— Prawdę mówiąc, wcale. W życiu rozmawiałem zaledwie z kilkoma, a parę tylko oglądałem. Tam, skąd pochodzę, nie było ich zbyt wiele. Kilka poznałem na studiach, ale nie było to miejsce, gdzie ludzie i roboty żyli w zbyt dobrej komitywie. Tak czy inaczej, nigdy nie poznałem żadnego z nich z bliska. Nigdy zresztą nie czułem potrzeby…
— Tak właśnie odpowiada dziewięćdziesięciu dziewięciu na stu zapytanych ludzi. Nie mają z nimi żadnego kontaktu, nie są w ogóle zainteresowani. Zazwyczaj myślą o nich jak o metalowych ludziach albo raczej maszynach próbujących naśladować ludzi. Ale muszę panu powiedzieć, że roboty to coś więcej. Kiedyś ich znaczenie nie było zbyt wielkie, lecz teraz, na Końcu Wszechświata odgrywają o wiele poważniejszą rolę. W ciągu ostatniego tysiąclecia roboty na naszej planecie ewoluowały, aby wreszcie stać się istotami znacznie różniącymi się od ludzi. Mimo to nigdy nie zapomniały, że zostały przez nich stworzone i nadal nie wypierają się tego. Powiem więcej, odczuwają wręcz bliskie pokrewieństwo z ludźmi. Mógłbym tak opowiadać panu przez całą noc, czym są roboty i co tutaj robią. Mówiąc skrócie, przyleciały na naszą planetę, ponieważ odmówiono im doznań religijnych gdzie indziej. Zostały pozbawione prawa do tej części życia ludzkiego, która wydawała się im bardzo fascynująca. Żeby zrozumieć, skąd wzięła się u nich instynktowna potrzeba doznań religijnych, trzeba je najpierw dobrze poznać. Mogłoby się zdawać, że chodzi tu jedynie o zachowanie równowagi, głęboki instynkt, każący im we wszystkim naśladować człowieka. Robot nie może osiągnąć tylu rzeczy dostępnych człowiekowi. Ze względu na swoją naturę posiada mnóstwo ograniczeń. Robot nie może płakać ani śmiać się, nie czuje popędu płciowego, chociaż tworzy nowe roboty. Przynajmniej tutaj nasze roboty budują nowe, używając elementów, o których ich ludzcy konstruktorzy nigdy by nie pomyśleli, a nawet gdyby pomyśleli, nigdy nie odważyliby się ich użyć. Na Końcu Wszechświata powstała nowa generacja robotów. Nadąża pan?
— Rozumiem, że pociąg do religii jest próbą zachowania równowagi — powiedział Tennyson. — Religia jest dla nich zapewne tajemnicą, którą chciałyby dzielić z rasą ludzką.
— Zgadza się. Gdybym chciał opowiedzieć panu, jaka była filozofia robotów i przez jakie stadia ewoluowały poszukując swojej własnej religii, spędzilibyśmy tu całą noc. Ale myślę, że to nie czas i miejsce na taką opowieść. Będziemy jeszcze mieli wiele okazji, aby o tym podyskutować. Oczywiście, jeśli będzie pan chciał.
— Naturalnie. Jeśli tylko znajdzie pan odrobinę czasu.
— W każdym razie, roboty przyleciały na Koniec Wszechświata i założyły swój własny Watykan. Opierały się na ziemskiej religii, która wydawała im się bardzo ciekawa. Nie ze względu na nauki. Podejrzewam raczej, że chodziło o jej organizację, hierarchię, długą tradycję i dogmaty. W religii nowego Watykanu odnajdzie pan wiele z liturgii Watykanu Starej Ziemi, który służył za model. Mimo to roboty wcale nie starały się wiernie, ani nawet w przybliżeniu, odtworzyć ziemskiej wiary katolickiej. Roboty nigdy nie głosiły, że ich religia jest przeniesioną na koniec galaktyki ziemską religią. Gdyby ktoś bliżej przyjrzał się temu nowemu wyznaniu, zauważyłby, że jest to raczej synteza wielu religii, ponieważ roboty zapożyczyły sporo aspektów z obcych wierzeń.
— Wygląda na to, że utworzyły nową religię, zbierając co się da z wszelkiego rodzaju wierzeń, które w jakiś sposób do nich przemawiały — podsumował Tennyson.
— Tak. Wiara robotów, co bynajmniej nie oznacza, że jest ona czymś gorszym. Wszystko zależy od definicji religii.
— Panie Ecuyer… Właściwie nawet nie wiem, jak mam się do pana zwracać. Czy zamiast „pan” nie powinienem używać jakiegoś tytułu?
