— Zatem — rzekłem — powiem dobranoc tylko tobie. — Skłoniłem się i ruszyłem chwiejnym krokiem wzdłuż tunelu. Trudno się chodzi po pijanemu przy sile przyciągania bliskiej zeru, człowiek tęskni do stukilowego ciężaru, który przytrzymywałby go mocno przy ziemi. Z tego, co mi potem opowiedziano, dowiedziałem się, że ściągnąłem ze ściany sporą półkę z bluszczem, a z tego, co czułem następnego ranka, wywnioskowałem, że musiałem uderzyć głową w coś na tyle twardego, że zostawiło to na niej fioletowy siniak wielkości ucha. Zdałem sobie sprawę, że Francy idzie za mną i pomaga mi utrzymać kierunek, a mniej więcej w połowie drogi zorientowałem się, że po mojej drugiej stronie jest jeszcze ktoś. Spojrzałem: była to Klara. Bardzo mgliście pamiętam, jak kładziono mnie do łóżka, a kiedy następnego ranka obudziłem się potwornie skacowany, byłem zaskoczony widząc ją obok siebie.
RAPORT KORPORACJI: ORBITA 37
W tym okresie powróciły 74 statki z ogólną liczbą 216 osób. Za zaginione uznano 20 kolejnych statków z 54 członkami załogi. Ponadto podczas wypraw zginęło lub zmarło na skutek odniesionych obrażeń 19 poszukiwaczy, których statki powróciły. Trzy z nich nie nadają się, ze względu na stopień uszkodzenia, do dalszej eksploatacji.
Raporty lądowań — 19. Na pięciu ze zbadanych planet występuje życie na poziomie mikroskopowym lub wyższym, na jednej zaobserwowano zorganizowane życie roślinne lub zwierzęce, na żadnej nie odnaleziono istot inteligentnych.
Artefakty: Przywieziono kolejne próbki znanych nam urządzeń Heechów. Nie odkryto artefaktów innego pochodzenia ani nowych typów artefaktów.
Próbki: 145 chemicznych lub mineralnych. Żadna z nich nie uzasadnia podjęcia eksploatacji. 31 żywych organicznych. Trzy z nich, uznane za niebezpieczne, zostały porzucone w Kosmosie. Żadna nie posiada wartości uzasadniających eksploatację.
Nagrody naukowe: 8 754 000 dol.
Inne nagrody pieniężne wypłacone w tym czasie (łącznie z procen-tami): 357 856 000 dol. Nagrody i procenty za nowe odkrycia (wyłączając nagrody naukowe): 0.
Personel stacjonujący lub opuszczający Gateway w tym czasie: 151. Osoby, które zginęły w wypadkach: 75 (w tym dwie podczas ćwiczeń w lądowniku). Osoby medycznie niesprawne pod koniec roku: 84. Straty całkowite: 310.
Nowy personel, który przybył w ww. okresie: 415. Powracający na stanowiska: 66. Ogólny wzrost zatrudnienia: 481. Przyrost personelu netto: 171.
Wstałem i starając się jak najmniej hałasować ruszyłem w kierunku łazienki czując ogromną potrzebę zwrócenia dalszej porcji alkoholu. Zajęło mi to sporo czasu i zakończyłem sprawę kolejnym prysznicem — drugim w ciągu czterech dni, co przy stanie moich finansów było szaloną ekstrawagancją. Poczułem się jednak nieco lepiej i kiedy wróciłem do pokoju. Klara była już na nogach, przyniosła skądś herbatę, prawdopodobnie od Shicky'ego, i czekała na mnie.
— Dziękuję — powiedziałem ze szczerą wdzięcznością. Byłem całkowicie odwodniony.
— Pij po jednym łyczku, staruszku — poradziła z troską, ale i tak sam dobrze wiedziałem, że nie mogę żołądka do niczego zmuszać. Udało mi się wypić dwa łyki, po czym znowu wyciągnąłem się w hamaku, lecz wtedy byłem już prawie pewien, że wyżyję.
— Nie spodziewałem się ciebie tutaj.
— Byłeś cokolwiek natarczywy — odrzekła. — A nie wychodziło ci najlepiej, choć miałeś ogromną ochotę.
— Bardzo mi przykro.
Wyciągnęła dłoń i ścisnęła moją stopę. — Nie przejmuj się. Co porabiałeś?
— Jakoś tam było. Bardzo miłe przyjęcie. Ale chyba cię tam nie widziałem.
Potrząsnęła głową. — Przyszłam późno. A jeśli chodzi o ścisłość — nie byłam zaproszona.
