niebie — linia dnia i nocy przesuwała się na zachód w swoim zwykłym tempie tysiąca stu dwudziestu kilometrów na godzinę i przebiegała teraz przez Góry Skaliste. Nad płaskowyżem Asy Holcomba światło, na niebie krążyły myszołowy.
W pobliżu placu Roosevelta Arab wskazał na dachy i zawołał:
— Są tam!
Duży i Pepe spojrzeli w górę. Na niskich dachach roiło się od ludzi, co po części wyjaśniało zagadkę, dlaczego na Sto Dwudziestej Piątej Ulicy było tak pusto. Kilka osób patrzyło z dachu na dół, niektórzy gorączkowo wymachiwali rękami i coś. krzyczeli.
Nie sposób jednak było usłyszeć ich słów, ponieważ zagłuszał je warkot porzuconej, ukośnie zaparkowanej taksówki, która stała tak blisko, że Duży wsparł się o jej otwarte drzwi, żeby utrzymać równowagę.
— Wariaci. Myślą, że na dachu bomba ich nie dosięgnie — powiedział Pepe, zadzierając głowę. — Bomby spadają z góry, a nie z dołu.
— Jesteś pewien? — zapytał Duży. — A ta kula ognista wyskakująca z rzeki?
— Czekają na cudowną kulę ognistą! — krzyknął głośno Arab, wyciągniętą ręką wskazując na dachy. — To już trupy. Jak Manator. Muzeum figur woskowych na dachu! Cały Nowy Jork!
Kiedy mówił o figurach woskowych, poczuł niepokój — przestał udawać, że się boi, bo nagle ogarnął go prawdziwy strach, a myśl, że piętnaście metrów nad głową te ciemne, żywe woskowe mumie obserwują go, coś do niego trajkoczą i gwałtownie go do siebie przywołują, stała się nie do wytrzymania.
— Uciekajmy! — skrzyknął Duży. Wsunął się do taksówki na miejsce kierowcy. — Ja się stąd wynoszę!
Arab i Pepe usiedli z tyłu. Taksówka gwałtownie ruszyła z miejsca, drzwi zatrzasnęły się same, a szarpnięcie wcisnęło Araba i Pepe głębiej w zimne skórzane obicia. Duży skierował się na zachód i, nabierając prędkości, wymija! porzucone samochody.
Popłoch, który ogarnął oddziały policji nowojorskiej i straży ogniowej, zakłócając przygotowania, jakie szybko i sprawnie podjęto w obliczu katastrofy, spowodowany był kilkoma czynnikami: wyolbrzymionymi doniesieniami o powodzi w Heli Gate i o zniszczeniu centrum medycznego na Broadwayu przez trzęsienie ziemi, bezładnymi poleceniami wysyłanymi z podziemnego ośrodka nowego międzydziałowego systemu koordynacji przez komputer, w którym woda spowodowała zwarcie, ii fałszywymi doniesieniami o rozruchach przy ośrodku sportowym.
Ale nerwy też odegrały tu swoją rolę — paniczny strach w połączeniu z brawurową chęcią dokonywania czynów bohaterskich. Zupełnie jakby to właśnie Wędrowca dotyczyły odwieczne przesądy o Księżycu, a mianowicie, że jego promienie doprowadzają ludzi do szaleństwa. Na całej zachodniej półkuli — w Buenos Aires i w Bostonie, w Valparaiso i w Vancouver — zdarzały się takie obłąkańcze, bezsensowne wypady.
Trzy przecznice na zachód od Lenox, Duży Bundy nacisnął gaz do deski, kiedy usłyszeli ryk syren. Z początku narkomani nie mogli się zorientować, skąd pochodzi ryk, wiedzieli jedynie, że się zbliża, bo z każdą chwilą był coraz głośniejszy.
Kiedy taksówka przejeżdżała Ósmą Aleją, ochrypłe wycie przybrało na sile i kilkanaście metrów przed sobą trzej przyjaciele ujrzeli pędzące w ich stronę dwa wozy policyjne, a za nimi następne, z migocącymi czerwonymi światłami na dachu.
Duży dodał jeszcze gazu. Syrena powinna była ucichnąć na kilka sekund, kiedy budynki oddzielały taksówkę od wozów policyjnych. Ale nie ucichła. Przeciwnie, wycie stało się głośniejsze.
Na środku następnego skrzyżowania stał porzucony jakiś gruchot. Duży zamierzał objechać go prawą stroną. Od południa z Siódmej Alei wyskoczyły dwie limuzyny: wóz policyjny i wóz komendanta straży ogniowej. Pierwszy skierował się na lewą stronę gruchota, drugi na prawą. Duży wcisnął gaz do deski i nie zbaczając z wyznaczonej przez siebie trasy przeciął Siódmą Aleję za limuzynami i tuż przed maską ogromnego wozu strażackiego, który mknął za nimi. Pepe dojrzał olbrzymią czerwoną maskę i przerażoną twarz kierowcy tak blisko, że sam zakrył oczy.
Zanim taksówka dojechała do następnego skrzyżowania, na Lenox ukazały się nowe czerwone i czarne wozy, pędzące na północ. Świdrujący ryk syren przyprawiał o utratę zmysłów.
Gdyby trzej bracia-narkomani nie byli tak oszołomieni marihuaną, pewnie zdaliby sobie sprawę, że sznur wozów policyjnych i strażackich pędzących w popłochu nie ma z nimi nic wspólnego i że pojazdy wcale nie zatrzymają się na Sto Dwudziestej Piątej Ulicy, tylko będą mknąć dalej na północ Manhattanu.
Ale Pepe, Arab i Duży byli oszołomieni marihuaną, toteż ogarnęło ich przerażenie, że są ścigani przez policję. Pepe obawiał się, że policja zrobi z nich kozły ofiarne i oskarży o podłożenie bomby w celu zniszczenia Manhattanu — zrewiduje ich i jeżeli nawet nie znajdzie materiałów wybuchowych, skaże za posiadanie zwykłej zapalniczki.
Arab czuł, że policja zawlecze ich na najbliższy dach i przywiąże wśród szczerzących zęby woskowych mumii.
Duży natomiast myślał, że po prostu policja dowiedziała się — pewnie przez telepatię — że palili nad rzeką marihuanę. Nacisnął hamulec i zatrzymał taksówkę tuż przed Lenox. Wysiedli.
Ciemne wejście do stacji metra kusiło niczym jaskinia czy nora — nęciło bezpieczeństwem, którego szukają wszystkie przerażone stworzenia. Zagradzała je biała drewniana barierka, którą ominęli i hałaśliwie zbiegli po schodach.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Wędrowiec»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wędrowiec» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Wędrowiec» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.