— W porządku. Na imię mam Paul, może pan tak do mnie mówić. Będzie mi bardzo miło. Nie mam żadnego tytułu. Nie jestem członkiem hierarchii religijnej.
— Właśnie zamierzałem spytać, jaka jest pańska rola w tym wszystkim.
— Jestem koordynatorem tego, co w skrócie nazywa się Programem Poszukiwań.
— Nigdy o czymś takim nie słyszałem.
— Nie mówi się zbyt wiele na ten temat. Program stanowi część Projektu Papież. Czasami wydaje mi się, że Projekt Papież jest teraz jedynie pretekstem do kontynuacji Programu Poszukiwań. Wolałbym jednak, żeby nie wspominał pan o tym ojcom. Większość z nich jest nadal bardzo pobożna.
— Nic z tego nie rozumiem.
— Sprawa wygląda dość prosto — rozpoczął wyjaśnienia Ecuyer. — W pewnym sensie to nawet logiczne. Koncepcja papieża, najwyższego arcykapłana, była bardzo pociągająca dla założycieli religii. Ale gdzie mogli znaleźć papieża? Mieli poczucie, że nazywanie papieżem robota byłoby świętokradztwem. A nie mogli przecież zwerbować papieża-człowieka, nawet gdyby chcieli. Poza tym człowiek na tym stanowisku byłby nieodpowiedni przede wszystkim ze względu na swoje krótkie życie. Wyznawcy tej religii, roboty, żyją wiecznie, przynajmniej teoretycznie. Inną przeszkodą było to, że zgodnie z wyobrażeniem robotów idealny papież powinien być osobą nieśmiertelną, wszystkowiedzącą i co ważne — niezawodną, o wiele bardziej niż ułomny pod wieloma względami człowiek. Dlatego właśnie wymyśliły sobie, że stworzą papieża.
— Stworzą papieża?
— Tak jest. Papieża komputerowego.
— O Boże! — przeraził się Tennyson.
— Tak to sobie wykombinowały, doktorze Tennyson. Prace wciąż trwają. Co roku dobudowują nowe elementy i ulepszają konstrukcję. Może pan sobie wyobrazić, jak ewoluował przez te wszystkie stulecia. Prawie co roku jego pamięć zapełniana jest niezliczoną ilością nowych danych, dzięki czemu jego wiedza powiększa się w ogromnym tempie.
— Nie wierzę. To przecież…
— Nie musi pan w to wierzyć. Ja też zresztą nie muszę. Wystarczy, że roboty w to wierzą. Przecież to ich wiara. Jeśli usiądzie pan i zastanowi się nad tym spokojnie, zauważy pan, że jest to bardzo sensowne.
— Być może. Wiara bazuje na natychmiastowych i autorytatywnych — niepodważalnych — odpowiedziach. Rzeczywiście, kiedy się nad tym zastanowić, wydaje się to dość logiczne. Przypuszczam, że informacje dostarczane są przez Program Poszukiwań.
Ecuyer skinął głową.
— Zgadza się. Mimo, że opowiedziałem panu to wszystko w sposób tak obiektywny, może nawet zbyt ironiczny, niech pan nie myśli, że jestem całkowitym przeciwnikiem tej wiary. Być może nie jestem jej prawdziwym wyznawcą, ale istnieją takie dogmaty, które i ja uznaję.
— Wstrzymam się od komentarza. Ale co do informacji, w jaki sposób działa pański Program Poszukiwań? Jesteście tutaj, a informacja rozprzestrzeniona jest przecież po kosmosie.
— Wykorzystujemy ludzi, których nazywamy Słuchaczami. Nie jest to najlepsze określenie, ale już się przyjęło.
— Ludzi wyczulonych na wszelkiego rodzaju bodźce?
— Właśnie. Przeczesujemy całą galaktykę, aby ich znaleźć. Wszędzie ich wytropimy. Nasi ludzie zajmujący się rekrutacją sprowadzają ich na Koniec Wszechświata. Roboty opracowały metody zwiększające jeszcze możliwości poznawcze takich ludzi. Dzięki temu osiągamy niewyobrażalne wyniki.
— Wszyscy z nich są ludźmi?
— Wszyscy, przynajmniej jak dotąd. Parę razy próbowaliśmy wykorzystać obcych, ale nigdy nie osiągnęliśmy pożądanego efektu. Może kiedyś znajdziemy sposób korzystania także z ich usług. Jest to zresztą jeden z obecnie prowadzonych projektów. Obcy mogliby nam prawdopodobnie dostarczyć informacji niedostępnych dla ludzi.
Читать дальше