Frederik Pohl - Gateway — brama do gwiazd

Здесь есть возможность читать онлайн «Frederik Pohl - Gateway — brama do gwiazd» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1987, ISBN: 1987, Издательство: Alfa, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Gateway — brama do gwiazd: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gateway — brama do gwiazd»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W Układzie Słonecznym ludzkość znajduje urządzenia i budowle tajemniczej obcej rasy, którą ochrzczono mianem Heechów. Ich technologia była bardzo rozwinięta, a niektóre artefakty okazują się bardzo przydatne dla ludzi. Nikt nie wie, jak wyglądali Heechowie, ani gdzie odlecieli. Największym odkryciem jest asteroid Gateway, rodzaj stacji kosmicznej z blisko tysiącem międzygwiezdnych statków Heechów

Gateway — brama do gwiazd — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gateway — brama do gwiazd», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Tyle tylko, że nie było jej w domu. W mieszkaniu zastałem jedynie pulchną młodą Murzynkę, która z pełnym tragizmu wyrazem twarzy powoli układała ubrania. Kiedy spytałem o Klarę, zaczęła płakać. — Wyjechała — zaszlochała.

— Wyjechała?

— Och, wyglądała tak okropnie! Ktoś ją musiał pobić. Przyprowadziła Watty i powiedziała, że nie będzie mogła się nią zajmować. Oddała mi wszystkie swoje ubrania. Ale co ja zrobię z Watty, kiedy będę szła do pracy?

— Dokąd wyjechała?

Kobieta podniosła głowę. — Wróciła na Wenus. Jej statek odleciał godzinę temu.

Nie rozmawiałem już z nikim więcej. Udało mi się jakoś zasnąć we własnym łóżku i to bez niczyjego towarzystwa.

Obudziwszy się spakowałem swoje rzeczy — ubrania, holodyski, szachy, zegarek. Także bransoletę Heechów, którą dostałem od Klary. Sprzedałem je, wybrałem wszystko z konta i zabrałem do kupy całą sumę, która wyniosła 1400 dolarów plus jakieś drobne. Wziąłem pieniądze do kasyna i postawiłem je na numer 31.

Duża, powolna kula wpadła do zielonej przegródki. Zero. Przegrałem. Zszedłem więc do Kontroli Lotów i zgłosiłem się na najbliższą Jedynkę. Dwadzieścia cztery godziny później byłem już w Kosmosie.

Rozdział 23

— Co ty rzeczywiście myślisz o Danie, Bob?

— A jak ci się wydaje, do cholery? Przecież uwiódł mi dziewczynę.

— To dość staroświeckie pojęcie. A poza tym cała ta historia miała miejsce już tak dawno temu.

— Oczywiście. — Czasami uważam, że Sigfrid nie gra fair. Ustala reguły gry, których później sam nie przestrzega.

— Daj spokój! — mówię z oburzeniem. — Wprawdzie wszystko to wydarzyło się tak dawno, ale dla mnie jakby wciąż trwało, bo ciągle jeszcze we mnie tkwi. W mojej pamięci jest zupełnie świeże. A czyż nie to jest twoim zadaniem? Czy to nie ty masz wyciągnąć te dawne sprawy po to, by wreszcie przyschły i przestały mi doskwierać?

— Nadal nie wiem, dlaczego jest to dla ciebie takie świeże. Bob.

— Chryste! — Sigfrid znowu nie jest w najlepszej formie. Wydaje mi się, że po prostu nie potrafi sobie poradzić z napływem niektórych złożonych informacji. W końcu, jakby na to nie patrzeć, jest tylko maszyną i nie robi tego, co wykracza poza jego program. Przeważnie reaguje po prostu na słowa kluczowe — biorąc oczywiście w pewnym stopniu pod uwagę ich znaczenie. Oraz na takie niuanse, jak na przykład ton głosu czy gra mięśni, odbierane przez czujniki na macie i paski.

— Zrozumiałbyś to pewnie, gdybyś nie był maszyną, lecz człowiekiem — odpowiadam.

— Może i tak. Bob.

UWAGI NA TEMAT ŻYCIA HEECHÓW

Pytanie: Nie mamy wiec pojęcia, jak wygląda, na przykład, stół Heechów czy jakikolwiek inny sprzęt domowy.

Profesor Hegramet: Nie wiemy nawet, jak wygląda ich dom. Nigdy czego? podobnego nie znaleźliśmy. Odkryliśmy jedynie tunele. Lubili rozgałęziające się szyby, z których odchodziły pokoje. Lubili też duże pomieszczenia w kształcie wrzeciona, ścięte na rogach. Jedno odnaleźliśmy tutaj, dwa na Wenus, prawdopodobnie zachowały się też na wpół skorodowane pozostałości jednego na Planecie Peggy.

Pytanie: Dobrze wiemy, jaka jest premia za odkrycie przedstawiciela rasy inteligentnej. A jaka jest premia za odkrycie Heecha?

Profesor Hegramet: Znajdź go tylko. Potem możesz zażądać dowolnej ceny.

— To prawda, że wydarzyło się to dawno temu — sprowadzam go z powrotem na właściwy trop. — Nie rozumiem jednak, czego jeszcze chcesz się doszukać w tej całej historii?

— Chciałbym, żebyś mi wyjaśnił pewną sprzeczność, którą wyczuwam w tym, co mówisz. Twierdzisz, iż nie boli cię, że Klara miała stosunki z innymi mężczyznami. Dlaczego więc przywiązujesz takie znaczenie do tego, że spała z Danem?

