Kim Robinson - Błękitny Mars

Здесь есть возможность читать онлайн «Kim Robinson - Błękitny Mars» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1998, ISBN: 1998, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Błękitny Mars: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Błękitny Mars»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Błękitny Mars

Błękitny Mars — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Błękitny Mars», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Była teraz nową Ann. Nie Kontr-Ann ani też tą tajemniczą trzecią osobą, która prześladowała ją od tak długiego czasu. Nowa Ann. W końcu w pełni marsjańska Ann. Na jakimś nowym, brązowym Marsie; czerwień, zieleń, błękit — wszystkie barwy zawirowały, łącząc się i mieszając. Jeśli nadal była w niej tamta ziemska Ann, kuląca się w utraconym już prywatnym alkierzu kwantowym; ważne było samo życie. Człowiekowi nie znikają w pełni żadne blizny, może je zmazać dopiero śmierć i ostateczny rozkład ciała. Tak zapewne powinno być; człowiek nie chce tracić zbyt wiele, nawet tych nieprzyjemnych spraw. Musi zostać zachowana równowaga.

Marsjańska Ann, już nie issei, lecz starszawa, nowa tubylka, urodzona na Ziemi yonsei. Marsjańska Ann Clayborne, w tym i tylko w tym momencie.

Pomyślała, że dobrze jej się tu leży.

Sax poruszył się w jej ramionach. Popatrzyła na jego twarz. Inna twarz, ale ciągle ten sam Sax. Ann otaczała go ramieniem. Przesunęła zimną dłonią po jego piersi w dół. Obudził się, zobaczył ją i uśmiechnął się nieznacznym, sennym uśmieszkiem. Przeciągnął się, odwrócił, przycisnął twarz do jej ramienia, potem pocałował ją w szyję, lekko gryząc. Przytulili się do siebie, tak jak wtedy, w lecącej łodzi podczas burzy. Szaleńcza podróż. Byłoby zabawnie kochać się na niebie. Choć w tak dużym wietrze niezbyt możliwe. Może innym razem. Ann zastanowiła się, czy wszystkie materace wykonywano tak samo. Ten był twardy. Sax miał ciało miększe, niż się wydawało.

Tulili się do siebie i ściskali. Seks. Nagle Sax znalazł się w Ann; poruszał się. Zamknęła go w mocnym uścisku.

Teraz całował ją po całym ciele, gryząc lekko, całkowicie przykryty kołdrą. Pływanie pod wodą. Ann czuła go całą sobą. Od czasu do czasu jego zęby, ale przeważnie przesuwał czubkiem języka po jej skórze, jak kot. Lizał. Było jej przyjemnie. Sax coś mamrotał. Pierś drżała mu, mruczał.

— Rrr, nr…

Spokojny, zmysłowy dźwięk. Czuła wibrację na całej skórze. Drgania, koci język, delikatne liźnięcia. Naciągnęła na siebie kołdrę, aby na niego patrzeć.

— Które czuje się teraz lepiej? — wyszeptał Sax. — A? — Pocałował ją. — Czy B? — Pocałował w kolejne miejsce.

Ann nie była w stanie powstrzymać śmiechu.

— Sax, zamknij się i rób swoje.

— Ach, tak? Okay.

Zjedli śniadanie z Nadią, Artem i członkami „rodziny”. Ich córka Nikki i jej mąż wyjechali z „dzikimi” na wyprawę w góry Hellespontus; towarzyszyły im trzy inne pary ze spółdzielni. Wyjechali poprzedniego wieczoru, podnieceni, zostawiwszy córkę Francescę i dzieci przyjaciół: Nanao, Boone’a i Tati. Francesca i Boone mieli po pięć lat, Nanao — trzy, Tati — dwa. Wszystkie cieszyły się, że wspólnie pobędą z dziadkami Franceski. Dzisiaj mieli iść na plażę. Wspaniała przygoda! Po śniadaniu opracowali plan. Sax zamierzał zostać w domu z Artem i pomóc przyjacielowi posadzić kilka nowych drzewek w gaju oliwnym na wzgórzu tuż za domem. Spodziewał się także przyjazdu dwojga zaproszonych gości: Nirgala i matematyczki Bao z Da Vinciego. Ann wiedziała, że jest podekscytowany, ponieważ bardzo chce przedstawić sobie tych dwoje.

— To eksperyment — zwierzył się przyjaciółce.

Rumienił się przy tym jak dziecko.

Nadia zamierzała popracować przy pomoście. Wraz z Artem, Saxem i jego gośćmi powinna dotrzeć na plażę później, więc przez cały poranek dziećmi miała się opiekować „ciocia Maja”. Były tak podniecone tą perspektywą, że nie umiały usiedzieć spokojnie; nie mogły sobie znaleźć miejsca i biegały wokół stołu jak młode psy.

Wyszło na to, że Ann pójdzie na plażę z Mają i dziećmi, Rosjanka mogła bowiem potrzebować pomocy. Wszyscy patrzyli na Ann z uwagą i pytali, czy sobie poradzi. Skinęła głową.