Nie odpowiedziałem, wyczuwałem, że Klara i Sheri nie lubią się zbytnio, prawdopodobnie ze względu na mnie. — Nigdy nie interesowały mnie Skorpiony — zaczęła Klara czytając w moich myślach. — Szczególnie takie nie całkiem dojrzałe z obrzydliwą, ogromną szczęką. Nie można się po nich spodziewać ani inteligencji ani dowcipu. — Ale po chwili oddała Sheri sprawiedliwość: — Nie sposób jej jednak odmówić odwagi.
— Nie mam ochoty na sprzeczki — odrzekłem.
— Jakie tam sprzeczki — nachyliła się przytulając moją głowę. Pachniała potem i kobiecością, w innej sytuacji byłoby to całkiem miłe. Ale w tej chwili nie bardzo mi odpowiadało.
— Co się stało z olejkiem piżmowym? — spytałem.
— Słucham?
Nagle dotarło do mnie to, z czego zdawałem sobie sprawę już od dłuższego czasu. — Kiedyś często używałaś tych perfum. To pierwsza rzecz, którą u ciebie zauważyłem. — Przypomniała mi się uwaga Francy Hereiry o smrodzie na Gateway i uświadomiłem sobie, że już od bardzo dawna nie pamiętam, żeby Klara szczególnie ładnie pachniała.
— Kochanie, czy koniecznie chcesz się ze mną pokłócić?
— Skądże, jestem tylko ciekaw, kiedy przestałaś ich używać? Wzruszyła ramionami i nic nie odpowiedziała, chyba że za odpowiedź można uznać poirytowaną minę. Mnie to wystarczyło, bo dość często powtarzałem jej, jak bardzo lubię ten zapach. — Jak tam kuracja? — spytałem zmieniając temat.
Niewiele to pomogło.
— Pewnie się fatalnie czujesz — odpowiedziała chłodno Klara. — Chyba już sobie pójdę.
— Ale ja naprawdę jestem ciekaw — nalegałem. — Chciałbym się dowiedzieć, czy coś ci to daje. — Nie wspomniała mi ani słowa o psychiatrze, choć wiedziałem, że się do niego zapisała, mam wrażenie, że na wizyty u niego poświęcała dwie, trzy godziny dziennie. U niego lub u maszyny. Postanowiła przecież skorzystać z usług komputera Korporacji.
— Nienajgorzej — odpowiedziała jakby nieobecna.
— Czy udało ci się już przezwyciężyć fiksację na tle ojca? — spytałem.
— Bob — zapytała — nie przyszło ci kiedyś do głowy, że i tobie przydałaby się pomoc?
— Zabawne, Louise Forehand powiedziała mi dokładnie to samo.
— To wcale nie jest zabawne. Zastanów się nad tym. Do zobaczenia. Po jej wyjściu odchyliłem głowę do tyłu i zamknąłem oczy. Psychiatra! Na co mi to? Potrzebowałem jedynie takiego sukcesu jak Sheri… A na to potrzebna mi była tylko… tylko… Tylko odwaga, by zgłosić się na kolejną wyprawę. Wyglądało jednak, że odwagi tej miałem bardzo niewiele.
Czas przemykał mi między palcami, a może to ja sam ten czas zabijałem. Pewnego dnia, na przykład, wybrałem się do muzeum. Zainstalowano już pełen zestaw holobrazów przedstawiających znalezisko Sheri. Wyświetlałem je dwa czy trzy razy po to tylko, by zobaczyć jak wygląda siedemnaście milionów pięćset pięćdziesiąt tysięcy. Całość sprawiała wrażenie bezwartościowych rupieci, szczególnie kiedy ukazywał się każdy przedmiot osobno. Było tam jakieś dziesięć wachlarzy modlitewnych, co dowodziło, jak przypuszczam, że Heechowie lubili dołączać przedmioty artystyczne nawet do zestawu kluczy samochodowych — czyli tego, czym mógł być ten zestaw jakby trójkątnych śrubokrętów z elastycznymi końcówkami — kluczy nasadkowych, ale wykonanych z jakiegoś miękkiego materiału, elektrycznych próbników oraz przedmiotów, które nie przypominały niczego, co w życiu widziałem. Rozłożone pojedynczo sprawiały wrażenie przypadkowo zestawionych, ale tak idealnie pasowały do siebie i mieściły się w płaskich wyściełanych pudełkach tworzących cały komplet, że stanowiły przykład mistrzowskiego wykorzystania przestrzeni. Siedemnaście milionów pięćset pięćdziesiąt tysięcy! Gdybym nie rozstał się z Sheri, mógłbym być teraz przy forsie. . '
Читать дальше