— On ją źle traktował! — To prawda. Pozostawił ją uwięzioną, jak muchę w bursztynie.

— Czy rzeczywiście chodzi ci o to, jak się zachował wobec Klary? A może było coś między tobą i Danem?

— Nigdy w życiu! Między nami nigdy nic nie było!

— Mówiłeś mi, że Dane odczuwał pociąg do obu płci. Jak wyglądał wasz wspólny lot?

— Miał dwóch innych chłopców do zabawy! Ale przysięgam — nie mnie. Nie mnie! — powtarzam starając się, by spokojny głos odzwierciedlał mój faktyczny brak zainteresowania tym idiotycznym tematem. — Mówiąc szczerze, chciał się do mnie kilka razy dobrać, ale powiedziałem mu, że to mnie nie interesuje.

— W twoim głosie brzmi więcej złości, niż mogłoby to wynikać z samej treści słów.

— Do diabła! — Muszę przyznać, że teraz już jestem naprawdę zły. — Twoje idiotyczne podejrzenia doprowadzają mnie do szału! — mówię z trudem. — To fakt, że pozwoliłem mu się objąć raz czy dwa. Ale to wszystko, nic poważniejszego. Dałem się trochę użyć dla zabicia czasu. Owszem, nawet mi się podobał. Był wysoki, przystojny. A ja czułem się trochę samotny… — O co znów chodzi?

Dźwięk, który wydobywa się teraz z Sigfrida, przypomina lekkie chrząknięcie, jakim zawsze przerywa, niby to nie przerywając.

— Co przed chwilą powiedziałeś?

— Kiedy?

— Wtedy, gdy stwierdziłeś, że między wami nic nie zaszło poważnego?

— O Boże, nie pamiętam już, co powiedziałem. No, że nie było w tym nic poważnego. Tylko tak, dla zabicia czasu.

— Nie tak to określiłeś.

— Czyżby?

Zastanawiam się słuchając echa moich własnych słów. — Pewnie powiedziałem „użyłem sobie”, i co z tego?

— Nie, Bob. Nie mówiłeś też, że sobie użyłeś. Co powiedziałeś?

— Nie wiem!

— Stwierdziłeś, że dałeś się użyć.

Przestaję się bronić. Mam takie uczucie, jakbym nagle odkrył, że zlałem się w majtki albo że mam rozpięty rozporek. Wychodzę na zewnątrz mego własnego ciała i przyglądam się moim myślom.

— Jak rozumiesz stwierdzenie, że dałeś się użyć?

— Ach tak — śmieję się szczerze zaskoczony i jednocześnie rozbawiony. — To chyba była iście freudowska pomyłka. Bystry jesteś. Moje gratulacje dla programistów.

Sigfrid nie odpowiada na moją uprzejmą uwagę. Chce, żebym spokojnie wszystko przetrawił.

— No dobrze — mówię. Czuję się otwarty, nie pozwalam, by cokolwiek się wydarzyło i przeżywam ten moment, jakby miał on trwać zawsze — podobnie jak Klara uwięziona w momentalnym i wiecznym spadaniu.

— Bob — pyta Sigfrid łagodnie — czy kiedy się onanizowałeś, nie myślałeś o Danie?

— Nie znosiłem tych myśli — odpowiadam. Czeka.

— Nienawidziłem siebie za to. Nie, właściwie to bardziej chyba sobą pogardzałem.

Sigfrid odczekuje chwilę. — Czy chce się teraz płakać? — mówi. Ma racje, ale nie odpowiadam.

— Czy chcesz płakać? — zachęca mnie.

— Marzę o tym.

— To czemu tego nie robisz?

— Żebym to wiedział jak — mówię. — Niestety, nie potrafię.

Rozdział 24

Właśnie przekręcałem się na drugi bok próbując zasnąć, kiedy zauważyłem, że kolory na pulpicie sterowniczym zaczęły się zmieniać. Był to pięćdziesiąty piąty dzień mojej podróży, a dwudziesty siódmy po obróceniu statku. Przez cały ten okres pulpit był jaskrawo różowy. Teraz tworzyły się na nim białe kłębki, które rozrastały się i zbijały w kupki.

Dolatywałem na miejsce! Docierałem do kresu podróży — gdziekolwiek by to nie było.

Mój malutki stateczek — śmierdząca, twarda, nudna trumienka, wewnątrz której mówiąc sam do siebie, grając sam z sobą i mając absolutnie siebie dość obijałem się już prawie dwa miesiące — leciał już znacznie poniżej prędkości światła. Przechyliłem się, by spojrzeć na ekran, który znajdował się teraz „na dole” ponieważ statek zwalniał, ale nie zobaczyłem niczego atrakcyjnego. Owszem, była tam gwiazda. Było nawet wiele gwiazd, w konfiguracjach, które niczego mi nie przypominały; kilka różnych odcieni niebieskiego od jasnego do wprost kłującego w oczy. Widziałem też czerwoną gwiazdę, która wyróżniała się raczej natężeniem barwy niż jasnością. Był to wściekle rozogniony węgielek, niewiele jaśniejszy niż Mars oglądany z Ziemi, ale za to czerwień miał głębszą, brzydszą.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Gateway — brama do gwiazd»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gateway — brama do gwiazd» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Gateway — brama do gwiazd»

Обсуждение, отзывы о книге «Gateway — brama do gwiazd» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x