Pojechali tramwajem.

Ann z Tati na kolanach oraz Francesca i Nanao tłoczyli się na pierwszym siedzeniu za motorniczym, Boone i Maja siedzieli za nimi. Maja przychodziła do dzieci codziennie. Mieszkała na dalekim końcu osady Nadii i Arta w jakiejś samotnej chacie na urwisku ponad plażą. Poza tym pracowała dla spółdzielni, a wiele wieczorów spędzała ze swoją grupą teatralną. Była także stałą bywalczynią aktorskiej kafeterii i najczęstszą opiekunką dzieci przyjaciół.

W tramwaju Maja zaangażowała się w dziką bitwę na łaskotki. Ona i Boone machali zawzięcie rękoma i bez zmieszania chichotali. Ann zastanowiła się, ile erotyki jest w zmysłowym pojedynku pięciolatka z dwustutrzydziestoletnią kobietą; z pewnością była to gra dwojga istot ludzkich bardzo doświadczonych w doznawaniu rozkoszy cielesnych. Ann i pozostałe dzieci milczeli, lekko skrępowani, że są świadkami takiej sceny.

— Co się dzieje? — zapytała zadyszana Maja w przerwie — kot zjadł wam języki?

Przerażony Nanao podniósł oczy na Ann i spytał:

— Kot ci zjadł język?!

— Nie — odparła Ann.

Maja i Boone piszczeli i śmiali się. Pasażerowie tramwaju patrzyli na nich, niektórzy z uśmiechem, inni z niesmakiem.

Ann zauważyła, że Francesca ma interesujące, nakrapiane oczy po Nadii, było to jednak jej jedyne podobieństwo do babci, bardziej przypominała Arta, choć właściwie nie była podobna do żadnego z dziadków. W dodatku, prawdziwa mała piękność.

Dotarli do przystanku przy plaży, małej osłoniętej przed deszczem tramwajowej stacyjki; obok znajdował się kiosk, restauracja, parking dla rowerów, jakieś wiejskie drogi prowadzące w głąb lądu oraz szeroka ścieżka przecinająca trawiaste wydmy i opadająca na plażę. Maja i Ann szły obładowane torbami pełnymi ręczników i zabawek.

Dzień był pochmurny i wietrzny, toteż na plaży panowała niemal zupełna pustka. Szybkie, niskie fale nadchodziły rzędami, łamiąc się na płyciznach w urywanych, białych liniach. Morze wydawało się mroczne, chmury w kształcie strzałek — perłowoszare pod matowym, lawendowym niebem. Maja położyła torby, potem pobiegła z Boone’em na brzeg. Plaża leżała na wschód od Odessy; miasto wznosiło się na stoku, pod przerwą w chmurach, toteż wszystkie maleńkie białe ściany budynków połyskiwały żółto w słońcu. Wokół krążyły szukające jedzenia mewy, wiejący od lądu wiatr spychał je w fale, nad którymi przesuwał się właśnie pelikan. Wyżej latał na lotni jakiś mężczyzna. Widok ten przypominał Ann o Zo. Niektórzy umierają tak młodo — po czterdziestce, trzydziestce, dwudziestce, a nawet przed dwudziestką, kiedy mogą się jedynie domyślać, co czekałoby ich w życiu; wiele osób umarło także w wieku tych dzieci. Żywot krótki jak jatki jednodniówki. Wszystko się może zdarzyć. Można zginąć w każdej chwili. Wiatr porywa cię i zabija. Teraz działo się trochę inaczej i wyjąwszy wypadki, te dzieci miały szansę żyć długo. Bardzo, bardzo długo. Nowoczesny świat.

Przyjaciele Nikki prosili, żeby nie pozwalać ich córce Tati jeść piasku, Ann próbowała więc zatrzymać małą na wąskim trawniku między wydmami i plażą, niestety dziecko wyrwało jej się z krzykiem i rzuciło się w samej pieluszce na piasek obok innych; wyglądało na zadowolone.

— Okay — oświadczyła Ann, ustępując — ale niczego nie jedz.

Maja pomagała Nanao, Boone’owi i Francesce wykopać dziurę.

— Kiedy dotrzemy do wody, zaczniemy budować zamek z piasku — zapowiedział Boone. Pochłonięta kopaniem Maja skinęła głową.

— Patrz — zapiszczała do nich Francesca — kreślę wokół was kręgi.

Boone ledwie na moment spojrzał w górę.

— Nie — odparł — my wykreślamy wokół ciebie owale.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Błękitny Mars»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Błękitny Mars» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Kim Robinson - Blauer Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Grüner Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Roter Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Zielony Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la bleue
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la verte
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la rouge
Kim Robinson
Kim Robinson - Red Mars
Kim Robinson
libcat.ru: книга без обложки
Kim Robinson
Kim Robinson - Blue Mars
Kim Robinson
Kim Stanley Robinson - The Complete Mars Trilogy
Kim Stanley Robinson
Отзывы о книге «Błękitny Mars»

Обсуждение, отзывы о книге «Błękitny Mars» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x